Witajcie Kochani,
przed wami ostatnia część tego rozdziału. Mam nadzieję, że spodoba wam się ta krótka chwila pozytywnych relacji Jamesa z Lily :)
Pozdrawiam
Luthien
***
Lily Evans
Tej nocy, o dziwo, nie śnił mi się żaden koszmar. Już od samego ranka miałam dobry humor, którego nic nie mogło mi popsuć. Ann również zachowywała się tak, jakby narodziła się na nowo, nie mówiąc już o Jamesie. Jedyny wyjątek stanowiła relacja Dorcas z Łapą. Niby normalnie ze sobą rozmawiali, ale mimo wszystko moja przyjaciółka nadal skrywała w sobie wściekłość. Nie sądziła, że Black jednak potraktuje ją jak każdą inną dziewczynę.
Od chwili, kiedy Potter zgodził się na wspólne wyjście, cieszyłam się na to głupie przyjęcie u Slughorna. Zresztą nie miałam możliwości wykręcenia się już z uczestnictwa, gdyż potwierdziłam je, kiedy profesor zatrzymał mnie dzisiaj pod koniec lekcji.
Jeszcze o godzinie szesnastej siedziałam z dziewczynami w dormitorium. Mój rozciągnięty dres nie zyskiwał nawet na najniższą ocenę, a włosy byle jak upięte, opadały mi na twarz.
- Nie powinnaś zacząć się zbierać? – spytała Kate, włączając radio.
- Może i powinnam – odparłam i spojrzałam na Ann, która od godziny siedziała już w pełni przygotowana do wyjścia. Miała na sobie chabrową sukienkę przed kolana i czarne szpilki. Włosy tym razem wyprostowała, a na twarz nałożyła tonę makijażu. Mimo tego całość robiła piorunujące wrażenie. Bądź co bądź, Ann uznawana była za jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole. Powierzyłam jej również moją osobę, ale nie byłam pewna, czy to był dobry pomysł.
- Racja, idź się wykąpać, a ja przejrzę twoje ubrania. – Rzekła stanowczo, a ja wywróciłam oczami, spełniając jej rozkaz.
Pół godziny później, opatulona w ciepły szlafrok oraz z włosami zawiniętymi w ręcznik, wyszłam z łazienki. Dorcas czekała na swoją kolej, a Ann i Kate przetrząsały moje rzeczy.
- Nie masz nic, w czym mogłabyś iść? – spytała Ann z irytacją, ale i rozbawieniem.
- A to? – wskazałam na czerwoną sukienkę do kolan z rękawami trzy czwarte i trójkątnym dekoltem. Miałam ją założoną na ślubie kuzynki w zeszłe wakacje.
- Staromodne – powiedziały obie jednocześnie, a ja westchnęłam i usiadłam koło Dor.
Kate i Ann naradzały się dosyć długo „co by tu ze mną zrobić”, aż w końcu moja blond przyjaciółka rzuciła mi sukienkę w stylu „mała czarna” z tą różnicą, że akurat ta była brązowa.
- I ja mam to niby włożyć? Na wyjście z Jamesem? – spytałam, kiedy dokładnie obejrzałam kreację, którą dała mi Ann. Sukienka była w kolorze mlecznej czekolady i bez ramiączek, a sięgała tylko do połowy ud. W pasie miała kremowy pasek ze średniej wielkości kokardą na środku.
- To był twój wybór – przypomniała mi Ann.
- A co z butami? – W tym momencie do dormitorium weszła Miriam.
- Jesteś wreszcie – powiedziała Kate.
- Co jest? – spytała przybyła, patrząc na swoją przyjaciółkę.
- Skoczysz do tej swojej koleżanki, jak jej tam było… Alex? Chodzi mi o te buty, które dla mnie od niej pożyczałaś.
- Jasne, a gdzie się tym razem wybierasz?
- Nie ja, tylko Lily – odparła Kate. Miriam uśmiechnęła się szeroko.
- W takim razie już lecę – powiedziała i wybiegła z pokoju.
Znowu spisek, pomyślałam. Zrezygnowana weszłam do łazienki i tym razem wciągnęłam na siebie sukienkę. Wyglądałam w niej całkiem dobrze, ale nie byłam pewna, czy nadaje się dla Rogacza. Może i postanowiliśmy zostać przyjaciółmi, ale i tak wiedziałam, że wykorzysta każdą możliwą okazję.
- Zapniesz mi zamek? – poprosiłam Dor, kiedy wyszłam z łazienki.
- Wyglądasz świetnie – przyznała Kate. – Poczekamy jeszcze, aż Miriam przyniesie buty, a teraz może Dorcas zajmie się twoimi włosami.
Dor nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Wysuszyła mi włosy jednym machnięciem różdżki, wyszczotkowała, drugim machnięciem zrobiła z nich naturalnie wyglądające loki, a potem upięła w kok, dzięki czemu pojedyncze pasma włosów luźno wisiały, delikatnie okalając mi twarz.
- No, może być – stwierdziła, kiedy skończyła i przyjrzała się swojemu dziełu.
- Godzina?
- Dwadzieścia pięć po piątej.
- Najwyżej chwilę poczeka – powiedziała Ann. – Ja uprzedziłam Bruca, że z zasady się spóźniam – dodała, a ja wywróciłam oczami.
- Teraz moja kolej – rzekła Kate i zabrała się za makijaż.
Przygotowania na zwykłą imprezę u Slughorna zamieniły się w przygotowania, co najmniej na światowy pokaz mody, pomyślałam z niezadowoleniem.
Kate wybrała średnio mocny makijaż. Kreski, narysowane czarną kredką, delikatnie rozmazała, a rzęsy intensywnie wytuszowała. Oprócz tego przypudrowała mi twarz, nadając jej konkretny kolor. Na koniec pociągnęła usta bordową szminką. Osobiście zmyłabym połowę tych kosmetyków.
- James już czeka na dole – oznajmiła Miriam, wpadając do pokoju. – Wow, wyglądasz cudownie – dodała, a potem wręczyła mi kremowe szpilki. Za wysokie jak na mój gust.
- Zabiję się w nich – stwierdziłam, wkładając je na nogi.
- Nie zabijesz – powiedziała Ann. – No, pokaż się.
Okręciłam się wkoło, prezentując dzieło dziewczyn. Dor poprawiła ostatni raz moje włosy, a potem oznajmiła:
- Możesz iść.
Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam zbyt wyzywająco jak na przyjacielski wieczór z Rogaczem, ale wiedziałam, że dziewczyny bardzo się starały, więc powiedziałam tylko:
- Dziękuję – i uśmiechnęłam się.
- Dobra, lećcie już – rzekła Kate i razem z Ann opuściłyśmy dormitorium wesoło przy tym rozmawiając.
Potter czekał na mnie przy schodach. Miał na sobie czarne jeansy i koszulę. Strój dopełniały, również czarna, skórzana kurtka oraz jak zwykle rozczochrane włosy, wyglądające tak, jakby dopiero co zszedł z miotły. Na mój widok zrobił wielkie oczy, ale spróbował się opanować.
- Evans jak zwykle spóźniona. – Posłałam mu znaczące spojrzenie. – Wyglądasz cudownie – powiedział, bezczelnie się na mnie gapiąc. Byłam pewna, że nawet nie zwrócił uwagi na Ann, która właśnie stanęła koło mnie, patrząc na tą scenę z lekkim rozbawieniem.
- Dziękuję – odparłam i odwzajemniłam uśmiech. – Ty też wyglądasz wyjątkowo dobrze – pokazałam mu język.
- Chciałabym zauważyć, że ja też tu jestem – odezwała się moja jasnowłosa przyjaciółka. Dopiero teraz Rogacz zwrócił na nią uwagę.
- A ty gdzie idziesz? – spytał.
- Tam, gdzie wy – odparła.
Ann, w porównaniu do mnie, wyglądała o niebo lepiej, a jednak Potter nie zwrócił na to uwagi. Nawet rozmawiając z nią, jego wzrok ciągle wędrował w moją stronę.
- To może chodźmy już – zaproponowałam.
- Cholera, zapomniałam torebki – oznajmiła Ann.
- To idź szybko, poczekamy – powiedziałam.
- Nie, idźcie sami. Potem do was dołączę – rzekła, posyłając mi znaczący uśmiech. Wiedziałam, co miał oznaczać.
- Jak chcesz – odparłam, na co ona pobiegła z powrotem do dormitorium, a ja z Jamesem udaliśmy się do wyjścia.
~ * ~
- Z kim poszła Ann? – spytał James, gdy byliśmy już prawie na miejscu.
- Z Brucem Bowersem, a co?
- Nic, tak pytam. Myślałem, że umówiła się na jakąś randkę czy coś. – Zaśmiałam się.
- Ann zawsze wygląda olśniewająco – wyjaśniłam. – Musi być przygotowana na każdą możliwość, a imprezy i bale są dla niej jeszcze większym polem do popisu. Kocha zakupy i modę – dodałam. – Można nabawić się przy niej niemałych kompleksów, ale mi to nie przeszkadza. Nie lubię rzucać się w oczy.
- Uważam, że jesteś od niej ładniejsza – powiedział stanowczo Rogacz. – A w tej sukience wyglądasz po prostu ślicznie.
- Eee, dziękuję – odparłam, a James uśmiechnął się do mnie.
W końcu dotarliśmy na miejsce.
- Tylko pamiętaj – powiedziałam, kiedy staliśmy przed drzwiami. – To nie jest randka. Idziesz w charakterze osoby towarzyszącej dzięki wspaniałomyślności…
- Lily, przyjaźnimy się, a ja nie liczę na nic więcej, rozumiesz? – rzekł Potter zdecydowanie.
Skinęłam głową, chociaż wiedziałam, że kłamie. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Już z daleka słychać było głośną muzykę, rozmowy i śmiechy, ale kiedy weszliśmy do środka to wszystko uderzyło we mnie z ogromną siłą. Od razu zauważyłam w kącie Severusa w towarzystwie Mulcibera oraz Lastrange’a. Nie zdążyłam jednak przyjrzeć im się bliżej, bo Rogacz pociągnął mnie w stronę stołów z jedzeniem.
- No co? – spytał. – Umieram z głodu.
- Poczekajmy, aż Slughorn do nas podejdzie, a potem możemy robić, co chcemy. Profesor musi mnie najpierw zobaczyć – wyjaśniłam, a potem rozejrzałam się w poszukiwaniu Ann i jej partnera.
Potter skinął głową i zabrał się za jedzenie. Pół godziny później, zauważyłam idącego w naszą stronę Slughorna. Szturchnęłam Jamesa i czekałam.
- Witam, panno Evans. Miło mi, że przyszłaś.
- Wszystkiego najlepszego, panie profesorze – powiedziałam.
- Dziękuję, dziękuję. Przyznam, że byłem bardzo zaskoczony przedwczesnym prezentem, ale teraz już wszystko rozumiem. Wykluła się dzisiaj równo o godzinie szesnastej.
- Cieszę się, że zdążyła na czas – uśmiechnęłam się.
- A gdzie jest pan Whitby?
- Nie mógł przyjść – wyjaśniłam. – Postanowiłam więc, że wezmę ze sobą Jamesa.
Dopiero teraz profesor zauważył Rogacza, na widok którego szeroko się uśmiechnął.
- Witam, witam.
- Serdeczne życzenia – rzekł Potter.
- Dziękuję – twarz Slughorna rozjaśniła się jeszcze bardziej.
- Muszę już iść. Inni goście wciąż czekają. Bawcie się dobrze.
- O czym on mówił? – spytał Rogacz, kiedy Slughorn poszedł porozmawiać z jakimś blondynem. – Co mu dałaś w prezencie?
- Rybkę – odparłam. – Kilka dni temu zostawiłam na jego biurku kulę z wodą, na powierzchni której pływał płatek kwiatka. Dzisiaj wykluła się z niego rybka – wyjaśniłam.
- Pomysłowe.
- Tak – to był jeden z moich najbardziej udanych prezentów. Trochę się bałam, że rybka nie zdąży na czas, ale jak było widać, Slughorn był wniebowzięty, kiedy zgłębił sens prezentu.
- Hej – w tym momencie w końcu dołączyła do nas Ann.
- Hej, gdzie masz swojego Krukona? – spytałam.
- Eee, nie wiem. Gdzieś go tam zostawiłam – odparła, ale czułam, że coś kręci. – Możemy zamienić dwa słowa? – poprosiła i pociągnęła mnie za rękę.
- Co jest? Źle się bawisz?
- Bawić to się źle nie bawię. Już trzech chłopaków zapraszało mnie na randkę – powiedziała.
- Więc o co chodzi?
- O Bruca.
- Co z nim?
- Na początku było super, porozmawialiśmy, potańczyliśmy i w ogóle, ale potem się z nim całowałam i… To był błąd, bo on teraz myśli, że chcę z nim chodzić czy coś. Zrobił się strasznie namolny. Łazi za mną, próbując zaciągnąć mnie w jakiś kąt – wyjaśniła niezadowolona, a ja wybuchłam śmiechem. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. Pierwszy raz widziałam, jak ucieka przed chłopakiem. – To wcale nie jest śmieszne.
- Przepraszam, Ann, ale mnie to naprawdę bawi. Taki już urok namolnych adoratorów – powiedziałam. – Teraz już wiesz, jak się czułam, kiedy Rogacz za mną latał, a robił to dłużej niż godzinę.
- Tylko, że wy to zupełnie inna sprawa.
- Możliwe, ale sądzę, że działa to na tej samej zasadzie.
- Co mam teraz zrobić? – spytała z rozpaczą. – Chciałam się dobrze bawić, ale chyba przedwcześnie zakończę tą imprezę. Cholerny Bowers.
- Mogłaś się z nim nie całować – powiedziałam i znowu zachichotałam.
- Nie mów, jak moja matka – odparła.
- Taka prawda.
- Nie chcecie przyjąć mnie z Jamesem do swojego towarzystwa?
- Myślałam, że dałaś nam wolną rękę – zauważyłam i pokazałam jej język.
- I ty się nazywasz moją przyjaciółką? – burknęła niezadowolona.
- Sama się o to prosiłaś – stwierdziłam.
- Ale… Cholera, idzie tu – jęknęła Ann i już jej przy mnie nie było.
- Cześć, Lily – powiedział Bowers z uśmiechem, pokazując przy okazji rząd swoich równych, śnieżnobiałych zębów.
- Cześć, Bruce – odparłam. Krukon był stosunkowo miłym blondynem o zielonych oczach. Jak na chłopaka, według mnie, zbyt mocno zwracał uwagę na swój wygląd, ale w sumie nic do niego nie miałam.
- Widziałaś gdzieś Ann? – spytał. – Od jakiegoś czasu nie mogę jej znaleźć.
- Niestety nie – rzekłam. Podobał mi się pomysł utarcia nosa mojej przyjaciółce, która bawiła się chłopakami, wykorzystując swój wygląd, ale zrezygnowałam. Ann nigdy by mi tego nie wybaczyła.
- Przyjaźnicie się?
- Tak, od pierwszej klasy.
- Jest niezła – wyjaśnił.
- Tak – odparłam. – Słuchaj, Bruce. Muszę iść. Mój partner na mnie czeka.
- Jasne. Jeśli ją zobaczysz, powiedz, że jej szukam. Na razie, Evans.
- Cześć.
Nadal śmiejąc się z Ann, wróciłam do Pottera, który dalej stał przy stole z przekąskami, rozmawiając z jakąś młodszą dziewczyną, na oko czternastoletnią
- Najadłeś się już? – spytałam, podchodząc do niego i mierząc jego nową koleżankę wzrokiem. Niska brunetka od razu się zmyła.
- Nie – odparł z rozbawieniem, a ja wywróciłam oczami.
- Będziesz tak jadł przez kolejną godzinę?
- Nie.
- Więc kończ już.
- Nie posmakowałem jeszcze tej zielonej papki.
- Masz zamiar spróbować wszystkiego, co tu jest? – spytałam. – Myślałam, że chcesz się zabawić.
- Jak tylko skończę jeść. Gdzie Ann? – zmienił temat, zanim zdążyłam coś odpowiedzieć.
- Nie wiem. Poszła gdzieś i sądzę, że już jej dzisiaj tutaj nie zobaczymy.
- Niespełniona miłość, czy nachalny adorator? – spytał rozbawiony.
- To drugie – odparłam ze śmiechem. – Ale proszę cię, oszczędź ją. Wiem, jak denerwujący są nachalni adoratorzy – dodałam, zanim pomyślałam, co mówię, jednak on nie dał po sobie poznać, że dotknęła go moja uwaga.
- Nie licz na to – powiedział w końcu.
- Dobra, jeśli jedzenie jest ważniejsze niż ja, to idę porozmawiać – oznajmiłam. – Nie mam zamiaru stać tu z tobą przez cały wieczór.
Wcześniej w tłumie dostrzegłam wysokiego i bardzo szczupłego szatyna w okularach, w którym rozpoznałam dosyć znanego pisarza. Lubiłam jego książki przygodowe o czarodziejach i magii, której było więcej niż w normalnym świecie, więc chciałam spróbować zamienić z nim parę słów. Jednak zanim do niego dotarłam, zaczepił mnie Dirk Worple z Ravenclawu, wysoki szatyn z siódmej klasy, przez co straciłam moją ofiarę z oczu.
- Cześć, Lily.
- Dirk? Cześć, co tu robisz?
- Przyszedłem jako osoba towarzysząca. Te imprezy zawsze są takie drętwe?
- Z reguły rozkręcają się po dwudziestej – wyjaśniłam ze śmiechem.
- Dobrze widziałem, że przyszłaś z Potterem?
- Tak, a co? – Wiedziałam, że dla wielu osób w szkole może to być niemiłe zaskoczenie.
- Myślałem, że chodzisz ze Whitbym.
- To dobrze myślałeś. Sean nie mógł dzisiaj przyjść, więc poprosiłam Pottera o przyjacielską przysługę – wyjaśniłam.
- Przyjacielską przysługę? – spytał z lekką ironią w głosie. – To teraz się przyjaźnicie?
- Tak.
- Twój przyjaciel cieszy się jak zwykle wyjątkowym powodzeniem.
Spojrzałam w stronę, gdzie stał Rogacz w towarzystwie siedmiu małolat.
- Nigdy nie było inaczej – odparłam.
- Nie jesteś zazdrosna?
- Czemu miałabym być?
- Co jest? – spytał Potter, wyrastając nagle za moimi plecami. – Idziemy zatańczyć?
- Już się najadłeś?
- Nie zjadłem jeszcze faszerowanych ślimaków, ale zrezygnowałem z nich na rzecz twojego towarzystwa – wyjaśnił.
- Och, miło mi, że przeskoczyłam poziom jedzenia – powiedziałam z ironią, a Worple patrzył na naszą wymianę zdań z lekkim rozbawieniem.
- Nigdy nie spadłaś z pierwszego miejsca. Zawsze byłaś ponad wszystko – rzekł James i spojrzał na mnie z uwielbieniem. Na chwilę zatraciłam się w jego orzechowych oczach, ignorując Krukona i całą resztę znajdującą się w sali. – No więc jak, zatańczymy?
- Jasne – odparłam. – Przepraszam, pogadamy później – zwróciłam się do Dirka, a potem razem z Rogaczem dołączyliśmy do tańczącego tłumu. Zapomniałam nawet o moim pisarzu, którego chciałam poznać. W tym momencie ważne było tylko to, że mogę spędzić z Rogaczem trochę czasu.
Dobrze bawiliśmy się tylko we dwójkę. James spławiał swoje fanki w miarę możliwości, a i ja zamieniałam tylko kilka zdań z każdym znajomym, tak z grzeczności. Poza tym nie chciało mi się tłumaczyć połowie z nich, dlaczego przyszłam z Potterem, a nie z Seanem.
Jakiś czas później skoczna muzyka zamieniła się w coś wolniejszego i bardziej romantycznego, więc już na pierwszych dźwiękach zeszłam z parkietu zakłopotana. James nie powiedział na to ani słowa, tylko podążył za mną do miejsc siedzących.
- Chcesz coś do picia?
Skinęłam głową, a on zniknął w tłumie. Na chwilę odetchnęłam z ulgą. Miałam ogromną ochotę zatańczyć i ten taniec, ale nie mogłam.
- Co ty wyprawiasz? – spytała Ann, siadając koło mnie.
- Ty nadal tutaj? Myślałam, że już dawno poszłaś do wieży.
- Miałam taki zamiar, ale na oczach Bruca przypadkowo wpadłam na jakiegoś mega przystojnego gościa. Tego tam, widzisz? – Wskazała ręką na wysokiego bruneta o piwnych oczach. Miał na sobie jasne jeansy, szarą koszulę i skórzaną, brązową kurtkę. Nosił gustowne okulary i nigdy nie rozstawał się ze swoim małym notatnikiem.
- Przypadkowo? – zapytałam z lekką ironią. – Przypadkowo wpadłaś na Patricka Douglasa, głównego redaktora magazynu Tydzień z Quidditchem?
- No dobra, nie przypadkowo, ale i tak miałam zamiar z nim porozmawiać. Nie miałam pojęcia, że Slughorn zaprasza tu zawsze tylu znanych ludzi.
- Co było dalej?
- No więc wpadłam na niego na oczach Bruca, Patrick trochę się zmieszał, więc użyłam mojego uroku osobistego i tak jakoś zaczęliśmy sobie rozmawiać o Quidditchu. Bowers chyba nie był zbyt zadowolony z obrotu sprawy, bo od tamtego czasu przestał za mną łazić.
- Jesteś brutalna – stwierdziłam.
- Nie bardziej niż ty.
- Sugerujesz coś?
- Absolutnie – odparła. – Może tylko to, że podobnie postępujesz z Jamesem, ale nie moja sprawa.
Chciałam coś na to odpowiedzieć, ale w tym momencie wrócił Potter.
- Jak tam Bowers? – spytał Rogacz Ann z szerokim uśmiechem na ustach, a ja posłałam mu piorunujące spojrzenie.
- Powiedziałaś mu? – naskoczyła na mnie moja przyjaciółka.
- Nie – odparłam, ale znowu się zaśmiałam, widząc jej minę.
- Ale jesteś.
- Nie martw się, Ann. Tacy faceci jak Bowers nigdy się nie poddają – rzekł James.
- Spadaj, Potter – odparła Vick.
- Chcesz coś do picia? – zaproponował jej.
- Nie. Idę poszukać Patricka Douglasa – oznajmiła i zostawiła nas samych, posyłając mi jeszcze mordercze spojrzenie.
- Musiałeś? – spytałam. – Przecież cię prosiłam.
- Daj spokój. Podenerwuje się i jej przejdzie. Poza tym widzę, że już ma kolejną ofiarę i to nie byle jaką.
- Mogę cię zapoznać z Douglasem. Z Douglasem i nie tylko… – powiedziałam.
- Kusząca propozycja, ale wolę posiedzieć z tobą.
- Na pewno?
- Na pewno – potwierdził. – Nawet żaden światowy gracz qidditcha nie jest wart więcej niż ty. Zapoznasz mnie z nimi wszystkimi następnym razem.
- Nie wiem, czy będzie następny raz.
- Zaryzykuję.
- Jak chcesz.
- Proszę, kelnerka przyjęła moje specjalne zamówienie – Rogacz wręczył mi w końcu kieliszek z pomarańczowo-brązowym płynem.
- Co to jest? – spytałam. Oczekiwałam raczej Kremowego Piwa, które by mnie trochę rozgrzało, bo teraz siedząc, zrobiło mi się chłodno.
- Posmakuj. – Wzięłam łyka i poczułam jak płonie mi gardło.
- Skąd to masz? Przecież to jest tylko dla pełnoletnich. – Potter posłał mi swój łobuzerski uśmiech. – Ognista Whisky prosto z prywatnej kolekcji Horacego Slughorna. Mówiłem, że przekupiłem kelnerkę – wyjaśnił, widząc moją minę. – Poza tym, jakbyś nie zauważyła, oboje mamy już siedemnaście lat.
- Chodziło mi raczej... Zresztą, nie ważne. Można wiedzieć, w jaki sposób ją przekupiłeś? – spytałam, chociaż nie byłam pewna, czy chcę poznać odpowiedź.
- Nie marudź, tylko pij. Ta impreza i tak jest drętwa – stwierdził i poszedł po drugą kolejkę. Za trzecim razem wrócił z całymi trzema butelkami.
- Możesz już iść, czy musisz się pożegnać z gospodarzem? – spytał Rogacz.
- Mogę – odparłam. – Zresztą i tak mam już dosyć tej imprezy.
- W takim razie chodź – powiedział.
Rozejrzałam się jeszcze w poszukiwaniu Ann, ale nigdzie jej nie zauważyłam, więc ostatecznie wyszliśmy z sali i zaczęliśmy powoli wspinać się na siódme piętro.
- Zimno mi. Dziewczyny zatroszczyły się o oprawę, ale o kurtce to już nie pomyślały – stwierdziłam z oburzeniem.
- Weź moją – zaproponował Rogacz.
- Nie, dzięki. Wytrzymam do wieży. – Mimo dwóch kieliszków Ognistej Whisky jeszcze dobrze pamiętałam, jak skończyło się ostatnio pożyczanie ubrań od Jamesa.
- Jeszcze nie idziemy do wieży – powiedział. – Myślisz, że sam wypiję te trzy butelki? – podniósł je do góry. – Aż tak dobry nie jestem.
- James, jutro jest mecz, a ja jestem wykończona.
- Lily, nie oblaliśmy jeszcze naszego nowego układu, naszej przyjaźni.
Po długich namowach Rogacza w końcu zgodziłam się na jego propozycję.
- Jeśli gdziekolwiek mam z tobą iść, to jednak daj mi tę kurtkę – powiedziałam, kiedy byliśmy na szóstym piętrze. Potter wręczył mi ją, usatysfakcjonowany faktem, że w końcu uległam. Kiedy ją założyłam, od razu zrobiło mi się cieplej.
Weszliśmy na siódme piętro.
- Mówiłeś, że nie idziemy do wieży – zauważyłam.
- Bo nie idziemy – odparł i poprowadził mnie na korytarz, gdzie wisiał gobelin z Barnabaszem Bzikiem i trollami.
- Odwróć się – powiedział, zatrzymując się tutaj.
- Co ty znowu wymyśliłeś? – spytałam z dezaprobatą.
- Odwróć się – powtórzył, a ja zrobiłam, co chciał, bo nie miałam już siły z nim dyskutować.
- Już.
Odwróciłam się i zaniemówiłam. Tam, gdzie jeszcze chwilę temu była tylko zwykła ściana, teraz znajdowały się ogromne drzwi.
- Pokój Życzeń – wyszeptałam. – Skąd wiesz, jak się do niego dostać?
- Zapomniałaś, że…
- Tak, tak – przerwałam mu, żeby nie słuchać kolejny raz tej samej formułki.
- No właśnie – rzekł z zadowoleniem.
- Jak się do niego dostać?
- Może kiedyś ci powiem – odparł i otworzył drzwi.
- James! – krzyknęłam ze złością.
- Czekam w środku – powiedział tylko.
No cóż, nie miałam innego wyjścia, jak wejść do środka. Nie wiem, jak Potter to zrobił, ale Pokój Życzeń wyglądał dokładnie tak samo, jak Pokój Wspólny Gryffonów. Czytałam, że zawsze zawiera to, czego się akurat potrzebuje. Czy właśnie tego teraz potrzebujemy?, zastanowiłam się. Pokoju do zwykłej pogawędki?
Potter siedział już na kanapie z kieliszkiem w prawej ręce. Na stoliku stał drugi przeznaczony dla mnie. Usiadłam więc w fotelu naprzeciwko niego i podniosłam kieliszek. Stuknęliśmy się i wypiliśmy ich zawartość, którą Rogacz zaraz uzupełnił.
- Widzę, że masz adoratorów w każdym z czterech domów – powiedział Potter przy czwartej kolejce. Przy szóstej, jeśli doliczyć te na imprezie.
- To znaczy?
- Whitby, Worple, Snape i ja – wymienił po kolei.
- Sean jest moim chłopakiem, Worple tylko znajomym, na którego nawet nigdy nie zwróciłam uwagi. Ty jesteś moim przyjacielem. Severus też nim kiedyś był. Teraz jest nikim – wyjaśniłam bez cienia zakłopotania. – Nie widzę więc żadnych poważnych adoratorów wokół mnie.
James wpatrywał się we mnie przez chwilę, a ja czekałam w napięciu na to, co powie.
- A więc za przyjaźń – rzekł i wypił kolejny kieliszek Ognistej Whisky.
Kiedy wszystkie trzy butelki były już opróżnione, Rogaczowi nadal nic nie było, za to ja nie mogłam utrzymać się na nogach.
- Zaprowadzę cię do dormitorium – powiedział Potter.
- Nie dam rady – wystękałam. Gardło mnie paliło, głowa pękała, a nogi miałam jak z waty.
- Pomogę ci – rzekł, próbując powstrzymać śmiech, a potem mnie podtrzymał i wyprowadził na korytarz. – Nie sądziłem, że masz taką słabą głowę – zaśmiał się.
- Teraz już wiesz – odparłam. – Zadowolony jesteś?
Nie odpowiedział, tylko znowu się zaśmiał. W Pokoju Wspólnym było trochę ludzi, więc spróbowałam iść o własnych siłach, żeby całkowicie nie zejść publicznie na dno, do czego udało się Potterowi doprowadzić. Pomógł mi jednak wejść na górę, bo to już było ponad moje siły. Otworzył drzwi łokciem, nadal mnie przytrzymując i weszliśmy do środka.
- Lily! – krzyknęła Ann i zerwała się z łóżka. Widocznie nasz wieczór trwał dłużej niż jej obecność na imprezie u Slughorna, gdyż zdążyłam zarejestrować fakt, że nie miała już na sobie chabrowej sukienki, tylko elegancki, firmowy i drogi jasnoróżowy dres, który zazwyczaj nosiła wieczorami.
- Co jej się stało? – spytała Dor. Kate i Miriam obserwowały całe zajście z boku.
- Chyba trochę za dużo wypiliśmy na tej imprezie – wyjaśnił James z miną niewiniątka.
- Trochę?
- Ile? – spytała stanowczo Dorcas.
- Jakieś trzy butelki Ognistej Whisky.
- Trzy butelki? – Ann była zła.
- Nie wiedziałem, że ma tak słabą głowę – Potter próbował się tłumaczyć, jednocześnie przekazując mnie Dor, która położyła mnie na łóżku i zdjęła buty. – Poza tym niczego jej nie wmuszałem. Sama chciała.
- Potter, lepiej zejdź mi z oczu, bo naprawdę nie ręczę za siebie – ostrzegła moja blond przyjaciółka. – Jak w takim stanie ma jutro zagrać?
- Cholera, o tym nie pomyślałem – przyznał Rogacz.
- A o czym pomyślałeś? – Ann była naprawdę wściekła, a ja na wpół przytomna.
Resztę rozmowy, czyli krzyk mojej przyjaciółki, słyszałam niewyraźnie, a wkrótce potem zasnęłam.
~ * ~
Obudziłam się bardzo wcześnie. Zbyt wcześnie, stwierdziłam, kiedy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór, a przy pierwszym ruchu poczułam okropny ból głowy, w której strasznie mi szumiało. Zabiję go, pomyślałam z trudem. Spróbowałam przywołać w pamięci to, co działo się wczoraj po opuszczeniu imprezy u Slughorna, ale za nic nie mogłam przypomnieć sobie ani kawałka rozmowy. Nie wiedziałam więc, czy wczoraj stało się coś, z czego znowu będę musiała się tłumaczyć lub coś, czego powinnam nigdy nie mówić.
Z trudem w końcu wstałam z łóżka i poszłam do łazienki poszukać tabletek na ból głowy. Znalazłszy je, od razu zjadłam pół opakowania. Wróciłam do łóżka i aż do wpół do ósmej biłam się z myślami.
W weekendy i inne dni wolne śniadanie zaczynało się o ósmej i trwało aż do dziesiątej. Ci, którzy jakimś cudem na nie nie zdążyli, musieli czekać aż do dwunastej na lunch lub dopiero o szesnastej zejść na obiad. O ósmej więc zwlekłam się z łóżka i wyszykowałam tak, by móc pokazać się ludziom. Założyłam też od razu część stroju do Quidditcha. Wychodząc z dormitorium zjadłam jeszcze kilka tabletek na ból głowy, a resztę schowałam do kieszeni. Po tym wszystkim plus był jeden, dzisiaj nie chwiałam się już na nogach.
Siedziałam przed pełnym talerzem jedzenia, ale nie mogłam przełknąć ani kęsa. Nalałam więc sobie kolejną szklankę soku dyniowego, który wypiłam duszkiem.
- A już się bałam, że nie staniesz dzisiaj na nogach – usłyszałam głos Ann, a potem dziewczyny usadowiły się koło mnie.
- Ann, litości – jęknęłam. – Nie krzycz tak.
- Wcale nie krzyczę – odparła i zabrała się za jedzenie.
- Jak się czujesz? – spytała Dorcas.
- Głowa mi pęka – pożaliłam się. – Ale oprócz tego, nic mi nie jest. Jak tam reszta imprezy? – zwróciłam się do Vick.
- Nienajgorzej – powiedziała. – Zaprzyjaźniłam się z Patrickiem.
- Patrickiem? Przeszliście na ty?
- Yhy, jest naprawdę strasznie miły. Dał mi swój adres i powiedział, że przyśle mi bilety na najbliższy mecz, który będzie komentować – pochwaliła się.
- Super – odparłam.
- A co z Bowersem? – spytała Dor.
- Nic. Nadal za mną łaził, ale chyba potem już całkiem zrezygnował. Palant jeden. A co wyście wczoraj robili? – zapytała Ann po chwili, zwracając się do mnie. – Wyszliście koło wpół do dziewiątej, a wróciliście później niż ja.
- Dokładnie to nie wiem – rzekłam zrezygnowana. – Film mi się urwał jakoś po drugiej butelce.
- Skąd w ogóle mieliście tyle Ognistej Whisky?
- James zbajerował jakąś kelnerkę.
- Świetny początek waszej „przyjaźni” – rzekła Ann z przekąsem. – Jak tak dalej pójdzie, skończysz na odwyku.
- Wiedziałam, że ten twój kolejny głupi pomysł źle się skończy – wtrąciła Dor.
- To był pomysł Seana, a nie mój – sprostowałam.
- Ale się na niego zgodziłaś.
- Bo chciałam się w końcu dogadać z Rogaczem!
- A wiesz może, co robiliście p o wyjściu z imprezy? – spytała Ann.
Zrobiłam niepewną minę. Właśnie to był jedyny problem. Właściwie to nie wiedziałam, co się wtedy działo. Kompletnie nic nie pamiętałam, ale wydawało mi się, że Potter nie jest aż tak głupi, żeby od razu podwójnie zaryzykować. I tak upijanie mnie było już sporym ryzykiem.
- Zapewniam was wszystkie, że do niczego wczoraj nie doszło – najpierw usłyszałam jego głos, a potem Rogacz w towarzystwie chłopaków usiadł naprzeciwko nas. – Tylko rozmawialiśmy – dodał i rzucił się na jedzenie. Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Jak głowa? – spytałam.
- Nie najgorzej – odparł z uśmiechem. – Jestem przyzwyczajony do takiej ilości alkoholu. Poza tym, ty wypiłaś więcej.
- Doprawdy? – zadałam to pytanie retoryczne z lekką ironią.
- Świetny z ciebie przyjaciel, Rogacz – rzekł Łapa z udawaną powagą. – Powinieneś się pochwalić, jak to po wczorajszym przyjściu obrzygałeś całą podłogę w łazience, chociaż jak twierdzisz, wypiłeś mniej – dodał Black. Wszyscy, oprócz Jamesa, wybuchliśmy śmiechem, a Peter poklepał go po plecach.
- Przyzwyczajony do takiej ilości alkoholu, co? – spytałam złośliwie.
~ * ~
W tym sezonie nie grałam jeszcze z Krukonami, ponieważ akurat wtedy leżałam w Skrzydle Szpitalnym. Pierwszy mecz z nimi nie należał do udanych, jednak tym razem było inaczej, chociaż na początku nie zapowiadało się ciekawie. Tydzień temu pani Hooch pojechała na spotkanie Rady Sędziów Quidditcha i jeszcze nie wróciła. Oczekiwano jej dzisiaj rano, dlatego dyrektor wstrzymał rozpoczęcie meczu do jej powrotu, co nastąpiło dopiero około godziny piętnastej.
- Trzymać nas tu cały dzień? To jest jakieś chore – wkurzył się Jonson w szatni podczas kolejnej godziny czekania.
Mimo początkowych problemów, ostatecznie mecz zakończył się o godzinie osiemnastej naszą miażdżącą przewagą. Jak zwykle w takich sytuacjach w Pokoju Wspólnym już czekała na nas impreza, z której połowa drużyny na razie się wykręciła.
Jeszcze wczoraj umawiałam się z Seanem na popołudnie, a wyszło jak zwykle, więc żeby zyskać chociaż trochę czasu, szybko wzięłam prysznic, przebrałam się w codzienne ubranie i zeszłam na dół. Spojrzałam na zegar. Zostało mi jeszcze trochę ponad pół godziny do umówionego wcześniej spotkania z moim chłopakiem. Zaczęłam więc szukać dziewczyn, które wkrótce dostrzegłam w towarzystwie Seamusa oraz naszych dwóch pałkarzy. Jednak nim do nich dołączyłam, zaczepił mnie Łapa.
- Może Kremowe Piwo? – zapytał z huncwockim uśmiechem.
- A jak myślisz? – odparłam zgryźliwie. – Podziękuj swojemu przyjacielowi w moim imieniu – dodałam, zostawiając go nadal z uśmiechem na twarzy.
James Potter
Zaproszenie Evans na imprezę było dla mnie lekkim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, jak długą drogę przeszliśmy, by w końcu skończyć jako „przyjaciele”. Na razie, dodałem w myślach. Może byłem głupi i naiwny, ale mimo tego, co jej obiecałem, nie przestałem jeszcze walczyć, dlatego kiedy nadarzyła się okazja na rozmowę „przy kieliszku”, rozwiązującym język, skorzystałem z niej.
Z tego, co mi było wiadomo, Lily nie pamiętała zbyt dużo z wczorajszego wieczoru i niech tak zostanie. W jej przekonaniu jesteśmy teraz przyjaciółmi, ale ja dzięki tym trzem butelkom Ognistej Whisky, znowu wyszedłem na prowadzenie. Dowiedziałem się od niej tego, co chciałem.
- Naprawdę myślisz, że możemy być przyjaciółmi? – spytałem po drugiej butelce.
- Warto spróbować – odparła. – Może się uda, a może nie. Jednak nie odpowiadam za to, co, jak myślę, prędzej czy późnej się stanie.
- Co masz na myśli? – zapytałem.
- To, że w końcu dopniesz swego – sięgnęła po kolejny pełny kieliszek.
- Myślisz, że to się stanie?
- Sądzę, że to już się stało – wyznała, a potem opróżniła kieliszek.
„Sądzę, że to już się stało”, te słowa dźwięczały mi cały czas w głowie, a i tak nie mogłem w nie jeszcze uwierzyć.
Patrzyłem, jak Lily dołącza do swojego towarzystwa i zagłębia się w rozmowie. Jej uśmiech, nawyk zakładania, opadających na twarz, włosów za ucho oraz poprawiania koszuli, którą jeszcze kilka dni temu miałem przyjemność rozpinać… To wszystko sprawiało, że nie mogłem oderwać od niej oczu.
- Evans dziękuje za dziurę w pamięci i ból głowy – rzekł Łapa, pojawiając się koło mnie z Kremowym Piwem. Przybrałem na twarz swój uśmiech tryumfu. – Jak tam przygotowania? – spytał, wręczając mi jedną z butelek.
- W jak najlepszym porządku – odparłem i poklepałem się po piersi, gdzie pod kurtką, dzięki zaklęciu zmniejszającemu, miałem ukrytą Pelerynę Niewidkę.
- Świetnie, w takim razie poszukajmy chłopaków.
Już miałem go poprzeć, jednak w tym momencie zauważyłem, jak Lily idzie w kierunku wyjścia. Spotkanie z Whitbym. Przypomniałem sobie, jak się z nim umawiała po meczu.
- Trzymaj – powiedziałem i podałem Łapie moją butelkę.
- Gdzie ty idziesz? Mieliśmy iść po chłopaków.
- Nagła zmiana planów – odparłem, nadal śledząc wzrokiem Evans.
- Rogacz! – krzyknął jeszcze Syriusz, ale ja już szedłem w stronę wyjścia, wyciągając Pelerynę Niewidkę. Odczekałem kilka sekund, aż Lily wyjdzie z wieży, a potem pod przykryciem, poszedłem w jej ślady.
Nie pocałowali się na powitanie, tylko od razu udali się na trzecie piętro, gdzie było najwięcej pustych i otwartych sal do spotykania się sam na sam. Szedłem za nimi powoli, jak najciszej stawiając stopy, by nie usłyszeli moich kroków.
Wkrótce usiedli na schodach, a ich głosy mąciły wszechogarniającą ciszę, która panowała na tym mało uczęszczanym korytarzu. Sean objął ją ramieniem, a ona oparła głowę na jego torsie. Siedzieli tak z dobrą godzinę, a ja byłem naprawdę zaskoczony tym, jak długo można rozmawiać o różnych głupotach. Whitby był tak nudnym człowiekiem…
- Jak było wczoraj u Slughorna? – spytał w końcu.
Wyprostowałem się i podszedłem jeszcze bliżej. Lily natomiast przyjęła to pytanie z lekkością i swobodą.
- Zbyt dużo alkoholu – odparła ze śmiechem.
- A Potter?
- Zachowywał się w porządku. Dziwnie spokojnie jak na niego – dodała.
- To chyba dobrze?
- Chyba tak – rzekła z namysłem. – Dziękuję, że pozwoliłeś mu iść ze mną – powiedziała, a potem w końcu go pocałowała.
- Dla ciebie wszystko – odparł z uśmiechem i odwzajemnił pocałunek.
Dłuższą chwilę nie odrywali się od siebie. Ta scena tak mnie zniesmaczyła, że nie zauważyłem stojącej za mną zbroi. Potknąłem się o nią, a brzęk metalu rozniósł się po całym korytarzu.
- Co to było? – spytała Lily, rozglądając się. Patrzyła teraz wprost na mnie. Wstrzymałem oddech, bojąc się, że mimo peleryny, zauważy mnie.
- To tylko zbroja – uspokoił ją Sean. – Chodź – dodał i pociągnął ją za rękę.
Weszli do jednej z pustych klas. W ostatniej chwili wślizgnąłem się za nimi, po czym Whitby zatrzasnął drzwi. Ustawiłem się w kącie sali tak, by tym razem niczego nie dotknąć oraz żeby mieć dobry widok na drzwi, o które oparła się Lily, a potem znowu zaczęli się całować.
Czas mijał, ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Oni nie przestawali, a ja miałem ogromną ochotę znowu przywalić Whitby’emu. Tylko ja mam prawo t a k ją całować, pomyślałem w chwili, kiedy ręce Seana powędrowały w stronę górnego guzika koszuli Evans, koszuli, którą ja pierwszy dotykałem. Na ten gest Lily gwałtownie przerwała pocałunek.
- Sean, nie – powiedziała, odsuwając się. – Nie mogę. Jeszcze nie. Nie teraz. Nie tak szybko – była zdenerwowana.
- Spokojnie, Lily – rzekł, łapiąc ją za ręce. – Przepraszam, nie powinienem tego robić. Nie chcę wywierać na tobie żadnej presji, rozumiesz? – Evans skinęła niepewnie głową.
- Wracajmy już. Jestem zmęczona.
- W porządku – Sean przytulił ją mocno, a ona przylgnęła do niego, opierając głowę na jego torsie.
~ * ~
Tej nocy nie spałem. Zastanawiałem się, dlaczego Lily nie pozwoliła Seanowi na coś, co mi dała bez żadnego „ale” i tylko jedno przychodziło mi do głowy. „Sądzę, że to już się stało”, jej wyznanie nabrało teraz nowego sensu.
***
Wiem, że rybkę, w oryginale dostał wcześniej, ale jakoś pasowała mi w tym momencie, więc trochę nagięłam fakty :)
Pierwsza! Moje miejsce! Wrócę jutro :P
OdpowiedzUsuńDruga jak będę mieć chwilę to skomentuje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kochana Luthien!
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały *.* Jeju, jak ja uwielbiam twoje opowiadanie. Jest cudowne i pokazuje relacje, które panowały między Lily i Jamesem. Od nienawiści, po przyjaźń i wreszcie miłość.
Bardzo fajnie, że Lily i James się pogodzili i zaprzyjaźnili, ale to tylko pewnie chwilowe zawieszenie broni. Mimo to jestem na razie szczęśliwa z takiego rozwiązania.
Lill wyglądała cudownie w mojej wyobraźni w tej sukience i nic dziwnego, że Rogaczowi opadła kopara i nie mógł od niej oderwać swych gałek :D
Dziewczyny spisały się na medal :)
Dobrze, że Lily ( mam nadzieje ) dobrze się bawiła z Jamesem i na odwrót. Ciekawe czy Potter planował tą akcję z Ognistą XD A Lily powiedziała chyba to czego nie powiedziała by nigdy na trzeźwo, przynajmniej w tej chwili. A potem to spotkanie Seana i Lily, które przyniosło coś czego nie chciało. James już raczej wie o co chodziło w słowach Rudej i pewnie coś z tym zrobi i źle wyjdzie, a może będzie miało jednak dobry wpływ na przyszłość :P
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie!
Panienka Livvi :*
Kochana Luthien!
OdpowiedzUsuńTo. Było. Genialne.
Zacznę od początku, uradowana, że ogromnymi krokami zbliża się Jily... Jejku teraz cały dzień będę myśleć jak ich połączysz. :)
Rozmyślanie Jamesa i śledzenie Lily najbardziej mi się podobało.
Co masz na myśli? – zapytałem.
- To, że w końcu dopniesz swego – sięgnęła po kolejny pełny kieliszek.
- Myślisz, że to się stanie?
- Sądzę, że to już się stało – wyznała, a potem opróżniła kieliszek.
Ha! Lilka choć z promilem sama to powiedziała, oczywiście Sean musiał wrzucić swoje kilka groszy, całując się z nią, zapewniając jak ją kocha... Chyba zaraz zwtmiotuje :P
Cieszę się, że ani na przyjęciu, ani po wyrwaniu się z niego, między Jamesem a Lily do niczego nie doszło, prócz rozmowy. Lily już całkiem osiągnęłaby poziom "całuje się z Potterem, przy każdej, możliwej okazji".
Syriusz traktuje Dorcas jak każdą inną, co bardzo mi się podoba, bo na większości blogów, przyjaciółki Evans łączą się z huncwotami, a tu taka odmienność.
Bal! O mało o nim nie zapomniałam, prooooszę, niech Ruda pójdzie z Rogaczem, wiem losowanie, ale właśnie takim zabiegiem zadziwią pół Hogwartu, a później, już jak będą razem okaże się, że Dumbledore maczał w tym palce :D *tak wiem, ja i moja wybujała wyobraźnia*...
Zaraz?! Czy to u ciebie jest to losowanie? Ręki nie dam sobie uciąć, ale stawiam, że to tu.
Ann, czy będzie u ciebie z Remusem? Szczerze powiem, że są oni mi obojętni, więc możesz złączyć ich z kim chcesz :)
Pokój Życzeń wyobrażałam sobie, że będzie jakaś plaża, a tu PW, okej... Na plaży łatwiej poderwać dziewczynę... Twoja sprawa Rogaczu, ja ci tylko wskazówki daje... :D
Sean, wkurza mnie jego postać i nie polubię jej, choćby nie wiem co.
I to nie chodzi mi oto, że jest chłopakiem Lily, a nie jest Rogaczem, gdyż zdarza mi się polubić jakiegoś adoratora Rudej, np. Alexa u Em (pozdrawiam cię kochana, do ciebie też wpadnę z zaległościami), ale ten, twój Puchon działa mi na nerwy swoim sposobem bycia *polecam iśc mojej dziewczynie z jej stałym adoratorem, a po wszystkim robie jej wywiad, czy czasem się do siebie nie zbliżyli* Ugh! Nie cierpię go. *To była kropka nienawiści*
Rogacz obrzygał podłogę, ale co tam, nie taką ilość się piło :D
Rozwaliło mnie to i wyłożyło na podłogę. Ale Syriuszek jednym zaklęciem wszystko posprzątał, uwielbiam ich przyjaźń, momentami porównuje ich ze swoją przyjaciółką :D
Chciałam cię bardzo przeprosić za to, że nie komentowałam, chcę żebyś wiedziała, jedną kwestię, ja wszystkię rozdziały czytałam na bieżąco i będę czytać. Jeśli nie ma mojego komentarza oznacza to, że stado rozwiścieczonych książek i obowiązków porwało mnie i wywiozło do Azkabanu.
W tym całym zamieszaniu znalazłam wenę na bloga z autorską fabułą, co zabiera jeszcze więcej czasu.
Z całego serduszka życzę weny i pozdrawiam.
Cyzia
Ps. Jakbyś była ciekawa nowej fabuły: www.only-one-narcyzia.blogspot.com
Kochana Luthien
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam bardzo nudny wyklad podczas którego udało mi się doczytać rozdział do końca.
Alkohol to najtańsze veritaserum które ma w swoim pakiecie zaklęcie zapomnienia.
Czy między Lily i Jamesem doszło do czegoś więcej? Mam nadzieje że Potter nie naduzywl zaufania Lily bo wtedy stracilabyn do niego jakikolwiek szacunek.
Biedny Rogacz musiał patrzeć jak ruda całuje się z Seanem. Dobrze że Evans przystopowala swojego faceta bo w innym wypadku Jim by go rozszarpal.
Jestem pod wrażeniem gry Gryfonow ktorzy rozniesli krukonow co bylo wielkim osiagnieciem biorąc pod uwagę że niektórzy cierpieli na chorobezwaną kacem ktora bywa bardzo uciazliwa ;)
Życzę weny i pozdrawiam
Em
Kochana Em,
OdpowiedzUsuńnie, między Jamesem a Lily nie doszło do niczego więcej. Nadarzyła się okazja do porozmawiania przy kieliszku i Potter wykorzystał tą szansę nie robiąc nic poza tym.
Niestety Rogacz jeszcze nie raz będzie musiał patrzeć, jak ta dwójka się całuje, jednak to, co zobaczył tym razem, a chodzi mi o reakcję Evans, upewniło go w tym, że jego ukochana niewiele czuje do Seana. Poza tym jego poskładane fakty wpłyną na nieprzemyślaną przez niego decyzję niestety.
Pozdrawiam
Luthien
Kochana Livvi,
OdpowiedzUsuńRogacz nie planował tej akcji z Ognistą. Jakoś tak po prostu wyszło, że oboje woleli spędzić ze sobą trochę czasu, a że Potter zbajerował kelnerkę... No cóż, taki jego urok ;) James przy okazji dowiedział się czegoś, czego się nie spodziewał. Oczywiście, że Rogacz już wie, o co chodziło w słowach Lily i zdradzę, że przez to podejmie złą decyzję.
Pozdrawiam
Luthien
Kochana Cyziu,
OdpowiedzUsuńchciałam, żeby w końcu nastąpił jakiś przełom. To przyjęcie miało spore znaczenie dla trzech osób, z czego tylko James jest na razie tego świadomy.
Na początku chciałam, żeby Dorcas była z Syriuszem, ale zdecydowałam, że długa będzie droga do połączenia tej dwójki. Potem wprowadziłam nową postać, która swoją drogą niedługo się pojawi na stałe i dzięki której Meadowes dowie się dlaczego z nikim innym jej nie wychodziło. Teraz też już nie jestem pewna, czy chcę, żeby Dor była z Blackiem. Raczej ich nie połączę, ale na chwilę obecną nie mogę się zdecydować, więc możliwe, że jak przyjdzie czas, pozostawię decyzję czytelnikom :)
Tak, u mnie jest losowanie i trochę będzie z tym zamieszania. Do balu jeszcze sporo się zmieni, więc... Zobaczymy, co będzie potem.
Ann w sumie też jest mi obojętna. Jak już mówiłam nie raz, mniej więcej w grudniu czy po nowym roku zacznę ją powoli odsuwać na dalszy plan. Nie powiem ci niestety, czy będą razem czy nie, bo wszystko bym zdradziła.
James nie chciał podrywać Lily, tylko szczerze porozmawiać, dlatego Pokój Życzeń stał się Pokojem Wspólnym. Następnym razem, kiedy we dwójkę się w nim znajdą, będzie wyglądał całkiem inaczej :)
Kochana, nikt Ci nie każe komentować każdego mojego rozdziału, więc mnie nie przepraszaj. Ja też mam czasami mnóstwo na głowie i brak czasu wyraża się brakiem komentarzy, chociaż wszystko czytam. Na nowego bloga już wpadłam i przeczytałam prolog, jednak na Gryfońskim Pokoleniu prosiłam Cię o odblokowanie komentarzy, bo nie mogę go niestety dodać :)
Pozdrawiam
Luthien
Nooo widzę że dziewczyny się postarały i Lily wyglądała fantastycznie. Jestem ciekawa w jaki sposób Rogacz przekupił tamtą kelnerkę. Potter nie był by Potterem gdy nie wykorzystał sytuacji wyciągnięcia interesujących go informacji od Lily. Dobrze że Lily nie pozwoliła Sean'owi na więcej. Mam wielką nadzieje że w końcu pokłócą się o coś i zerwą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Obliviate
Już odblokowuje ;)
OdpowiedzUsuńNapisałam strasznie długi komentarz i przez przypadek kliknąłam strzałkę... ZABIJE SIĘ.
OdpowiedzUsuńDobra, powiem krótko: jeden z lepszych rozdziałów jakie u ciebie czytałam. Strasznie podobają mi się relacje Jily i ja chce żeby oni byli już parą. Ich słodkie rozmowy z sarkazmem. I do tego te pocałunki... Ach ♥
"Och, miło mi, że przeskoczyłam poziom jedzenia" -najlepszy tekst :D
Obawiam się, że namierna pewność siebie Rogacza może być niebezpieczna... Wykorzystał to, że była nachlana i wszystko z niej wydoił... Ech, faceci -,-
I jeszcze ten pocałunek Lily z Seanem... BLE!
Lecz dlaczego się do niego zniechęciłam? W skrócie: "Jasne, jasne, idź z nim na tą imprę spoko, nie mam nic przeciwko..." A potem: "Czy ty się aby nie puszczasz?" Ygh...
SEAN DO PIEKŁA.
No cóż, przepraszam, że tak krótko, ale nie chce mi się znowu pisać tamtego komentarza... A on był taki długi :'( Tak się starałam :'(
No nic, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na następny rozdział, który postaram się skomentować lepiej. Dużo weny!
Pozdrawiam
Zdenerwowana na maksa Gabby
Kochana Gabby,
OdpowiedzUsuńznam ten ból :( Mi się kiedyś całkiem internet wyłączył i myślałam, że laptopa rozwalę xD Cieszę się, że rozdział ci się podobał. Powiem szczerze, że również lubię tą scenę.
James i Lily długo w takich relacjach nie pobędą przez Rogacza, który poczuł się znowu pewniej. Na obronę Pottera, chłopak nie miał w planach upijać "przyjaciółki" i wyciągać z niej prawdziwych uczuć. Po prostu nadarzyła się okazja i tak jakoś wyszło.
Tak, tak wiem xD Ja też nie znoszę Seana, ale niestety potrzebuję jeszcze przez jakiś czas jego postaci i niestety będzie z Evans chwilę. Oni niby ze sobą chodzą, ale jakby są obok siebie, każdy robi, co chce, a Rudej nie obchodzi w sumie zdanie Puchona. Bez jego pozwolenia też zaprosiłaby Jamesa.
Pozdrawiam Cię kochana
Luthien
Kochana Luthien!
OdpowiedzUsuńGdybyś ty widziała mojego laptopa... W sumie współczuję mu. Biedny :(
No, ale mimo wszystko nie powinien z niej nic wyciągać, bo wiedział, że jest bezbronna. W sumie tyle dobrze, że wykorzystał to tylko psychicznie, a nie fizycznie, bo... No bo no xD
ZABIJ GO. Niech umrze, to by było ciekawe. Ale i tak już masz napisane. PRZEKLINAM TWOJE ZAPASY! (a przynajmniej po części, bo nie było by cię tutaj tak często :* )
Ach... oglądam "Gwiazd Naszych Wina" ♥ Co z tego, że enty raz. I tak kocham <3
Pozdrawiam
xoxo :* :*
Kochana Gabby,
OdpowiedzUsuńJames nigdy w życiu nie wykorzystałby jej fizycznie. Co to to nie :)
W moich zapasach jestem dopiero na początku grudnia i właśnie przyjechali uczniowie z pozostałych dwóch szkół, więc losy Seana nie są jeszcze pewne. Mogę go potem zabić albo zostawić żywego, bo sama jeszcze nie wiem, co mam zamiar z nim zrobić.
Znam to uczucie, kiedy oglądasz coś enty raz. "Władca Pierścieni" Forever <3
Pozdrawiam
Kochana Luthien,
OdpowiedzUsuńwiem, że by tego nie zrobił, ale... Przezorny zawsze ubezpieczony :D
ZABIJ GO! Niech umrze na jakąś dziwną czarodziejską chorobę, bo nie chcę, żeby umarł w wojnie. To zbyt honorowa śmierć. No ;)
A właśnie! Jestem w trakcie czytania hobbita i serio, nie spodziewałam się, że będzie to aż tak super! Bije większość przeczytanych przeze mnie książek na głowę! Chyba znowu się w jakiejś książce zakochałam :/ Co ta miłość robi z człowiekiem :D
Jak ja kocham te nasze podrozdziałowe pogaduchy :D Jak nie u mnie to u ciebie. W sumie, jak trzeba obgadać rozdział (i kilka innych spraw przy okazji) to nie można tego robić gdzie indziej xD. Tak, ten spam jest cudowny ♥
Pozdrawiam!
Kochana Gabby,
OdpowiedzUsuńWedle Twojego życzenia Sean zginie, ale niestety będziesz musiała poczekać sporo, bo ci najmniej do drugiego półrocza ;)
Powiem szczerze, że wg mnie Hobbit był słabą książką, ale pisana była dla dzieci, wiec mogę to Tolkienowi wybaczyć xD "Władca Pierścieni" i "Silmarillion" to są dopiero książki, które kocham <3
Spam pod rozdziałami zawsze spoko :D
Pozdrawiam i dalej oglądam Bonda
Kochana Luthien!
OdpowiedzUsuńJEJ! Kurcze, cieszę się :P Będę mogła sobie wybrać chociaż troszkę śmierć? Tylko troszkę, plz!
Skoro Hobbit jest słaby, to ja już nie mogę się doczekać LOTR'a i Silmarillona. Ale mnie nakręciłaś xD
Miłego Bondowania! Ja sobie siedzę i się gniote pod ścianą, bo w moim łóżku śpią goście :( Smuteczek tak bardzo
Kochana Gabby,
OdpowiedzUsuńPowierzam późniejsze losy Seana w twoje ręce. Będzie na twojej łasce :)
Takie jest moje odczucie, ale ja kocham tylko i wyłącznie Władcę i Aragorna, więc możliwe, że to subiektywne odczucie :)
To współczuję. Goście są źli, sama jutro będę się musiała z nimi męczyć :(
Kochana Luthien!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny *-*
Dobrze że dziewczyny pomogły się przygotować Lilce na imprezę u Slaghorna. James taki zainteresowany Lily. Ogółem dobrze że nawet Miriam jej pomogła, mimo że jest byłą Jamesa. Zaczynam bardzo lubić Kate, fajna jest i wygląda na przyjacielską :)
Slughorn musiał być naprawdę szczęśliwy z prezentu Evans. Nachalny adorator Ann mnie rozwalił, czy to możliwe że będzie to historia w stylu James-Lily. Haha, Ann już nowego sobie znalazła. Dobrze że Lily i James razem tańczyli, szkoda tylko że nie wolnego.
Fajnie że Potter załatwił ognistą i poszli do pokoju życzeń. Lily taki pijak że nic nie pamięta. Ta rozmowa ich była przecudowna, już nie mogę się doczekać kiedy będą razem. Sean mnie denerwuje, mam nadzieję że zginie albo coś w tym stylu. Potter lubi śledzić ludzi, a zwłaszcza Pannę Evans.
Lily chyba już nie podoba się Sean (oby), biedy James musiał patrzeć jak się całowali. O mało się nie zdradził to zbroją. Mam nadzieję że Potter za niedługo przywali tak porządnie Seanowi, i może złamie mu nos (niech go mu amputują, będzie Voldemortem). Jestem ciekawa jak tam szeregi Voldemorta. Mam nadzieję że za niedługo pojawi się jakiś fragment o Ślizgonach i ich planach. Jestem ciekawa jak opiszesz rozstanie Evans i Seana. Fajnie że James mu w tedy nie przyłożył bo by miał przesrane u Lily. Proszę cię opisz jakieś relacje Syriusz-Dorcas.
Mam nadzieję że następnym przyjęciu u Ślimaka zobaczymy również Jamesa i Lilkę razem.
Nie wiem co jeszcze napisać. Rozdział boski, genialny, jeden z lepszych, odlotowy. Jak czytałam te rozmowę w pokoju życzeń myślałam że się rozpłynę *-*
Oddałabym wszystko za odrobinę twojego talentu, podziel się. I powiedz mi jak ja mam tu czekać tydzień na rozdział! To za długo. Nie wytrzymam tygodnia na nowy rozdział, mam nadzieję że za niedługo będzie jakaś okazja i dasz dodatkowy rozdział.
A tak w ogóle założyłam bloga z moją autorską historią: http://astoria-pisze.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam cię na niego, mam nadzieję że przypadnie ci do gustu.
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny,
Astoria
Kochana Astorio,
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego Miriam spotkała się wcześniej z tak negatywnym przyjęciem. Może i jest beznadziejnie zakochana w Potterze i sama naraziła się na takie potraktowanie jej z jego strony, ale nie jest głupia, przyjaźni się z Lily i nie żywi do niej żadnej urazy w związku z Jamesem, dlatego nie jest dziwne, że jej pomogła.
Nie, Bruce Bowers był tylko małym wątkiem, który miał zapoczątkować coś nowego, co będzie miało wpływ na przyszłość i to koniec jego roli.
Ślizgonów postaram się wcisnąć do kolejnych rozdziałów, rozstanie Evans z Whitbym mam już zaplanowane, chociaż jeszcze do niego daleko, więc nieopisane. Dorcas i Syriusz nie będą razem (bynajmniej przez długi czas, bo ostatecznie jeszcze nie wiem, co z nimi), więc będzie trochę mało ich wspólnych scen, ale w najbliższych rozdziałach będą, a i później postaram się ich uwzględniać :)
Na Twojego bloga wpadnę jutro rano na wykładzie, skomentuję również zaległy rozdział na tym potterowskim.
Pozdrawiam
Luthien
Kochana Luthien!
OdpowiedzUsuńNigdy nie domyślisz się, w jaki sposób czytałyśmy ten rozdział. Czytałyśmy go z podziałem na role prawie jak dzieci w podstawówce i co więcej miałyśmy przy tym niezły ubaw aż byłyśmy zdziwione, że tak szybko się skończył. Będziemy mało oryginalne i monotematyczne, ale jak zwykle chcemy Ci powiedzieć, że Twój rozdział jest przecudowny i po prostu uroczy... :)
Szykowanie dziewczyn na imprezę było bardzo podobne do naszego. Zawsze mamy podzielone role, Rogacz robi makijaż, Łapa tworzy piękne fryzury, które czasami są wprost idealne dla panny młodej. Łapę czasami ponosi fantazja, ale efekt i tak jest piękny. Żałujemy, że nie mogłyśmy zobaczyć Lily i Ann, musiały wyglądać nieziemsko. Chciałybyśmy zobaczyć minę Jamesa na widok Lily. Pewnie zbierał zęby z ziemi. Niesamowicie urocze było to, że Rogacz tak zapatrzył się w Lily, że nawet nie zauważył Vick.
James zagrał nie fair, upijając Lily, ale cieszymy się, że nie starał się wykorzystać sytuacji. Żadnych pocałunków, podstępnych zagrywek, tylko rozmowa, która okazała się być niezwykle istotna dla Rogacza. Evans nieświadomie dała mu nadzieję na to, że kiedyś jednak będą razem. Miałyśmy jednak nadzieję na mały pocałunek,. ale wiemy, że to pogrążyłoby Pottera i raz na zniszczyło ich przyjaźń, która dopiero zaczęła się na nowo rodzić.
Śmieszyła nas Ann, która zawsze jest pewna siebie. Wreszcie zobaczyła, jak to jest być prześladowaną przez namolnego adoratora. Mamy nadzieję, że to raz na zawsze oduczy ją wtrącania się i komentowania relacji, która łączy Evans i Pottera. Wcale nie dziwimy się. dlaczego była tak bardzo wściekła, kiedy zobaczyła, w jakim stanie jest jej najlepsza przyjaciółka. Pewni dorobiła sobie swoją własną teorię do zaistniałej sytuacji. Wcale jej się nie dziwimy, bo przez chwilę same bałyśmy się tego, co James może z nią zrobić. Na szczęście Rogacz poważnie potraktował ich układ.
Jesteśmy pełne podziwu dla Lily, która dała radę zagrać na swojej pozycji, mimo tego że wyraźnie męczył ją kac morderca. Mało tego, Gryfoni zdobyli miażdżącą przewagę.
Nie podobało nam się to, że James śledził Lily i Seana podczas ich randki. To było strasznie niedojrzale, szczeniackie i prostackie. Rozumiemy, że chłopak jest zakochany, ale to nie upoważnia go do takiego zachowania. Każdy zasługuje na chwilę prywatności. Dzięki Bogu, że nie zrobił nic głupiego i nie zdradził swojej obecności. Mamy nadzieję, że Lily jednak się o tym nie dowie, bo chyba nie odezwałaby się do Jamesa przez resztę życia.
Czyżby Lily przyznała się do tego, że kocha Jamesa? Ich relacja jest tak bardzo zagmatwana, ale mamy nadzieję, że to zdanie, które Rogacz powtarza sobie jak mantrę, sprawi, że w końcu zacznie zachowywać się dojrzale i zasłuży sobie na uczucie Evans. Trzymamy za nich kciuki. Zaskoczyło nas także to, że Lily nie pozwoliła Seanowi na nic więcej. Czyżby go nie kochała? A może nie jest pewna jego uczuć?
Dziękujemy za ten cudowny rozdział. który jest dla nas oderwaniem od myśli o nadchodzącej wielkimi, milowymi krokami maturze. Dziękujemy za tę chwilę przyjemności i wytchnienia. Pozdrawiamy i ściskamy gorąco i czekamy na kolejną cudowną notkę. Życzymy też mnóstwa czasu i weny! :)
~ Twoje Łapa i Rogacz
Kochane Dziewczyny,
OdpowiedzUsuńPotter nie planował upijania Evans ani wyciągania z niej jakichkolwiek zeznań. Po prostu jakoś tak wyszło, a że Lilka się "wygadała" to z jednej strony dobrze, z drugiej źle. Z początku, dawno temu, jak pisałam ten rozdział, chciałam wcisnąć tam jakiś pocałunek, ale stwierdziłam, że to by była przesada, dlatego została sama, ważniejsza, rozmowa.
Ann mimo wszystko nie przestanie się wtrącać, chociaż na razie trochę przystopuje.
Relacje Jamesa i Lily są w głębi bardzo odmienne od tych, które oboje by chcieli, żeby były. Zdradzę, że śledzenie Evans przez Pottera się wyda i reakcja Rudej, mam nadzieję, że będzie trochę zaskakująca.
Lilka jest pewna uczuć Seana, z którego strony będzie to prawdziwa miłość, chociaż może nie bardzo będzie potrafił ją okazywać, a to dlatego, że obawia się, iż jej relacje z Rogaczem to coś więcej, niż go zapewnia. Ruda na pewno nie kocha Whitby'ego, chociaż długo będzie wszystkich o tym zapewniać. Jej związek z Puchonem stoi pod nazwą: "Jestem z nim tylko dlatego, żeby nie być z Jamesem."
Pozdrawiam
Luthien
Czemu nic nie mówisz, że masz dzisiaj urodziny?! Żebym ja się z innych blogów dowiadywała, no!
OdpowiedzUsuńNie mam głowy do składania życzeń, ale mogę Ci powiedzieć tyle: wiem, że sama wiesz najlepiej czego chcesz albo co Ci jest teraz najbardziej potrzebne, więc tego Ci życzę. Jeszcze ukończenia studiów, wspaniałych ludzi wokół Ciebie i kupy forsy, bo to się zawsze przydaje :P
Po prostu, wszystkiego co najlepsze! A jako, że urodziny takie okrągłe, to i prezentów musi być dużo więc jeszcze tego miej w dostatku ;)
Żyj nam sto lat! :* :* :* :*
Kochana Luthien
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Przepraszam, że komentuję dopiero dzisiaj ale ostatnio brak mi czasu.
Rogacz to dupek. Zakładam,że jeszcze specjalnie upił Lily. Mam nadzieję,że nie doszło do niczego więcej oprócz pocałunków :p
Lily ma fajne przyjaciółki. Zawsze jej pomogą a tym bardziej jeśli chodzi o ubiór, makijaż i fryzurę. James mnie rozwalił. Zaczyna imprezę tak jak Peter: przy stole z jedzeniem :) Taa, ma bardzo mocną głowę. Lily wypiła więcej od niego, a jakoś nie wymiotowała.
Wolę nie wiedzieć, jak Potter przekupił tamtą kelnerkę... On, jak on. Nie przepuści żadnej okazji, żeby Lilka była dla niego kimś więcej.
Pozdrawiam
Lavender Potter
Ps. Jakbyś miała ochotę to zapraszam na bloga mojej przyjaciółki: http://miranda-firebell.blog.pl :)
Droga Luthien,
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, był po prostu genialny! Czekam z niecierpliwością na kolejny :-) Zatkało jak go przeczytałam. Bardzo przyjemnie się go czyta ;-) Przy okazji zapraszam Cię na mojego bloga: / Miranda-Firebell.blog.pl /.
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny,
Hapanihi.
Uwielbiam to uczucie, gdy budzę się w sobotę i wiem, że dzisiaj, za niedługo rozdział. :)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko na niego czekać :D
Pozdrawiam
Cyzia.