sobota, 23 maja 2015

28. Noc Duchów cz. II czyli (nie)pozytywne zaskoczenia

Witajcie, 

dzisiaj nie będę zamęczać was zbędną paplaniną, więc po prostu zapraszam na kolejny rozdział, który tym razem dedykuję Em.

Pozdrawiam
Luthien

***

Lily Evans
            Po akcji z Averym i jeziorem na szczęście nie musiałam długo leżeć w Skrzydle Szpitalnym, więc już następnego dnia byłam na nogach. Od tamtego czasu Rogacz nie odezwał się do mnie ani słowem i gołym okiem było widać, że jest wściekły. Fakt, Sean nie zachował się wtedy w porządku, za co już go ochrzaniłam, ale to jeszcze nie był powód, by stawiać mi ultimatum, szczególnie, jeśli niejednokrotnie już mu odmówiłam.
            Po wyjściu ze Skrzydła dyrektor wezwał mnie do swojego gabinetu, w którym spędziłam chyba z godzinę. Z tego, co się dowiedziałam, wynikało, że tamtego dnia Avery dwukrotnie użył zaklęć niewybaczalnych. Ofiarą jednego z nich byłam ja, drugiego jacyś pierwszoroczni. Ślizgon nie został wyrzucony z Hogwartu, co w pierwszej chwili mnie zdenerwowało, ale kiedy Dumbledore wyjaśnił mi powód swojej decyzji, w pełni przyznałam mu rację. Oczywiście oprócz wyjaśnień chciał również, bym powiedziała mu to, co wiedziałam na temat Czarnego Pana i Śmierciożerców. Nie uśmiechało mi się wyjawiać mu czegokolwiek, bo jeszcze nie miałam mocnych dowodów, ale siedząc naprzeciwko niego w jego gabinecie, nie śmiałam skłamać.
            W końcu nadszedł koniec października. Już dzisiaj wieczorem, podczas Nocy Duchów, Dumbledore miał wyłonić czworo reprezentantów na bal integracyjny, którzy w Wigilię rozpoczną tańce. Miałam nadzieję, że w Gryffindorze zostanie wybrany ktoś, kto będzie godnie reprezentował nasz dom, ale niestety byłam pewna, że tym kimś będzie Potter, bo kto jak kto, ale on zawsze wygrywał wszystkie konkursy popularności. Zresztą i tak głosowanie było już przesądzone.
            Tego dnia już rano czekała mnie niespodzianka, której nigdy bym się nie spodziewała. Z racji tego, że dzisiaj była niedziela, po uprzednim wyspaniu się, zeszłam na śniadanie trochę później niż zwykle. Huncwotów jeszcze nigdzie nie było, tylko Ann siedziała gdzieś pośrodku stołu w towarzystwie Remusa. Uśmiechnęłam się do siebie. Ostatnio moja przyjaciółka zaczęła spędzać coraz więcej czasu z Lupinem, co oczywiście nie umknęło mojej uwadze.
- Hej – rzuciłam, siadając koło Lunatyka i nasypując sobie płatków cynamonowych do miski.
- Hej – odparli jednocześnie.
- Co robicie?
- Nic ciekawego. Pomagam Ann z wypracowaniem z eliksirów – wyjaśnił Lupin.
- Ej, mogłaś mi powiedzieć. Przecież bym ci pomogła.
- Nie chciałam znowu zawracać ci głowy. Poza tym właściwie już skończyliśmy – Ann rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie.
- W porządku – westchnęłam. – Gdzie jest Dor? – spytałam, rozglądając się po sali.
- Nie mam pojęcia. Jak wstałam, już jej nie było.
- Co słychać? – usłyszałam nagle głos Seana, który następnie szybko mnie pocałował i usiadł obok.
- A co może być słychać w niedzielę o dziesiątej rano?
- No nie wiem… – udał zamyślenie.
- McGonagall mówiła ci coś o dzisiejszym zebraniu? – spytał Lunatyk, zwracając się do mojego chłopaka.
-  Z tego co mi wiadomo to dzisiaj o dwunastej chce nas widzieć w swoim gabinecie. Potem będziemy rozwieszać dekoracje.
- W takim razie muszę przypilnować chłopaków – stwierdził Lupin.
- Moglibyśmy iść dzisiaj na spacer, ale wątpię w to, że McGonagall szybko nas wypuści – zwrócił się do mnie Sean. – Wiesz, jaka ona jest.
- Wszystko musi być idealnie – weszła mu w słowo Ann.
- No właśnie.
- Nie ma sprawy. Ja mam co dzisiaj robić. Umówiłam się z Dor – odparłam. – Poza tym i tak jest zimno – uśmiechnęłam się. – A wy się lepiej zajmijcie tymi dekoracjami. I tak pewnie będziecie musieli we dwójkę wszystko nadzorować, bo znam chłopaków i nie ułatwią sprawy. Mam rację, Remus?
- Całkowitą.
- Domyślam się – rzekł Sean zrezygnowany. – Jak chcecie, możecie nam pomóc – zaproponował.
- Przemyślimy ofertę – powiedziała Ann.
            W tym momencie zauważyłam wchodzącą do sali Dorcas. Jednak zamiast skierować swoje kroki do naszego stołu, poszła do Krukonów. W związku z tym, że dzisiaj nie obowiązywał strój Hogwartu, czyli szata, miała na sobie jasne obcisłe jeansy i czerwoną bluzkę na długi rękaw. Moja przyjaciółka przeszła kawałek wzdłuż stołu, a potem przełożyła jedną nogę przez ławkę i usiadła bokiem, patrząc na jakiegoś chłopaka, w którym rozpoznałam Erica, jej korepetytora i przyjaciela. Ten odwrócił się do niej i zamienili kilka zdań. Wyglądało na to, że próbowała mu coś wytłumaczyć, ale on nie chciał dać się przekonać. W końcu chyba jednak uległ, bo skinął głową zrezygnowany, a moja przyjaciółka zerwała się z miejsca i pociągnęła go za rękę.

Dorcas Meadowes
            Nie popierałam niektórych posunięć mojej rudej przyjaciółki, a już tym bardziej wcześniejszego, potajemnego chodzenia Lily z Seanem, żeby wkurzyć Jamesa, ale ostatecznie postąpiłam podobnie, z tą różnicą, że ja w momencie podjęcia decyzji, nie czułam do Blacka nic ani tym bardziej nie zrobiłam tego po to, żeby go zdenerwować. Zresztą i tak by się nawet nie przejął. Całkowicie wyleczyłam się z mojego chorego zauroczenia.
            Eric Montmorency, czyli super przystojny, wysoki i czarujący brunet z siódmej klasy Ravenclawu, dla którego całkowicie straciłam głowę. Jego uśmiech rozbrajał mnie zawsze do tego stopnia, że robiłam dla niego wszystko. Chodziłam z nim od równo dwóch tygodni i dopiero teraz nakłoniłam go do tego, by ujawnić nasz związek. Nie chodziło o to, że tak jak Lily i James mieliśmy niepozałatwiane sprawy. Eric był po prostu typem miłego, zabawnego, ale nieśmiałego faceta, co było chyba jego jedyną wadą.
            Erica poznałam bliżej na początku szóstej klasy dzięki profesorowi Flitwickowi, który polecił mi go, kiedy potrzebowałam pomocy do testu z zaklęć i historii magii. Dziewczyny wiedziały, że wcześniej umawiałam się z nim na korepetycje, a potem z powodów czysto przyjacielskich, ale do tej pory znały go mniej więcej na tej samej zasadzie, co ja Kevina Hilliarda. Znajomy przyjaciółki i tyle.
            Tego przystojnego bruneta fascynowała historia magii, w której również chciał zapisać swoje nazwisko. Podczas wielu wspólnie spędzonych godzin, toczył ciekawe opowieści swoim miłym i ciepłym głosem w taki sposób, że aż żal było mu przerywać. Pamiętam, jak któregoś razu, jeszcze w szóstej klasie, przerwał w połowie.

- Coś się stało? – spytałam, spoglądając na niego.
- Teraz ty coś opowiedz – odparł.
- Co mam niby opowiedzieć? Nie umiem z taką pasją mówić o historii magii – zauważyłam.
- I wcale cię o to nie proszę. Powiedz coś o sobie. – Zaskoczył mnie tą prośbą.
- Nie jestem ciekawą osobą – stwierdziłam. – Nie mam burzliwego życia, nad którym nie potrafię zapanować ani nie jestem piękną blondynką o niebieskich oczach, za którą chodzą miliony chłopaków – rzekłam, czyniąc aluzję do moich dwóch przyjaciółek. Dopiero w tamtym momencie uświadomiłam sobie, że tak naprawdę niczym się nie wyróżniam, ale nie przeszkadzało mi to.
- Co dalej?
- A co ma być dalej?
- Rodzina?
- Mama czarownica, tata czarodziej oraz młodsza irytująca siostra.
- Charakter?
- A co to ma być? Przesłuchanie?
- Jeśli sama nie chcesz mówić, to muszę zastosować jakieś środki przymusu, nie? No więc jak będzie?
- Staram się nie wychylać, sprawy zawsze rozwiązuję spokojnie i metodą konwersacji, unikając kłótni. Moja jedna przyjaciółka sama nie wie, czego chce i czasami mam ochotę powiedzieć jej, co o tym myślę. Druga ma zwariowane pomysły i zawsze wtrąca się w nieswoje sprawy. W przeciwieństwie do niej ja najpierw myślę, potem mówię. Mimo tego, zrobiłabym dla nich wszystko. Przerwałam na chwilę, zastanawiając się, co jeszcze powiedzieć. – Nie lubię latać na miotle, z racji tego, że mam lęk wysokości. Fascynują mnie zaklęcia, a w przyszłości chciałabym pracować w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
- A stan cywilny?
- Stan cywilny? Żartujesz sobie? – prychnęłam.
- Mówię całkiem poważnie – odparł, próbując powstrzymać śmiech.
- Wolna i nikim niezainteresowana – powiedziałam w końcu.
- Niezainteresowana, powiadasz? A Black? – spytał z napięciem, którego wtedy nie zauważyłam.
- Black to bardziej skomplikowana sprawa. Wątpię, by kiedykolwiek zwrócił na mnie uwagę – przyznałam, a on zrobił niewyraźną minę.
- Czyli…
- Nie ma żadnego „czyli” ani „ale”. Koniec tematu – wkurzyłam się. Eric patrzył na mnie chwilę zaskoczony. – Przepraszam – powiedziałam. – Po prostu temat Blacka trochę mnie irytuje. Może lepiej ty opowiedz coś o sobie.
- W porządku – odparł i uśmiechnął się. – To może zacznę od początku. Moja matka jest czarownicą, ojciec nie. Zresztą i tak dosyć słabo go pamiętam. Nie utrzymujemy z nim kontaktów. Kiedy miałem siedem lat, urodził się mój brat. Do tego czasu matka jakoś ukrywała swoje i moje magiczne zdolności, ale pewnego razu ojciec wrócił wcześniej do domu, no i wszystko się wydało. Poznał całą prawdę, wybuchła awantura, spakował swoje rzeczy i więcej go nie widzieliśmy. Mój brat w ogóle go nie pamięta, miał pół roku, kiedy ojciec nas zostawił. Ja na początku miałem do niego żal, ale teraz już się z tym pogodziłem. Widocznie tak musiało być. Brat mamy jest Szefem Departamentu Tajemnic. Nie jest i nigdy nie był żonaty. Kiedy ojciec nas zostawił, przeprowadził się do nas i od tego czasu to on zastępuje jego miejsce, jest dla mnie autorytetem.
- Przepraszam. Nie wiedziałam – powiedziałam, kiedy zrobił przerwę.
- To moje spaczenie z dzieciństwa, które zaakceptowałem i nauczyłem się go nie wstydzić. Mam jednego najlepszego przyjaciela Anthony’ego, którego już poznałaś. Poza tym, jak już wiesz, kocham historię magii i zaklęcia. Moja prapraprapraciotka wymyśliła eliksir miłosny. Ja nie mam takich uzdolnień, więc wystarczy, jak zostanę Ministrem Magii. Jeśli liczysz na to, że jestem fanem Quidditcha, to muszę cię zasmucić, ale nie cierpię tej gry.
- To tak jak ja – odparłam z uśmiechem. – Lubię oglądać mecze i trochę się tym interesuję, bo prawie wszyscy moi znajomi są w drużynie, ale żebym jakoś za tym przepadała, to nie powiem.
- Cieszę się, że się rozumiemy – stwierdził Eric, po czym zapadła chwila ciszy, którą wkrótce przerwał. – Mogę cię o coś spytać?
- Jeszcze nie wszystko ci powiedziałam? – odparłam z uśmiechem, na co on pokręcił głową. – Więc pytaj.
- Umówisz się ze mną?
- Przecież spotykamy się częściej niż raz w tygodniu – zauważyłam i chociaż wiedziałam, co ma na myśli, zaskoczyła mnie jego propozycja.
- Nie o to mi chodzi. Pytam, czy umówisz się ze mną na randkę? – Nie byłam pewna, co powinnam w tej sytuacji zrobić. Krukon był świadomy, że już wtedy wodziłam wzrokiem za Syriuszem Blackiem, a jednak się nie przesłyszałam. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc powiedziałam tylko:
- Wróćmy na razie do historii – zaproponowałam, biorąc do ręki książkę. Eric, chcąc nie chcąc, uszanował moją decyzję i wznowił swoją opowieść.

            Oczywiście nie szybko mu uległam, ale zrobiłam to i tym oto sposobem od jakiegoś czasu chodziliśmy ze sobą. Krukon przetrwał moje zainteresowanie Blackiem i nie tylko, i mimo tak długiego czasu, nie zrezygnował z cierpliwego czekania. W chwili obecnej dziękowałam Syriuszowi za to, jak potoczyły się nasze sprawy. Za wymuszony przez niego powrót do historii Christophera, dzięki której zrozumiałam, że to właśnie Eric, a nie kto inny jest wybrankiem mojego serca, bo to on od samego początku był przy mnie i nigdy nie zdradził.
            Jednak dopiero teraz, po dosyć długim jak na taką sytuację okresie, udało mi się namówić mojego chłopaka do ujawnienia naszego związku. Już od dłuższego czasu mi to obiecywał, dlatego dzisiaj rano, jak tylko wstałam, poszłam wywalczyć spełnienie tej deklaracji.
- Cześć – rzuciłam do Anthony’ego.
- Hej, Dor. Ładnie wyglądasz – odparł wysoki, dobrze zbudowany brunet o szarych oczach i w tym momencie Anthony Cornfoot, najlepszy przyjaciel Erica, został spiorunowany przez niego wzrokiem. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Dziękuję – odpowiedziałam i zwróciłam się do mojego chłopaka: – Co z twoją obietnicą? – spytałam, przekładając jedną nogę przez ławkę i siadając do niego bokiem przy stole Krukonów.
- Dorcas…
- Eric, no proszę cię. Przecież obiecałeś… – Zrobiłam obrażoną minę.
- Dobra, ale przestaniesz mnie męczyć także o wszystko inne przez najbliższe dwa tygodnie – odparł zrezygnowany.
- Zgoda – rzekłam, zanim mógłby zmienić zdanie.
- A jeśli twoje przyjaciółki mnie nie polubią?
- Co? A więc o to ci chodzi? Boisz się, że Ann i Lily cię nie polubią? Eric, daj spokój.
- Łatwo ci mówić – burknął, a ja spojrzałam na niego z politowaniem. Anthony próbował powstrzymywać śmiech
- Na pewno przypadniesz im do gustu. Ann co prawda nie lubi Seana w roli chłopaka Lily, ale to inna sprawa. Jestem pewna, że do ciebie nie będzie miała żadnych obiekcji. Jedyną osobą, która może cię nie polubić, jest Black, ale nim się nie przejmuj. On z zasady nie lubi nikogo. Poza tym ważne jest chyba to, że ja cię lubię, nie? Nawet więcej niż lubię, a to, co mówią inni, nie ma znaczenia – zakończyłam i cmoknęłam go w policzek.
- Dor ma rację – poparł mnie Anthony. – Chodzisz z nią, a nie z jej koleżankami.
- No właśnie – dodałam.
- Masz rację – westchnął, a ja rzuciłam Tony’emu spojrzenie wdzięczności.
- Skończyłeś? – spytałam, wskazując na jego talerz. Skinął głową. – Więc chodź. – Wstałam i pociągnęłam go za rękę.
            Eric nadal miał opory, ale w końcu dał za wygraną. Nie musiałam go już ciągnąć, jednak nadal trzymałam za rękę, żeby w ostatniej chwili nie zmienił zdania. Podeszliśmy do stołu Gryfonów i skierowałam swoje kroki w stronę moich znajomych.
- Cześć – powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Hej – odparły dziewczyny. – Cześć Eric – dodały zaraz z uśmiechem.
- Co słychać? – spytała Lily, wpatrując się to we mnie, to w Krukona. Ric już otwierał usta, ale uprzedziłam go.
- Chcę wam o czymś powiedzieć – rzekłam uradowana. – Wy już się znacie… – zaczęłam, wskazując na Erica i dziewczyny.
- Co tu się dzieje? – spytał w tym momencie Black, pojawiając się koło nas wraz z pozostałą dwójką Huncwotów. Zmierzyłam go wzrokiem, a on w tym czasie usiadł i włożył do buzi pierwszą porcję jajecznicy.
- Wy się już znacie – powtórzyłam, odwracając wzrok od Łapy. – Wy jeszcze nie – zwróciłam się do reszty. – W takim razie Remus, James, Peter, Sean i  i n n i – dodałam złośliwie – to jest Eric. Mój chłopak, prawda kochanie?
- Tak – odparł z uśmiechem, a ja szybko pocałowałam go w policzek.
            Ta nieoczekiwana wiadomość wywołała różne reakcje wśród moich znajomych. Dziewczynom opadły przysłowiowe szczęki, jednak już po chwili na ich ustach widniały zadowolone uśmiechy. Peter, Rogacz i Lupin zaczęli chichotać, co chwilę spoglądając na swojego czwartego przyjaciela. Black natomiast, słysząc tą wiadomość, zakrztusił się.
- Kto? – spytał Łapa, nie mogąc jeszcze dojść do siebie.
- Black, wiem, że masz problemy ze słuchem, ale chyba nie aż takie – stwierdziłam złośliwie. – Eric Montmorency, przyszły minister magii – uśmiechnęłam się. – Chodzimy ze sobą od dwóch tygodni.
- Dwóch tygodni? – Syriusz znowu się zakrztusił. Nadal czerwony na twarzy przeniósł teraz wzrok na mnie i Erica.
- Coś ci nie pasuje? – zapytałam. – Dwa tygodnie, czternaście dni. Chyba do tylu potrafisz policzyć? Powinieneś, biorąc pod uwagę fakt, że dziewczyn miałeś na pewno więcej. – Wbiłam w niego swoje spojrzenie, to, które mówiło, że dyskusja jest już w tym momencie zakończona. Chłopacy już się teraz nie powstrzymywali, tylko śmiali na całego.
- Jeśli już sobie wszystko wyjaśniliśmy, to chodź, Eric. Mam dla ciebie niespodziankę. Na razie – rzuciłam do znajomych, nie zwracając większej uwagi na Łapę, po czym wyszliśmy z Wielkiej Sali.

~ * ~

- Jak ten kretyn mnie wkurza. W ogóle, co on sobie wyobraża? – powiedziałam zdenerwowana, kiedy szliśmy po schodach na dół do podziemi.
- Daj spokój, Dor. Przecież nic się nie stało. Sama mówiłaś, że nie mam zwracać na Blacka uwagi.
- Masz rację – odparłam, a potem przystanęłam, zamknęłam oczy i zrobiłam trzy głębokie oddechy.
- Popatrz na to z drugiej strony – kontynuował Eric. – W końcu dałem się pokonać – rzekł z szerokim uśmiechem. – Zadowolona? – Skinęłam głową, na co on pocałował mnie w czoło, z racji tego, że był wyższy. Odwzajemniłam uśmiech. – W takim razie może powiesz mi, co to za niespodzianka?
- Zaraz zobaczysz. Chodź. – Pociągnęłam go za rękę i poprowadziłam w prawo. Kiedy stanęliśmy przed wielkim obrazem przedstawiającym misę z owocami, podeszłam do niego i pogłaskałam gruszkę. Ta wydała z siebie dźwięk podobny do chichotu, a potem zamieniła się w klamkę.
- Jak ty to… – Eric był zaskoczony.
- Podczas jednej z imprez Black powiedział mi, jak tu wejść – wyjaśniłam, wzruszając ramionami, a potem nacisnęłam klamkę. Obraz odsunął się, ukazując nam wejście do wąskiego korytarza.
- Chodź za mną – rzuciłam, a potem przekroczyłam próg.
            Korytarz biegł kilka metrów prosto, a potem skręcał w prawo. Poczekałam, aż Eric znajdzie się za moimi plecami i zeszłam po małych schodkach na dół. Oślepiło mnie światło dobiegające z tysięcy świec wiszących pod sufitem. Znajdowaliśmy się w ogromnej zamkowej kuchni, która mieściła się tuż pod Wielką Salą. Pierwsze, co rzucało się w oczy to pięć wielkich stołów ustawionych dokładnie tak samo jak te, które teraz znajdowały się nad naszymi głowami. Skrzaty domowe, które tu pracowały, ustawiały na nich gotowe potrawy, które następnie magicznie przenosiły do Wielkiej Sali. W kuchni pracowało ich około stu i sądząc po licznych imprezach organizowanych w zamku, chętne obdarowywały jedzeniem uczniów, którzy odwiedzali kuchnię. Na ścianach, mieniących się na jasnozielony kolor, wisiały wszelkiego rodzaju i rozmiaru patelnie i garnki. Pod prawą ścianą stały, co było dla mnie największym zaskoczeniem, kiedy weszłam tu po raz pierwszy, dosyć nowoczesne piece, nad którymi wisiały łyżki. W tym momencie około dwudziestu skrzatów myło i wycierało naczynia. Kolejne dwadzieścia dekorowało stoły na obiad. Część z pozostałych obierało warzywa. Najwięcej jednak krzątało się przy garnkach, przygotowując różne potrawy.
- Robi wrażenie – usłyszałam obok siebie głos Erica. – Nie wiedziałem, że aż tyle ich tu pracuje. – Uśmiechnęłam się.
- Pani Dorcas – rozległ się nagle znajomy mi, cienki głosik. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Mgiełkę, małego skrzata domowego, z którym powiedzmy, że się zaprzyjaźniłam, podczas moich wizyt tutaj.
- Dzień dobry, Mgiełko. Poznaj Erica. To o nim ci mówiłam.
- Co jej mówiłaś? – spytał mój chłopak w tym momencie już całkiem zbity z tropu.
- Że okropnie gotujesz – odparłam. – Dlatego Mgiełka zgodziła się pokazać ci parę sztuczek – posłałam mu niewinny uśmiech.
- Żartujesz?
- Nie – rzekłam. – Mgiełko, na pewno nie sprawimy ci tym kłopotu? Nie chcielibyśmy przeszkadzać.
- Nie, pani Dorcas. Proszę pójść za mną – powiedziała i ruszyła w stronę jednego z pieców.
- No co? – spytałam, patrząc na naburmuszoną minę Erica. – To skrzat domowy, ale chyba grzecznie cię zaprosiła, nie?

~ * ~

- Nie smakowało ci ostatnio moje spaghetti? – spytał Ric z wyrzutem, kiedy po kursie gotowania wspinaliśmy się po schodach na górę.
- Mam odpowiedzieć szczerze?
- Tylko i wyłącznie.
- W takim razie, nie – rzekłam, otrzepując przód jego koszulki z mąki.
- Ale zjadłaś.
- A miałam inne wyjście? – Posłałam mu współczujące spojrzenie. – Chciałam ci zrobić przyjemność – dodałam.
- Już nigdy ci nie uwierzę – odparł obrażony.
- No już, nie gniewaj się. Chcę się rozstać w pokoju, a teraz będę miała wyrzuty sumienia.
- I bardzo dobrze – stwierdził.
- Jakoś ci to potem wynagrodzę. Teraz jednak muszę lecieć, bo obiecałam, że pomogę w czymś Lily.
- W porządku. Ale uprzedzam, że będziesz musiała się trochę postarać – odparł. Uśmiechnęłam się, pocałowałam go szybko i zniknęłam za portretem.
            Kiedy tylko weszłam do Pokoju Wspólnego, wyrósł przede mną Black
- Spieszy mi się – powiedziałam, utrzymując jeszcze resztki mojego opanowania. – Z tego, co wiem tobie też. McGonagall się wkurzy, jeśli znowu spóźnisz się na spotkanie. – Spojrzałam na zegarek. Dwunasta trzydzieści. – Chociaż sądząc po godzinie, już dawno to zrobiła.
- Mam gdzieś to, co mówi McGonagall. Musimy pogadać.
- Nie będziemy o niczym rozmawiać, Black. A teraz idź, bo spieszy mi się – w tym momencie byłam jeszcze kulturalna w stosunku do niego. Jednak Łapa jak zwykle zniszczył tą chwilę, znowu stając przede mną i zagradzając mi drogę. – Black, ostrzegam cię, że moja cierpliwość do ciebie się kończy.
- W takim razie załatwmy to szybko – odparł niezrażony. – Jak możesz z nim chodzić od dwóch tygodni? – spytał zły. – Przecież jeszcze niedawno my… No wiesz…
- Black, nie denerwuj mnie. Jeśli masz problemy z pamięcią, to przypomnę ci, jak to się wtedy zakończyło. Dostałeś w twarz, a potem cię wyrzuciłam. Poza tym nigdy nie było, nie ma i nie będzie żadnych „nas”.
- Ale jeśli już wtedy byłaś z  n i m, to chyba nie będzie zadowolony, kiedy się dowie…
- Czy ty mnie szantażujesz, Black? – Zmierzyłam go spojrzeniem. – W takim razie ostrzegam cię, że idziesz w bardzo złym kierunku. Chyba już dobrze wiesz, że potrafię się zemścić, nie? Przegrywasz na każdym kroku, więc zrozum to w końcu i daj mi święty spokój. Nie łudź się, że pójdzie ci tak łatwo jak Jamesowi z Lily.
- I w związku z tym uważasz, że ten Eric jest lepszy niż ja?
- Tak, dokładnie tak uważam. Poza tym, spójrzmy prawdzie w oczy. W tej szkole każdy chłopak jest lepszy niż ty, z racji tego, że zwyczajnie nie jest tobą. A teraz spadaj i ostrzegam, że jeśli kiedykolwiek wrócisz do tej rozmowy, pożałujesz. – Syriusz zrobił niewyraźną minę. – Jeśli się zrozumieliśmy, w co nie wątpię, to zostaw mnie w spokoju – dodałam, a potem wyminęłam go i zanim zdążył zareagować, pobiegłam na górę do dormitorium, chociaż wiedziałam, że jeśli by chciał, dotarłby i tutaj.

Syriusz Black
        Byłem strasznie wkurzony na Dorcas, która tym razem pobiła wszystko, co do tej pory zrobiła. Chodzenie z Montmorencym odbierałem podobnie jak James związek Evans z Whitbym i chyba powoli zaczynałem rozumieć, dlaczego Rogacz tak to przeżywał. Fakt, schrzaniłem sprawę, ale nie była to w stu procentach moja wina. Meadowes naprawdę mi się podobała. Była całkiem inna niż ja, a mimo to tak strasznie podobna. Lubiła się zabawić, ale kiedy trzeba było potrafiła również zadbać o siebie. Nie dawała sobą manipulować i stanowiła dla mnie wyzwanie tak samo, jak Lily dla Jamesa. Od lat nabijałem się z mojego przyjaciela, a właśnie zostałem załatwiony podobnie, jak on. Mimo wszystko zaskoczyła mnie tą nagłą zmianą, bo myślałem, że naprawdę chciała ze mną chodzić. Czy zrezygnowała z tego wszystkiego przez ten jeden jedyny błąd, który popełniłem? Raczej nie. To nie było w jej stylu. Już wcześniej musiała podjąć decyzję i postawić mnie przed zadaniem, które miałem zawalić.
            Przemierzając korytarze, w pewnej chwili do moich uszu doleciał znajomy głos.
- Nie jesteś na tym głupim zebraniu? – spytał Rogacz, idąc w moją stronę.
- Czy gdybym na nim był, stałbym teraz przed tobą? – odparłem. – Nie będę robił z siebie idioty i latał całe popołudnie z jakimiś dekoracjami – rzekłem ze złością. – A ty czemu w tym czasie szlajasz się po zamku?
- Doszedłem do tego samego wniosku co ty, więc teraz się ukrywam.
- Aha, no to…
- Stary – przerwał mi Rogacz z niepewną miną. – Możemy pogadać? – spytał, zaskakując mnie tą dziwnie brzmiącą w jego ustach prośbą, a potem dał mi znak, bym poszedł za nim.
            Zawróciliśmy i wspięliśmy się do naszej wieży. Weszliśmy do Pokoju Wspólnego, a potem do dormitorium. Rzuciłem się na łóżko i włożyłem rękę pod głowę.
- Wal – powiedziałem, ale Rogacz milczał. Posłałem mu pytające, a jednocześnie ponaglające spojrzenie.
- Syriusz, nie wiem, co się ze mną dzieje. Od lat połowa mojego życia opiera się na kłamstwach i dobrze o tym wiesz, ale tym razem już sam się w nich gubię.
- To znaczy?
- To znaczy, że mówię jedno, robię drugie, a myślę jeszcze co innego, a najgorsze jest to, że sytuacja zmienia się nagle tak szybko, że już sam nie wiem, po której stronie powinienem się opowiedzieć.
- Domyślam się, że cały czas mówimy o Evans? – zapytałem z lekkim rozbawieniem.
- Aż tak cię to śmieszy? – spytał Rogacz. – Wybacz, ale nie sądziłem, że kiedykolwiek będę się musiał bawić w takie głupie rozmowy.
- Ja też nie – odparłem. – Ale jesteś moim przyjacielem, więc zacznij się w końcu spowiadać.
- Nie mogę przecież robić tego, co chce Lily, bo w ten sposób do niczego nie dojdę. Evans ani nie powie mi wprost, żebym spadał, ani tego, że chce ze mną być. Na moje warunki się nie zgadza, a do tej pory, jeśli próbowaliśmy dojść do jakiegoś porozumienia, tym bardziej nam nie wychodziło. Wiem, że Evans się zmieniła, jestem przekonany, że jej na mnie zależy, tylko nie potrafi lub co gorsze, nie chce tego zaakceptować, a ja już nie wiem, co mam robić. Jak już zauważyliśmy, ta rozmowa jest chora, ale… Black, dobrze wiesz, że ja już nie potrafię bez niej żyć. Ja ją naprawdę kocham.
- Whow, whow, whow, stary, bez przesady – zareagowałem gwałtownie, podnosząc się z pozycji leżącej. – Nie popadaj znowu w paranoję.
- Ja właśnie wcale nie przesadzam i to jest w tym wszystkim najgorsze. Cholera – zaklął.
- James, stawiasz mnie w głupiej sytuacji. Ja tam się na tych sprawach nie znam, jeśli rozpatrujemy je w kategorii „poważnych” i „na serio”. Widziałeś, jak załatwiła mnie dzisiaj Dorcas, ale powiem ci jedno. Do tej pory twoje starania, kończące się zazwyczaj klęską, śmieszyły mnie, nie będę tego ukrywał. Zapewne pamiętasz, że trochę wkurzyłem się, kiedy musiałem zaakceptować fakt, że ty to wszystko robisz na poważnie, ale po tylu latach twojego monotematycznego gadania naprawdę rozumiem, co do niej czujesz. Nie sądziłem, że coś może być ważniejsze od naszej przyjaźni, a już na pewno nie Evans, która jeszcze niedawno nie chciała cię znać. Trudno mi cokolwiek powiedzieć, ale masz rację, Lily zachowuje się inaczej niż zwykle i jak widać, nie chce ostatecznie powiedzieć ci „do widzenia”. Powiem ci szczerze, że ostatnio sobie nawet pomyślałem, że może w końcu ci się uda, załatwisz sprawę, tylko, co dalej?
- Jak to, co dalej? Zostanie moją żoną, kupimy dom i wychowamy w nim dzieci – odparł poważnie, chociaż niezmiernie rozbawiło mnie to jego wyznanie.
- Rogaś, tu jest właśnie twój problem. Może na chwilę obecną za dużo od niej wymagasz? Do tej pory Evans szybko rozstawała się z każdym swoim chłopakiem, bo byłeś natrętny. Łaziłeś za nimi, straszyłeś ich… Whitby się na to nie nabrał. Co więcej, zaczął straszyć ciebie i przybrał twoją taktykę, więc go zwyczajnie walnąłeś i tyle. Niemniej utwierdziłeś tylko wszystkich w przekonaniu, że twoje gadanie było prawdziwe. Zakochałeś się w Evans i jesteś zazdrosny do tego stopnia, że w sumie jest mi cię naprawdę żal.
- Wielkie dzięki – odparł Rogacz z ironią.
- Stary, posłuchaj mnie uważnie, bo takich głupot nie powtórzę już nigdy w życiu. Robię to tylko i wyłącznie dla ciebie.
- Będę ci wdzięczny do końca życia – rzekł złośliwie.
- Mam taką nadzieję – powiedziałem z uśmiechem. – A teraz słuchaj, bo takich mądrości więcej z moich ust nie usłyszysz. Kiedy byliśmy dziećmi, wszystko było prostsze. Wydawało nam się, że kłamstwami, dobrym wyglądem, zabawą i nieznośnym zachowaniem podbijemy świat. Co prawda tak się stało, ale jak widać, w końcu nadszedł czas podejmowania poważnych decyzji, którymi nigdy nie musieliśmy się przejmować. Przyjąłeś mnie pod swój dach, kiedy nie miałem, gdzie się podziać i jestem ci za to wdzięczny, ale muszę cię zmartwić… – zawiesiłem głos.
- Mianowicie?
- Nie będę mieszkać z tobą do końca życia.
- Mam taką nadzieję – odparł znowu z uśmiechem, puszczając do mnie oko.
- Cham z ciebie, wiesz? – rzekłem, rzucając w niego śmierdzącą koszulką, leżącą na łóżku. – A teraz poważnie. Jeśli uważasz, że Evans jest dziewczyną, która zapewni ci szczęście, jakiego kiedyś będziesz potrzebował, to skończ się w końcu mazać i zabierz do roboty, bo oczy ci się na jej widok świecą. Dorośnij. Sean to idiota, a Lily ewidentnie już zaczęła się do ciebie przekonywać, więc jeśli niczego nie schrzanisz, to będzie tylko kwestia czasu, kiedy w końcu zrozumie swój błąd. Dałeś jej ostatnio wybór i go dokonała, niekoniecznie na twoją niekorzyść. Zastanów się, miałeś dać jej spokój, jeśli zerwie z Whitbym, nie zrobiła tego, więc widocznie nie chciała, byś się od niej odczepił. – Skończyłem moją żenującą przemowę. Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że z moich ust może wyjść coś takiego. Mimo wszystko wiedziałem, że Rogacz mi te głupoty wybaczy, gdyż wychodziłem z założenia, że nawet, jeśli kiedyś nasze panowanie się skończy, przyjaźń zostanie, bo James był moim bratem. J e d y n y m,  jakiego miałem.
- Syriuszu Blacku, były to jedne z najmądrzejszych słów, które kiedykolwiek wyszły z twoich ust.
- Wiem i czuję się tym faktem zażenowany, no, ale kiedyś trzeba podzielić się ze światem swoją mądrością, nie? – puściłem do niego oko.
- Gdybyś to zrobił wcześniej, już zmieniłbyś świat.
- Nie jestem pewny, czy świat by to przeżył – odparłem i oboje się zaśmialiśmy.
- Dzięki, Łapa. Wiem, że to też brzmi żenująco, ale naprawdę podniosłeś mnie na duchu.
- Polecam się na przyszłość. A teraz chodźmy wykraść coś z kuchni, bo zgłodniałem od tej rozmowy.

James Potter
            Nie sądziłem, że kiedyś będę musiał rozmawiać na takie głupie tematy i to na dodatek z Blackiem, ale przyznam szczerze, że Łapa podniósł mnie na duchu. Nawet nie, jeśli chodzi o Evans, ale ogólnie pod tym względem, iż wiedziałem, że akceptuje mój wybór i również uważa Whitby’ego za idiotę.
            Tak, jak chciał Syriusz, poszliśmy do kuchni, żeby mógł się najeść i wziąć kilka trunków na wieczór. Ja przy okazji również coś przekąsiłem, bo do obiadu zostało jeszcze trochę czasu.
- Wiesz, że Remus prędzej czy później nas tu znajdzie, nie? – powiedziałem, kiedy znowu siedzieliśmy w dormitorium i jak zwykle się obijaliśmy.
- Wszędzie nas znajdzie, a nawet jeśli nie, to i tak będzie gadał aż do wieczora, ale James, sam powiedz, czy widziałeś mnie kiedyś pracującego społecznie?
- Nie.
- I nie zobaczysz.
- Tego jestem pewny – odparłem.
- W takim razie, co robimy?
- Nie wiem. Mam pewien pomysł, ale muszę go jeszcze dopracować. Chodźmy do biblioteki – zaproponowałem. Fakt, od akcji nad jeziorem, tym razem to ja, nie odzywałem się do Lily. Nie pojmowałem jej rozumowania. Whitby wyszedł wtedy na kompletnego idiotę, a ona nie miała mu tego za złe. Mi natomiast nie była w stanie dać nawet tej pierwszej, jednej szansy. W takim razie nie chodziło tu chyba o głupie zachowanie. Mimo wszystko nie potrafiłem już teraz odpuścić. Mogłem udawać, że mi nie zależy i robiłem to naprawdę dobrze, ale za daleko zaszedłem, by teraz całkiem zrezygnować z tego, co już osiągnąłem. Poza tym, nie chciałem.
- Czy ty się dzisiaj dobrze czujesz? – spytał Łapa. – Czy coś ci się na głowę rzuciło? Biblioteka? Nie uczęszczam do takich miejsc.
- Wiem, ale pomyślałem, że możemy się tam ukryć do czasu, aż cała reszta nie porozwiesza tych głupich dekoracji. Nikt nie pomyśli, żeby szukać nas właśnie tam – powiedziałem. Tak naprawdę miałem nadzieję, że zobaczę w bibliotece Lily, ale chyba mój pierwszy argument przekonał Syriusza.
- Dobrze myślisz – rzekł z szerokim uśmiechem. – W takim razie chodźmy.

Dorcas Meadowes
- Zaraz wracam – powiedziała Lily, wstając od stołu, zabierając przy okazji trzy książki i znikając pomiędzy regałami biblioteki.
- Co robimy z prezentem? – spytała Ann, kiedy nasza ruda przyjaciółka całkiem zniknęła nam z oczu.
- Zamówiony i zapłacony. Powinien przyjść lada dzień – odparłam, odkładając na bok pióro i prostując palce u ręki. Czternastego listopada Lily obchodziła imieniny. Co prawda Beatlesi, tak samo jak Stonesi, byli mugolskim zespołem, ale dzięki naszej rudej przyjaciółce, namiętnie słuchałyśmy ich od dobrych kilku lat, więc postanowiłyśmy kupić jej płytę Beatlesów. Po długich poszukiwaniach razem z Ann namierzyłyśmy jedną i od razu kupiłyśmy. Chciałyśmy jej dać na urodziny, no, ale imieniny wypadały szybciej.
- To super. Ile mam ci oddać?
- Spokojnie, potem się rozliczymy – powiedziałam z uśmiechem.
- W porządku. – Nastąpiła chwila milczenia.
- Ann, mogę ci zadać jedno pytanie? – spytałam.
- Już się boję – odparła moja blond przyjaciółka ze śmiechem. – Dobra, dawaj.
- Czy ostatecznie przestałaś się już wtrącać w sprawy innych? – Ann zmierzyła mnie wzrokiem.
- Mówimy o Lily, czy ogólnie?
- I o niej, i ogólnie.
- Zrezygnowałam z przysłowiowej walki z wiatrakami, bo stwierdziłam, że i tak nie przemówię jej do rozumu. Lilka sama musi dojść do oczywistych wniosków. Obiecałam sobie, że pomogę tylko wtedy, kiedy ona sama mnie o to poprosi. Postaram się mieć neutralną postawę wobec Seana, ale na pewno nigdy go nie polubię. A jeśli chodzi ci o twojego chłopaka, to nie martw się, akurat on jest w porządku. Poza tym nie mogę zapomnieć tej cudownej miny Blacka, kiedy się o nim dowiedział. A tak w ogóle to nie rozumiem, co wy obie macie z tymi potajemnymi związkami.
- Eric nie chciał, żebym komuś mówiła, ale marudziłam tak długo, że w końcu dał spokój. Tak szczerze to bał się, że go nie polubicie – uśmiechnęłam się.
- Serio? Nieźle. Możesz go zapewnić, że nie mam wobec niego żadnych złych zamiarów – rzekła Ann. – A tak ogólnie to czemu o to pytasz?
- Bo chciałam pogadać o Huncwotach, ale chcę znać twoją obiektywną, a nie subiektywną opinię.
- Myślę, że to da się załatwić – odparła. – O co ci dokładnie chodzi?
- Od pierwszej klasy żadna z nas nie cierpiała chłopaków. Pamiętasz, ile rozmów odbyłyśmy na ten temat? – Ann skinęła głową. – Przyrzekałyśmy sobie, że nigdy nawet na nich nie spojrzymy, bo są idiotami i zachowują się jak małe dzieci.
- W sumie to nadal są. No, może wyłączając Remusa, bo on nigdy nie był taki sam jak oni – stwierdziła Ann.
- Racja, Remus zawsze był w porządku, więc go pomińmy. Zresztą to samo zróbmy z Peterem, bo on nikogo nie obchodzi. Nie wiem w ogóle, dlaczego oni się z nim przyjaźnią.
- Dobra, ale do czego zmierzasz?
- Zastanawiam się, dlaczego, mimo wszystko, każda z nas i tak wpadła w ich sidła.
- Nie rozumiem.
- Lilka po tylu latach jednak odpuściła Rogaczowi i w zeszłym roku naprawdę dobrze się dogadywali. Ja od ponad pół roku bezsensownie wodziłam wzrokiem za Syriuszem, ignorując to, co szczerze oferował mi Eric. James lata za Lily, a ona mimo swojego postanowienia, traci dla niego głowę, chociaż usilnie próbuje to na razie ukryć. Ty natomiast chcesz się związać z Remusem i nie mów mi, że nie.
- Lupin jest miły i pomaga mi, kiedy potrzebuję pomocy – stwierdziła Ann. – Zawsze wszystko cierpliwie tłumaczy. Poza tym niby przeciwieństwa się przyciągają, więc jego spokój z moim szaleństwem idealnie do siebie pasują. Natomiast nie mam zielonego pojęcia, co ty widziałaś w Blacku lub Lily w Potterze, bo ja nie wyobrażam ich sobie żyjących w normalnej rzeczywistości. Jak sobie o nich pomyślę, to aż mi się niedobrze robi
- I właśnie o to mi chodzi! Zostawmy Remusa w spokoju. Potter i Black zawsze zachowywali się jak idioci i egoiści, więc czemu jesteśmy święcie przekonane, że Lily powinna być z Jamesem? Jaką mamy pewność, że on nie potraktuje jej tak samo jak reszty, mimo tego, że naprawdę ją kocha? Co właściwie za tym przemawia, że usilnie, mimo jej irytacji, trzymamy się tej decyzji? – Ann zmierzyła mnie czujnym spojrzeniem.
- Ogólnie chciałaś rozmawiać o Potterze, tak? – spytała w końcu. – Bo rozumiem, że jednak Łapa jest już tematem skończonym
- Szczerze mówiąc, tak, tylko o Rogaczu. I, tak, z mojej strony temat Blacka jest już skończony i nie przewiduję jego ponownego otwarcia oraz wdawania się w niepotrzebne dyskusje.
- Hmm, niech ci będzie – odparła Ann, a potem dodała. – W takim razie sama nie wiem, dlaczego jest jak jest. Szczerze? Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam. W pierwszej klasie byłyśmy dumne z tego, że jako jedne z niewielu widziałyśmy w Huncwotach coś, co nas odrzucało. Ich arogancja, bezczelność i głupio mądre zachowanie były nie do zniesienia.
- Nadal są i właśnie to mnie dziwi. Fakt, Potter umie walczyć o swoje, jest bogaty, popularny, lubiany, wbrew pozorom inteligentny i pożądany, niektórym naprawdę może się podobać, ale…
- Według mnie nie jest ładny. Przystojny owszem, ale…
- Tutaj bym się z tobą nie zgodziła, Ann – wtrąciła się nagle Lily, pojawiając się za naszymi plecami, na co obie z Vick szybko odwróciłyśmy się do niej. Ile ona słyszała?, zastanowiłam się. Byłam tą z jej przyjaciółek, która zawsze stała na uboczu w chwili, kiedy ona podejmowała swoje decyzje. Nigdy za nic jej nie oceniałam i inaczej niż Ann, nie narzucałam jej własnego zdania ani do niczego nie zmuszałam. Zresztą zawsze wychodzę z założenia, że czyje życie, tego decyzje i mi nic do tego. Nie chciałam więc, by Lily pomyślała, że straciła także moje wsparcie. – Fajnie wiedzieć, że nawet moje najlepsze przyjaciółki obgadują mnie za moimi plecami – powiedziała z wyczuwalnymi w jej głosie zawodem i złością. – Tak, stoję tu już wystarczająco długo – dodała, siadając na swoje wcześniejsze miejsce.
- My tylko… – zaczęłam, ale nie wiedziałam w sumie, co chcę powiedzieć.
- Do jakich wniosków doszłyście? – spytała Lily po chwili już z uśmiechem na twarzy. – No, oprócz tego, że „nie jest ładny” – zaakcentowała trzy ostatnie słowa, – z czym się nie zgodzę, bo wiele rzeczy można mu zarzucić, ale na pewno nie to, że nie jest przystojny – dodała, a oczy jej zabłyszczały.
            Zastanowiłam się szybko nad tym, czy ona w ogóle wie, co mówi. Przez ponad pięć lat nigdy nie stwierdziła, że Potter jest przystojny. No, może raz czy dwa w zeszłym roku, kiedy mogła pozwolić sobie na większą swobodę ze względu na ich pokojowe relacje. W sumie ostatnio dojrzała nawet do tego, żeby się z nim na poważnie zaprzyjaźnić, pomyślałam, więc czemu ja się dziwię? Tak jak mówiłam, nie chciałam się wtrącać bezpośrednio, bo nie było to w moim stylu. Wolałam wypowiedzieć się tylko w ostateczności. Jednak nawet ja dłużej nie mogłam patrzeć na to, co wyprawia moja przyjaciółka, kiedy jednocześnie z przysięganiem, że nienawidzi Rogacza, zabiega o jego przyjaźń i robi wszystko, by ten cel osiągnąć.
- Ogólnie to jeszcze nie doszłyśmy do żadnych wniosków – powiedziała Ann, wyrywając mnie z zamyślenia. – Ale może ty masz jakiś pomysł?
- Odnośnie tego, dlaczego uwzięłyście się na zeswatanie mnie z Jamesem?
- Tak.
- Nie mam zielonego pojęcia – odparła. – Na razie zależy mi tylko na zwykłej przyjaźni, co, jak już zauważyłam, nie jest proste do osiągnięcia, bo James mnie kocha i nigdy nie przestanie – rzekła, na co Ann spojrzała na nią, jak na idiotkę. – Tak – kontynuowała, widząc minę Vick. – Wiem, jakim uczuciem darzy mnie Potter i już teraz wierzę, że jego miłość jest prawdziwa. Mi z kolei zależy na nim, jako osobie, więc jeśli coś się w naszych relacjach zmieni, na pewno się o tym dowiecie.
- Czy ty naprawdę powiedziałaś, że wierzysz w miłość Jamesa?
- Tak.
- I że ci na nim zależy?
- Tak – powtórzyła.
- Kiedy zmieniłaś zdanie?
- Niedawno. Chociaż nie wiem, czy można tu mówić o zmianie zdania. Ja po prostu uwierzyłam. Przemyślałam pewne sprawy, słuchając własnego serca, a nie rozumu i doszłam do wniosku, że… Same pomyślcie, czy gdyby mi na nim nie zależało, to wszystko, co robił czy mówił, miałoby dla mnie jakieś znaczenie? Nie. Bolało mnie tylko dlatego, że wychodziło od niego.
            Nie wiedziałam, co powiedzieć. Cieszyłam się, że moja przyjaciółka w końcu weszła na właściwą drogę i miałam nadzieję, że to, co powiedziała, było prawdą.
- Przewidujesz zmianę, o której mówisz? – Ann się ożywiła.
- Sama nie wiem. Możliwe, że tak. Jeśli będę stuprocentowo pewna. Jednak naprawdę lubię Seana i zależy mi też na nim. Nie chcę, żeby znowu wyszło na to, że chodzimy ze sobą tylko dlatego, żeby wkurzyć Jamesa, bo tak nie jest. Mimo wszystko w obecnej sytuacji muszę zapomnieć o pierwszych pięciu latach mojej znajomości z Rogaczem, bo nie mają już one większego znaczenia.
- Powiedz mi, czy dobrze rozumiem – powiedziałam trochę zdezorientowana. – Jeśli, przypuszczalnie i bardzo teoretycznie, stwierdzisz, że jednak mimo całego gadania zakochałaś się w Potterze, to przewidujesz opcję zerwania z Seanem i związania się z Jamesem?
- Sądzę, że tak. Jeśli będę tego pewna.
- A jeśli potraktowałby cię tak, jak Miriam, Jannet czy jeszcze inne dziewczyny? – zapytała Ann.
- Nie zrobiłby tego.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem i tyle. Jeśli jednak by to zrobił, to nigdy więcej już by mnie nie zobaczył, a jestem pewna, że tego nie mógłby znieść.
            No cóż, po minie Lily wiedziałam, że na tym temat się zakończył, a ona nie ma do powiedzenia nic więcej. Wydaje mi się, że i tak powiedziała już za dużo. Nie chciałam jeszcze jej oceniać, ale byłam przekonana, że nieźle walczy sama ze sobą, by na razie nie przyznawać się do tego, co tak naprawdę czuje. Ona wiedziała, że w ten sposób przegra i będzie skreślona przez większość osób w szkole, jeśli po tak zażartej walce, ulegnie Jamesowi. Uważałam jednak, że niedługo i tak będzie musiała się zdecydować. Nigdy nie potrafiła niczego ukrywać, a ja zawsze wiedziałam, kiedy mnie okłamuje. Dlatego przypuszczałam, że chciałaby spróbować z Rogaczem. Widziałam, jaka była załamana, kiedy on ją zlekceważył. Wiedziałam, że nawet na niego nie nakrzyczała, kiedy po jednym dniu złamał umowę, na której opierała się ich wyimaginowana przyjaźń. Wiedziałam, że była wtedy zdolna mu wybaczyć i dać kolejną szansę. Widziałam, jak jej błyszczą oczy za każdym razem, gdy pojawiał się w jej polu widzenia, a co najważniejsze wiedziałam i byłam święcie przekonana, że gdyby tak naprawdę chciała, nigdy w życiu nie dopuściłaby do pierwszego, drugiego i kolejnych, obecnie nie wiedziałam, ile ich już było, pocałunków, gdyby tak naprawdę ich nie chciała. Co więcej sama powiedziała, że była inicjatorką części z nich. 

18 komentarzy:

  1. Pierwsza! Będę potem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Luthien!

    Ten. Rozdział. Jest. Cudowny. Co więcej? Proszę państwa, najważniejsze wydarzenie tego miesiąca: JESTEM PIERWSZA!(Coś tam, coś tam, jakaś przemowa dziękczynna albo co) JESTEM KRÓLEM!
    Olśniona moją głupotą? To zapraszam do komentarza:

    (Teraz musze jeździć w górę i w dół, a to jest serio męczące)
    Dorcas i Eric, to takie słodkie ♥ Mimo iż lubię Doriusz, to i tak ta para jest świetna. Ogólnie uwielbiam, kiedy u ciebie zakochani się "kłócą". Tak samo było na imprezie u Ślimaka. No i teraz nie wiem, czy wolę Erica czy Syriusza, ale i tak wiem, że nowa para jest słodka ♥

    Ale jeszcze słodki jest wściekły Black. Czy może być coś fajniejszego od huncwockiej zazdrości (ooczywiście, że tak, ja, jako król wszystkich komentarzy jestem dużo fajniejsza. Słyszeli kmiecie? TO CZYŚCIĆ TE ODCHODY PAWIANA!)

    W tej bardzo męskiej rozmowie między Jamesem, a Syriuszem brakowało tylko trochę więcej kobiecości. Wiem, że oboje oboje potrzebowali rozmowy, ale na litość moją, oni się robią babami!

    Ale fajnie, że Lily wreszcie zrozumiała pewne rzeczy. Stąd już niedaleka droga do związku, a tego się już u ciebie nie mogę doczekać ;)

    Kończę już, bo mi się nie chce. Chyba już wszyscy wiedzą, że jestem leniem, tym bardziej, że mam wakacje :)
    W trakcie tego komentarza piszę rozdział. Wena mnie wzięła, ale muszę wstać i iść sprzątać :(

    Życzę pomysłów i czasu
    Pozdrawiam
    Twoja fanka, Gabby

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczę... Idę ochłonąć po rozdziale i wrócę ;o

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana Gabby,

    ja śpię do 11, a Ty już komentarz po siódmej zostawiasz xD Jestem wdzięczna, kolejna dedykacja będzie dla Ciebie :-*

    Czy ten rozdział jest cudowny...? Nie powiedziałabym. Tak, wiem, że przewijanie rozdziału i pisanie komentarza jest uciążliwe ;)

    Postać Erica jest na chwilę obecną wykreowana w 90%, więc mam zapas, żeby coś zmienić, ale przyznam szczerze, że uwielbiam jego postać, chociaż jakaś szałowa nie jest. No, ale chcę, żeby ta para była idealna.

    Wiem, że ta rozmowa chłopaków jakoś do nich nie pasowała, ale chciałam, żeby oboje spojrzeli na swoje życie trochę inaczej, żeby zauważyli, że obecnie liczy się dla nich coś więcej.

    Tak, wiem, wszyscy czekają na ten związek, ale jeszcze trochę muszę was niestety przetrzymać xD Poza tym jak już Ci wspominałam chyba, z początku mnie znienawidzicie i stracicie cały szacunek do panny Evans, no ale co zrobić?

    Ja już posprzątałam i idę się uczuć dalej, a Ty pisz ten rozdział :)

    Pozdrawiam
    Luthien

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana Luthien!
    Nie mogę się przestawić, poza tym ząb mnie bolał i nie mogłam zasnąć :D Dziękuję! Ależ miło ♥ ♥ ♥
    Chłopaki ogólnie mało rozmawiają o swoich uczuciach, ale i oni czasem potrzebują rozmowy. Ja za to zrobiłam Glizduni mądry wywód, więc ja popelnilam niesmaczny błąd, nie ty :*
    Coś ty, my (a zwłaszcza ja) zawsze będziemy cie kochać za styl jakim piszesz i Lily też za to... że jest :P
    Ja też już posprzątałam. Nawet już dokładnie przemyslałam co w notce będzie, taka sytuacja!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana Gabby,

    Tak jakoś wyszło. W najbliższych rozdziałach skupię się troszeczkę bardziej na ich relacjach, ale też tak bez przesady.
    Mi tam się strasznie podobał ten wywód Glizdy :-*
    Zobaczymy, jak już dojdę do tego fragmentu, w którym Lilka zachowa się... Nie, nie zdradzę.

    A ja się uczę niestety :(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana Luthien!
    Bardzo dobrze, nie wyobrażam sobie, by choć przez chwilę zachowywali się jak nieprzyjaciele (no chyba,że w bardzo rzadkich sytuacjach)
    Glizda swoje powiedział, choć nie wiem, co tam było takiego fajnego :P
    Zdradzisz, już ja cie przycisne, o to się nie bój, nie tylko ty możesz mieć moce avady odległościowej!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana Gabby,

    chłopacy też mogą się na siebie obrazić w niektórych sytuacjach, także wszystko może się zdarzyć ;)
    Dobra, dobra, możliwe, że zlęknę się Twoich mocy avady odległościowej, ale na pewno nie na forum publicznym xD

    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana Luthien!
    Tak, bracia, nawet ci z najbardziej dopasowanymi charakterami mogą się pokłócić ;)
    Wypytam cie potem. Może nie będziesz miała szoku pourazowego :)
    Ach ten nasz tradycyjny spam ♥
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Luthien
    Rozdział świetny!
    Chce mi się śpiewać : Lily zerwie z Seanem, Lily zerwie z Seanem, Lily zerwie z Seanem, Lily zerwie z Seanem. W końcu! Nie mogłam się tego doczekać. Kiedy ze sobą zerwą? Powiedz, że jak najszybciej się da!
    Dobra, przepraszam, że tak się rozpędziłam, ale ta wiadomość jest dla mnie wspaniała.
    Mam nadzieję, że Dorcas i Eric będą ze sobą do końca życia. Są super parą i mam nadzieję, że tak będzie zawsze. Polubiłam Erica i mam nadzieję, że nie zrobisz nic, bym zmieniła na ten temat zdanie :)
    Trzeba przyznać, że obgadywanie za czyimiś plecami, nie jest zbyt miłe, ale Lily chociaż przyznała się, że kocha Jamesa! Znów zaczynam...
    Aż mi się wierzyć nie chce... Black powiedział coś mądrego! Nigdy bym się tego nie spodziewała! Już nawet po Jamesie,tak, ale po nim na pewno nie.
    Pozdrawiam
    Lavender Potter
    Ps. Nominowałam Cię do LBA. Szczegóły tutaj:
    http://james-poter.blogujaca.pl/liebster-blog-award/

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana,

    Ostatnio zawaliłam tak strasznie... a Ty zadedykowałaś mi tę notkę. Bardzo Ci za to dziękuję, jest to cudowne wyróżnienie z racji tego, że Lily praktycznie powiedziała, że kocha Jamesa. Już nie ma kwestii wiary w jego uczucia, tylko jest coś więcej. Jest jakaś pozytywna emocja, którą to ruda odczuwa do Pottera.

    Szkoda, że oboje rozmawiają o sobie ze swoimi przyjaciółmi zamiast po prostu porozmawiać ze sobą. Wierzę jednak, że ten moment nastąpi i będzie to cudowna chwila, na którą warto czekać.

    Cieszę się, że Dorcas znalazła sobie faceta, którego kocha i który ją kocha. Trochę zawiodłam się jej zachowaniem. Kiedy przedstawiała Eric'a Huncwotom niefajnie się zachowała w stosunku do Łapy. Ja to w sumie odebrałam tak, jakby zależało jej na tym, żeby zrobić Syriuszowi na złość. Powinna to (wg mnie oczywiście) zrobić inaczej. Po prostu przedstawić jak resztę,a tak to miałam wrażenie jakby nadal miała żal do Black'a i co gorsza, że coś jeszcze czuje. A przecież ponoć jej przeszło.

    Trochę dzisiaj skaczę, ale ostatnio już tak mam i nie umiem porządnie komentować. Rozmowa chłopaków była ujmująca. Syriusz Black powiedział, coś tak mądrego, głębokiego i dodatkowo nie związanego z jego osobą. Jestem dumna... on dorasta.

    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    Em


    PS. Jak dobrze pójdzie to prawdopodobnie to dzisiaj u mnie pojawi się nowa notka

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana Lavender Potter,

    Lily zerwie z Seanem, ale niestety muszę powtórzyć moją formułkę: jeszcze nie teraz, a właściwie jeszcze długo nie.
    Chcę, żeby Eric był prawdziwą miłością Dorcas. Mam dla tej pary plany, chociaż dwa różne zakończenia i jeszcze nie wiem, które wybiorę. Przyznam szczerze, że uwielbiam postać Erica i nie mam w planach psucia jej :)
    Jeszcze nie przyznała, że go kocha, ale myślę, że już niewiele jej zostało.
    Black nie jest głupi moim zdaniem,tylko niedoceniany, bo on ma podrywać dziewczyny i robić kawały. To Lupin ma rzucać radami, ale przed kim James ma się wygadać jak nie przed najlepszym przyjacielem?

    Bardzo dziękuję za nominację. Postaram się jak najszybciej odpowiedzieć.

    Pozdrawiam
    Luthien

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana Em,

    Niczego nie zawaliłaś :) Naprawdę rozumiem, jak to jest, kiedy dzień skraca ci się o połowę, a nawet więcej i nie masz czasu na nic. Łączę się z Tobą w bólu :)

    Akcja się u mnie wlecze niesamowicie, ale jakiś postęp musi być i tak Evans czuje do Jamesa po prostu "coś", chociaż niedługo będzie miała ochotę go uśmiercić, a na pewno mocno i boleśnie uszkodzić ;)

    Ich pierwsza szczera rozmowa jest już napisana i mam nadzieję, że wam się spodoba. Chociaż będzie to trochę skomplikowana sytuacja.

    W sumie masz rację. Dorcas nie zachowała się zbyt fajnie w stosunku do Syriusza, ale na pewno już nic do niego nie czuje. Ma jeszcze trochę żalu do niego o to, że ją wtedy pocałował, ale chodzi jej raczej o to, że nie potrafi uszanować jej decyzji. Mimo to niedługo szczerze porozmawiają, chociaż Black jeszcze długo będzie negatywnie nastawiony do Erica.

    Pozdrawiam
    Luthien

    OdpowiedzUsuń
  14. Droga Luthien,
    Świetny, po prostu genialny rodział! :P Ale przechodząć o rzeczy..
    Eric z Dorcas, bardzo fajnie, chociaż kocham połączenie Łapy z Dor, ale Eric tez jest świetny. Strasznie go polubiłam :) Mam nadzieję, że Meadowes będzie z nim szczęśliwa, jak nigdy dotąd.

    Wreszcie! Dość długo kazałaś mi czekać, aż Lily powie, że uwierzyła w słowa Jamesa i chciałaby z nim chodzić :P (tak wiem, że w opowiadaniu jest troszkę inaczej, ale ja tak to odebrałam). I co jest tego skutkiem, zerwie z Seanem! Na samym początku nawet go lubiłam, ale później strasznie mnie denerwował swoim zachowaniem. Czyli w bliskiej przyszłości, mogę liczyć na Lily+James=♥ ? Bo bardzo dŁugo tego wyczekiwałam :-D

    Nie spodziewałam się po Syriuszu, że będzie zazdrosny o Dorcas, ale i tak było to straszliwie słodkie ^^ Wiadomo, że byli parą, ale żeby od razu jej grozić ?

    Ogólnie to byłam również zaskoczona jego rozmową z Jamesem, tacy mądrzy :p Cieszę sie, że wreszcie zrozumiał jak czuł się Rogacz, kiedy widział Lilkę z Seanem.

    Mam nadzieję, że niedługo pojawi sie moja wyczekiwana parka oraz Dor będzie w szczęśliwym związku z Erickiem. Fajny chłopak, ale tylko nie pozwól, aby Syriusz ja zwykle wszystko zepsuł :-p
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny,
    Hapanihi.

    PS: Zapraszam Cię na mój rozdział (pojawił się tydzień temu, ale nie miałam okazji Cię na niego zaprosić :p) A oto on; http://miranda-firebell.blog.pl/2015/05/16/3-niespodziewany-gosc-cz-2/
    PS2: Jutro o godzinie 14.00 na moim blogu pojawi sie zakładka LBA, w którym Cię nominowałam ;D Postaram się wysłać Ci linka ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Droga Hapanihi,

    takie są plany, żeby Dorcas była z Ericem szczęśliwa. Na chwilę obecną odeszłam całkiem od potencjalnego związku Dor z Blackiem.

    Nie wiem, czy w bliskiej przyszłości, bo Lilka dosyć długo będzie ukrywać przed nim fakt, że go kocha, czyli problemów ciąg dalszy ;) A Seana sama nie lubię i niestety oberwie mu się przez to.

    Syriusz z Dorcas nie do końca byli parą. Po prostu coś ich do siebie ciągnęło, ale ogólnie nic więcej się nie wydarzyło. Black, dopiero jak stracił Meadowes, stwierdził, że mu na niej zależy.

    Łapa będzie miał problem z Ericem i Dorcas nie raz będzie przez to cierpiała, ale w końcu pogodzi się z faktami i da spokój. Zapewniam jednak, że na pewno nie zepsuje tego związku.

    Pozdrawiam
    Luthien

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana Luthien!
    Rozdział jak zwykle jest cudowny i bardzo nam się podobał. Nie mamy słów, żeby Cię chwalić. Poza tym pewnie wiesz, że jesteś wspaniała i fantastycznie piszesz, a Twoja historia nieustannie nas zachwyca, prawda? :)

    Podoba nam się to, że Dorcas znalazła sobie chłopaka, chociaż uważamy, że robi dokładnie to samo, co prędzej robiła Lily. Chodząc z Ericiem, chce wkurzyć Blacka. Sama twierdzi, że tak nie jest, ale jej zachowanie mówi dokładnie coś innego. Mamy nadzieję, że dziewczyna jednak faktycznie czuje coś do swojego obecnego chłopaka, bo Eric wydaje się być naprawdę sympatyczną osobą i z miejsca bardzo go polubiłyśmy. Dlatego nie chciałybyśmy, żeby był zabawką w rękach Dorcas i zemstą na Blacku. Nie jego wina, że Łapa prędzej nawalił i mamy nadzieję, że nie będzie cierpiał przez winy Syriusza.

    Rozmowa Łapy i Rogacza była fantastyczna. Fakt, może się wydawać, że bycie poważnym do nich nie pasuje, ale chyba czas przyzwyczaić się do tego, że panowie dorastają i w końcu zaczęli pokazywać to swoim zachowaniem. Nie spodziewałyśmy się tego, że Syriusz jest tak wnikliwym obserwatorem i bez problemu odkrył relacje rządzące trójkątem Lily-Sean-James. Potter naprawdę kocha Evans i chyba w końcu trochę zaczyna męczyć go ta sytuacja. Wydaje się być nieco sfrustrowany, ale na szczęście nie zamierza się poddać i niech tego się trzyma.

    Lily przyznała się do tego, że zależy jej na Jamesie, a także uwierzyła w jego miłość, co więcej przyznała się do tego przed światem. Świat wariuje! Trochę jej współczujemy. Z jednej strony wie, że Potter naprawdę ją kocha i nie byłby w stanie się nią zabawić, wie też, że nie jest jej obojętny, a z drugiej nie jest w stu procentach pewna swoich uczuć do niego. Wie, że czuje "coś", ale czy to wystarczy, by się z nim związać? Na szczęście zakłada w swoich planach taką ewentualność. Przestała bronić się przed tym, że być może kiedyś będą razem. Pozostaje tylko jakoś rozwiązać sprawę z Seanem, ale to chyba nieprędko nastąpi.

    Zdaje nam się, że James podsłucha rozmowę przyjaciółek. Mamy rację czy za bardzo ponosi nas wyobraźnia? :)

    Zapraszamy do nas na kolejny rozdział. Pozdrawiamy i życzymy mnóstwa weny i czasu na pisanie cudownych rozdziałów! :)

    Pozdrawiamy
    ~ Twoje Łapa i Rogacz

    OdpowiedzUsuń
  17. Droga Luthien,
    Nominowałam Cię do LBA, więcej informacji znajdziesz tutaj (zjedź na sam dół :-p): http://miranda-firebell.blog.pl/liebster-blog-award/
    Pozdrawiam,
    Hapanihi

    OdpowiedzUsuń
  18. Kochane Dziewczyny,

    Hmm, może faktycznie źle opisałam to przedstawienie Erica znajomym. Dorcas powinna zachować się inaczej, ale już tego teraz nie zmienię niestety. Dor ma jeszcze żal do Blacka o to, że ten nie potrafi uszanować jej decyzji oraz o to, że na siłę ją pocałował, więc na chwilę obecną jest zła i dlatego wyszło tak, a nie inaczej. Niedługo jednak porozmawia z Syriuszem i wyjaśnią sobie co nieco w tej sprawie. Może nawet powie mu o Chrisie, zastanowię się nad tym. Co do Erica to ona go naprawdę kocha i kochać będzie. Nie jest on, tak jak Sean, żadną zemstą na Blacku. Będzie jej prawdziwą miłością, a wszyscy będą twierdzić, że lepszego związku, jak tej dwójki w życiu nie widzieli :)

    Według mnie ani Potter, ani Black nie są głupi. Po prostu do tej pory mieli inne priorytety, teraz chciałabym, żeby się to trochę zmieniło, mimo, iż wyniknie z tego pewien problem. Ogólnie wszyscy, oprócz Seana wiedzą, że jego związek z Evans jest naciągany, Black również.

    Sean w pewnym momencie stanie się poważnym problemem i Lilka niezbyt będzie wiedziała, jak wyplątać się z tej relacji, którą mogła zakończyć szybciej, a jednak tego nie zrobiła, więc jej bezsensowny związek trochę się przeciągnie. W zerwaniu pomoże jej osoba, której nigdy by o to nie podejrzewała.

    Nie, niestety James nie podsłucha rozmowy dziewczyn, ale Ruda i tak z nim porozmawia. Mimo to potem znowu będzie wielki problem, jak to u mnie ;)

    Pozdrawiam
    Luthien

    OdpowiedzUsuń