sobota, 11 lipca 2015

33. Casting cz. III Brak zasad określa zasady

Witajcie!
Nie będę dzisiaj dużo gadać. Chciałabym tylko poinformować, że co najmniej do końca sierpnia, a możliwe, że również we wrześniu, rozdziały będą pojawiać się co dwa tygodnie. Myślę, że jest to dobry układ, szczególnie, że teraz większość osób wyjeżdża na jakieś obozy czy zwykłe wypady ze znajomymi czy rodziną i komu chce się czytać nowe wpisy na blogach ;) Tak więc uważam, że rozdział co dwa tygodnie będzie optymalnym terminem. 
Z drugiej strony ja sama muszę się niestety zabrać w te wakacje za naukę, a chciałabym również napisać kilka nowych rozdziałów i potrzebuję czasu. Mimo iż jeszcze mam ich kilka w zapasie to przed każdą publikacją muszę czytać je na nowo, wprowadzać poprawki, żeby wszystko było w miarę spójne, więc też mam z tym trochę roboty.
Miało być krótko, a wyszło, jak zwykle. Rozdział chciałabym zadedykować Em. W tej części jest spory fragment pisany z perspektywy Lilki, chociaż nie wiem, czy o to Ci chodziło ;)

Pozdrawiam
Luthien

***

Lily Evans
            Cały tydzień szkolny minął mi tym razem błyskawicznie. Jak to w ostatniej klasie, miałam mnóstwo nauki, musiałam najpierw zdać OWUTEM-y, dopiero potem egzaminy wstępne na uzdrowiciela. Marzyła mi się praca w Szpitalu Świętego Munga. Tak, podjęłam ostateczną decyzję. Zostaję w świecie czarodziejów, bo tylko tutaj czeka mnie życie, którego pragnę. Oczywiście rodzice też do niego należą. Nie ma opcji, żeby było inaczej.
            Czas, który miałam, ledwo mi teraz wystarczał, dlatego między przerwami w lekcjach i treningach, przesiadywałam w samotności, najczęściej tonąc w notatkach i książkach. Dodatkowo od zeszłej niedzieli niezbyt często spotykałam się z Seanem. Brak czasu. Z reguły tak to tłumaczyłam, kiedy rzucał w moją stronę podobne zarzuty, chociaż nie jestem pewna, czy ja w ogóle chciałam się z nim jeszcze spotykać. Zależało mi na tej znajomości, przyjaźni, ale już chyba nie zależało na związku. W sumie zastanawiałam się, czy z nim nie zerwać. Po co nadal ciągnąć coś, co już się dawno wypaliło? Z drugiej strony nadal nie mogłam pogodzić się z oczywistymi faktami dotyczącymi Pottera. Być może dlatego wisiałam na granicy między nimi. Ja po prostu nie mogłam zrozumieć, jak najbardziej znienawidzony przeze mnie człowiek, mógł stać się osobą, bez której teraz nie mogłam żyć.
            Dużo ostatnio myślałam nad tym, co mi powiedział Rogacz. Rozmawiałam z Ann, Lupinem, Dor i Kevinem i musiałam przyznać im wszystkim rację. Nie byłam tylko pewna, czy Potter powinien usłyszeć ją z moich ust.
            Sytuacja jakoś sama wynikła właśnie dzisiaj, od razu po lekcjach, kiedy opatulając się w kurtkę i szalik, chroniące mnie przed wiatrem, wyszłam na chwilę na Błonia, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Potter, odwiedziwszy chyba uprzednio Hagrida, wracał śpiesznie do zamku. Nadal z Łapą nie odzywali się do siebie. Zauważywszy go, przyśpieszyłam, żeby go minąć. Jak już wspomniałam, nie byłam pewna, czy powinnam przyznawać mu rację. Jednak, kiedy się mijaliśmy, zatrzymał mnie.
- Dawno nie rozmawialiśmy, Evans – odezwał się.
- Bo chyba nie mamy o czym, nie?
- Jeśli tak uważasz…
- Nie, wcale tak nie uważam – stwierdziłam. – Muszę ci coś powiedzieć, jeśli zechcesz mnie wysłuchać. – Spojrzałam na niego, czekając.
- Dotyczy to mnie? – Skinęłam głową. – W sensie pozytywnym czy negatywnym?
- Pozytywnym.
- W takim razie słucham – rzekł z uśmiechem.
            Wzięłam głęboki oddech.
- Muszę, a właściwie chcę cię przeprosić za moje zachowanie w Noc Duchów.
- Powinnaś.
- Och, zamknij się, Potter.
- Jeśli nie chcesz mówić, to nie mów. Nie zmuszam cię.
- Dobra, nie chcesz mnie wysłuchać, to nie – powiedziałam i ruszyłam dalej.
- Stój.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić.
- Jak na razie nie widzę, żebyś wiedziała, co robić.
- Co ty możesz o mnie wiedzieć, co?
- Więcej, niż myślisz. Na przykład to, że najbardziej lubisz jesień, bo jej kolory pasują do twojej urody, masz czas na długie wieczory z książką i ciepłym kakao, śpisz zawsze na prawym boku po lewej stronie łóżka, włosy zaczynasz czesać od lewej strony, torebkę nosisz na prawym ramieniu, za to szalik zakręcasz w lewą stronę, tak, jak teraz. Włosy też zakładasz za lewe ucho, kiedy nie czujesz się pewnie.
- Co? – spytałam, odwracając się gwałtownie, jednocześnie poprawiając włosy, czego szybko zaprzestałam. Odwróciłam od niego wzrok, od razu tego żałując.
- Właśnie tak – powiedział Rogacz, uśmiechając się. – Wiem o tobie wszystko, Evans.
            Byłam w lekkim szoku. Nie miałam zielonego pojęcia, skąd Potter wiedział to wszystko, ale wiedział i to, co powiedział przed chwilą, było prawdą. Chciał podejść bliżej, ale w tym momencie odezwałam się i zrezygnował z zamierzonej czynności.
- Miałeś rację co to tego, co powiedziałeś. Kiedyś potrafiłam sobie ufać, wiedziałam, czego chcę. Teraz, przez ciebie, nie wiem. Zmieniłeś moje życie w koszmar. Eee… Chciałam ci tylko powiedzieć, że wtedy nie myślałam, co mówię. Naprawdę chciałabym iść z tobą na ten bal, ale…
- Ale nie możesz. Już to mówiłaś.
- Gdybyś zaprosił mnie wcześniej to może…
- Nie zgodziłabyś się.
- Tego nie mogę powiedzieć, bo nie wiem, co bym zrobiła.
- Ale ja wiem. Powiedziałabyś „nie”, dlatego, że nie dałaś mi do tej pory żadnej szansy.
- Dałam, ale jej nie wykorzystałeś.
- To nie była szansa, na którą liczyłem. To w moim słowniku nawet nie zasługiwało na miano szansy.
- Bo pytałeś w nieodpowiednim momencie.
- Co? Powtarzałem to pytanie codziennie, a kiedy przestałem, ty mi mówisz, że zmieniłem twoje życie i chcesz iść ze mną na bal.
- Tak.
- Więc umówisz się ze mną?
- Nie.
- Więc wszystko wraca do normy – podsumował i ruszył z powrotem do zamku, rzucając jeszcze: – Spieszę się.
            Stałam jeszcze chwilę oniemiała po nagłym zakończeniu rozmowy. Wiedziałam, że nie powinnam mu nic mówić. I ta jego „norma”. Teraz to ja nie nadążałam za jego zmianami zachowania. Czy on naprawdę AŻ TAK się dla mnie zmienił? Trochę brakowało mi tego „starego Pottera”.
            Miałam przez chwilę ochotę na odwiedziny u Hagrida, ale ostatecznie zrezygnowałam z nich, przekładając je na jutro. Zawróciłam do zamku, szybko wbiegłam na siódme piętro, rzuciłam hasło i weszłam do Pokoju Wspólnego. Pogoda nie sprzyjała przebywaniu na dworze, więc całe pomieszczenie było dosyć zatłoczone. Weszłam na górę, zamieniłam kilka słów z Kate, która nie miała pojęcia, gdzie jest reszta, a potem usiadłam na łóżku, przywalając się ciepłą kołdrą. Sięgnęłam do szuflady szafki nocnej i wyciągnęłam przybory do pisania. Chciałam napisać do mamy, bo tylko ona jedna po śmierci babci mogła mnie zrozumieć. List był w stylu: „Jak zrozumieć facetów?” i opisywał krótko sytuację z Potterem i Seanem. Na końcu dorzuciłam kilka słów na temat szkoły, nauczycieli, dziewczyn i czekających mnie egzaminów. Złożyłam swój podpis, włożyłam wszystko do koperty, którą zapieczętowałam i zaadresowałam.
- Idę do sowiarni – rzekłam, gramoląc się z łóżka. – Wysłać ci coś? – spytałam Kate.
- Nie, dzięki.
- W porządku – odparłam i wyszłam z dormitorium.
 

~ * ~

            Lekcje skończyły się dzisiaj szybciej, więc dopiero za godzinę miał być obiad. Dojście do sowiarni zajmowało mi zwykle około dwudziestu minut, biorąc pod uwagę fakt, że musiałam przejść przez cały zamek. Szłam więc spokojnie.
            Kiedy akurat skracałam sobie drogę, mało komu znanym korytarzem, który odkryłam, gdy w zeszłym roku goniłam Huncwotów, wpadłam na jednego z nich. Black obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem, a potem wyminął bez słowa. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Z reguły zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Łapa w tym roku zmienił trochę swój stosunek do mnie, a od pewnego czasu wydawało mi się, że po prostu za mną nie przepada, czego zbytnio nie ukrywał. Było mi trochę głupio i przykro, bo nigdy nie zachowywał się wobec mnie w ten sposób.
            O ile nie interesowała mnie jego osoba w sensie fizycznym, o tyle byłam bardzo ciekawa, dlaczego dwójka królujących w szkole Huncwotów od prawie tygodnia nie odzywa się do siebie. Postanowiłam spytać o to dziewczyny, które na pewno znały powód.

~ * ~

- Możecie mi łaskawie wytłumaczyć, o co chodzi Blackowi i Potterowi? – spytałam, siadając pomiędzy Ann i Dorcas i nakładając sobie na talerz obiad.
- Gdybyś od tygodnia nie unikała całego towarzystwa, łącznie z nami i Seanem, nie musiałabyś pytać – stwierdziła Ann.
- Nie unikam niczyjego towarzystwa. Po prostu ostatnio stwierdziłam, że muszę bardziej przyłożyć się do powtórek do OWUTEM-ów.
- Takie kity to możesz wciskać swojemu chłopakowi, a nie nam – kontynuowała. – Poza tym, coś się chyba ostatnio sypie między tobą a Seanem.
- Nic się między nami nie sypie – odparłam.
- A jednak…
- Chłopacy nie rozmawiają ze sobą, bo się o ciebie pokłócili – wtrąciła Dor, ratując mnie od tłumaczenia się przed Ann z mojego ostatniego unikania Seana.
- O mnie? – spytałam, krztusząc się sokiem.
            Dorcas opowiedziała mi wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Kiedy skończyła, wyraziłam swoją opinię na ten temat.
- I ten idiota – Dor spiorunowała mnie wzrokiem, co nie do końca zrozumiałam, zważając na to, że teraz się „przyjaźnili”, jak to określiła. – Więc Black – poprawiłam się, – myśli, że Potter go dla mnie zostawi? Przecież to jakiś absurd! James nigdy tego nie zrobi. Poza tym ja się nie prosiłam, żeby Rogacz za mną latał. Byłabym szczęśliwsza, gdyby nie próbował komplikować mi życia. Myślałam, że dobrze dogadywaliśmy się z Blackiem, dlatego nie rozumiem, dlaczego za wszystko wini mnie – powiedziałam lekko wkurzona, że oskarża się mnie o takie rzeczy.
            Kiedy w końcu w Wielkiej Sali pojawili się pierwsi Huncwoci, zmyłam się. Nie miałam pojęcia, na jakim etapie jesteśmy obecnie z Potterem, więc wolałam znowu na niego nie wpadać.
            Wspinałam się na górę, by w spokoju odrobić wszystkie prace zadane na przyszły tydzień. Jakoś w połowie drogi dopadł mnie Sean, którego od niedzieli umiejętnie unikałam.
- Cześć – powiedziałam, nie patrząc na niego.
- Lily, co się dzieje? Od tygodnia mnie unikasz – przeszedł od razu do rzeczy.
- Sean, nie unikam cię. Po prostu ostatnio mam tyle na głowie, że do wieczora nie mogę wygrzebać się spod książek i notatek.
- Akurat wtedy, kiedy prawie zabijasz Pottera na oczach całej szkoły?
- Sean, litości. – Nie chciało mi się teraz rozmawiać z nim na ten temat. – Czy ty masz jakąś obsesję na jego punkcie? Ciągle o nim gadasz. Myślisz, że moje życie kręci się tylko wokół Pottera? Chciałam żyć z nim w zgodzie, nie udało się. Koniec tematu.
- Jaką mam pewność, że nie spotykacie się za moimi plecami?
- Że co? – Zatkało mnie trochę. – Ty teraz jesteś zazdrosny czy głupi? Raz widziałeś, jak się całujemy… To przecież było zanim zaczęliśmy się spotykać. Poza tym, już mówiłam, że wtedy to był zakład.
- No tak, pamiętam.
- Właśnie. Tylko ty o tym wiesz. Zbyt łatwo dałam mu się wtedy podpuścić i czuję się z tego powodu jak idiotka, więc łaskawie odpuść, co?
            Nie wiem, dlaczego zmyśliłam tą bajkę. Wcale nie czułam się głupio z tego powodu, ale chciałam, żeby Sean przestał ciągle się czepiać. Wkurzała mnie ta jego zazdrość i sceny, które ciągle mi urządzał, męczyła jego ciągła kontrola i obsesja na punkcie Rogacza.
- Wybacz – uśmiechnął się i mnie przytulił. – Spotkamy się później? – spytał.
- Eee…
- Lily, chyba pamiętasz o naszym dzisiejszym wieczorze? – wpadła mi w słowo Dor, pojawiając się nagle w towarzystwie Erica i znowu ratując mnie od tłumaczeń. – Przez tą jej ostatnią naukę musi odpokutować olewanie przyjaciółek – dodała z uśmiechem.
- Tak, umówiłam się już na dzisiaj z dziewczynami, więc może jutro? Jest sobota, więc chętnie w końcu trochę odpocznę.
- Zgoda, więc widzimy się jutro – rzekł Sean, całując mnie na pożegnanie.
            Kiedy zniknął za rogiem, podeszłam do Dor i pocałowałam ją w policzek. Nic nie powiedziałam, bo wydałabym jej intrygę przed Ericem.
- Więc my też się dzisiaj wieczorem nie spotkamy? – spytał Krukon z żalem, na co Dor z uśmiechem pokręciła głową.
- Jutro jestem cała do twojej dyspozycji – odparła i pocałowała go.
            Szliśmy dalej we trójkę, wesoło rozmawiając. Humor mi się nieco poprawił. Lubiłam Erica. Był sympatyczny, zabawny i aż miło było patrzeć, jak traktował Dorcas. No po prostu lepszego chłopaka nie mogłam sobie dla niej wymarzyć
            Montmorency postanowił odprowadzić nas aż do wieży. Nie protestowałam, więc szliśmy, co chwilę wybuchając śmiechem. Do czasu. Kiedy będąc na szóstym piętrze, skręciliśmy w jeden z węższych korytarzy zamku, stanęłam jak wryta. Dor dopiero po chwili zorientowała się, na co patrzę. Jakieś sześć metrów od nas stał James, całując się namiętnie z jakąś piątoklasistką. Wyglądali, jakby przyssali się do siebie ustami i nie mogli oderwać. Dorcas spojrzała na mnie, również się zatrzymując, a ja wzruszyłam tylko ramionami, ominęłam parę szerokim łukiem i poszłam dalej nie czekając na przyjaciółkę i jej chłopaka, chociaż w środku żal i rozgoryczenie paliły moje wnętrzności, a serce bolało.
 

Dorcas Meadowes
- Czy coś mnie ominęło? – spytał Eric zdezorientowany nagłą zmianą sytuacji.
- Nie. Po prostu… – Nie chciałam powiedzieć mu niczego, co wkopałoby moją przyjaciółkę, która sama nie wiedziała, czego chce. – Słuchaj, wiem, że to trochę dziwne, ale mamy z Lily coś do załatwienia, także... Spotkamy się jutro tak, jak mówiłam, dobrze? – posłałam mu swój najładniejszy uśmiech, któremu zawsze ulegał.
- W porządku – odparł. Pocałowałam go w policzek, a potem poszłam szukać mojej przyjaciółki.
            Znalazłam ją w dalszej części korytarza. Szła w stronę schodów, jak gdyby nigdy nic i tylko jej zaczerwienione policzki oraz zaciśnięte na książce palce świadczyły o tym, co właśnie przeżywała.
- Gdzie Eric? – spytała jakby od niechcenia.
- Poszedł do siebie – odparłam. – Lily…
- Nic nie mów, Dor. Nie ma tematu. Potter może całować kogo chce, spotykać się z kim chce i nic mi do tego, tylko niech mnie potem nie pyta, czy się z nim umówię – powiedziała i kopnęła w jedną ze stojących przy ścianie zbroi, która przewróciła się z głośnym brzękiem. Westchnęłam. – Po moim trupie, rozumiesz?
- Rozumiem. – Nie widziałam sensu wchodzić z nią w żadne dyskusje, bo i tak nie przemówiłabym jej do rozumu. Wiedziałam dobrze, jak się czuła w tym momencie, bo przechodziłam to samo z Blackiem. Z tą różnicą, że ona sama się o to prosiła.
- Właśnie DLATEGO nie jesteśmy razem – kontynuowała, chociaż o nic nie pytałam. – Mogłabym dać mu szansę, jeśli byłabym pewna, że nie będę chwilową zabawką. Tak mu na mnie zależy, że aż musi lepić się do każdej napotkanej dziewczyny?
- Myślisz, że ktoś taki jak Potter, będzie żył w celibacie do czasu, aż ty się nim nie zainteresujesz, co w sumie może trwać aż do śmierci? Chyba pomyliłaś osoby. Może i Sean wierzy w każde twoje durne kłamstwo, ale James jest dla ciebie równym przeciwnikiem.
- Dajmy już temu spokój – powiedziała sztywno. Nigdy nie potrafiła przyjmować słów prawdy połączonych z krytyką wobec jej osoby. Dałam jednak za wygraną, bo po co niepotrzebnie się kłócić?
- Możemy wejść jeszcze do łazienki? – spytałam.
- Jasne – odparła, więc skręciłyśmy w lewo, nadkładając trochę drogi.
            Załatwiwszy swoje potrzeby, stanęłam przed lustrem i poprawiłam włosy, które nigdy nie chciały układać się tak, jak tego od nich oczekiwałam. Lily stała koło drzwi oparta o ścianę. Nagle wyprostowała się i podeszła do umywalki. Jej wzrok padł teraz na kartkę przyczepioną koło lustra przez Mellisę Kolt, Krukonkę z piątego roku. Była to lista nazwisk najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Nie mogąc się zdecydować, Blacka i Pottera umieściła razem na pierwszym miejscu. Tak więc kartka ta wisiała sobie spokojnie od początku września aż do… Dzisiaj, bo Lily właśnie zerwała ją ze ściany, podarła i spłukała w toalecie. Pokręciłam tylko głową, nie komentując tego, a potem wyszłam za nią z łazienki.
            Dotarłyśmy w końcu do wieży. Weszłyśmy do Pokoju Wspólnego, a potem do dormitorium. Kiedy stanęłyśmy przed drzwiami sypialni, Lily odezwała się:
- Nie mów o tym, Ann. Proszę.
- Oczywiście – odparłam.
 

Lily Evans
            Drzwi otworzyły się z hukiem i do dormitorium weszła wściekła Kate. Zaraz za nią, cała w skowronkach, wślizgnęła się Ann.
- Co się stało? – spytała Miriam.
- Ten cholerny kłamca, dupek, idiota i cham od dawna mnie zdradzał, wyobrażacie sobie? – rzekła, siadając koło Dor na łóżku.
- John? – spytałam, lekko zbita z tropu.
- Tak, od miesięcy zdradzał mnie z młodszą Puchonką, a teraz, kiedy ona go rzuciła, wszystko mi powiedział. Nie czuję nawet żalu, bo jestem wściekła, że tego nie zauważyłam. Palant jeden. Z kim ja mam teraz pójść na bal? – spytała żałośnie.
- Jesteś jedną z ładniejszych dziewczyn w szkole – powiedziałam. – Na pewno kogoś znajdziesz.
- A jeśli nie, to skieruj się na drugie piętro, gdzie Black z Potterem właśnie urządzają sobie casting. Może wpadniesz któremuś z nich w oko – powiedziała Ann od niechcenia, co całą naszą pozostałą czwórkę zbiło trochę z tropu.
- Przecież oni ze sobą nie rozmawiają – rzekła Dor.
- Już nie. Właśnie się pogodzili – odparła Ann.
            Ja natomiast nadal przetrawiałam to, co powiedziała wcześniej moja przyjaciółka.
- Zaraz, jaki casting?
- Właśnie – poparła mnie Kate. – O czym ty do cholery mówisz, Ann?
- Noo, po ostentacyjnym, wspólnym wejściu do Wielkiej Sali na obiad, owych dwóch znowu pogodzonych Huncwotów, oznajmiło, że o siedemnastej na drugim piętrze organizują casting, bo szukają kandydatek na bal. Gdybyście tak szybko nie wyszły, same byście to usłyszały.
            Byłam w lekkim szoku, ale zaraz zapomniałam o wszystkim, co przed chwilą przeżywałam.
- Ja im dam casting – powiedziałam ze złością, zrywając się z łóżka. – Zaraz pożałują tego durnego pomysłu.
- Daj spokój, Lily – rzekła Dor, ale zbyłam ją.
- Muszę to zobaczyć – stwierdziła Ann i ruszyła za mną. Reszta dziewczyn również.
 
Syriusz Black
            Jeszcze w niedzielę, kiedy obaj z Jamesem zostaliśmy olani, on przez Evans, ja przez Meadowes, ustaliliśmy, że w piątek, czyli dzisiaj, zorganizujemy casting. Dobra zabawa i duży wybór przeważyły szalę z minusami tego pomysłu. Zaangażowaliśmy do pomocy Remusa i Petera, zakazując im mówić o czymkolwiek, z czego ten pierwszy nie był zbytnio zadowolony. I tak jeszcze w niedzielę nie mogliśmy się już doczekać, a potem nastąpił poniedziałek, który zwalił się z głośnym echem.
            Rzadko kiedy kłóciliśmy się z Rogaczem. Może i było to dziwne, ale prawdziwe. Dobrze bawiliśmy się, dokuczając Lily do momentu, aż James całkowicie ześwirował w moim mniemaniu. Nigdy nie sądziłem, że Rogacz naprawdę zakocha się w Evans i to był mój pierwszy błąd, od którego coś zaczęło się sypać. Dosyć dobrze dogadywałem się z Rudą i nawet zaakceptowałem wybór Pottera, ale nie mogłem pozbyć się moich obaw.
            Siedziałem rano z Dorcas, Ann, Luńkiem i Glizdkiem na śniadaniu, zastanawiając się, co zrobić w mojej obecnej sytuacji. Kłótnia i casting. Dwie rzeczy, które aż do obiadu zaprzątały mi głowę. Honor był dla mnie jedną ze świętości, dlatego z ciężkim sercem podjąłem decyzję o wyciągnięciu ręki na zgodę.
            Było jakoś po szesnastej, kiedy znalazłem mojego byłego czy obecnego, przyjaciela na jednym z węższych korytarzy na szóstym piętrze. Właśnie publicznie, za przeproszeniem, lizał się z jakąś dziewczyną z piątego roku. Znając go, mogło trwać to wieczność, więc zdecydowanie przerwałem mu zabawę. Dziewczyna rzuciła mi najpierw pogardliwe spojrzenie, ale zorientowawszy się, z kim ma do czynienia, uśmiechnęła się i odeszła. Rogacz był zły, ale udało mi się wywalczyć minutę na to, by wytłumaczyć mu całą sytuację.
- Nie chcę z tobą rozmawiać, Black.
- Wiem, ale musisz mnie wysłuchać. Wiesz, ile kosztowało mnie wyciągnięcie ręki na zgodę?
- Nikt cię o to nie prosił. Dobrze mi bez ciebie.
- Świetnie, bardzo się cieszę, ale muszę ci powiedzieć kilka rzeczy. Dla spokoju sumienia. Chyba nie odmówisz mi pięciu minut, przez wzgląd na naszą przyjaźń.
- Masz jedną.
            Moja opowieść trwała oczywiście dłużej niż minutę, ale Potter nie przerwał mi. Słuchał w spokoju, a z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Powiedziałem mu ogólnie to samo, co Dorcas mi i zapewne też jemu już wcześniej, uzupełniając to o bardzo dużo małych szczegółów. Jeśli nasza przyjaźń miała się zakończyć w tym momencie, to wolałem, żeby znał całą prawdę.
            Rogacz milczał dłuższą chwilę, przebijając mnie wzrokiem na wylot.
- Wiesz co, ja nawet nie jestem na ciebie wściekły o to, co wtedy powiedziałeś. Jestem wściekły, bo w ogóle miałeś czelność porównać mnie do swojej matki. Myślałem, że znasz mnie lepiej. Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy… Cholera, Black, jesteś dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem, a odwalasz coś takiego, że… Ehh, szkoda mi na ciebie słów. Przepraszam za to, co ci wtedy powiedziałem. Też przesadziłem, ale to, co mi przekazała Meadowes zbiło mnie z tropu.
- Spróbuj postawić się na moim miejscu – powiedziałem. Słuchałem go z wielkim poczuciem winy, ale chciałem się również bronić.
- Próbowałem przez ten czas milion razy i jakoś nie potrafiłem – odparł. – Głupio mi to mówić, ale, stary, uraziłeś mnie tym. Nie wiem, jak teraz będę mógł ci znowu zaufać.
- Zawaliłem, James – rzekłem. – Wiem o tym, więc chcę ci powiedzieć, że się wycofuję. Zrobiłeś dla mnie tyle, że teraz z czystym sumieniem mogę ci podziękować – dodałem i ruszyłem w stronę schodów. Byłem trochę zaskoczony nieustępliwością Rogacza, ale w pełni go rozumiałem. Miał do mnie żal i miał do tego prawo. Przygarnął mnie, ale teraz już chyba potrafiłem poradzić sobie sam. Wiedziałem, że tym razem Syriusz Black musi odpuścić.
            Zanim uszedłem pięć metrów, usłyszałem za sobą zduszony śmiech Pottera. Odwróciłem się, na co on wybuchnął głośnym śmiechem. Stałem chwilę zdezorientowany, dopóki nie podszedł do mnie i nie poklepał po ramieniu.
- Szkoda, że nie widziałeś swojej miny, Łapciu.
- Co?
- Nigdy jej nie zapomnę. Jest zbyt cenna.
- O czym ty do cholery mówisz? Wyjątkowo nie widzę w tym nic śmiesznego.
- A ja tak. Chyba nie myślałeś, że tak po prostu pozwolę ci odejść? – odezwał się, próbując opanować śmiech.
- Nie jesteś na mnie wściekły?
- Byłem, szczególnie po tym, co mi powiedziała Dorcas, ale już mi przeszło. Postawiłem się w twojej sytuacji i chyba zrozumiałem, o co ci chodzi. Mam nadzieję, że weźmiesz pod uwagę moje poświęcenie – posłał mi szeroki uśmiech.
- I pozwoliłeś mi, zrobić z siebie durnia, wygadując przed chwilą to wszystko? – Byłem trochę wkurzony. Nie było w tej sytuacji nic śmiesznego. – Mówiłem poważnie.
- Wiem i jestem pełen podziwu, że zdecydowałeś się pierwszy wyciągnąć rękę na zgodę. Doceniam to i mam nadzieję, że takie głupoty nie przyjdą ci więcej do głowy. Moja mama faworyzuje cię bardziej niż mnie.
- Może dlatego, że jestem od ciebie lepszy i przystojniejszy – dogryzłem mu. Powoli udzielał mi się jego humor. – Więc między nami wszystko załatwione?
- A czy kiedykolwiek coś było niejasne? – spytał, puszczając do mnie oko. Już wiem, dlaczego się przyjaźniliśmy. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale nie uznawaliśmy czułości wobec siebie. Mruknąłem więc tylko:
- Palant – na co on zaczął mnie gonić.
            Biegaliśmy po zamku z dobre dwadzieścia minut, wyzywając się. Ludzie patrzyli na nas jak na niezbyt normalnych, czyli jak zwykle. W końcu ramię w ramię wparowaliśmy na, wciąż trwający w Wielkiej Sali, obiad. Wszyscy spojrzeli na nas z zaciekawieniem i oto nam chodziło.
- Ogłoszenie parafialne! – krzyknął James. – Skierowane niestety tylko do dziewczyn – dodał, po czym oddał mi głos.
- Dwóch największych przystojniaków w tej szkole poszukuje partnerek na bal. Z tej okazji nasze dwie skromne osoby – wskazałem na Rogacza, a on na mnie – organizują po obiedzie casting. Zainteresowani znajdą nas na drugim piętrze w zachodnim skrzydle w jednej z nieużywanych klas – powiedziałem, a potem spojrzałem na stół nauczycielski. McGonagall kręciła głową zrezygnowana, za to dyrektor posłał nam rozbawione spojrzenie. Dodałem więc jeszcze: – Selekcja będzie duża, więc prosimy tylko o poważne oferty, spełniające kryteria balu, no i nasze.
- Koniec ogłoszenia parafialnego – zakończył James, po czym usiedliśmy do naszego stołu, zabierając się za obiad.
            W tym momencie uświadomiłem sobie, że powinienem w sumie przeprosić Evans za moje zachowanie względem niej, które nie było niczym uzasadnione. Byłem Huncwotem, mogłem być nieznośny, łamać regulamin i denerwować wszystkich wkoło, ale honor nie pozwalał mi na niezasłużone wobec niej chamstwo.

Lily Evans
            Trudno powiedzieć, co czułam, kiedy szybkim krokiem przemierzałam korytarze Hogwartu. Coś w zachowaniu Pottera podczas dzisiejszej, krótkiej rozmowy mnie zaniepokoiło, a i pogodzenie tych dwóch nie wróżyło nic dobrego.
            Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się na drugim piętrze, ale na pewno dobrze trafiłam. Cały korytarz okupywany był, przez co najmniej jedną trzecią żeńskiej części szkoły. Powołując się na moją funkcję prefekta, przepchnęłam się w końcu z dziewczynami do drzwi sali, odprowadzana przez pogardliwe spojrzenia członkiń Fan Clubu Black-Potter.
            W wejściu stał Peter, wpuszczając do środka po dwie osoby. Nad drzwiami wisiał transparent z napisem „Casting”. Kiedy całą piątką podeszłyśmy do Glizdogona, ten przełknął z obawą ślinę.
- Wpuść nas – rozkazałam zdenerwowana.
- N-nie m-mogę – odparł.
- Ja ci zaraz dam, nie mogę – powiedziałam, wyciągając z kieszeni różdżkę.
- Co to za zamieszanie, Glizdek? – usłyszałam znajomy głos płynący z głębi sali.
- To Evans – odpowiedział Huncwot ze szczurzą twarzą.
- Wpuść ją bez kolejki.
            Posłałam mu tryumfujące spojrzenie, a on otworzył szerzej drzwi.
- Tylko ty – powiedział, kiedy reszta dziewczyn ruszyła za mną.
- Chyba śnisz – prychnęła Ann i całą piątką weszłyśmy do środka, zamykając za sobą drzwi.
            Widok trochę mnie zaskoczył. Z lewej strony od wejścia ustawiony był biały ekran, taki na tle, którego, robi się zdjęcia. Stała tam jakaś średniego wzrostu szatynka z herbem Ravencalwu na szacie, a Black zaraz obok z aparatem w ręku. Po prawej przy ławce siedział Lupin, segregując jakieś kartki, pewnie formularze, z załączonymi zdjęciami. Kiedy weszłam, posłał mi przepraszający uśmiech. Zignorowałam go. Na samym środku przy biurku siedział Potter, od niechcenia podając jakiejś blondynce formularz, po czym ta podpisała się na wskazanej przez niego liście. Za plecami Rogacza wisiała tablica, na której umieszczony został regulamin castingu.
            Dziewczyny stanęły z boku, bliżej Remusa, a ja skierowałam się wprost do Pottera.
- Możecie mi wyjaśnić, co tu się wyprawia? Co to za spotkanie towarzyskie?
- Oj, Evans, czyżbyś nie potrafiła czytać? – spytał Rogacz słodkim głosem. – Nad drzwiami wyraźnie widnieje…
- Potrafię czytać, idioto – rzekłam ze złością.
- W takim razie możesz wypełnić formularz i wpisać się na listę, to wezmę cię pod uwagę – uśmiechnął się szeroko.
- Nigdzie nie będę się wpisywać, palancie!
- Nie to nie – powiedział i zabrał mi formularz, jednak byłam szybsza i wyszarpnęłam mu go z ręki. Dziewczyna, której Black robił zdjęcie, ulotniła się w tym momencie, cicho zamykając za sobą drzwi. Wszyscy czekali w napięciu na mój kolejny ruch, ale ja tępo patrzyłam na te głupoty, wypisane na formularzu. Imię, nazwisko, dom, klasa, wzrost, kolor włosów, kolor oczu… Takie hasła na nim widniały. Jednak zaczęłam śmiać się jak głupia, gdy przeczytałam dwa ostatnie pytania: Czy łamiesz któryś punkt naszego regulaminu? Który? oraz: W skali od 1-10, gdzie 1 to min., a 10 to max., określ poziom przystojności Pottera.
- Co cię tak śmieszy? – spytała Ann, na co podałam jej formularz. Szybko przebiegła go wzrokiem i również dostała ataku śmiechu. W nasze ślady poszły także Dor i Kate.
- I co was tak śmieszy? – oburzył się Black.
- Zastanawiam się, czy któraś z tych pustych idiotek w ostatnim pytaniu napisała coś innego niż dziesięć – wyjaśniłam, ocierając łzy z policzków. – Chcecie podwyższyć swoje ego?
- Sądzę, że nie – odparł Łapa.
- Właściwie to… – wtrącił się Lupin. – Jedna dała ci tylko osiem.
            Teraz cała nasza piątka się śmiała.
- Co? Która to? I odłożyłeś jej zgłoszenie? Miałeś pilnować tych formularzy! – zirytował się Black.
- Spokojnie, Syriuszku. Na pewno uważa, że nadrabiasz charakterem – powiedziałam, na co znowu nastąpiła salwa śmiechu. Nawet Potter poszedł w nasze ślady.
- I ty przeciwko mnie? – oburzył się Łapa, celując oskarżycielsko palcem w Dor.
- Wybacz, ale takiej głupoty jeszcze nie wymyśliliście.
- Więc jak, Evans, wypełniasz ten formularz? Jakoś delikatnie wyjaśnimy wszystko Whitby’emu – rzekł ze złośliwym uśmiechem Rogacz. Dopatrzyłam się w tym zdaniu oczywistego podtekstu. W końcu zapadła cisza. Dziewczyna, która na początku wpisywała się na listę, siedziała teraz z boku, czekając na ciąg dalszy. Reszta również. – Powiemy w końcu prawdę. Oznajmimy całemu światu, że już dawno mi uległaś i nie możesz beze mnie żyć. Przyznasz, że Whitby to naiwny dupek i razem spędzimy cudowny wieczór.
- Potter, czy w twojej bajce będzie też latający jeleń? – zapytałam lekceważąco, po czym znowu nastąpiła salwa śmiechu.
- Jeśli tylko zechcesz, to się w niej znajdzie – odparł jakby nigdy nic, a ja wywróciłam oczami. – Więc?
- Chyba śnisz, Potter. Zabieraj swój tyłek wraz z panem Blackiem i znajdźcie inny sposób na zaproszenie dziewczyn. Jeśli któraś z nich będzie na tyle głupia, żeby z wami iść.
- Sądzę, że ich nie doceniasz, Lily – odezwała się Kate.
- Racja. Więc idźcie poszukać wśród nich takich, które jeszcze da się uratować – zwróciłam się do czwórki koleżanek. Te zrozumiały aluzję i wyszły bez słowa. Za nimi również blondynka z Hufflepuffu, która wyrzuciła formularz Jamesa do śmietnika.
- Zadowolona? – oburzył się Black. Zignorowałam go.
- W co ty znowu pogrywasz, Potter? – spytałam, zbliżając się jeszcze bardziej do jego biurka.
- Ja? W nic. To raczej ty nie grasz czysto.
- Ja w nic z tobą nie gram.
- Tym gorzej dla ciebie.
- Och, nie wydaje mi się. Jak na razie nie ustaliłeś jeszcze żadnych zasad.
- Nie? – spytał niby od niechcenia, udając gorączkowe myślenie. – W takim razie wracamy do początku. Brak zasad określa nasze zasady. Wszystkie chwyty dozwolone. Zobaczymy, kto będzie górą. Jeśli dam sobie spokój, wygrywasz. Jeśli mi w końcu ulegniesz, ja wygrywam i jestem pewny zwycięstwa, bo nie wierzę w to, że nic do mnie nie czujesz.
            Myślałam szybko i gorączkowo. Mierzyliśmy się spojrzeniami. Jego zasady braku zasad stawiały mnie raczej na straconej pozycji. Chociaż nie, miałam ochotę zgotować mu niezłe piekło. Jeśli chce udawać, że nic się nie stało, to ja nie mam nic przeciwko. Jego arogancja, pewność siebie i ciągłe czochranie i tak będących w nieładzie, włosów strasznie mnie wkurzały. Znowu zdenerwował mnie swoimi zmianami nastroju. Jeszcze chwilę temu był blisko wygranej, ale teraz coś we mnie pękło, zrosło się i schowało, mimo faktu, że z Seanem było już po wszystkim. Jednak w tym momencie stracił wszystko, całą swoją przewagę. Zaczynał od nowa, tak samo, jak ja i odpowiadało mi to. Chciałam zmieść z jego twarzy ten głupi uśmiech.
- Zgoda – powiedziałam w końcu. – Czyste konto, brak zasad, gramy do czyjejś pierwszej wygranej.
- Zgoda – rzekł i podał mi rękę. – Syriusz, przetnij.
- Zaraz – wtrącił się Remus, który do tej pory milczał. – Czy wy na pewno wiecie, co robicie?
- Tak – powiedzieliśmy jednocześnie.
- Ale… – nie zdążył dokończyć, bo Black przypieczętował nasz układ. – Nie mam więcej pytań – rzekł zrezygnowany Lupin i już się nie odzywał.
- Gramy do końca czerwca – powiedziałam.
- Sądzę, że wystarczy mi tydzień. Jeśli w jakikolwiek sposób mi ulegniesz, Evans, wygrałem. Wystarczy, że pocałujesz mnie sama, z własnej woli – odparł z tym swoim irytującym uśmieszkiem. – Do przyszłej niedzieli znowu będziesz moja.
- Chciałbyś.
- A jeśli będzie remis? – spytał Black z ciekawości.
- Nie będzie – odpowiedzieliśmy razem.
- Ale jeśli, hipotetycznie…
- Nie będzie – powtórzyliśmy dobitnie.
- Super – rzekł urażony. – A więc się pozabijajcie. Przynajmniej będzie zabawnie.
- Też tak sądzę – odparł Rogacz. – A więc Evans, z łaski swojej, odblokuj już kolejkę, bo inne dziewczyny wciąż czekają.
            Posłałam mu wściekłe spojrzenie.
- Jeszcze zobaczymy, kto będzie górą, Potter – powiedziałam na odchodnym i wyszłam z sali, trzaskając drzwiami.

 

12 komentarzy:

  1. Będę potem, jak zwykle ;)
    Tak wgl to zapomniałam, że dziś rozdział i poszłam spać, a nie poczekałam jak zwykle, dlatego tak późno :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Luthien,

    Bardzo dziękuję za dedykacje. Rozdział cudowny. Kiedy zobaczyłam, że zadedykowałaś go mi nie mogłam się powstrzymać i czytałam go na zajęciach.

    Pewnie Ci już nudzę, ale nie mogę się doczekać kiedy Lily powie swojemu chłopakowi "pa pa". Normalnie irytuje mnie to, że Sean jest taki przeźroczysty, taki... no taki bez własnego zdania. Nie rozumiem jak Evans może trwać w tym chorym związku. Przecież to żadna frajda być z chłopakiem, który we wszystkim się zgadza, ciągle podkula ogon i ogółem jest beznadziejny. Nie to, co Jim - chociaż jemu brakuje odrobiny pokory.

    Chłopcy się pogodzili! Nareszcie. Dobrze, że znowu wszystko między nimi jest okej. Jakoś nie lubię kiedy Łapa i Rogacz mają jakiś konflikt. Ta dwójka zawsze mi się kojarzy z jednomyślnością.

    Casting, który urządzili trochę mnie rozbawił. Ogłoszenia, formularze po prostu widać, że cierpią na przewartościowanie, Biedne te wszystkie dziewczyny, które zostaną odprawione z kwitkiem.

    Trzymasz w niepewności, ale ja i tak wiem, że koniec końców James i Lily spędzą razem bal. Jeszcze nie wiem, czy na niego pójdą (chociaż wydaje mi się, że Ty kochana Luthien pokombinujesz tak żeby poszli tam razem), ale wierzę, że mnie usatysfakcjonujesz :)

    Pozdrawiam mocno i jeszcze raz dziękuję za wspaniałą dedykację :)

    Em

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Luthien!

    Ten rozdział był nieziemski! Serio, jeden z lepszych... Towarzyszyło mi w nim tyle emocji! Może teraz to opiszę:

    Rozmowa z Potterem - DUMA.
    Byłam dumna z Evans, że zdobyła się na przeproszenie Jamesa. Niby jest Gryfonką, ale w jakiś sposób byłam zachwycona jej postępowaniem. W sumie nie wiem dlaczego ;)

    Olanie Seana - RADOŚĆ.
    Nie okłamujmy się, Whitby jest pantoflem. Albo kapciem, jak kto woli. Na pewno nie odpowiedni dla odważnej Lily, rudy to nie kolor, rudy to charakter xD

    Ślinienie się Jamesa z inną niż Lily - ZŁOŚĆ.
    Tak jak wspominałaś u mnie - "pocałunek" Rogacza z inną dziewczyną jest idealnym sposobem na sprawdzenie uczuć Lily. Ale i chyba najbrutalniejszym. Nigdy mu tego nie wybaczę :'( Ale i tak chciałbym być na miejscu tej dziewczyny, mimo wszystko :P

    Wyruszenie Lily na miejsce castingu - NIEOKREŚLONE.
    Miewam to uczucie bardzo często podczas czytania książek. Można to nazwać "PRZECZUCIEM NAJGORSZEGO" albo "WIEM CO SIĘ ZARAZ STANIE". Ta, wiem, że ona NIEPOWINNA tam iść, bo wydarzy się coś złego działającego na jej niekorzyść. Czy ten układ będzie dobry? No nie wiem...

    Pogodzenie się chłopaków - WZRUSZENIE.
    To było tak śliczne (co ja bredzę?), że aż się wzruszyłam. Nie było to, oczywiście, niezwykle piękne zawarcie zgody, jak u chłopców. Ale takie "ponowne" zaczerpnięcia przyjaźni są strasznie słodkie, każde na swój sposób. Nawet takie w huncwockim stylu ;)

    Ogłoszenie castingu i akcja dziejąca się na jego terenie - ROZBAWIENIE.
    W pewnych momentach tylko się uśmiechałam, w innych śmiałam się szaleńczo (przez co brat dziwnie na mnie patrzył). To było cudowne, szkoda tylko, że Evans się nie zapisała xD Wiem, że to nie miałoby sensu, ale... No nie wiem co ale :D Pewnie ty też, razem ze mną, dałabyś 10?


    Dobra kończę ten niezwykle krótki komentarz. Chciałam, żeby był długi, a wyszło jak zwykle :(

    No cóż, dziękuję za piękny rozdział i pozdrawiam
    Gabby

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział genialny i nie zdziwi nikogo, jak powiem, że fragment z zawarciem zgody między Łapą i Rogaczem jest moim ulubionym. Ich pogodzenie się było takie fajnee, naturalne. I tam też nie mogli się obejść bez żartów. Nie byliby Huncwotami!

    Obawiam się tego castingu. Ich pomysły są niedorzeczne! Ale i tak reakcja dyrektora była najlepsza. Cały Albus! Zapewne w tym castingu była też uwzględniana figura dziewczyny. Na charakter nie patrzyli, to pewne :D. I musiała dać 10, inaczej odpada, co pokazała relacja Jamesa.

    Znów przepraszam za komentarz, ale jakoś nie umiem tego robić, nigdy nie komentowałam, dopiero teraz, kiedy sama zaczynam pisać doceniam komentarz.

    Przepraszam jeszcze, że nie odpowiedziałam za twoją opinię pod moim prologiem, ale nie mogę wstawiać komentarzy na blogspocie, bo mam strasznie wkurzającego laptopa :(. Ale dziękuję za miłe słowa. I myślę, że mnie nie pamiętasz, bo nie ujawniałam się, a nawet jeśli, to jakimś małym koemantarzykiem, ale byłam, odpowiadając na twoje pytanie.

    Amoris

    PS. Zapraszam na nowy rozdział :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana Luthien!
    Na szczęście w końcu udało nam się znaleźć czas na nadrabianie zaległości i czytanie bieżących notek. Ogromnie się z tego cieszymy, bo dzięki temu mogłyśmy przeczytać Twój przecudowny rozdział. :)

    Patrzymy na Lily i przecieramy oczy ze zdumienia! W końcu przyznała się do tego, co my wiedziałyśmy już od dawna. Jej związek z Seanem się wypalił? Nie jesteśmy tego takie pewne. Ich relacja od początku była dziwna i nie opierała się na miłości czy jakichś głębszych uczuciach, więc nie mamy pojęcia, co miałoby się tam wypalić. Tak czy siak, jesteśmy bardzo zadowolone z faktu, iż Lily ma dość swojego chłopaka i chce z nim zerwać.
    Czy ona w końcu powiedziała samej sobie, że jest z Seanem tylko po to, by nie być z Jamesem? Brawo! Cieszymy się, że to odkryła, ale znając ich oboje wciąż będą komplikować sobie życie.

    Wszyscy widzą, że Evans unika swojego chłopaka, nawet on sam o tym wie. Tylko Lily jak zwykle sądzi, że jest inaczej. Mamy wrażenie, że jej przyjaciółki chyba także nie pałają do Seana wielką miłością, o czym świadczyć może chociażby zachowanie Dorcas. Chyba że chciała po prostu pomóc przyjaciółce, a my jak zwykle dorabiamy sobie do wszystkiego teorię spiskową. :D

    Początkowo byłyśmy pełne podziwu dla Rogacza. Wyraził swoje zdania i po prostu zostawił Evans. Żadnego narzucania się, całowania, przekonywania do tego, że powinni zostać parą. Szacun! Czyżby Jim dojrzewał? No nie spodziewałyśmy się tego po nim. Swoją drogą cieszymy się, że Lily postanowiła z nim porozmawiać.

    Cieszymy się ogromnie, że Łapa i Rogacz doszli w końcu do porozumienia. Jesteśmy dumne z Syriusza, że schował swoją dumę do kieszeni i przeprosił kumpla. James nieźle go nabrał, udając, że właściwie nie przyjmuje przeprosin. Na miejscu Blacka też potraktowałybyśmy to bardzo poważnie, bo Rogacz zachowywał się niesamowicie przekonywająco.

    Czy nam się wydaje, czy Lily jest zazdrosna? I jeszcze zabolało ją to, że Potter całuje, a raczej obmacuje się z inną? Zachował się jak totalny palant, ale Dorcas ma rację. Ktoś taki jak on nie będzie wiecznie czekał na to, aż Evans do niego przybiegnie.

    Casting chłopaków niesamowicie nas rozśmieszył. Kolejki, zgłoszenia, zdjęcia, formularze. Pełen profesjonalizm. :D Jesteśmy ciekawe czy całe to przedsięwzięcie było raczej dla żartu, a może Potter i Black faktycznie są aż tak zdesperowani? Jeszcze te skale przystojności każdego z nich. Rozbawiło nas to! Oczywiście obie przyznałybyśmy im dziesiątki. :)


    Końcowa konfrontacja na linii Evans-Potter była niesamowita. Aż boimy się, co z tego wyniknie. Zwłaszcza, że Rogacz jest aż tak pewny siebie. Naprawdę myśli, że uda mu się wygrać zakład w tydzień? Obie chciałybyśmy oczywiście, żeby to jemu przypadło zwycięstwo, ale wiemy, że ma w Evans godnego przeciwnika, więc jesteśmy bardzo ciekawe, co z tego wyniknie.

    Pozdrawiamy Cię serdecznie i z niecierpliwością czekamy na kolejny wpis! :)
    ~ Twoje Ł&R

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Luthien,
    Rozdziały już dawno przeczytane, ale dopiero teraz komentuję za co bardzo przepraszam :P ;-) Rozdział jak zawsze cudowny <3

    No nareszcie Lily zrozumiała, że jej związek z Seanem to kompletna klapa. Nie lubię jego postaci i wydaję mi się, że nigdy nie polubię, chociaż odrobinę mojej sympatii mogł czasem zyskać w nielicznych wypadkach. Nie rozumiem jak można nie mieć własnego zdania, Sean zachowuje się jakby nie posiadał mózgu. Wierzy cały czas Evans we wszystko co mu powie, jak Ruda mogła z nim chodzić ?

    Czy mi się wydaję, czy Lily była zazdrosna o Jamesa :P ? Bo jeżeli tak, to jesteśmy an właściwej drodze do happy endu ^^ Co do niego, to zachował się jak prawdziwy palant. Tu mówi, że ją kocha, a później obściskuje się z inną ? Wiadomo, że taki ktoś jak on nie będzie czekał wiecznie na Lily, ale myślę, że trochę przesadził.
    Nareszcie chłopcy się pogodzili. Musiało to kiedyś nastąpić, ale jestem pełna podziwu dla Syriusza, że to on pierwszy wyciągnął rękę do przyjaciela ^^

    Casting chłopaków był genialny xD Śmiech to zdrowie :D Na miejscu Lily zrobiłabym to samo, tylko ja wybuchnęłabym smiechem o wiele wcześniej :P

    Finałowa konfrontacja Evans-Potter nieziemska. Jestem ciekawa kto wygra. Obydwoje są sobie równi, chociaż wydaję mi się, że James jest w stanie posunąć się o wiele dalej w wykonaniu ustalonego sobie celu niz Lily, chociaż mogę się załozyć, że Evans nie zostanie mu dłużna :P

    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny,
    Hapanihi

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana Gabby,
    Przyznam szczerze, że też podobał mi się ten rozdział, chociaż tylko fragmenty z castingiem oraz rozmową Lily i Jamesa.
    Sean niestety będzie zachowywał się w taki sposób do końca ich "związku", co nie nastąpi szybko. Nawet podczas zerwania wyjdzie na idiotę xD
    James nie jest z Lily, więc jeszcze może całować się z kim chce xD
    Ten układ będzie takim układem, że... Nie, nie będę zdradzać. Powiem tylko, że to nawet nie jest układ i szybko pójdzie w niepamięć, chyba nawet w rozdziale "Naprawdę musimy w to grać?", który jest następny po "Castingu", ale teraz nie wiem, w której jego części dokładnie.
    Casting jest jedną ze scen, z których chyba najbardziej jestem zadowolona. No i oczywiście, że chłopacy dostaliby 10 xD

    Dziękuję za cudny komentarz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana Em,
    Ja w sumie sama nie wiem, dlaczego ona nadal jest z Seanem. Jeszcze lata temu, kiedy jeden rozdział miał w moim wydaniu 3 strony i zawierał to, co dzieje się przez 3 czy 4 rozdziały, Sean miał tam pewną rolę, która była krótka. Z biegiem czasu, jak zaczęłam na poważnie pisać to wszystko i w miarę porządnie, akcja rozwinęła się i przedłużyła, więc wyszło na to, że jest z nim tak długo i jeszcze jest mi to potrzebne.
    Ja też nie lubię, kiedy się kłócą i w sumie nie wiem, czemu tą kłótnię wstawiłam.
    Do balu jeszcze dużo się zmieni także mam nadzieję, że mnie nie zabijcie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochane Dziewczyny,

    Lily w końcu przyznała sama przed sobą, że nie chce być z Seanem, co nie zmienia faktu, że jeszcze dłuższy czas z nim będzie niestety.
    Ona wie, że unika Whitby'ego, ale wmawia mu, że nie, bo nie chce jej się tłumaczyć, dlaczego to robi. Dziewczyny nigdy nie ukrywały, że nie lubią Puchona, szczególnie Ann, Dorcas była lepiej do niego nastawiona, ale w tym wypadku Meadowes chciała po prostu pomóc Lilce.
    Casting miał na celu przede wszystkim dobrą zabawę. Nie przyszły na niego dziewczyny, które będą towarzyszyły chłopakom, ale to będzie trochę bardziej skomplikowane, szczególnie i Rogacza.
    Konfrontacja i zakład wyjaśni się już niedługo i mam nadzieję, że chociaż przez chwilę was usatysfakcjonuję :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana Hapanihi,

    Lily nie przypuszczała, że Sean okaże się osobą, która nie ma własnego zdania. Jest to zapewne wkurzające na dłuższą metę, ale w sumie trochę jej to pasuje, gdyż może mu wmawiać co chce, a on uwierzy.
    Ich zakład polegał na tym, że Potter wygrywa w chwili, kiedy Evans ulegnie mu w chociaż najmniejszym stopniu. Lily wygrywa, jeśli James da sobie spokój całkowicie. Rogacz oczywiście nigdy tego nie zrobi, więc w sumie Lilka wiedziała o tym, że przegrała zanim Syriusz przypieczętował układ.

    Pozdrawiam
    Luthien

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana Luthien,
    Serdecznie zapraszam Cię do mnie na nowy rozdział :)
    http://miranda-firebell.blog.pl/2015/07/18/5-dom-nad-rozlewiskiem/
    Pozdrawiam, Hapanihi

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Mała Czarna22 lipca 2015 16:21

    Droga Luthien,

    Na początek przepraszam za to, że tak długo nie komentowałam, mimo że z rozdziałami jestem na bieżąco. No ale wracając do rozdziału to był cudowny i co najważniejsze nie był krótki. Niech Lily wreszcie zerwie z Seanem, bo jego zazdrość doprowadza mnie do szału.Pomysł Huncwotów na casting coś genialnego. Niezdecydowana mała Lily nie chce się umówić z Rogasiem, ale jak go widzi z inną to jest wkurzona. Syriusz i James uwielbiam tą dwójkę z nimi nigdy nie idzie się nudzić :D Nie cierpię Josha (?) co za kretyn -_- hmmm... Jak jakakolwiek dziewczyna mogła dać 8 punktów na 10 no, jak??? Tak czy siak dałabym 6 xd

    Pozdrawiam
    Mała Czarna ^^

    OdpowiedzUsuń