Kochani!
Znowu przychodzę do was ze spóźnionym rozdziałem, ale niestety w najbliższym czasie, możliwe nawet, że do końca grudnia, mogą pojawiać się jakieś opóźnienia, o których będę informować jak coś, bo mam teraz na głowie znowu studia, prawo jazdy na ostatnią chwilę, remont i jeszcze treningi, więc czasami po prostu nie daję rady upchnąć gdzieś rozdziału.
Przyznam szczerze, że tym razem się nie popisałam. Opisując zespoły muzyczne i piosenki korzystałam z potterowskiej wikipedii. Sam konkurs, chociaż miał być głównym wątkiem tego rozdziału, jest rzucony na bardzo daleki plan, ale z drugiej strony tak powinno to wyglądać. Kończąc mój przydługi wstęp, chciałabym zadedykować ten rozdział czytelniczce, która niedawno miała urodziny. Wszystkiego najlepszego Hedwiszko :)
Całuję
Luthien
***
Dorcas Meadowes
Piętnaście po czwartej wszystko było już gotowe. Ciemny, ale delikatnie błyszczący sufit, przyćmione światło i dekoracje były na swoich miejscach. Stoły ustawione były pod ścianami, a scena w poprzek Wielkiej Sali. Za nią, niecierpliwie, czekali na swoją kolej wszyscy uczestnicy konkursu. Nieopodal sceny stał stół przeznaczony dla nauczycieli, przy którym zasiadali już dyrektor, opiekunka Gryffindoru, Slughorn, Merrythought i kilku innych profesorów. Wielka Sala powoli zapełniała się uczniami. Pomysł Jamesa wypalił, chociaż w chwili obecnej zapewne przeklinał swoją pomysłowość.
Lupin miał się zająć oświetleniem, ja, Ann i Rogacz prowadzeniem wszystkiego, więc siedziałam za kulisami i czekałam na rozpoczęcie. Moja jasnowłosa przyjaciółka i tym razem zadbała o nasze kreacje, nie oszczędzając nawet Pottera, który miał na sobie szare jeansy i czarną koszulę. Wyglądał dobrze, był naprawdę przystojny, ale na szczęście nie w moim stylu. Ann założyła białe spodnie z wysokim stanem i błękitną koszulę, a mi wcisnęła turkusową sukienkę.
- Jak tam? – spytał Lunatyk, podchodząc do mnie. Pozostała dwójka stała kawałek dalej, dyskutując nad listą uczestników.
- W porządku. Nie sądziłam, że James doprowadzi to do końca – przyznałam.
- On jest typem faceta, który jak chce, to potrafi zrobić wszystko. To, że mu się nie chce to druga sprawa – odparł z uśmiechem. – Zależało mu na tym szczególnie ze względu na Lily, ale po tym, co mu dzisiaj powiedziała, sądzę, że teraz spełnia po prostu swój obowiązek. Dotknęło go to bardziej, niż na to wygląda.
- Wiem, Remus – rzekłam. – I chociaż na jej miejscu więcej nie potrafiłabym spojrzeć mu w twarz, nie mogłam nic zrobić. Wyraziłam swoje zdanie, ale ona uważa, że wszystko wie lepiej. Nie rozumiem jej toku rozumowania. Co więcej, jestem w tej sytuacji bezsilna. To ich sprawa i powinni to załatwić. Na miejscu Jamesa jednak, mówię to z ciężkim sercem, odpuściłabym.
- Zapewne zrobiłbym to samo, ale on ją za bardzo kocha. I może nie bawić się w jakieś piosenki, ale nigdy nie uda mu się zapomnieć.
- Myślisz, że zrezygnuje z tej piosenki? – spytałam.
- Według mnie on już zrezygnował i naprawdę wcale mu się nie dziwię – wyjaśnił.
- Z jednej strony popieram jego decyzję – stwierdziłam. – Nie rozumiem, dlaczego zawsze to on ma zabiegać o Lily, kiedy to ona powinna iść do niego z przeprosinami, które i tak niczego mu nie zrekompensują, ale z drugiej… Sama nie wiem. Nie chcę go do niczego zmuszać. Sam musi podjąć decyzję. Może jeszcze zmieni zdanie.
- Możliwe. Ja jednak nie powiem już ani słowa. Za długo ich związek był sprawą nas wszystkich.
- W zupełności się z tobą zgadzam. – Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale podszedł do nas Potter.
- Zaczynamy – oznajmił.
~ * ~
- Witam wszystkich bardzo serdecznie na pierwszym w historii Hogwartu konkursie muzycznym. Zapewne wszyscy znają moją skromną osobę – puścił w stronę publiczności swój huncwocki uśmiech. – Nazywam się James Potter, – w tym momencie rozległ się pisk dziewczyn – i wraz z Ann Vick i Dorcas Meadowes poprowadzę dla was naszą zabawę. Zanim jednak zaczniemy, chciałbym podziękować dyrektorowi Dumbledore’owi za wyrażenie zgody na nasze małe przedsięwzięcie, profesor McGonagall za osobisty nadzór oraz profesorowi Flitwickowi za pomoc w sprawach dźwiękowych. – Rozległy się oklaski. – Dziękuję również uczestnikom i wam, – zwrócił się do wszystkich, – za przybycie i zaangażowanie. – Rogacz przekazał mi mikrofon.
- Zanim zaczniemy, omówię jeszcze kilka spraw organizacyjnych. Po wysłuchaniu wszystkich piosenek konkursowych, każdy z was będzie mógł zagłosować na swojego faworyta, wrzucając karteczkę z nazwiskiem lub nazwą zespołu do odpowiedniej urny stojącej przy wejściu. Nagrodą główną dla osoby, która uzyska największą ilość głosów, jest jedno dodatkowe wyjście do Hogsmeade w dowolny weekend dla siebie oraz maksymalnie trzech osób towarzyszących.
- Nie przeciągając dłużej, zapraszamy na pierwszy występ, w którym zaprezentuje się Adam Carter z Hufflepuffu, śpiewając piosenkę Hobogoblinów: Życie to karuzela.
Rozległy się oklaski, a my w końcu zeszliśmy ze sceny. Pierwsze dźwięki muzyki wypełniły Wielką Salę i konkurs się rozpoczął. Repertuar był mocno zróżnicowany. Były piosenki zespołów mugolskich jak i czarodziejów. Wśród tych drugich królowały takie zespoły jak Fatalne Jędze ze swoim rockowym brzmieniem, Hobogobliny czy Głos Serca i ich największy przebój O! bok ciebie, który zaprezentował Jim Meyer z naszego domu. Ravenclaw natomiast postawił na Celestynę Warbeck.
- Teraz czas na popularną śpiewaczkę jazzową, która tym razem zaprezentuje się w innej tonacji. Edith Turner, piętnastoletnia Krukonka, zaśpiewa piosenkę Beat Back Those Bludgers, Boys and Chuck That Quaffle Here ze specjalną dedykacją dla drużyny Quidditcha Ravenclawu – oznajmiła Ann, po czym rozległy się aplauzy i Edith Turner zaczęła śpiewać.
- Odbijajcie tłuczki, chłopcy, migiem podajcie kafla. Dla was rozbić nosów siedem, to jak dla nas schrupać wafla.
- My chcemy goola! Gooola! – Teraz wrzeszczała już cała sala.
- Nienawidzę tej piosenki – burknęła Ann niezadowolona. – W ogóle nienawidzę Celestyny.
- Repertuar jest dowolny – zauważyłam. – Dużo jest jej piosenek, ale żadna nie trwa dłużej niż pięć minut. Musisz przeżyć – odparłam ze śmiechem, przypominając sobie, jak lata temu, chcąc ją zdenerwować, puszczałyśmy, razem z Lily, całe płyty Warbeck. W sumie to nie wiem, dlaczego ona nie mogła tego słuchać.
~ * ~
Czas leciał, a uczestników było coraz mniej. Ian Bailey postawił na piosenkę zespołu The Bent-Winged Snitches, Stephanie Holmes na „Love Theme” Barbary Streisand. Lara Griffits również wybrała mugolską piosenkę Higher and Higher Rity Coolidge.
- Peggy Brown jako Celestyna Warbeck w piosence You stole my Cauldron But You Can’t Have My Heart – zapowiedział Potter.
- Dick Hill i Fatalne Jędze – oznajmiła znowu Ann, po czym przybiegła za kurtynę.
- Dor, co z piosenką Rogacza? – spytała.
- Nie wiem – przyznałam. – Jeśli chce, zaśpiewa, jeśli nie, to go nie zmusimy – zauważyłam.
- Rozmawiałaś z nim?
- Nie. Dlaczego miałabym to robić? Ja na jego miejscu zrezygnowałabym. Myślisz, że to jest dla niego łatwe? Wszyscy zawracają mu tym głowę.
- Ty i te twoje przemyślenia – zirytowała się. – Pójdziesz z nim pogadać?
- Nie i ty też tego nie zrobisz.
- A to niby dlaczego?
- Bo i tak za dużo już dzisiaj powiedziałaś – wkurzyłam się. Nie powinnam tego mówić, bo żałowała swojej porannej reakcji, ale nie chciałam, żeby znowu namąciła. Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- I właśnie dlatego powinnam powiedzieć jeszcze dwa słowa.
- Ann!
- Dor, jeśli Rogacz się wkurzy, ja poniosę tego konsekwencje, nie ty, więc zrób coś dla mnie. Niezależnie od tego, jaką podejmie decyzję, przyprowadź na dół Evans. Kiedyś musi zmierzyć się z rzeczywistością. Zostało pięć zespołów, więc się pospiesz.
- Wkurzy się też na mnie.
- Przeżyjesz.
- Nie jestem taka, jak ty, Ann.
- To raz zrób wyjątek. Proszę. Ja idę do Pottera. Jakby co to cię zastąpię – rzekła i skierowała kroki w stronę jednego z Huncwotów.
Byłam świadoma tego, że nie powinnam, tym bardziej teraz, wtrącać się w to wszystko, ale z drugiej strony Lilka powinna wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co zrobiła. Wymknęłam się więc szybko bokiem i wyszłam z Wielkiej Sali.
Ann Vick
- James, musimy pogadać.
- Nie teraz, Ann. Niedługo kończymy, a ja właśnie wychodzę na scenę.
- To poczekam.
- Nie możemy załatwić tego po konkursie?
- Nie. – Westchnął.
- Dobra, to zaraz wracam – rzekł i zniknął mi z oczu. – A teraz przed wami Jake Bennet jako Rod Stewart w piosence Tonight’s the Night – usłyszałam głos Pottera, a zaraz potem minął mnie niski blondyn z wesołym uśmiechem na twarzy. Mrugnął do mnie i wszedł na scenę. Uśmiechnęłam się do siebie. – O co chodzi? – spytał Rogacz, podchodząc do mnie. – I w ogóle gdzie jest Meadowes?
- Kazałam jej iść po Lily. Zostały nam tylko cztery piosenki, nie licząc Benneta, więc powinna zdążyć ją tu ściągnąć.
- Ann, definitywnie zrezygnowałem z mojego występu – oznajmił. – Mam dosyć. Myślisz, że ile ja mogę znieść, co? Myślisz, że można od tak, wyjść na scenę i zadedykować piosenkę osobie, która zmieszała twoje uczucia z błotem, która, wiedząc, co do niej czuję, potraktowała mnie tak, jakbym był jakimś pieprzonym zombie bez uczuć. Nie, Ann. Zrezygnowałem.
- Nie, James. Nie zrezygnowałeś.
- Zrezygnowałem, bo ona zrezygnowała ze mnie.
- Nie zrezygnowała z ciebie, zaufaj mi.
- Czemu tak bardzo wam na tym zależy?
- Bo tobie zależy.
- Co nie znaczy, że macie prawo zawracać mi głowę. To moja sprawa i sam powinienem się z nią uporać.
- James, musisz to zrobić, bo naprawdę ją stracisz.
- Tak naprawdę straciłem ją w chwili, kiedy przyznała sama przed sobą, że się we mnie zakochała. Mi nie powiedziała tego wprost, ale dobrze wiem, kiedy to nastąpiło.
- Jeszcze nie jest za późno.
- Jest. Sama to dzisiaj powiedziałaś.
- A potem poleciałam za tobą, prosząc byś dał jej jeszcze jedną szansę.
- I może to zrobię, ale wtedy, kiedy ja też będę na to gotowy.
- Zgadzam się z tobą całkowicie, ale, naprawdę, co ci szkodzi zaśpiewać tę piosenkę? I tak była w planach. Pójdziesz na scenę i co powiesz? „Nie chce mi się w to wszystko bawić, idę do siebie”?
- Możliwe.
- James…
- Odwal się, Ann. Dlaczego zawsze ja muszę coś robić? Dlaczego zawsze ja muszę ustępować?
- Ponieważ miarą miłości nie jest to, ile jesteś w stanie dać dla drugiej osoby, lecz to z czego jesteś w stanie dla niej zrezygnować – odparłam, patrząc na niego uważnie.
- Jeśli Lily nie potrafi zrozumieć i docenić tego, co jestem w stanie jej dać i z czego zrezygnować, to ta zasada się nie sprawdzi. Już nawet nie chodzi mi o to, żeby wyznała mi miłość, chodzi mi o zwykły szacunek.
- Dobra, masz rację. Nie będę cię do niczego zmuszała, ale nie chodzi tu też o to, kto pierwszy ustąpi, ale o to, żebyś pokazał, że mimo upokorzenia i zranienia jesteś w stanie się podnieść.
- Tonights the night. It’s gonna be alright. Cause I love you woman, ain’t nobody gonna stop us now. – Jake kończył właśnie swoją piosenkę.
- Wychodzę za Dorcas – oznajmiłam i zostawiłam go samego.
Weszłam na scenę zaraz po tym, ja niski Krukon ją opuścił.
- Zbliżamy się powoli do końca – oznajmiłam wszystkim. – Zostały już tylko cztery piosenki konkursowe. Przed wami zaprezentuje się teraz bardzo młodziutka Polly Levison ze Slytherinu w piosence Wyczarowałeś ze mnie serce.
Zanim zdążyłam zejść ze sceny, wbiegła już na nią malutka szatynka z loczkami przewiązanymi zielonymi kokardkami. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, a potem dałam jej wolną rękę. Podeszłam do Lupina, rozglądając się w poszukiwaniu Pottera, ale nigdzie go nie widziałam. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby olał to wszystko i zaszył się gdzieś w tym zamku.
- Gdzie James? – spytałam Remusa
- Poszedł pogadać z Syriuszem, więc wnioskuję, że gdzieś poza sceną.
- Mówił, kiedy wróci?
- Nie – odparł i spojrzał na mnie. – Nie powinnaś na niego naciskać.
- Wiem, ale chciałam dobrze.
- To niczego nie zmienia. Potrzebuje czasu, żeby zastanowić się, co dalej.
Dorcas Meadowes
Ciężkie było moje zadanie, biorąc pod uwagę fakt, że Lily mogła nie zechcieć ze mną rozmawiać, ale mimo wszystko miałam zamiar doprowadzić ją na dół. Zostało mi niewiele czasu, więc na tyle, na ile pozwalały mi na to moje buty, pobiegłam na górę. Zrobiłam to w ekspresowym tempie, więc dziesięć minut później wspinałam się po schodach do mojego dormitorium.
Lily leżała na łóżku, powtarzając coś z eliksirów. Kiedy weszłam, spojrzała na mnie zaskoczona i wróciła do swojego zajęcia. Westchnęłam.
- Porozmawiasz ze mną? – spytałam, a ona znowu przeniosła swój wzrok na mnie.
- A chcesz ze mną rozmawiać? – odparła. – Myślałam, że się obraziłaś jak cała reszta.
- Nie i nikt się na ciebie nie obraził, Lily. Po prostu nie potrafili zrozumieć.
- A ty zrozumiałaś? – zapytała z ironią.
- Mi nic nie zrobiłaś – rzekłam. Nie chciałam teraz wchodzić w głębsze analizy, tak na szybko. Wolałam porozmawiać potem na spokojnie. – Tylko James ucierpiał i przy okazji ty sama, ale to jego powinnaś przepraszać. – W tym momencie odwróciła wzrok.
- Po co przyszłaś? Nie powinnaś zajmować się konkursem?
- Powinnam, ale chcę cię zabrać na dół. Nie możesz tu siedzieć cały wieczór sama.
- Mogę i chcę.
- Konkurs się zaraz skończy. Monic śpiewa ostatnia. Pytała o ciebie – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Przeproś ją w moim imieniu i powiedz, że nie przyjdę, bo źle się czuję. Coś wymyślisz.
- Lily, nie możesz tu siedzieć do końca życia – stwierdziłam. – Popełniłaś błąd i wiem, że tego żałujesz, ale Monic nic ci nie zrobiła. Chyba możesz zrobić jej tę przyjemność i przyjść na jej występ, co?
Nie taki był mój zamiar i trochę głupio wyszło, że w tym momencie posłużyłam się występem młodszej Krukonki, ale Lily obiecała jej wcześniej, że przyjdzie, chociaż domyślałam się od razu, że nie miała takiego zamiaru.
- Nie rób teraz z siebie ofiary, bo nią nie jesteś. Wiem, że nie powinnam tego mówić, ale do tej pory, kiedy olewałaś Jamesa, wszyscy wokół ciebie skakali i błagali o chwilę twojej uwagi, bo się obrażałaś i odcinałaś od całego świata, chociaż pretensje powinnaś mieć tylko i wyłącznie do siebie. Trzeba było powiedzieć mu prawdę, a nie kolejny raz okłamywać. Jeśli nie chcesz z nim być, to nikt cię do tego nie zmusi, nawet on, ale mimo wszystko powinnaś okazać mu należyty szacunek, a nie traktować jak chłopaka do zabawy. Co się z tobą stało? – spytałam ze smutkiem. – Zachowujesz się jak… Nie każ mi tego kończyć, bo powiem kilka słów za dużo i cię stracę, a tego nie chcę. Lily, proszę cię, zastanów się nad swoim życiem, nad tym, dlaczego jesteś teraz akurat w tym miejscu. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Inaczej powinien wyglądać ten rok.
Umilkłam na chwilę i usiadłam na swoim łóżku, podciągając nogi pod brodę. Miałam totalnie dosyć tego wszystkiego. Ciągłych kłótni, wrzasków, cichych dni, pretensji o byle co. Przez ostatnie miesiące skupiałam się na moich znajomych bardziej niż przez całe życie na sobie. Chciałam w końcu zająć się swoim życiem, swoim chłopakiem, swoją przyszłością, a nie robić za mediatora w skomplikowanych relacjach Evans – Potter. Oczywiście nie chodziło mi o to, żeby całkowicie zaniechać kontaktów ze wszystkimi. Lily była moją najlepszą przyjaciółką, bez której nie mogłabym żyć i nie chciałam jej stracić. Po prostu w życiu powinna panować równowaga pomiędzy wszystkim, z czym mamy do czynienia. Miałam świadomość, że w tej chwili być może straciłam zaufanie mojej przyjaciółki, ale miałam już dosyć. Nawet ja czasami potrzebowałam chwili spokoju. W tym momencie nie marzyłam o niczym innym niż spacer z Ericem. Spojrzałam na bransoletkę od mojego chłopaka, na której bujał się srebrny smok z błękitnymi kamieniami zamiast oczu i uśmiechnęłam się do siebie.
- To naprawdę tak wygląda z twojej strony? – głos mojej przyjaciółki przerwał wszechogarniającą ciszę. Westchnęłam.
- Nie zrozum mnie źle, Lily. Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, ale naprawdę wszyscy mają już dosyć twoich ciągłych humorów. Ja rozumiem, że zakochałaś się w chłopaku, którego przez tyle lat chciałaś szczerze nienawidzić, ale nie daje ci to prawa do tego, byś zachowywała się w ten sposób. Jeśli naprawdę nie potrafisz sobie z tym poradzić, to nie zdecydujesz się na to, żeby z nim być. Uważam jednak, że James zasługuje na zwykłą, szczerą rozmowę bez świadków i wyjaśnienie wszystkiego, co jest niejasne. Nie możesz w jednej chwili go wykorzystywać, w drugiej zbywać, jakby był nikim. Proszę cię, zrozum to w końcu, bo nikt nigdy już więcej ci nie zaufa.
- Przepraszam, Dorcas – wyszeptała. – Ja wiem, że nie powinnam mu tego wszystkiego mówić, ale…
- Nie mnie powinnaś przepraszać – przerwałam jej, zanim znowu musiałaby się zacząć tłumaczyć. – Chodź – wstałam z łóżka.
- Nigdzie nie idę.
- Lily, rób, co mówię do cholery – wkurzyłam się. – Nabałaganiłaś to teraz sama musisz się zmierzyć z tym bałaganem. Mam dosyć twojego użalania się nad sobą. Wstawaj. – Ten ton do mnie nie pasował, ale byłam już wkurzona. Mówiło się jedno, a ona i tak robiła swoje.
Spojrzałam na nią znacząco. Widziałam, że też była zdenerwowana, ale wiedziała, że tym razem ze mną nie wygra, więc ostatecznie zrobiła, co jej kazałam. Nie odzywając się więcej do siebie, zeszłyśmy na dół. Byłam pewna, że jeśli zostawię ją samą przy pierwszej okazji ucieknie na górę, więc zostawiłam ją z Kate i Miriam i kazałam pilnować do czasu, aż wrócę, a potem przemknęłam się z powrotem na scenę.
- Świetnie, że jesteś – rzuciła Ann, kiedy tylko mnie zobaczyła. – Wszystko zostawiliście na mojej głowie.
- A Rogacz?
- Nie wiem, gdzie jest. Podobno poszedł pogadać z Syriuszem, ale od tego czasu słuch po nim zaginął.
- Poszukam go. Przecież zaraz kończymy.
- Nie – zaoponowała. – Najpierw zapowiesz Monic.
- W porządku.
- Co z Lily?
- Wkurzyła się na mnie, ale załatwiłam sprawę. Czasami twoje metody są skuteczniejsze niż moje – stwierdziłam.
- Zapamiętam – uśmiechnęła się.
Ostatnie nuty piosenki Chrisa Parkera ze Slytherinu właśnie wybrzmiały. Rozległy się głośne oklaski, a zaraz potem Ślizgon zszedł ze sceny.
- Idź – ponagliła mnie Ann, więc pobiegłam na drugą stronę kurtyny.
- Kochani, zabawa zbliża się ku końcowi. Zanim jednak nastąpi przerwa, podczas której będziecie mogli głosować na swoich faworytów, a my przeliczymy głosy i podamy wyniki, zaprezentuje się ostatnia uczestniczka naszego konkursu, urocza Monic Miller z Ravencalwu w piosence Celestyny Warbeck Kociołek pełny gorącej miłości.
Znowu rozległy się oklaski, więc szybko zeszłam ze sceny.
- Powodzenia – rzuciłam do Krukonki, kiedy ta mijała mnie w przejściu, na co Monic uśmiechnęła się przyjaźnie.
Chciałam iść porozmawiać z Remusem, ale w tym momencie w moim polu widzenia pojawił się Potter, więc do niego skierowałam swojego kroki.
- Gdzie ty byłeś? – naskoczyłam na niego.
- Uspokój się, Meadowes. Ty też zniknęłaś, zostawiając nas samych, więc nie marudź. To jest Andy Marley. – Przedstawił mnie średniego wzrostu szatynowi z szarymi oczami i gitarą przewieszoną przez ramię.
- Kto?
- Jest w Gryffindorze na czwartym roku. Nie wiem, czy dobrze robię, ale zaśpiewam tę piosenkę. Dla samego siebie. Nie miałem podkładu, ale Andy zgodził się zagrać mi melodię. Ciężko jest kogoś załatwić na ostatnią chwilę – wyjaśnił.
- Jesteś pewny, że chcesz to zrobić?
- Nie jestem – odparł. – Ale po tym, co dzisiaj usłyszałem, nadal miałem przed oczami przyszłość, w której była Lily… To chyba coś znaczy, nie?
- Tak – potwierdziłam. – Jesteś świetnym chłopakiem, James. – Podeszłam do niego i przytuliłam go. – Powodzenia – szepnęłam mu do ucha, a potem zostawiłam go i usiadłam z boku, czekając, aż Monic skończy śpiewać.
Przyjdź w mym kociołku zamieszaj,
A jeśli dobrze to zrobisz,
Na nic już więcej nie czekaj,
Bo nocą cię ktoś wynagrodzi.
~ * ~
W końcu i ona skończyła swój występ, a kiedy to się stało, przemówił dyrektor, dziękując organizatorom i uczestnikom za wkład w rozwój szkoły i kultury. Wspomniał jeszcze o innych bzdetach, o których zawsze mówi i zachęcił do głosowania, informując, że sam powstrzyma się od opinii, gdyż wszystkie występy były na równym poziomie. Kiedy skończył, zrobiło się lekkie zamieszanie wywołane dyskusjami i próbami dotarcia do urn. Stwierdziłam, że Remus, Rogacz i Ann dadzą sobie radę beze mnie, więc znowu wymknęłam się zza kulis, postanawiając dotrzymać towarzystwa Lily.
- Jak ci się podobał występ? – zagadnęłam ją, siadając obok.
- Śpiewała naprawdę dobrze – przyznała bez entuzjazmu.
- To prawda – wtrąciła Kate. – Ale mnie urzekła ta mała Ślizgonka.
- Ann pewnie nie, bo nie cierpi Celestyny Warbeck – zaśmiałam się, na co moja przyjaciółka w końcu delikatnie się uśmiechnęła.
- Ja z kolei ją uwielbiam – powiedziała Miriam.
Dyskutowałyśmy jeszcze chwilę na temat najpopularniejszej w społeczności czarodziejów piosenkarki, aż w końcu szumy ucichły, a na scenie pojawił się Potter.
- Proszę wszystkich jeszcze o chwilę uwagi. Ze swojej strony bardzo dziękuję uczestnikom dzisiejszej zabawy, która nie odbyłaby się bez nich oraz całej cudownej publiczności. Dziękuję również za wszystkie oddane przez was głosy. Nasz konkurs dobiegł końca, ale zanim przeliczymy głosy i podamy oficjalne wyniki, wyłaniając zwycięzcę, czas na ostatni punkt naszej zabawy, a mianowicie piosenkę, którą specjalnie dla was wykonam ja. Nie wiem, czy wasz słuch będzie po tym w nienaruszonym stanie, ale myślę, że jakoś sobie poradzę – oznajmił Rogacz, na co połowa zebranych dziewczyn zaczęła piszczeć i krzyczeć z radości. Zerknęłam na Lily, ale ta próbowała udawać brak zainteresowania. Potter posłał teraz swoim fankom wymuszony uśmiech. – Zanim jednak zacznę, chciałbym podziękować Andy’emu Marleyowi, który, co prawda, siedzi teraz za sceną, ale w ostatniej chwili zgodził się wspomóc mnie podkładem muzycznym. – Znowu rozległy się krzyki uwielbienia. James wiedział, czym zadowolić dziewczyny. – A więc do rzeczy. Zrozumieją mnie ci, którzy kochają bez względu na wady i zalety. Chciałbym zadedykować tę piosenkę najcudowniejszej dziewczynie, jaką w życiu spotkałem. Dziewczynie, która zmieniła moje życie i dla której ja sam również stałem się lepszym człowiekiem. Dziewczynie, dzięki której wiem, czym jest miłość, dziewczynie, której jestem w stanie wybaczyć wszystko i to właśnie robię w tym momencie. – James przerwał i zatrzymał swój wzrok na Evans.
Lily Evans
Już po pierwszych słowach Rogacza domyśliłam się, że Dor ściągnęła mnie tu z tego jednego konkretnego powodu, że Monic była tylko pretekstem do wysłuchania tego, co Potter miał mi do powiedzenia. Publicznie wybaczył mi wszystko, ale ja nadal nie potrafiłam wybaczyć sobie. Czułam spojrzenia Dorcas i Jamesa, ale dopiero, kiedy ten wymówił moje imię, ja podniosłam wzrok, skupiając się na nim.
- Lily – zwrócił się do mnie. – Ta piosenka jest dla ciebie, bo wiem, jak bardzo kochasz Beatlesów – powiedział, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, a potem rozległy się pierwsze dźwięki jednej z najpiękniejszych ballad.
I give her all my love,
It’s all I do.
And if you saw my love,
You’d love her too.
I love her.
James cały czas wpatrywał się tylko we mnie, a jego ciepły głos, przepełniony wyczuwalną miłością, powoli docierał do mojego serca.
She gives me everything
And tenderly.
The kiss my lover brings
She brings to me
And I love her.
W tym momencie z moich oczu płynęły łzy, których nawet nie próbowałam hamować. Zerknęłam na przyjaciółkę, która ignorując to, co się działo na scenie, wpatrywała się we mnie uważnie. Kiedy napotkałam jej wzrok, uśmiechnęła się przepraszająco, a jednocześnie ze współczuciem i zadowoleniem.
A love like ours
Could never die
As long as I
Have you near me.
Kiedy James śpiewał tę zwrotkę, byłam już całkiem rozstrojona w środku. Płakałam, ubolewając nad swoją głupotą, patrząc na niego jak zahipnotyzowana.
Bright are the stars that shine
Dark is the sky.
I know this love of mine
Will never die
And I love her.
Rogacz zbliżał się już do końca, ale ja postanowiłam wyjść. Nie chciałam tego słuchać dalej, bo wyrzuty sumienia, jakie we mnie rosły, zabijały mnie. Chciałam wstać, wybiec z Wielkiej Sali, ale Dor w porę mnie powstrzymała. Zostałam więc na miejscu i wysłuchałam ostatnich dźwięków.
Bright are the stars that shine
Dark is the sky.
I know this love of mine
Will never die
And I love you[1].
W chwili, kiedy skończył śpiewać, wyszłam z Wielkiej Sali, zanim umilkła gitara Andy’ego. Oparłam się o ścianę, a potem opadłam na podłogę, chowając twarz w dłoniach i płacząc jeszcze bardziej. Dopiero teraz tak naprawdę uświadomiłam sobie, jak musiało zaboleć go to, co powiedziałam. Powinien mnie znienawidzić, nigdy więcej na mnie nie spojrzeć, a jednak wybaczył, bo mnie kochał, bo potrafił poświęcić dla mnie wszystko, a ja? Ja nie byłam go warta, nie pozwalałam mu być sobą, a przecież kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest. Zrozumiałam, że są uczucia, których nie sposób zabić, mimo, iż na to zasługują, że czasami osoba, od której niczego nie oczekujesz, staje się osobą, bez której nie możesz się obyć.
- Co ja narobiłam? – szepnęłam do siebie.
- Lily? – Dorcas wyszła zaraz za mną. Uklęknęła obok i położyła dłonie na moich kolanach.
- Wiedziałaś o wszystkim? – spytałam, nie podnosząc głowy.
- Tak – odparła. – Od początku cała ta zabawa miała na celu występ Jamesa dla ciebie, chociaż dzisiaj prawie pokrzyżowałaś wszystkie jego plany. Nie sądziłam tylko, że wcześniej powie to wszystko publicznie – przyznała, na co rozpłakałam się jeszcze bardziej. – Teraz rozumiesz?
- Rozumiem przede wszystkim to, że nie jestem go warta. Próbowałam go zmienić, zrobić z niego kogoś kim nie jest…
- Lily, jemu naprawdę wystarczy niewiele do szczęścia. Potrzebuje tylko ciebie. Zastąpisz mu wszystko.
- Dor, ja go naprawdę kocham. Jeśli to, co powiedział jest prawdą, to wszystko mi wybaczył, ale ja nie potrafię wybaczyć sama sobie tego, co mu zrobiłam. Jak mam mu teraz spojrzeć w twarz? – spytałam, wstałam z podłogi i pobiegłam na górę.
[1] Tekst celowo zmieniony przez Jamesa.
James Potter
Od dwóch tygodni pomysł występu ze specjalną dedykacją dla Evans był moim priorytetem, jednak to, co zrobiła dzisiaj, prawie zmusiło mnie do rezygnacji z tego przedsięwzięcia. Nie wiem, czemu zmieniłem zdanie i w ostatniej chwili zdecydowałem, że jednak zaśpiewam tę piosenkę, ale dobrze zrobiłem, bo już od moich pierwszych słów widziałem drastyczne i nagłe zmiany na jej twarzy, a w końcu łzy, które mówiły same za siebie. Mój wrodzony upór i nie poddawanie się, w końcu miał mi się opłacić. Lily była pierwszą i ostatnią dziewczyną, którą pokochałem i nie wyobrażałem sobie, by to mogło się kiedykolwiek zmienić.
Widziałem, jak z bólem i poczuciem winy wypisanymi na twarzy wychodzi z Wielkiej Sali, kiedy tylko skończyłem śpiewać, ale nie byłem zły, tylko jej współczułem, widząc, jak ze sobą walczy.
Po moim występie dziewczyny znowu zaczęły piszczeć, ale tylko mnie to poirytowało. Byłem zmęczony, chciałem zakończyć już ten konkurs, bo zrobiłem to, co było jego głównym celem. Poczekałem, aż Ann z Lupinem podliczą głosy i uszczęśliwiłem Monic Miller główną wygraną. Wszystkim uczestnikom rozdaliśmy paczki ze słodyczami i nagrodziliśmy dodatkowo dziesięcioma punktami na prośbę dyrektora.
W końcu sala całkowicie opustoszała. Zostałem tylko ja i pozostała trójka byłej „rady organizacyjnej”. Zabraliśmy się więc do sprzątania, przywracając dawny wygląd Wielkiej Sali. Kiedy skończyliśmy, podeszła do mnie Ann.
- Nie sądziłam, że publicznie wszystko jej wybaczysz – przyznała. – Nie o to cię prosiłam.
- Wiem, ale raczej nie porozmawiałaby ze mną, a chciałem, żeby to usłyszała – odparłem.
- Widziałeś wszystko? – Skinąłem głową. – Wiesz… – wtrąciła się Meadowes. – Rozmawiałam z nią chwilę, po tym, jak skończyłeś, a ona wyszła – westchnęła. – Dokonałeś cudu. Dotarłeś do niej, a ja naprawdę nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Ona rozumie swój błąd, wie, że jej wybaczyłeś, ale ona nie potrafi wybaczyć sama sobie tego, jak cię dzisiaj potraktowała. – Nie odpowiedziałem. – James, już cię dzisiaj o to prosiłam, ale proszę jeszcze raz. Daj jej trochę czasu na uporanie się z tym błędem.
[1] Tekst celowo zmieniony przez Jamesa.
Jej, nareszcie!
OdpowiedzUsuńMoże jestem wredna, ale Lily się to należy. Zapewne się czegoś nauczy :/
A James zyskał mój szacunek i kocham go jeszcze bardziej :P
Twoja Gabby
PS. Zapraszam na posta, proszę, skomentuj, to dodam ostatni rozdział. Nie będę kończyć, jeśli wy nie będziecie chcieli :)
Jestem, prawdopodobnie druga! XD
OdpowiedzUsuńHeeeejka! :D
OdpowiedzUsuńTo jest żałosne, oczywiście nie mam na myśli twojego rozdziału tylko, to że piszę ten komentarz chyba po raz trzeci. Mimo to uważam że jestem ci winna długaśny komentarz, za ten cudny rozdział! ♡.♡ Był on tak słodki że z pewnością mogłabym przejść na dietę bezcukrową, a i tak nie brakowałoby mi słodkości. No więc uważam że należy ci się milion długich komentarzy. Niestety sama nie jestem tyle w stanie na pisać, ale myślę, że inni twoi czytelnicy mi pomogą.Kurczę, kurczę, kurczę James jest cudowny wybaczył Lily, nie wierzę ⌒.⌒ cud miód i orzeszki a na deser James! Lily, Lily, Lily i co ja mam ci zrobić, żebyś wreszcie ogarnęła swoje szanowne cztery litery i wyznała Jamesowi, co do niego czujesz, bo ja tu domagam się całkowitego rozłamu na linii Evans-Potter, jeśli przez kolejny miesiąc będziesz mnie Luthien kochana trzymać w takim napięciu, to obawiam się że moje biedne serce tego nie wytrzyma. Jejku kocham Beatlesów *_* a ballada którą James zaśpiewał Lily jest jedną z najpiękniejszych ballad, gdyby mi taki James zaśpiewał jakąkolwiek balladę to chyba zamieniłabym się w wosk. Lily ty lazanio po co ty sobie tak życie komplikujesz? Przecież jasne jest to że James to wariat, który by zrobił dla ciebie wszystko, a ty nie umiesz tego docenić. Rozumiem że masz wyrzuty sumienia, ale czy warto przez nie przekreślać coś potocznie nazywanego szczęściem? Nie!
Oj, Luthien powinnam cię podać do sądu, ty mi zdrowie niszczysz! Gdzie jest next? :(
1,2,3 trzymaj ze mną kciuki żeby ten kom się dodał, bo jak nie to chyba pójdę zjeść piasek z Sahary xDD
Pozdrawiam cieplutko bo na dworze zimno brrrr...
Mała Czarna ^^
PS. Wybacz ten nieogarnięty komentarz, ale osiem minut północ, a zazwyczaj coś około tego mój mózg przestaje poprawnie funkcjonować.
Ps2 Nie wnikaj w podłoże ludzkiej psychiki, tym bardziej psychiki opatrzonej etykietką ,, Psychika Małej środek mocno żrący".
Ps3 Czekam na next <3
Ps4 Jeśli do niedzieli nic nie dodasz to możesz spodziewać się wyjca! Moja sowa cię znajdzie!
Ps5 Wiem że te groźby są karalne!
Ps6 Paaaa :-*
Kochana Luthien,
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale w ostatnim czasie jakoś nie miałam chęci do komentowania. Niestety mam takie odchyły.
Bardzo podobał mi się ten rozdział. Idealnie pokazałaś w nim, że James naprawdę dorósł. Po czym to stwierdzam? Stwierdzam to po tym, że mimo tego, iż został zraniony, sponiewierany zdobył się na wielki gest. Wybaczenie. Może jestem złośliwa, ale oby Lily przez dłuższy czas wracała do tej chwili, kiedy Jim mówi wszem i wobec, że jej wybacza.
Szkoda, że jeszcze się nad NAMI czytelnikami znęcasz. Czasem zastanawiam się, co by było gdybyś prowadziła tego bloga od pierwszego roku - chyba być mnie wykończyła psychicznie. Ostatnio czytając mam takie nerwy na pewną rudowłosą bohaterkę...
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
Em
Kochana,
OdpowiedzUsuńkto nie kocha Jamesa? ;) Nie wiem, czy Potter znowu nie straci trochę Twojego szacunku po tym, co się niedługo stanie. Zobaczymy.
Pozdrawiam
P.S. Cieszę się, że ciągle gdzieś tam żyjesz :)
Kochana,
OdpowiedzUsuństrasznie dziękuję Ci za ten cudny komentarz :)
Mam nadzieję, że już niedługo zadowolę chociaż część z was. Planuję jeszcze jeden problem w tej całej poplątanej sytuacji i relacjach, ale do pozytywnego rozłamu już bliżej niż dalej, chyba, że z kolei znowu przesadzę, tym razem w drugą stronę i znowu część z was się oburzy. Pożyjemy, zobaczymy.
Pozdrawiam
Kochana Em,
OdpowiedzUsuńja również nie mam czasami ochoty na komentowanie, więc rozumiem. Poza tym, komentarze to wasza wolna wola i nie musicie ich dodawać :) Strasznie dziękuję, że jednak to robicie.
James niestety palnie jeszcze jedną głupotę, co zapoczątkuje falę kolejnych fatalnych decyzji, ale obiecuję, że do przełomu w ich związku już bliżej niż dalej. Z drugiej strony mam pewne obawy, że jeśli już nadejdzie ten moment, na który wszyscy czekają, stwierdzicie, że przesadziłam w drugą stronę. No, ale wszystko się okaże :)
Nie sądzę, że dałabym radę prowadzić tą historię od pierwszej klasy, ale czasami żałuję, że jednak usunęłam to, co działo się od klasy piątej i zostawiłam tylko siódmą. Przez to wszystkie pomysły muszę wcisnąć w jeden rok i czasami wydaje mi się, że przez to są naciągane, bo mam za mało czasu. Wiem, co bym zawarła w piątej i szóstej klasie i myślę, że jakoś byście to przeżyli, bo nie byłoby to tak bardzo skumulowane.
Pozdrawiam
Luthien
Kochana Luthien,
OdpowiedzUsuńw końcu docieramy do Ciebie i Twojego cudownego opowiadania. Wybacz nam, że tyle to trwało, ale studia nieźle dają nam w kość. Klasa maturalna przy nich to pikuś.
Jakże się cieszymy, że w końcu doszło do tego konkursu, bo tyle na niego czekałyśmy. I cieszymy się także, że James jednak zdecydował się na zaśpiewanie piosenki. Musiało go to dużo kosztować. Na jego miejscu chyba zrobiłybyśmy inaczej. On jednak zachował się dojrzale i z miejsca wybaczył Evans, udowadniając tym samym po raz kolejny, jak bardzo ją kocha. Już chyba nikt nie ma w tej kwestii żadnych wątpliwości. Co więcej chyba nawet wszyscy zdążyli się zorientować, że Lily także kocha Jamesa. Niemal wszyscy im kibicują i liczą na ich związek. Szkoda tylko, że Evans wciąż jest taka uparta i ciągle broni się przed tym, co nieuniknione rękami i nogami. Na jej miejscu już by się nam to znudziło.
Im bardziej nam się zdaje, że rozumiemy Lily, tym bardziej jesteśmy w błędzie. Dziwne, prawda? Z jednej strony jej tłumaczenie wydaje nam się logiczne. Skrzywdziła Jamesa i dobrze, że ma tego świadomość, ma wyrzuty sumienia i ogólnie jest jej z tym źle, ale zamiast z nim porozmawiać, zwłaszcza, że ten PUBLICZNIE jej wybaczył, co znaczy, że nie ma do niej żalu, to ta wkręca sobie jakieś filmy, że nie jest w stanie spojrzeć mu w oczy. Dlaczego ona wszytko tak bardzo komplikuje? Powoli zaczyna nam brakować do niej cierpliwości.Gdyby trochę wyluzowała i zaczęła ufać samej sobie, już dawno pogoniłaby Seana na cztery wiatry i związała się z Rogatym. Mamy nadzieję, że dziewczyna w końcu się ogarnie.
Dobrze też, że przyjaciele, a zwłaszcza Ann, nie ingerują w ich relację. Może jak Potter i Evans zostaną z tym sami, wreszcie dojdą do porozumienia.
Pozdrawiamy i życzymy mnóstwa weny, a same zabieramy się za czytanie następnego rozdziału. :)
~ Twoje Łapa i Rogacz