Witajcie Kochani,
przed wami ostatnia już część tego rozdziału.
W czerwcu i na początku lipca trochę zmienią się terminy wpisów z racji tego, że mam sesję i masę nauki. Tak więc następny rozdział będzie dopiero za dwa tygodnie 20 czerwca, kolejny 1 lipca (tak, wiem, że to środa) i kolejny 11 lipca. Po tym małym zamieszaniu mam nadzieję, że wszystko wróci do normy :) Wszystko jest w zakładce "nowy rozdział" oraz po lewej stronie bloga, jeśli nie chce wam się szukać.
Rozdział tym razem dedykuję dziewczynom Łapie i Rogaczowi :)
Pozdrawiam
Luthien
***
Sean Whitby
Nie sądziłem, że zostanę wybrany. Co więcej jakoś niezbyt mi się to uśmiechało. Nie lubiłem tańczyć, może dlatego, że do tej pory mój taniec ograniczał się do bezmyślnego kołysania się w rytm muzyki. No, ale cóż, nie miałem wyboru tak jak moja dziewczyna.
Niezbyt zaskoczył mnie fakt, że kolejny raz doszło do konfrontacji Pottera z Lily. Powoli przyzwyczajałem się do tego, że zawsze, kiedy coś się działo, ta dwójka była głównymi bohaterami. Już od jakiegoś czasu zastanawiałem się, czy Lily jest ze mną szczera. Na początku oboje straciliśmy pierwszą szansę, z tą różnicą, że ja drugą traktowałem poważnie. Ostatnimi czasy wydawało mi się, że ona nadal trwa w naszym związku z uwagi na Pottera, ale nie po to, by mu zrobić na złość, tylko po to, by z nim po prostu nie być. Jednak wszyscy dookoła powtarzali mi, że mam na tym punkcie jakąś obsesję. Dałem więc spokój i może dobrze. Nie słyszałem, o czym Lily i Potter rozmawiali z dyrektorem, ale ewidentnie znowu się o coś pożarli. Dosyć dobrze znałem moją dziewczynę i wiedziałem, co oznacza jej wyraz twarzy, z którym siadała z powrotem do stołu. Jej rzekomy „przyjaciel” strasznie jej czymś podpadł. Wolałem nie wiedzieć, co zrobi Lily, kiedy James znowu pojawi się w jej zasięgu. Było mi go w tym momencie trochę żal, ale zaraz mi ten żal przeszedł i tylko uśmiechnąłem się do siebie.
Ogólnie jakoś nie rozmawialiśmy z Lily o balu. Nie sądziłem, że zajdzie taka potrzeba. Teraz jednak sytuacja wymagała ode mnie jakiegoś ruchu, dlatego chciałem ją oficjalnie zaprosić na bal, tak na wszelki wypadek, żeby nie doszło do jakichś nieporozumień.
Podczas kolacji leciało w moją stronę mnóstwo gratulacji i zaproszeń od dziewczyn nie tylko z mojego domu. Uśmiechałem się tylko i dziękowałem, w głębi duszy mając już tego dosyć.
- Oczywiście idziesz z Lily? – spytał Michael.
- Jeśli się zgodzi.
- Czemu miałaby tego nie zrobić? Przecież ze sobą chodzicie.
- Niby tak, ale chcę ją jeszcze oficjalnie zaprosić. A ty co, rozmawiałeś już z Monic?
- Jeszcze nie – odparł i trochę się zmieszał.
- To na co czekasz? Aż ktoś sprzątnie ci ją sprzed nosa? – uśmiechnąłem się.
- Masz rację – stwierdził. – Pójdę do niej teraz. Chyba nie będzie już lepszego momentu – dodał, wstał z miejsca i poszedł w stronę stołu Krukonów. Ja również się ruszyłem, ale skierowałem w stronę przeciwną.
~ * ~
- Cześć, kochanie – podszedłem do Lily i usiadłem obok.
- Gratuluję – powiedziała z uśmiechem na twarzy, a potem rzuciła się na mnie i przytuliła.
- Dzięki – odparłem.
- Twoja dziewczyna oddała miejsce Potterowi – wtrąciła Ann z lekkim oburzeniem.
- Ann, nie wymawiaj nawet jego nazwiska, bo po prostu nie ręczę za siebie. Poza tym to była moja decyzja i tobie nic do tego – rzekła Lily wkurzona.
- Mogłaś się zgodzić na warunki Dumbledore’a – powiedziała Kate.
- I dać mu zatryumfować? – odparła. – Nigdy w życiu. Potter nie chciał zostać reprezentantem, więc akurat w ten sposób bardziej go pogrążyłam, co w obecnej sytuacji strasznie mnie cieszy. Tym razem mocno przesadził i tym razem mu tego nie odpuszczę. Poza tym chciałam iść na ten bal z Seanem – zwróciła się do mnie.
- Ja właśnie w tej sprawie – przyznałem.
- Coś się stało? – spytała zaniepokojona.
- Nie, nic. Po prostu wcześniej o tym nie rozmawialiśmy i chciałem cię oficjalnie zaprosić, a więc – zacząłem. – Czy pójdziesz ze mną na bal bożonarodzeniowy?
- Oczywiście, że tak – powiedziała z uśmiechem i mnie pocałowała. Dziewczyny natomiast wywróciły oczami.
- Dziękuję za to, co zrobiłaś. Wcale nie musiałaś.
- Nie ma sprawy – odparła. – I musiałam.
- Kocham cię, wiesz? – powiedziałem.
- Ja ciebie też – uśmiechnęła się znowu, jednak zaraz musieliśmy interweniować, bo Ann zakrztusiła się sokiem.
- Nic mi nie jest – rzekła po chwili, kiedy udało jej się uspokoić. – Przepraszam – dodała, a Dorcas spojrzała na nią z politowaniem.
- Macie dzisiaj imprezę w Pokoju Wspólnym?
- Yhy. Jakżeby chłopacy mogli takowej nie zorganizować – powiedziała Dor. – A ty co, będziesz oblewać wygraną?
- Jeszcze zobaczymy – odparłem. – Niezbyt mam, co oblewać – przyznałem. – Ty zapewne wybierasz się z Ericem?
- Sądzę, że tak. Wszyscy powinniśmy się zmieścić przy jednym stoliku. Obliczałyście to dziewczyny, nie?
- Tak. Miejsc wystarczy dla wszystkich – powiedziała Lily.
- To super. Jak się bawić to tylko w najlepszym towarzystwie.
- A jakżeby inaczej – wtrącił się nagle Eric, który w tym momencie podszedł do stołu Gryfonów.
- Co chcesz? – spytała Dorcas.
- Nie można już przyjść do własnej dziewczyny i porozmawiać? Chciałem zauważyć, że to ty nalegałaś…
- Tak, tak wiem – przerwała mu ciemnowłosa przyjaciółka Lily.
- Ogólnie to przyszedłem zaprosić cię na bal, ale teraz to poważnie się nad tym zastanawiam
- Ty chyba żartujesz.
- No dobra, w sumie to mogę z tobą iść.
- Pff, dziękuję za takie zaproszenie – oburzyła się Dorcas.
- Żartuję, kochanie – powiedział Eric szybko. – Oczywiście, że chcę z tobą iść. Więc jak, pójdziesz ze mną?
- Teraz to ja się zastanowię – odparła jego dziewczyna.
- Czyli tak – stwierdził tamten.
- Nie powiedziałam „tak”.
- Ale twoje „zastanowię się”, zawsze ostatecznie brzmi „tak” – wyjaśnił Eric, na co Dor pokazała mu język. Uwielbiałem całe to towarzystwo. Zawsze mnie czymś zaskakiwali.
- Super, jeśli wszyscy już się poumawiali, to możemy porozmawiać, Evans? – spytał Potter, podchodząc do nas. Czego on znowu chce? Ile razy można mu było mówić jedno, a on i tak robił zawsze co innego. Swoją drogą, to bardzo odważne posunięcie z jego strony, stwierdziłem. Jeśli Lily nie uszkodzi go teraz, na pewno zrobi to później. Ja na jego miejscu nie byłbym tak głupi.
Evans nawet nie zdążyła zmierzyć go wzrokiem, tylko od razu wstała i na niego naskoczyła.
- Potter, zejdź mi z oczu, bo nie ręczę za siebie! Już ci chyba wszystko powiedziałam. Nie chcę z tobą ani rozmawiać, ani cię oglądać. W ogóle mi się nie pokazuj, bo doznasz poważnego uszczerbku na zdrowiu. Coś mi dzisiaj znowu obiecałeś, a ja kolejny raz ci uwierzyłam. Więcej nie będę robić z siebie idiotki, dlatego radzę ci, wracać do swoich kolegów, póki jeszcze potrafię się kontrolować.
- Jesteś niesprawiedliwa.
- A ty bezczelny. Chcesz, żebym zaczęła traktować cię poważnie, a zachowujesz się jak pięcioletnie dziecko.
- Pięcioletnie dziecko? Wcześniej jakoś tak nie uważałaś – stwierdził, a ja wywnioskowałem po minie Lily, że tym razem znowu przesadził. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, Evans z całej siły uderzyła Jamesa w twarz.
- Lilka, uspokój się – powiedziałem, stając pomiędzy tą dwójką. – Nie jest tego wart. Chcesz zarobić kolejny szlaban czy wolisz, żeby od razu wywalili cię ze szkoły? Idź już, Potter – poradziłem mu.
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy – rzucił, a potem w końcu poszedł na swoje miejsce.
- Rozumiem, że Potter to idiota, ale bez przesady, Lily. – Nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. To było bardzo dziwne. O ile wcześniej moja dziewczyna broniła Jamesa i wszystko mu wybaczała, o tyle teraz nie dała mu taryfy ulgowej. Co było nie tak? O co oni się posprzeczali aż w takim stopniu?
- Żadnej rozmowy nie będzie – powiedziała Lily do siebie.
- O co wam poszło? – spytała Dorcas, patrząc uważnie na swoją przyjaciółkę.
- Nieważne – odparła tamta. – Więcej już o nic nie pójdzie – powiedziała, a jej ton głosu mówił, że nie przewiduje więcej żadnych dyskusji. Spojrzałem na Dor i Ann i nawiązałem z nimi kontakt wzrokowy, ale byliśmy bezradni. Jeśli Lily nie chciała powiedzieć, torturami się tego z niej nie wydobędzie. Westchnąłem więc. – O czym rozmawialiśmy? – spytała Lily, szybko zmieniając temat. Nie nadążałem za nią.
- O stolikach – przypomniała Ann, robiąc swoją minę pod tytułem: coś tu jest nie tak, ale poczekam na dalszy rozwój wypadków.
- Rozumiem, że siedzimy wszyscy razem? – zapytał Eric.
- Tak.
- To znaczy wiecie, dołączają do nas jeszcze Kate, Miriam i Huncwoci – wtrąciła Ann.
- Jeśli Potter dożyje tego balu – powiedziała Lily, a potem przytuliła się do mnie, chowając twarz w moją szatę. Naprawdę nie nadążałem za jej zmiennymi humorami, ale jak widać dziewczyny miały już tak z natury. Przejechałem ręką po jej plecach, próbując tym samym ją pocieszyć, a potem rzekłem:
- Nawet nie brałem pod uwagę innej opcji. Ale myślę, że taki układ jest jak najbardziej w porządku. Poza tym musi się jeszcze zmieścić Michael z Monic.
- I Anthony z Betty – zauważyła Dorcas.
- Spokojnie, wszyscy się zmieszczą – powiedziała Ann.
Wiedziałem, że nie będzie innej opcji niż spędzenie balu w towarzystwie Huncwotów. Jakimś cudem dziewczyny były z nimi bardzo zaprzyjaźnione, a ja musiałem to zaakceptować, gdyż zbyt mocno zależało mi na Lily. Moje poświęcenie w tej sprawie było niewyobrażalnie duże, ale nie zwracałem już na to uwagi. Cieszyłem się tym, co miałem, bo wiedziałem, że w każdej chwili mogę to stracić.
James Potter
Byłem strasznie wściekły na Evans. Wkopała mnie w ten głupi bal i reprezentowanie domu, bo ona spokojnie chciała sobie iść z Seanem. Nie chciałem dodatkowych obowiązków. Nadgorliwość i przerost ambicji były w jej stylu, dlatego byłem tak bardzo zły. Nie powinna więc mieć do mnie pretensji o to, co się stało. Fakt, trochę mnie poniosło, ale teraz i tak nie mogłem przyznać się do błędu. Przekonałem się, że jest gotowa wiele zaryzykować, bylebym tylko pożałował tego, co powiedziałem. Naprawdę się wściekła, a najlepiej świadczył o tym fakt, że w sytuacji, która przed chwilą miała miejsce, Whitby stanął w mojej obronie. Ale ogólnie to co miałem zrobić? Nie mogłem się wycofać, bo znowu musiałbym przepraszać i walczyć z nią dalej na jej zasadach, których mogłem już nie znieść. Mimo wszystko nie odpuszczę jej kolejnej rozmowy. W końcu nie bez powodu nazywam się James Potter i jestem założycielem Huncwotów.
Musiałem w końcu przyznać oficjalnie, że nie doceniałem Evans. Ona dobrze wiedziała, co zrobić, żeby kolejny raz postawić na swoim, a mnie pogrążyć. W tym wszystkim nawet nie liczyłem już na obiecane wyjście do Hogsmeade, bo byłem pewny, że jeśli o tym wspomnę, na pewno od niej oberwę, nawet za cenę jej wywalenia ze szkoły. Ona uważała, że tym razem naprawdę przesadziłem, a ja nie powiedziałem niczego, co byłoby kłamstwem, niczego, o co mogła się wkurzyć, jeśli tylko zaakceptowałaby prawdę, od której tak kurczowo trzymała się z daleka. W tym wszystkim widziałem jeszcze tylko jedną szansę na moje zwycięstwo – powrót do wypracowanego przeze mnie planu i już nawet wiedziałem, kto tym razem będzie grał w nim główną rolę, jeśli Lily kolejny raz odmówi. Tak, zamierzałem zaryzykować i jeszcze raz spróbować.
- I co? – spytał Łapa.
- Nie pytaj się głupio. Przecież wiem, że wszystko widzieliście. Nie chciała ze mną rozmawiać, ale to nie zmienia faktu, że i tak porozmawiamy – wyjaśniłem naprawdę wkurzony.
- Jeśli doszło do tego, że Whitby musiał stanąć w twojej obronie, to stary, naprawdę kiepsko cię widzę.
- Mam to gdzieś.
- A tak swoją drogą to co powiedziałeś przy McGonagall i Dumbledorze, że Evans tak się wściekła? – zapytał Peter.
- Coś, co powinna już dawno zaakceptować.
- Czyli coś całkowicie niestosownego – stwierdził Remus zrezygnowany.
- Zależy, jak na to spojrzeć. Mimo wszystko nie zmienia to faktu, że mnie wkopała, bo, jak stwierdziła, „chodzi z Whitbym i to z nim chciała iść na bal”. Nienawidzę tego gościa.
- Ile razy mam ci tłumaczyć to samo? Sean jest jej chłopakiem, więc logiczne, że wolała iść z nim, a nie z tobą – powiedział Lupin trochę już poirytowany moim narzekaniem.
- Już to mówiłeś – zauważyłem. – Ale ja nadal upieram się przy tym, że to jednak na mnie jej zależy. Na pewno nie jestem jej obojętny – cały czas miałem w głowie jej słowa, które wypowiedziała, co prawda pod wpływem alkoholu, ale jednak, po imprezie u Slughorna. Czułem, że jeśli nadal będę uparty, w końcu wygram.
- Na pewno b y ł e ś do dzisiejszego wieczoru – stwierdził Łapa.
- Być może, nie mówię, że nie – rzekł Lupin, ignorując Syriusza. – Ale nie popadaj w paranoję, Rogacz.
- W jaką paranoję? Nie mam żadnej paranoi. Po prostu wkurza mnie fakt, że ona jest taka uparta.
- Niestety w tym przypadku ci nie pomogę – powiedział Lunatyk. – Jeśli naprawdę ci na niej zależy to musisz być cierpliwy.
- Ile lat ma trwać ta moja cierpliwość? Dziesięć, dwadzieścia? Powoli się kończy – rzekłem i zabrałem się za jedzenie.
~ * ~
Po kolacji, kiedy wszyscy oddalili się już do Pokojów Wspólnych na imprezy, ja oraz pozostała trójka „szczęśliwców” podążyliśmy za dyrektorem i opiekunami domów do magicznej komnaty w głębi Wielkiej Sali.
- Usiądźcie – rzekł Dumbledore. – Kilka spraw organizacyjnych i możecie uciekać. Bal, jak sama nazwa mówi, odbędzie się w Boże Narodzenie. Rozpocznie się o dwudziestej waszymi tańcami, których niedługo zaczniecie się uczyć. Prosiłbym więc, żebyście do połowy listopada zgłosili swoje osoby towarzyszące u opiekunów domów. Co jeszcze… – dyrektor zamyślił się. – Oczywiście obowiązują stroje wieczorowe. Informacja o tańcach zostanie wywieszona w waszych pokojach wspólnych, a reszty dowiecie się, podczas zajęć, od profesor McGonagall. Nie wymagam od was dużo, tyle tylko, żebyście godnie reprezentowali naszą szkołę. Bez żadnych awantur – w tym momencie spojrzał na mnie. – Goście przyjadą pierwszego grudnia i zostaną przydzieleni do poszczególnych domów, żebyście jeszcze bardziej się zintegrowali. Mam nadzieję, że nie będzie żadnych problemów. Jakieś pytania? – Wszyscy pokręciliśmy głowami. – W takim razie to wszystko. Możecie iść się zabawić.
Przez cały czas miałem wrażenie, że Whitby obserwuje mnie uważnie, ale nim zdążyłem potwierdzić moje przypuszczenia, szybko wyszedł z komnaty. Dałem więc spokój.
Lily Evans
- Lily, serio? – usłyszałam znajomy głos, a potem wysoka osoba usiadła na poręczy mojego fotela.
- Co jest, Ian? – odparłam słodko, nie podnosząc oczu znad książki.
- Cały dom się bawi, a ty w tym czasie siedzisz z nosem w książce.
- Mam jutro zaliczenie z transmutacji.
- Trudno, najwyżej oblejesz – powiedział, a ja w końcu na niego spojrzałam. Ian Bailey był, o rok ode mnie młodszym, wysokim brunetem o zadziwiająco bladej karnacji i szarych oczach. W zeszłym roku jakiś czas chodziliśmy ze sobą, ale wspólnie stwierdziliśmy, że nie ma to większego sensu. Zerwaliśmy w zgodzie i bez żadnych pretensji do siebie i od tego czasu przyjaźniliśmy się. Kiedy ze sobą byliśmy, Potter nieźle mu dokuczał, więc Ian nie pałał do niego miłością.
- Jak to się stało, że nie zaprzyjaźniłeś się z Huncwotami? – spytałam z miną niewiniątka. Lubiłam się z nim droczyć na ten temat. Ian uśmiechnął się i w odpowiedzi zabrał mi książkę. – Hej!
- Zatańczmy – zaproponował.
- Daj spokój. Nie mam ochoty.
- W takim razie porozmawiajmy.
- Też będziesz mi truł, że nie powinnam oddawać miejsca Potterowi?
- Nieee.
- Nie?
- No dobra, chciałem to powiedzieć, ale naprawdę ucieszyła mnie perspektywa walnięcia go.
- Czy wyście wszyscy powariowali? – powiedziałam. Nie chciałam rozmawiać o Jamesie.
- Potter nas skompromituje.
- Trudno. Nie miałam innego wyjścia, a on mocno przesadził.
- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że już jest po nas.
- Może nie będzie tak źle. – Zapadła chwila ciszy. Przez ostatnią godzinę nagadało mi już tyle osób, że poważnie zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam. Nie, nie zrobiłam. Chciałam zachować się tak, jak wypadało w stosunku do Seana i osiągnąć cel, którym było dalsze stwarzanie pozorów normalności, ale gdybym wygrała, Sean nie mógłby mieć do mnie pretensji, a i pójście z Rogaczem na bal nie byłoby tak bardzo dziwne. Co więcej, nie doszłoby do całej tej chorej sytuacji. Potter był nieźle wkurzony, stwierdziłam. Ale to nie usprawiedliwia jego chamskiego zachowania, dodałam zaraz w myślach. Koniec użalania się nad nim.
Mogłam rozegrać to wszystko inaczej, ale jak zwykle musiałam się pospieszyć. Powinnam już dawno nauczyć się najpierw myśleć, potem mówić, chociaż… W sumie to też mi zwykle nie wychodziło na dobre. A to wszystko wina Pottera. Po co pojawił się w moim życiu? Moje dalsze rozmyślania przerwał Ian.
- To co, zatańczymy jednak?
- Dobra, tylko bez głupich rozmów – zaznaczyłam.
- Jak sobie życzysz – odparł i pociągnął mnie za rękę.
~ * ~
- Chcecie Ognistą Whisky? – spytała Kate, podchodząc do nas po jakimś czasie.
- Jasne – rzekł Ian i wziął od razu całą butelkę.
- A ty?
- Nie, dzięki. Po ostatnim razie mam dosyć. Chyba, że masz Kremowe Piwo.
- Ten trunek rozprowadzają Huncwoci – odparła. – Ale mogę ci przynieść.
- Nie, sama pójdę.
- Jak chcesz. Tylko uważaj, bo Potter już wrócił z zebrania.
- Cholera – zaklęłam, a Kate posłała mi współczujący uśmiech. – Dzięki – dodałam, a potem odwróciłam się do Iana. – Idę po coś do picia – poinformowałam go, a następnie przepchnęłam się na druga stronę pokoju, gdzie siedzieli Huncwoci.
- Jasne! – krzyknął jeszcze za mną.
- Glizdek, daj mi Kremowe Piwo – rozkazałam, a potem otworzyłam butelkę i wzięłam duży łyk. – Daj mi jeszcze jedno i spadam.
- Gdzie idziesz? – spytała Ann, przerywając rozmowę z Remusem.
- Na górę. Kate powiedziała, że James już wrócił, więc muszę stąd zniknąć, zanim mnie znajdzie.
- Na górę też może wejść – zauważył Pettigrew.
- Nie, jeśli zamknę drzwi zaklęciem – odparłam i zauważyłam, jak Ann wywróciła oczami, ale się nie odezwała. – Dzięki, Peter – powiedziałam i pobiegłam na górę.
Zanim tam dotarłam, dołączył do mnie Łapa.
- Możemy zamienić dwa słowa? – spytał.
- Zależy, o czym chcesz rozmawiać.
- Nie wściekaj się na niego, co? – poprosił. – Jemu naprawdę na tobie zależy. Jest idiotą, że powiedział coś takiego przy Dumbledorze i McGonagall, ale…
- Black, daj sobie spokój, co? Nie usprawiedliwiaj go. Gdyby mu zależało, to by tego nie powiedział, nie wypominałby mi wszystkich pocałunków i bardziej namiętnych chwil, które miały miejsce.
- Bardziej namiętne? To ile razy wy się całowaliście? – spytał z chytrym uśmiechem
- Za dużo – odparłam i zanim zdążył cokolwiek jeszcze powiedzieć, już byłam na górze.
Nacisnęłam klamkę łokciem i popchnęłam drzwi nogą, żeby je otworzyć. Weszłam do środka i zatrzasnęłam je biodrem, jednocześnie stawiając obie butelki na stoliku nocnym. Wyciągnęłam różdżkę, jednak zanim wypowiedziałam zaklęcie, w pokoju zapaliły się wszystkie świece. Odwróciłam się szybko przerażona.
- Wiedziałem, że prędzej czy później będziesz chciała się tu schować przede mną – powiedział Rogacz, wychodząc zza łóżka Dorcas i wchodząc w krąg światła.
- Co ty tu robisz? – spytałam, podnosząc różdżkę jeszcze wyżej.
- Czekałem na ciebie. Sądzę, że powinniśmy jednak porozmawiać.
- Powiedziałam, że nie chcę cię widzieć, więc wynoś się stąd, bo nie zamierzam tego znowu powtarzać. Nie będę z tobą rozmawiać. Mogę cię czymś walnąć, mogą mnie wyrzucić za to ze szkoły, naprawdę nie dbam o to, jeśli tylko więcej nie będę musiała cię oglądać.
- Wiedziałem, że nie będziesz chciała ze mną rozmawiać – stwierdził niezrażony.
- Ostatnimi czasy zrobiłeś się aż nazbyt bystry – powiedziałam i sięgnęłam po swoje Kremowe Piwo. Teraz żałowałam, że jednak nie wzięłam od Kate czegoś mocniejszego.
- A ty nazbyt sprytna.
- Jak widać niewystarczająco – odparłam z przekąsem.
- Nie można wygrać w potyczce z mistrzem.
- Nie dodawaj sobie zbyt wiele.
- Ja tylko stwierdzam fakty.
- Wiesz, co jest w tej chwili faktem? – spytałam już strasznie wkurzona. – To, że jesteś żałosnym dupkiem oraz to, że nie chce mi się z tobą gadać, co więcej nie mam ci nic do powiedzenia.
- Ostatnio miałaś.
- Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że tym razem przesadziłeś? Do tej pory zawsze po czasie ci odpuszczałam, bo próbowałam cię zrozumieć. Oboje dobrze wiemy, co między nami było. Popełniłam wiele błędów, których jestem świadoma, ale wypominanie mi tego przy dyrektorze i McGonagall było po prostu chamskim posunięciem. Nie sądziłam, że będzie cię na to stać. Wiesz, na kogo w tamtym momencie wyszłam?
- Byłem wkurzony, bo jak zwykle postawiłaś mnie pod ścianą!
- To nie jest żadne tłumaczenie! Nie raz już to robiłam. Poza tym nie daje ci to prawa do takiego zachowania. N i c nie daje ci prawa do oceniania mnie. Teraz naprawdę wiem, że byłam głupia. Zawsze cię tłumaczyłam, robiłam, co mogłam, żeby spróbować zobaczyć w tobie to, co chciałbyś żebym zobaczyła. Niestety nie wyszło. Ostatnio nawet uwierzyłam w to, że ty mnie naprawdę kochasz.
- Bo kocham – zapewnił szybko.
- Ładny dowód tej twojej miłości dzisiaj pokazałeś. Nawet nie wiesz, jak bardzo czuję się tym dotknięta i zraniona.
- Wiem.
- Nie! Nie wiesz! Byłam naiwna, bo ciągle łamałeś zasady, a ja ciągle to ignorowałam.
- Nie możesz zrobić tego znowu?
- Nie, bo ty znowu zrobisz to samo. Ciągle będziemy tkwić w tym błędnym kole, a ja mam już tego dosyć, rozumiesz?
- Tak – odparł, patrząc na mnie uważnie. – Doskonale cię rozumiem. Masz rację, przesadziłem i nie mam prawa tłumaczyć się tym, czym miałem zamiar.
- Więc po co tu przyszedłeś? Masz szczęście, że już się trochę uspokoiłam, bo naprawdę mogłaby stać ci się krzywda.
- Przyszedłem cię przeprosić, ale teraz sądzę, że lepiej będzie, jeśli tego nie zrobię. – Miał rację, lepiej, żeby tego nie robił, bo, mimo, iż Sean mnie trochę uspokoił, mogłabym się jednak nie powstrzymać. Zbyt duży miałam do niego żal w tej chwili.
- Więc idź już sobie.
- Nie – odparł. – Możesz schować różdżkę? – Zmierzyłam go wzrokiem. Wiedziałam, że nie odpuści tak łatwo. Zrobiłam jednak to, o co poprosił. – Dziękuję – powiedział. – Zanim zacznę, błagam cię, możemy na chwilę zapomnieć o tym, co się niedawno stało? Tylko na chwilę.
- Nie potrafię, James.
- Spróbuj, ostatni raz. Jeśli potem będziesz chciała, tak jak kiedyś, dam ci spokój.
Nie byłam pewna, czy dotrzyma swojej obietnicy. Nie byłam pewna, czy to by się sprawdziło. Nie byłam też pewna, czy w ogóle chciałabym tego ponownie. Jednak znałam Pottera, o dziwo, bardzo dobrze i wiedziałam, że nawet, jeśli w tym momencie na chwilę nie odpuszczę, on również nie da mi spokoju. Byłam głupia i wiedziałam o tym. Po tym wszystkim, co przed chwilą powiedziałam, nie powinnam tego robić, ale kolejny raz dałam mu możliwość mówienia. Zapomniałam, a on znowu wykorzystał moją chwilę słabości.
- Zgoda – powiedziałam w końcu. – Masz dwie minuty.
- Domyślam się, że nie mam co liczyć na Hogsmeade.
- Dokładnie.
- A co z balem?
- James, o co ci znowu chodzi? Już ci powiedziałam, że…
- Czemu musisz iść z Whitbym? Jeszcze nie jest za późno, możemy wszystko odkręcić.
- Czyś ty całkiem oszalał? Idę z nim, bo jest moim chłopakiem – odparłam. Znowu zaczynał ten sam temat, a ja nie byłam pewna, czy uda mi się dotrzymać obietnicy wymazania na dwie minuty mojej pamięci.
- I co z tego?
- To, że nie jesteśmy nawet przyjaciółmi!
- A więc o to ci chodzi!? Mścisz się za to, że nie dotrzymałem umowy?
- Nie, za nic się nie mszczę. Chcę tylko o s t a t e c z n i e i jasno rozgraniczyć te dwie rzeczy, a mianowicie to, że kocham Seana i w związku z tym to on jest moim chłopakiem. Z tobą natomiast nie łączy mnie kompletnie nic, więc jeśli już to sobie wyjaśniliśmy, to idź sobie, bo moja wyrozumiałość zaraz się skończy.
- Jesteś pewna, że go kochasz? – spytał trochę zbity z tropu, a ja zawahałam się przed odpowiedzią. Chyba trochę przesadziłam, mówiąc mu to. Mimo wszystko nie zasłużył na to.
- Tak – powiedziałam jednak. – I nie próbuj wmawiać mi czegoś innego, bo mam już dosyć ciągłego robienia wszystkiego pod twoje dyktando. Nie wypieram się tego, co było i przyznałabym się do wszystkiego, jeśli Sean by mnie spytał, ale teraz to przeszłość, a ty nie masz prawa mówić mi, co mam robić. Poza tym, przecież sam powiedziałeś, że…
- Nie bierze się wszystkiego, co mówię, na poważnie. Już dawno powinnaś to wiedzieć.
- Skąd? Jakim cudem mam się połapać w tym, co jest prawdą, a co nie, jeśli jednego słowa dotrzymujesz, a innego nie? – wkurzyłam się znowu. – Zacznij grać logiczniej to unikniemy nieporozumień.
Zapadła chwila ciszy. James wpatrywał się we mnie, a ja straciłam całą ochotę na Kremowe Piwo. Odstawiłam więc butelkę, którą nadal trzymałam w dłoni.
- Co teraz zrobimy? – spytał Potter po chwili.
- A co możemy zrobić? Mi będzie odpowiadało to, co obiecałeś.
- Lily, wiem, że nie jestem ci obojętny. Już nie – zaakcentował dwa ostatnie słowa. Prawda, przyznałam w myślach, ale nadal nie potrafi zrozumieć sytuacji.
- Masz rację – odparłam. – Ale dałam ci pierwszą, małą szansę i jej nie wykorzystałeś, resztę natomiast wykorzystałeś aż do przesady.
- Chodzi ci o propozycję przyjaźni na warunkach, które sama ustaliłaś? Nie nazwałbym tego szansą. Poza tym przyjaźń nie powinna stawiać żadnych warunków.
- Nasza powinna.
- Nie, nasza też nie powinna, gdyby naprawdę opierała się na zaufaniu. Tylko, że najpierw trzeba zaufać sobie, co Evans?
Rogacz sugerował, że sama sobie nie ufam? Przecież musiałam. Czy to było w ogóle możliwe, nie mieć zaufania do samej siebie? Jak widać, możliwe. Gdyby było inaczej, nie bałabym się żadnej rozmowy z Potterem w cztery oczy. Wiedziałam, do czego jest zdolny, poznałam już jego sztuczki i mogłam ich uniknąć, gdybym tylko, tak jak mówił, ufała samej sobie. Czy ta rozmowa nie była wystarczającym dowodem na brak tego zaufania?
- Gdybym nie chodziła z Seanem, uwierz mi, poszłabym z tobą na ten bal, naprawdę, ale w obecnej sytuacji nie mogę.
- Nie możesz, czy nie chcesz? – spytał, a ja, zanim zastanowiłam się nad znaczeniem wyboru odpowiedzi, powiedziałam:
- Nie mogę.
- Jeśli chcesz, możemy się zamienić. Jeszcze nie jest za późno – powiedział znowu.
- Nie – rzekłam zdecydowanie.
- Czyli możesz sobie pozwolić, na żałowanie tak głupich rzeczy?
- Moja sprawa, czego będę żałować. Ja będę z tym żyła, nie ty.
- Życie jest na to za krótkie, Lily. Ja nie mogę sobie na to pozwolić – powiedział, a potem mnie pocałował.
Tym razem się nie ruszyłam, nie odwzajemniłam pocałunku, ale też go nie przerwałam. Nie zrobiłam po prostu nic. Czekałam cierpliwie.
- Więc nie zmienisz zdania? – spytał, kiedy skończył i spojrzał mi w oczy, nadal trzymając moją twarz w swoich dłoniach.
- Nie – odparłam, tym razem ze spokojem w głosie. Chwilę na mnie patrzył, a potem jeszcze raz pocałował. Nie wiem, na co on liczył. Chciał, żebym mu przywaliła, czy co? W końcu się odsunął.
- W takim razie wszystko jasne. Czuj się zwolniona z obietnicy danej mi przed chwilą. Ja również dam ci spokój. I popracuj może nad zaufaniem do samej siebie, bo niedługo nawet Whitby przestanie ci ufać. Poza tym może wtedy w końcu się dogadamy – powiedział na koniec, a potem wyszedł, nie odwracając się.
Tym samym znowu ogarnęły mnie wątpliwości. Nie wiedziałam już, czy dobrze zrobiłam, odmawiając, czy nie. Cały czas miałam na uwadze dobro Seana i swoją reputację, ale czy powinnam w imię tego rezygnować z wyższych dla mnie celów? Z drugiej strony, czemu przyjaźń z Potterem miała stać w mojej hierarchii wyżej niż utrzymanie związku, na którym bardzo mi zależało? Może dlatego, dlaczego mimo silnej żądzy mordu, znowu pozwoliłam Jamesowi na moment obezwładnienia mnie.
- Może miał rację. Powinnam najpierw sama sobie zaufać.
A ja wiem czemu 1 lipca w środę, wiem! To moja i twoja słodka tajemnica :D Powrócę kiedyś z komentarzem! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńZapraszam do poczytania mojej wersji wydarzeń ;)
http://liljam.blog.pl
Kochana Luthien
OdpowiedzUsuńRozdział...obłędny! Później, jeszcze dzisiaj, wrócę z dłuższym komentarzem :)
Witaj. Trafiłam tu przez przypadek, z czyjegoś bloga i bardzo się z tego cieszę. Rozdział bardzo mi się spodobał, szczególnie to, że piszesz z kilku perspektyw i można zobaczyć uczucia poszczególnych bohaterów. Naprawdę, po prostu zakochałam się w tym rozdziale <3 Myślę, że Sean może jakoś dowie się o tym pocałunku z Jamesem, ciekawe jak to się potoczy. Tak mi szkoda Pottera, niech Lily go nie odrzuca :)
OdpowiedzUsuńRozbawiło mnie to, jak czekał na nią w dormitorium (jest taki słodki). Jezu, nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny. Jak tylko znajdę czas muszę chyba nadrobić wszystkie Twoje poprzednie rozdziały :*
[the-emerald-eyes.blogspot.com]
Kochana Luthien
OdpowiedzUsuńRozdział obłędny. Zresztą, wspomninałam o tym w poprzednim komentarzu :)
Potter zawsze znajdzie na wszystko jakiś sposób. Ale jakoś nie chce mi sie wierzyć, że przesiedział w dormitorium Lily całą imprezę. Tak, jak napisałaś, Lily powinna się zorientować, że Potter zrobi wszystko, aby osiągnąć wymierzony cel.
Współczuję Seanowi. Jak nie lubi tańczyć, to nie powinien być zmuszany do reprezentowania,a jakby można było z tego zrezygnować, to zakładam, że Sean i James zrobiliby to od razu.
Sean tak bardzo ufa Lily, że aż zazdroszczę. Oczywiście był to sarkazm. Super ufa swojej dziewczynie,jeśli uważa, że Lily ,,nadal trwa [z nim] w związku z uwagi na Pottera, ale nie po to, mu zrobić na złość, tylko po to, by z nim po prostu nie być" . Nie potrafiłam tego ubrać w słowa, dlatego zacytowałam Twoje słowa, jeśli nie masz nic przeciwko :)
Chociaż nie lubię pary Lily i Seana, muszę przyznać, że to, co Whitby zrobił, było... słodkie? Tak, to chyba odpowiednie słowo. Mimo tego, że to było oczywiste, że Lily idzie z nim na bal, oficialnie ją zaprosił. To miłe z jego strony.
Dorcas chyba zazdrości Lily :p
Sean tak pięknie zaprosił Lily na bal bożonarodzeniowy, a Eric ją w ten sposób: ,, No dobra, w sumie to mogę z tobą iść". I znowu cytuję. Cała ja :D
Chociaż muszę przyznać, że lubię, gdy ktoś cytuje moje słowa. Czuję wtedy jakąś... satysfakcję? Tak, chyba można to tak nazwać :)
Whitby stający w obronie Pottera. Nadchodzi apokalipsa. Nikt się chyba nie spodziewał, że ON będzie bronił JEGO :)
Mimo tego, że nie nawidzę Seana (wiem, że piszę to w każdym komentarzu), cieszę się z tego, że Lily nie pójdzie z Jamesem do Hogsmeade. Należało mu się. Nie wiem, dlaczego, ale na tym blogu Potter staje się w moich oczach coraz większym, przepraszam za słownictwo, dupkiem.
Lily szczera :p Cały dom się bawi, a ona w tym czasie siedzi z nosem w książce :D. Szczerze, to ja chyba też bym tak zrobiła. Nie za bardzo lubię imprezy. Ogólnie jakoś dziwnie się czuję, gdy przebywam w tłumie ludzi... Nie potrafię tego określić...
Ale wracając do treści rodziału:
,, Bardziej namiętnie? To ile razy wy się całowaliście?" Rozwaliło mnie to zdanie :) I znowu cytowałam :p Co się ze mną dzieje? :D
No to Lily jednak uwierzyła Potterowi. Zakładam, że niedługo zacznie się nauka pt. ,, Jak sobie zaufać?" organizowana przez Lily :p
Ja na miejscu Evans od razu przywaliłabym Potterowi, a nie czekała, aż łaskawie skończy całować. Chociaż tak naprawdę, to najchętniej zrzuciłabym go ze schodów, ale nic nie poradzę na to, że Lily nie ma takich morderczych zapędów jak ja :D
To jest chyba najdłuższy komentarz w moim życiu. WIWAT! :P
Z niecierpliwością czekam na następną notkę.
Pozdrawiam
Lavender Potter
Ps. U mnie nowy rozdział. Wpadnij jakbyś miała czas i ochotę :)
Super zostaje mi się tylko zabić. Kliknęłam nie tą strzałkę :(
OdpowiedzUsuńRatuj!
Droga Luthien,
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze :D
Szczerze, to nigdy nie lubiłam postaci Seana, ale teraz pokazałaś (moim zdaniem) jego lepsza stronę, taką wyrozumiałą ? Chyba tak ;d
Co do Lily , to dobrze zrobiła uderzając Jamesa w twarz, zasłużył sobie na to. Nie miał prawa wypominac jej wszystkiego w obecności dyrektora i nauczycielki, to było po prostu chamskie i tyle.
Co do ich rozmowy, to wydaję mi się, że Rogacz wypełnił swoja ''misję'' i zasiał w Lily niepewność. Chyba chciał, aby to ona zrozumiała, że idzie na bal z Seanem tylko dlatego, że są razem.
Dla mnie jest to kompletnie bez sensu. Jeżeli się kogos nie kocha, to po co iść z nim gdziekolwiek, kiedy można wybrac się tam z osobą, która się kocha. Problem leży w tym, że Lika nie wie czego chce i nie wie kogo kocha. Nie chce zranić Seana, ale ja uważam, że najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa, więc nawet jeżeli miałoby go to dość mocno zranic, to jest to lepsze rozwiązanie niż udawać do niego miłość, czy tez zmuszać samą siebie do darzenia jego jakiegokolwiek uczuciem.
Czekam na nn :)
Pozdrawiam i życze mnóstwa weny,
Hapanihi
PS: U mnie nowa notka: http://miranda-firebell.blog.pl/2015/06/07/4-powrot-do-wspomnien/
Kochana Lavender Potter,
OdpowiedzUsuńniestety nie wiem, co zrobić, żeby przenieść komentarz jako inna odpowiedź, ale nie ma to w sumie znaczenia :)
Potter nie przesiedział całej imprezy w dormitorium dziewczyn. Przyszedł trochę później, bo był na zebraniu, a Lilka też szybko się zmyła, więc w sumie można uznać, że niezbyt długo na nią czekał ;)
Oczywiście, że nie mam nic przeciwko cytowania moim słów. Jest mi bardzo miło z tego powodu. Sytuacja Seana jest trochę skomplikowana. Naprawdę bardzo kocha Lily, jednak widzi, że ona coraz bardziej się od niego oddala i obwinia o to Pottera. Przeczuwa, że coś się dzieje, ale wszyscy dookoła wmawiają mu, że przesadza, więc woli jak na razie żyć w nieświadomości.
Dorcas nie zazdrości Lilce. Meadowes naprawdę kocha swojego chłopaka, zna go bardzo dobrze i się na niego nie gniewa za takie zaproszenie, bo oczywiste, że zapraszać jej nie musiał. Tak, jak nie lubię Whitby'ego, tak kocham postać Erica i nie chcę jej zepsuć.
Wiem, że Potter na razie staje się coraz większym dupkiem, ale mam nadzieję, że to się już kończy. Postaram się teraz prowadzić to tak, żeby zyskiwał, a nie tracił na swoim zachowaniu.
Czy zacznie się nauka pt. "Jak sobie zaufać?" to nie wiem. Dzięki czytelnikom zauważyłam, że często piszę coś, czego potem nie rozwijam, bo uważam to za mało istotne, a wy zwracacie na to uwagę. Lilka przemyśli słowa Pottera, potem stanie się coś, dzięki czemu może nie zaufa, ale dojdzie do tego, co jest dla niej ważne.
Evans nie przywaliła Jamesowi, bo w głębi duszy chciała, żeby ją pocałował. Była zła i zraniona, ale zbyt mocno jest do niego "przywiązana", by zdusić to swoje uczucie do niego. Cokolwiek on zrobi, ona będzie próbowała mu to wybaczyć.
Bardzo dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam
Luthien
Kochana Hapanihi,
OdpowiedzUsuńtrafiłaś w sedno. Lily idzie z Seanem na bal tylko dlatego, że z nim chodzi i tak wypada.
Lilka wie, kogo kocha, ale boi się zaangażować w związek z Potterem, dlatego nadal jest z Whitbym, który nigdy jej nie zawiedzie i będzie wyrozumiały na wszystko, co ona zrobi. Jest z nim, bo nie chce być z Jamesem. Ten bal sprawi jeszcze niejeden kłopot, a Evans długo będzie się zastanawiać, czy lepsza jest prawda czy kłamstwo.
Pozdrawiam
Luthien
Kochana Luthien!
OdpowiedzUsuńNa początku ogromnie dziękujemy Ci za dedykację. Poprawiła nam ona nastroje i jest nam po prostu bardzo, ale to bardzo miło. :)
Rozdział jak zwykle genialny, ale to już wiesz. Wszystkie Twoje rozdziały są przecudowne. Nie wiemy, jak Ty to robisz. Zwłaszcza opisy uczuć bohaterów są tak niesamowicie realistyczne, że mamy wrażenie, jakby byli oni postaciami z krwi i kości.
W tym rozdziale najbardziej zaskoczył nas Sean, który z jednej strony nie trawi Pottera i wydaje się być zadowolonym za każdym razem, kiedy Lily i James się po kłócą, po prostu ma jakąś obsesję górowania nad Rogaczem, z drugiej strony wydaje się, że on sam ma świadomość tego, że Lily i Jamesa łączy coś więcej niż przyjaźń. Czuje, że Evans nie jest z nim szczera i tkwi w ich związku tylko po to, by nie związać się z Rogaczem. Rozumiemy, że Seanowi zależy na dziewczynie, ale po co nadal z nią jest, skoro wie, a może raczej podejrzewa, że ona nie kocha go aż tak bardzo, o ile w ogóle go kocha, jak powinna. Nie może z nią porozmawiać i zapytać się jej o uczucia? A może boi się tego, co mógłby od niej usłyszeć i że tym samym zakończyłby ich związek. Pokomplikowana ta sytuacja, bo oboje siebie oszukują. Evans trzyma się myśli, że jest szczęśliwa ze swoim chłopakiem, mając spokój i stabilizację, a Sean wmawia sobie, że jego przypuszczenia są mylne. Jesteśmy bardzo ciekawe, jak dalej potoczy się ich relacja i co ostatecznie zadecyduje o jej zakończeniu?
Szkoda nam trochę Lily. Faktem jest, że dziewczyna sama wiele rzeczy sobie komplikuje, bo nie wie dokładnie czego chce i najpierw robi, potem myśli, ale Potter wcale nie ułatwia jej zadania. Rozumiemy ją, że jest rozdarta między sercem - Jamesem i rozumem - Seanem, ale powinna w końcu usiąść i się zastanowić nad swoim życiem. Gra nie fair względem swojego chłopaka, okłamując go, że go kocha. Jeszcze próbuje wmówić to innym. Nie podoba nam się też to, że idzie na bal z Seanem, tylko dlatego, że wypada. Trąca nam tu hipokryzją. Nie chce z nim iść, ale robi to, bo takie są oczekiwania i nie może przecież nadszarpnąć swej reputacji, chociaż wcale nie ma na to ochoty... Będzie umiała dobrze się bawić na imprezie, kiedy cały czas będzie żałowała, że jednak nie poszła z tym, którego faktycznie kocha? A może będzie udawać, tak jak udaje, że kocha Seana. Rozumiemy jej zachowanie względem Rogacza, bo chłopak naprawdę przegina i czasem traktuje ją, jakby była jego własnością, mówiąc, co powinna robić, a czego nie. Jednak nie uważamy, że Sean powinien obrywać za winy Jamesa. Udawana miłość jest wystarczającą karą. Lily cały czas utrzymuje, że nie chce ranić swojego chłopaka, ale cały czas świadomie lub nieświadomie to robi. Sean nie jest głupi i w końcu zorientuje się, że jego przypuszczenia są prawdziwe. Nie lepiej od razu z nim porozmawiać, zamiast dawać nadzieję na coś, co nie nastąpi?
Potter... on przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Wyciąga grzeszki Lily na wierzch przy dyrektorze i McGonagall i oczekuje, że dziewczyna z miejsca o tym zapomni i mu wybaczy. Może to, co mówi Lily, jest prawdą, ale nie musi jej nieustannie osaczać. Gdyby trochę odpuścił, na pewno byłoby lepiej, a może wtedy Lily poszłaby z nim i na bal, i do Hogsmeade? I po co ją całował? Zastanawiamy się, czy bardziej próbuje udowodnić coś jej, czy może sobie? Ma rację co do balu i Seana, ale skoro Lily podjęła taką decyzję, powinien ją uszanować, a nie zakradać się do jej dormitorium. Jego zachowanie robi się trochę uciążliwe, bo wciąż powtarza te same błędy. Robi coś głupiego, przeprasza, obiecuje poprawę, łamie obietnicę i tak w kółko... Jesteśmy ciekawe, kiedy w końcu zrozumie, że nie tędy droga... Ciekawe, czy faktycznie chciał pogodzić się z Lily, czy może tylko próbował zasiać w niej niepewność? Jeżeli tak, to w stu procentach mu się udało.
Z niecierpliwością czekamy na kolejny rozdział, bo jesteśmy bardzo ciekawe, jak dalej wszystko się potoczy. Jeszcze raz dziękujemy za przewspaniałą dedykację i ściskamy gorąco! :)
~ Łapa i Rogacz
Kochana Luthien!
OdpowiedzUsuńTroszkę szkoda mi Seana, mimo iż bardzo go nie lubię. Biedak, zakochał się w Lily, dla niego już nie ma ratunku. Nie żebym płakała nad jego losem, ale nie polecam nikomu wpaść na urok panny Evans, bo jak cię dopadnie, to szybko nie puści ;)
Tak na marginesie już planuję jego śmierć i cały czas nasuwa mi się śmiertelne potknięcie na skórce banana, ale nie bój się, aż tak źle nie będzie :D
Zaproszenia takie słodkie xD Ależ oni są w tym zdolni. No normalnie, jak prawdziwi chłopcy :') I znowu pozachwycałabym się związkiem Dorcas, ale to zbędne.
Jeju, powoli utożsamiam się z Lily. Wkurza mnie ten Potter. Chociaż w jakiś sposób to też słodkie, bo w sumie z miłości mu się w mózgu poprzestawiało. Nie będę tutaj nic wyjaśniać - ważne, że Lily mnie rozumie ;)
Trochę głupio, że Evans nie idzie z Jamesem. Od dawna mówię, że nie powinna robić wszystkiego pod innych, tylko dla siebie samej i swojej satysfakcji. Pójście z Potterem byłoby, moim zdaniem, rozsądniejsze. Ale Lily tym razem się zapewne ze mną nie zgodzi :P
Dzisiaj z mojej strony to tyle - jak zwykle krótko, ale już dla mnie późno i idę spać. No dobra, jeszcze przed snem spróbuję skomentować rozdział u Dziewczyn :D Nie byłabym sobą ;)
Pozdrawiam
Gabby
Kochana Gabby,
OdpowiedzUsuńSzczerze to byłam trochę zaskoczona pojawieniem się Twojego komentarza :)
Sean przez to, że się w niej zakochał będzie miał krótko mówiąc mocno przerąbane, ale nie jest mi go żal. Bardziej współczuję postaci Lily tego, co z nią zrobię ;) Wedle mojej obietnicy czekam na Twój jakże kreatywny pomysł :D
Ja to bym się związkiem Dorcas zachwycała cały czas, nieskromnie mówiąc, ale nie wiem, czy czegoś nie popsuje przez to, bo tak bardzo chcę, żeby był idealny.
Nie wiem, czy dla niej jest to rozsądniejszej. Wątpię. Ona ma pewne zasady, których nadal się trzyma i których wyzbędzie się wraz z pewnym wydarzeniem. Nie powiem jakim. Także na razie musi zachować twarz i reputację.
Dziękuję za komentarz :-*
Pozdrawiam
Luthien
Kochane Dziewczyny,
OdpowiedzUsuńDziękuję za wasze miłe słowa, które zawsze wyrażacie w komentarzu. Naprawdę poprawiają mi one nastrój, chociaż osobiście uważam, że daleko mi do niektórych blogów, w tym waszego.
Rozmowa Seana z Evans o uczuciach nie byłaby ogólnie dobra, bo na chwilę obecną Lily i tak nie powiedziałaby mu prawdy. Za każdym razem, gdy ten wysuwa jakieś podejrzenia, ona szybko wyprowadza go z "błędu". Evans nie jest jeszcze gotowa na ułożenie swoich uczuć, a prawda będzie dla niej ciężka do wyznania, szczególnie, że będzie czuła wobec Puchona swego rodzaju dług do spełnienia. Sean z kolei naprawdę ją kocha i tak, jak napisałyście boi się usłyszeć prawdy. Sprawa zakończy się dość skomplikowanie, a ich zerwanie wyjdzie "w praniu" i troszeczkę przypadkowo.
Znając jej dalsze poczynania ciężko mi stwierdzić, czy ona będzie go ranić świadomie czy nie. Robi coś złego, wiedząc, że to jest z jednej strony złe, ale jednocześnie uważa, że dla Seana jest to też w pewnym sensie dobre. Trudno to wyjaśnić. Nie mogę zdradzić niestety nic związanego z balem i całym tym partnerowaniem, bo zdradziłabym wszystko, co się stanie, wiec niestety zostaje czekać na zakończenie sprawy (jeśli dotrwacie ;))
Co do Jamesa to może jego działania są głupie i błędne, ale mimo to on wie, co robi, chociaż czasami mógłby jej trochę odpuścić. Wie, jak ją podejść. Evans, gdyby nie chciała, nie pozwoliłaby mu mówić, a już tym bardziej pocałować. Nie wspominałam o tym chyba nigdy, ale w moim zamyśle pocałunek w pociągu na początku 7 klasy był ich pierwszym, nie doszło wcześniej do żadnego wymuszonego ani nic. Do niej również należała decyzja, czy zapomni na chwilę o tym, co się stało czy nie. Z własnej nieprzymuszonej woli "zapomniała". Odpowiadając na wasze pytanie to Rogacz nie chce niczego udowadniać sobie, bo on wie, jakie relacje łączyły ich w szóstej klasie i wie, dlaczego w ostatniej nagle znowu się zmieniły. On cały czas próbuje udowodnić Lily fakt, że ta go kocha, mimo iż ona sama powinna do tego dojść powoli, a nie na siłę. On naprawdę nie chce się z nią kłócić, ale żyć w zgodzie, ale jeśli inaczej nie może do niej dotrzeć to nie ma wyjścia. A ich wspólne wyjście do Hogsmeade będzie :)
Dziękuję za cudowny komentarz
Pozdrawiam
Luthien
Kochana,
OdpowiedzUsuńTo znowu ja. Rozdział fenomenalny. Oczywiście wszystko poszło tak jak chciała tego panna Evans. Jakoś mam wrażenie, że Potter jako reprezentant nie skompromituje Gryfonów.
Fajnie, że James postanowił wyjaśnić sprawę z Lily. Chociaż z jednej strony pochwalam to, że podszedł rudą w taki sposób, to z drugiej irytuje mnie to, że nie potrafi czekać. Rogacz najpierw działa, a dopiero potem myśli i czy aby to jego nie myślenie nie odciąga go od celu?
Jestem pod wrażeniem, że Evansówna nie odwzajemniła tego pocałunku. Będzie później go rozpamiętywać, czy raczej puści go w niepamięć? Czy w ogóle potraktowała go obojętnie, czy też oparcie się zalotom Pottera było dla niej trudne?
Czy Sean się dowie, że Gryfon kolejny raz dowalał sie do jego dziewczyny. Przy okazji powinien mu walnąć w ryj, bo jak tak można, żeby jakiś facet całował jego laskę?! To dla mnie irytujące
Wybacz, że tak krótko, ale ostatnio ciężko mi się zmobilizować
Całuję
Em
Kochana Em,
OdpowiedzUsuńPotter nie skompromituje Gryffindoru, będzie należycie pełnić swoje obowiązki, których w sumie nie będzie wiele. Większe zamieszanie nastanie później wraz z jedną nową ważną postacią.
Nie wiem, czy odciąga go od celu czy nie. W sumie ja jestem zdania, że on dobrze wie, co robi.
Lilka puści ten pocałunek w niepamięć, bo na siłę zajmie się czymś innym. Oparcie się zalotom Pottera na pewno było dla niej trudne, ale myślę, że w tamtym momencie była na niego zła i rozżalona tym, jak postąpił, więc ostatecznie przyszło jej to łatwiej, aczkolwiek James znowu zostawił w jej sercu pewną niepewność.
Sean nie dowie się o tym pocałunku. Zresztą on w sumie nie będzie wiedział oficjalnie o niczym co będzie dotyczyło relacji tej dwójki.
Pozdrawiam
Luthien
Kochana Luthien
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział. Zapraszam, jeśli masz czas i ochotę :D
Pozdrawiam
Lavender Potter
Ps. Kiedy u Ciebie nowy rozdział? Nie mogę się doczekać.