środa, 1 kwietnia 2015

21. Powrót do punktu wyjścia cz. III czyli "Gdybyś tylko dostrzegłaprawdę, rzuciłbym dla ciebie wszystko"

Kochani,
jak widzicie, moje ogłoszenie, które naprawdę było na poważnie, udało mi się jednak obrócić w primaaprilisowy żart, chociaż nie było to łatwe. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba.
     Co do pojawienia się kolejnego, to niestety nie spodziewajcie się go w sobotę. Pojawi się on dopiero w poniedziałek 6.04, a następny 12.04 jeśli uda mi się znaleźć czas na jego poprawki, więc terminy są wstępne. Na bieżąco postaram się uzupełniać zakładkę "Następny rozdział", w której znajdzie się konkretna data :) Potem wrócimy do starego rozkładu, w którym rozdziały pojawiać się będą standardowo w soboty. Mam nadzieję, że się nie pogubicie i mimo tego małego zamieszania, przetrwacie ten okres.
     Rozdział chciałabym zadedykować Em, która zmotywowała mnie do działania od samego rana tak, że przez cały dzień na uczelni nie myślałam o niczym innym.

Pozdrawiam was gorąco
Luthien

***

Dorcas Meadowes
- Ann, a może ty spytasz Remusa? Jemu Potter na pewno powiedział, a sama mówisz, że Lupin cię lubi – rzekła Lily.
- Tylko, że dzisiaj rano trochę się z nim posprzeczałam – odparła Ann wymijająco. Lily posłała jej pytające spojrzenie, a ja, żeby wyratować moją przyjaciółkę, zaproponowałam:
- Ja pójdę. Pójdę do Syriusza i wycisnę z niego całą prawdę. Kto jak kto, ale on na pewno będzie wiedział, o co chodziło. Przecież był jego „sekundantem” – przy ostatnim słowie narysowałam w powietrzu cudzysłów, gdyż jego jakże ważna funkcja ograniczyła się jedynie do stracenia dodatkowych dwudziestu punktów.
- Jesteś pewna? – spytała Ann. – Syriusz może i wie, o co chodziło, ale nie jest taki jak Remus, potrafi trzymać język za zębami, jeśli tylko jego najlepszy kumpel go o to poprosi. Dla niego przyjaźń i wierność tej ich chorej paczki są równoważne z honorem.
- Jestem pewna – odparłam, chociaż wcale nie byłam. Wiedziałam, że Ann ma rację co do Blacka. Poza tym ostatnio dałam mu kosza i chociaż nadal ze sobą normalnie rozmawialiśmy, trochę niepewnie czułam się w jego towarzystwie. Mimo to warto było spróbować. Przecież nic się nie stanie. Najwyżej nie powie i tyle. Szanse większe niż ja miała jedynie Ann, nawet po kłótni z Remusem, bo Lily, co już dawno stwierdziłam, nie potrafi porządnie i w logiczny sposób załatwiać spraw z Potterem. Szczerze mówiąc, ja ogólnie nie widziałam szans na to, żeby ta dwójka się dogadała.
- Dobra, w takim razie idź, bo umrę z ciekawości – ponagliła mnie teraz Kate.
- Dobra, idę, idę – odparłam i zwlekłam się z fotela, a następnie ruszyłam schodami na górę do dormitorium chłopaków.
     Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Chwilę trwało, zanim łaskawie otworzyli.
- Dorcas, co ty tu...? – zaczął Potter, ale nim skończył, weszłam do środka i rozejrzałam się. Remus i Peter byli trochę zaskoczeni. Wyglądali, jakbym ich właśnie przyłapała na czymś, czego nie powinni robić.
- Jest Syriusz? – spytałam, siadając na jego łóżku.
- Yyy, on właśnie...
- Litości – rzekłam. – Nie potraficie go kryć. Poza tym nic do niego nie mam. Może robić, co chce. – Chłopacy spojrzeli na mnie lekko zdezorientowani. Dobrze wiedziałam, że Black w tej właśnie chwili zabawia się z jakimiś dziewczynami i w sumie mało mnie to obchodziło.
- Sądzę, że nie powinnaś... – znowu zaczął Rogacz.
- Burzyć harmonii jego „łóżkowego ja”? – spytałam z drwiną w głosie. – Wisi mi to. Black nic mi nie może zrobić.
- Dorcas, w czym możemy ci pomóc? – zapytał uprzejmie Lupin.
- Potrzebuję pewnej informacji.
- Mianowicie?
- Odpowiedzi.
- Odpowiedzi na co?
- Jaki był powód stracenia przez ciebie – wskazałam palcem na Pottera – i tego durnia Blacka dziewięćdziesięciu pięciu punktów.
- Wiedziałem, że coś tu nie gra – stwierdził Rogacz. – Nigdy sama tu nie przychodziłaś. – Zignorowałam go i spojrzałam na niego uważnie.
- No więc? – ponagliłam. Nie miałam całego dnia, żeby tu siedzieć.
- Przecież byłaś w klasie, widziałaś cały pojedynek.
- Potter, Potter, Potter – wstałam z łóżka i podeszłam do niego bardzo blisko. – Oboje dobrze wiemy, że nie o to mi chodzi. – Odwróciłam się i zrobiłam dwa kroki. – No więc, dlaczego pojedynkowałeś się z Averym?
- Myślisz, że ci powiem, Meadowes?
- Sądzę, że tak – odparłam z uśmiechem.
- Doprawdy?
- Potter, czy mam ci przypomnieć, co robiliście z Blackiem i Glizdogonem... Dwa dni temu? Wtedy, kiedy Lupin akurat pomagał Ann z wypracowaniem. To chyba podlega władzy prefektom, a jeśli Lily się o tym dowie, na pewno wam tego n i e o d p u ś c i – zakończyłam z uśmiechem na twarzy.
- Czy ty mnie szantażujesz?
- Co wyście znowu zrobili? – spytał Remus.
- Nazywaj to sobie jak chcesz, ale powiedz mi, o co biłeś się z Averym. – James milczał. – Potter, uwierz mi, że konsekwencje twojego pojedynku będą mniejsze, a na pewno lżejsze od kary, którą wymyśli dla ciebie Lily, gdy dowie się o waszym wybryku. – Rogacz ważył przez chwilę moje słowa, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Dobra, wygrałaś – skapitulował. – Avery nazwał Evans szlamą.
     Tylko tyle? O to to całe zamieszanie?
- Nie raz już ją tak nazywał – stwierdziłam. – Powiem więcej, ona nigdy nie miała z tym problemu.
- O ile mi się zdaje, powiedziałem ci dokładnie to samo – oznajmił Lunatyk.
- Dajcie mi święty spokój – wkurzył się Rogacz. – Było, minęło. Koniec dyskusji.
- Potter, wytłumacz mi jeszcze jedną rzecz – poprosiłam. – Po co wyzwałeś Avery’ego? Ciągle się ze sobą kłócicie, nie rozmawiasz z Lily, a... Wolałeś obronić jej honor i narazić się na tą całą kolejną awanturę z jej strony?
- Teraz żałuję, że to zrobiłem – oznajmił Rogacz. Jeszcze przez chwilę lustrowałam go wzrokiem, a potem powiedziałam:
- No cóż, dostałam to, po co tu przyszłam.
- Świetnie – odparł Potter ze złością. – Więc idź już.
- Jak sobie życzysz – rzekłam i udałam się do wyjścia.
     Kiedy moja ręka była już na klamce, coś mi przyszło do głowy. Nagle wszystkie kawałki tej kolejnej układanki złożyły się w logiczną całość, która utorowała mi jeszcze lepszą drogę do zrozumienia Pottera. Odwróciłam się w stronę Rogacza.
- Co znowu? – spytał.
- Zależy ci na niej – stwierdziłam. – James, czy ty ją naprawdę kochasz? – Do tej pory sama nie wiedziałam, co powinnam myśleć na temat relacji tej dwójki. Ann miała już wyrobione zdanie, ale ja nie lubiłam rzucać domysłami, nie mając na nie potwierdzenia. Teraz je miałam.
- Skąd ten pomysł? – James był trochę zdezorientowany nagłą zmianą tematu.
- Stąd, że inaczej nie biłbyś się z Averym – wyjaśniłam. – Zależeć, a kochać to dwie różne rzeczy, dla których poświęcasz co innego – dodałam i wyszłam z pokoju.
     Wróciłam na dół w lepszym humorze. Po pierwsze wiedziałam, dlaczego James się pojedynkował, a po drugie miałam stuprocentową pewność, że Potterowi nadal zależy na mojej przyjaciółce, że nawet naprawdę ją kocha. Co prawda nie było powiedziane, że ona kiedyś zmieni zdanie, ale jej inicjatywa podjęcia rokowań z Rogaczem, była już jakimś początkiem i mogła się w tej sytuacji udać. Problemem był tylko jej związek z Seanem. Miała z nim zerwać, na to bynajmniej liczyła, a jednak sprawy potoczyły się całkiem inaczej, niż planowała. Nie miałam pojęcia, jak chce to wszystko teraz załatwić. 
     Nie byłam do końca pewna, czy mówienie Ann o moich spostrzeżeniach, będzie dobrym pomysłem, bo znowu mogła zacząć się wtrącać, a nie chciałam narażać na to Lily. Z drugiej strony zatrzymanie tego dla siebie, będzie kolejnym ciosem wymierzonym w Rogacza, a tego też nie chciałam, gdyż tak naprawdę było mi go trochę żal. Nie wiedziałam, co robić. Dowiedziałam się więcej, niż chciałam.
- Gdzie Lily? – spytałam, kiedy podeszłam do dziewczyn.
- Poszła do Slughorna – wyjaśniła Kate. – Chyba chodziło o jakąś książkę czy coś...
- Aha.
- I co, dowiedziałaś się czegoś od Blacka? – zapytała Ann.
- Nie było go – odparłam z wyczuwalną w moim głosie złością.
- To co tak długo tam robiłaś?
- Rozmawiałam z Potterem i Lupinem.
- Doprawdy? I co ci powiedzieli? – Ann była bardzo sceptyczna. Teraz nawet Kate i Miriam wpatrywały się we mnie z napięciem.
- Problem w tym, że nic – skłamałam. Przecież nie mogłam wyjawić mojej rozmowy z Huncwotami komuś innemu niż Ann i Lily.
- Tak myślałam – rzekła moja przyjaciółka.
- Ale mam dla ciebie wiadomość od Remusa – rzekłam znowu niezgodnie z prawdą. – Wybaczycie na chwilę? – zwróciłam się do Kate i Miriam, i pociągnęłam za sobą Ann.
- Czego chciał Lupin? – spytała, kiedy dziewczyny nie mogły już nas usłyszeć.
- Niczego nie chciał.
- Ale przecież mówiłaś... – wywróciłam oczami.
- Mówiłam też, że niczego nie wyciągnęłam od chłopaków, a wiem nawet więcej niż chciałam.
- James powiedział ci, o co poszło? – Skinęłam głową. – Żartujesz.
- Nie – odparłam z zadowoleniem.
- No więc? – ponagliła mnie Ann.
- Potter wyzwał Avery’ego, bo ten nazwał Lily szlamą.
- Co?
- To, co słyszysz.
- Przecież Avery nie raz ją tak nazywał.
- Wiem, ale on o tym nie wiedział, a może i wiedział. Sama nie wiem.
- No to nieźle – rzekła Ann. – Trzeba jej o tym powiedzieć. Może chociaż trochę się nad nim zlituje.
- Jeśli już o litowaniu się nad Potterem mówimy, to mam coś jeszcze. – Ann posłała mi pytające spojrzenie. – Jamesowi nadal zależy na Lily.
- Przecież sama mówiłaś, że już dawno zrezygnował.
- Wiem, co mówiłam, ale...
- Ale co? Dlaczego zmieniłaś zdanie?
- Bo teraz jestem tego pewna na sto procent. Ann, sama pomyśl. Avery nazywa Lily szlamą, a James wyzywa go na pojedynek, chociaż w jego sytuacji, wcale nie musiał tego robić. To chyba logiczne, nie?
- Dor, nie wiedziałam, że potrafisz być tak przekonująca w stosunku do Pottera – Ann posłała mi złośliwy uśmiech.
- Oj tam. Lepiej zastanówmy się, co z tym faktem zrobimy.
- Jak to co? Powiemy Lily prawdę o pojedynku, a potem ja zastanowię się, co zrobić z relacją tej dwójki.
- W porządku. Tylko nie wymyśl czegoś głupiego, błagam cię.
- O co ty mnie posądzasz, Dor? – spytała Ann z miną niewiniątka, a ja posłałam jej znaczące spojrzenie.

Lily Evans
     Wracając od Slughorna, zastanawiałam się, czy Dorcas wyciągnie jakieś informacje od Huncwotów. Było to bardzo wątpliwe, ale nie niemożliwe.
     Slughorn dał mi książkę, o którą pytałam go już jakiś czas temu, ale żeby napisać wypracowanie z eliksirów na najwyższą ocenę, potrzebowałam jeszcze jednej i to tej, którą akurat ostatnio oddałam do biblioteki. Przypomniałam sobie o tym, kiedy byłam już na siódmym piętrze. Postanowiłam więc zostawić rzeczy w dormitorium, przebrać się, a dopiero potem pobiec do biblioteki. Rzuciłam hasło Grubej Damie, weszłam do wieży i od razu poszłam na górę.
- Lily, Lily, Lily, zaczekaj! – usłyszałam głos Dor i chwilę potem dziewczyny wspinały się ze mną na górę.
- O co chodzi?
- Wiemy, dlaczego Potter pojedynkował się z Averym.
     Otworzyłam drzwi dormitorium, rzuciłam książkę na łóżko, a potem zaczęłam grzebać w kufrze. Dziewczyny stały i mnie obserwowały.
- W takim razie oświećcie mnie i powiedzcie, dlaczego straciliśmy dziewięćdziesiąt pięć punktów.
     Zrzuciłam z siebie szatę i wciągnęłam jeansy.
- Avery nazwał cię szlamą – powiedziała Dor.
- Żadna nowość – stwierdziłam, nie łapiąc jeszcze, do czego zmierza. Podniosłam z łóżka koszulę, zarzuciłam na siebie i zaczęłam zapinać guziki.
- James to usłyszał i dlatego wyzwał Avery’ego.
     Słysząc to wyjaśnienie, na chwilę znieruchomiałam, ale szybko wróciłam do poprzedniej czynności, żeby tylko dziewczyny czegoś sobie nie ubzdurały.
- Świetnie – rzuciłam. – Tyle punktów oddane walkowerem.
- Oddane walkowerem? – spytała Dor zdezorientowana. – Przecież on walczył w twoim imieniu. Walczył o ciebie!
- I co z tego? – odparłam. – Nie prosiłam go o to! – dodałam ze złością. Rozczesałam do końca włosy, a szczotkę wrzuciłam z rozmachem do kufra.
     Usiadłam na łóżku i szybko zastanowiłam się, co ta informacja zmienia. Mimo tego co próbowałam pokazać dziewczynom, ta wiadomość trochę mną wstrząsnęła. Byłam pokłócona z Potterem to fakt, ale mimo wszystko stracił punkty walcząc o mój honor. Czyli tak do końca mnie nie nienawidzi, stwierdziłam. To dobrze, mam jeszcze jakieś szanse. Miałam też wyrzuty sumienia z tego powodu. Gdybym wcześniej o tym wiedziała, nie byłabym dla niego taka surowa.
- Lily, co się stało? – spytała Ann.
- Nic, a co miało się stać? Mam naprawdę dosyć Pottera i jego ciągłego wtrącania się w moje sprawy.
- Ale on walczył o ciebie – rzekła oburzona Ann.
- I co to zmienia według was? Bo według mnie nic – odparłam niezgodnie z prawdą. Wstałam z łóżka, poprawiłam koszulę i podeszłam do drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Do biblioteki, muszę wypożyczyć książkę.
- Przecież Slughorn już ci jedną dał.
- Ale potrzebuję inną – odparłam i wyszłam z dormitorium.
     Zeszłam na dół, rozmyślając o całej akcji na lekcji obrony. Będąc przy wyjściu zawróciłam i wbiegłam na górę do dormitorium Huncwotów. Nie wiem, dlaczego nagle zmieniłam zdanie, ale grunt, że teraz stałam przed drzwiami do sypialni chłopaków. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
     Drzwi otworzył Peter, który widząc mnie, zrobił niewyraźną minę.
- Kogo tu znowu niesie? – dobiegł mnie głos Rogacza. – Jeśli to Meadowes, to powiedz jej, żeby spadała.
- Nie, to... – zaczął Glizdogon, ale nim wykrztusił z siebie całe zdanie, przepchnęłam go i nie czekając na zaproszenie, weszłam do pokoju. Stanęłam koło Petera i założyłam ręce na piersi.
- Czego chcesz? – zapytał Potter trochę zaskoczony, podnosząc się na łóżku.
- Przyszłam wykonać zamówiony masaż – odparłam z ironią. – A jak myślisz?
- Dobre, Evans – stwierdził Łapa, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Nikt tu niczego nie zamawiał, więc wyjdź i daj nam spokój. – Nieźle, stwierdziłam, ale tak łatwo mnie stąd nie wywali.
- Ktoś na pewno stąd wyjdzie, ale przykro mi, to nie będę ja – powiedziałam z uśmiechem, a potem wypchnęłam na schody Glizdogona i Łapę. Spojrzałam na Remusa, który skinął głową i sam wyszedł. Zatrzasnęłam za nim drzwi i rzuciłam zaklęcie Mufliato. Byłam przekonana, że Huncwoci będą podsłuchiwać.
- Nie wiem, dlaczego oni cię słuchają – stwierdził Potter. – Ja jednak nie mam zamiaru. – Jeszcze zobaczymy.
- Wiem, dlaczego pojedynkowałeś się z Averym i nadal tego nie popieram.
- Wcale cię o to nie proszę. Mogę robić, co chcę.
- Posłuchaj, Avery nie raz nazwał mnie szlamą, ale naprawdę mi to wisi. Nie rozumiem więc, dlaczego pojedynkowałeś się z nim o to.
- Okazja do zabawy.
- James – podeszłam do niego. – Wiem, że nie o to chodziło. Gdybyś od razu powiedział mi prawdę, nie nawrzeszczałabym na ciebie.
- Doprawdy? A co byś zrobiła? – spojrzał mi teraz prosto w oczy, przez co czułam się niezręcznie. Podeszłam więc do okna.
- No nie wiem, może podziękowała?
- Daj mi spokój. Mam to gdzieś.
- W obecnej sytuacji jednak – ciągnęłam dalej, – myślę, że należą ci się przeprosiny.
- Mam dosyć twoich przeprosin. Ciągle ten sam utarty schemat. Najpierw na mnie nawrzeszczysz, potem przepraszasz.
- Masz do mnie o to pretensje? Przecież robisz dokładnie to samo. Ciągle tylko przepraszasz! – powiedziałam ze złością. Potter nie odpowiedział. – Jak chcesz – rzekłam. – Jeśli jednak zmądrzejesz, to może zdołam cię przeprosić w inny sposób. Przez pół godziny będę czekać na ciebie na czwartym piętrze koło biblioteki, potem stracisz jedyną szansę, by zobaczyć coś, o czym nawet wy, Huncwoci, nie macie pojęcia – dodałam, a potem otworzyłam drzwi. – Dobrze się zastanów nad moją propozycją, bo drugi raz już jej nie powtórzę.
     Zeszłam na dół, wyszłam z Pokoju Wspólnego i udałam się na czwarte piętro. Nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale dzięki temu mogłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pozbędę się wyrzutów sumienia i może uda mi się nakłonić Jamesa do tego, czego chciałam. Nie było jednak powiedziane, że Potter przyjmie moją propozycję.
     Czekałam już dwadzieścia cztery minuty, a Jamesa jak nie było, tak nie było. Kiedy minęła kolejna, całkowicie straciłam nadzieję. Wstałam więc z ławki i podeszłam do drzwi biblioteki.
- Mówiłaś, że czekasz pół godziny – usłyszałam głos Rogacza. – Z tego co mi wiadomo, minęło dopiero dwadzieścia sześć minut.
     Spokojnie, Lily. Miałaś zakopać topór wojenny, powiedziałam do siebie w myślach, a potem się odwróciłam.
- Co chciałaś mi pokazać?
- Pokażę ci to, jeśli w zamian za to będziemy kwita za pojedynek. Tajemnica jako przeprosiny – powiedziałam, chociaż wiedziałam, że moje naleganie na to może wydać mu się trochę podejrzane. Potter zastanawiał się przez chwilę, a potem rzekł:
- Chyba po to tu przyszedłem, nie? – wymigał się od odpowiedzi.
- Potter, prosta odpowiedź, tak czy nie?
- Niech ci będzie, Evans. Tak, zgadzam się na taką formę przeprosin.
     Tyle mi wystarczyło. Ruszyłam więc wzdłuż korytarza.
- Gdzie idziesz? – Przystanęłam.
- Przecież mam ci coś pokazać, nie?
- No... Tak.
- W takim razie chodź.
     Poprowadziłam go prawie do końca korytarza. W pewnym momencie stanęłam, rozejrzałam się, czy nikogo nie ma i nacisnęłam klamkę drzwi, przed którymi staliśmy.
     Weszliśmy do środka. Serce zabiło mi mocniej na wspomnienie chwil, które tu przeżyłam, na wspomnienie tego, co tu zobaczyłam.
- I to wszystko? – spytał Potter, rozglądając się po klasie. – Brudne prześcieradło? – Wywróciłam oczami. Podeszłam do przedmiotu stojącego na środku i odkryłam go. – Jeszcze lepiej – rzekł Rogacz z dezaprobatą. – Stare lustro.
- Przestań gadać i daj mi wyjaśnić – powiedziałam zirytowana. – To nie jest zwykłe lustro. Przeczytaj napis. – Potter zrobił to, co powiedziałam. – Teraz od tyłu.
- Nadal nie rozumiem.
- To lustro pokazuje to, czego się najbardziej pragnie. Właśnie tak dowiedziałam się o tym, co stało się t a m t e g o dnia.
     Rogacz nadal miał niepewną minę. Podeszłam więc do niego i powiedziałam:
- Posłuchaj, James. – Odwrócił się teraz w moją stronę. – Nie ściągnęłam cię tu tylko z powodu tej całej akcji.
- To po co mnie tu ściągnęłaś? – spytał, a w jego głosie dało się wyczuć czujność.
- Chciałam wyjaśnić sprawę dotyczącą tego, co ci powiedziałam po szlabanie. – Rogacz się nie odzywał. – Chciałam cię za wszystko przeprosić – rzekłam, – więc… Przepraszam. To, co mówiłam, nie było prawdą. Strasznie żałowałabym tego, gdybyś raz na zawsze zniknął z mojego życia. Za dużo razem przeszliśmy, żebyś był dla mnie nikim. Wbrew pozorom wiele dla mnie znaczysz. Ostatnio sporo o tym wszystkim myślałam i w końcu doszłam do wniosku, że naprawdę moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Co więcej, chcę, żebyśmy spróbowali zmienić nasze relacje. Mam dosyć tych ciągłych kłótni.
     Potter słuchał mnie uważnie, ale nadal się nie odzywał, co robiło dla mnie tą rozmowę jeszcze trudniejszą.
- Powiesz coś? – spytałam z nadzieją w głosie.
- Możesz mi w końcu pokazać, na czym polega fenomen tego lustra? – odezwał się po chwili.
     Byłam zaskoczona, bo nie myślałam, że aż tak ciężko będzie mi do niego dotrzeć. No, ale cóż, próbowałam. Przeprosiłam go, powiedziałam całą prawdę. Teraz czas na jego ruch. Westchnęłam więc i zrobiłam to, co mu obiecałam.
- Stań na środku i spójrz – poleciłam, a chwilę potem twarz Pottera wyrażała niedowierzanie.
- Jak to znalazłaś? – spytał.
- Przez przypadek – odparłam. Zapadła cisza, podczas której on nadal wpatrywał się w zwierciadło.
- Mogę cię o coś spytać? – rzekł po chwili. Skinęłam głową. Musiałam do minimum zmniejszyć jego czujność i do maksimum zwiększyć moje szanse u niego, więc się zgodziłam.
- Co t y widzisz w tym lustrze?
     Nie odpowiedziałam od razu. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Zresztą od tamtego czasu wszystko mogło się zmienić.
- Nie wiem – rzekłam. – Nie spoglądałam w nie więcej.
- Więc zobacz – odparł i zrobił dwa kroki do tyłu.
     Podeszłam bliżej i stanęłam przed nim. Zamknęłam oczy, a wtedy poczułam jego dłonie na moich ramionach. Drgnęłam niespokojnie, na co Rogacz poluzował uścisk. Obróciłam głowę i z bijącym sercem spojrzałam w zwierciadło. Po chwili obraz się wyostrzył i pokazał to, czego się obawiałam. Wtedy też Potter był tym, czego najbardziej pragnęłam. Jak mogłam pomyśleć, że teraz będzie inaczej?
     Przełknęłam ślinę. Rogacz czekał w napięciu, aż coś powiem, ale przecież nie mogłam wyznać mu prawdy. Zmieniłam więc taktykę na atak.
- James, co ty widzisz?
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – spytał. Skinęłam głową. – Nie wiem czy...
- Chcę wiedzieć – rzekłam stanowczo, nie wiedząc jeszcze, że będzie to mój kolejny błąd.
- Mnie i ciebie – powiedział i mocniej zacisnął dłonie na moich ramionach. Zadrżałam. Tyle to i ja widziałam.
- Co dokładnie? – spytałam i od razu tego pożałowałam.
     Potter, zamiast odpowiedzieć, postanowił zademonstrować. Okręcił mnie tak szybko, że nie zdążyłam zareagować, a następnie wpił się swoimi ustami w moje. Po chwili odsunęłam go od siebie, żeby zaczerpnąć tchu.
- James – powiedziałam, kiedy mogłam już mówić. – Dlaczego po tym wszystkim tak to się znowu kończy?
- Nie wiem – odparł, zakładając mi kosmyk moich włosów za ucho. – Ty mi to powiedz.
     Spojrzałam w jego orzechowe oczy, które miały teraz w sobie tyle czułości i ciepła, że mogłabym w nich tonąc bez reszty, wiedząc, jakie uczucia żywi do mnie Potter. Dlaczego znowu kończy się to w ten sposób?, zastanowiłam się szybko. Przecież nie po to tu przyszłam. Nie po to, a jednak znowu wpadłam w jego zasadzkę, której mogłam uniknąć. Mogłam, ale czy właściwie chciałam?
     On również spojrzał mi prosto w oczy. Uśmiechnął się i znowu zaczął mnie całować. Czułam, jak jego pocałunki, z powodu braku sprzeciwu z mojej strony, stają się coraz bardziej natarczywe i mniej delikatne. James znowu dał mi chwilę wytchnienia, ale nie trwało to długo, bo już całował mnie dalej. Tym razem przycisnął mnie do ściany. Czułam, jak wystające cegły wpijają mi się w plecy, ale nie odczuwałam bólu. Zatopiłam dłonie w jego włosach. W odpowiedzi Rogacz przesunął swoje usta na moją szyję, a potem dekolt. Serce biło mi jak szalone, ale wcale nie byłam zła za to, co robił. Zresztą, czy kiedykolwiek byłam? Nie odrywając ust od mojej szyi, poczułam, jak James rozpiął guzik mojej koszuli, a potem drugi. Jego usta były teraz jeszcze niżej niż przedtem. Wiedziałam, że kolejny guzik znajduje się akurat na wysokości mojego biustu. Kiedy rozpiął i ten, opamiętałam się.
- Nie, nie mogę, James – powiedziałam, z trudem łapiąc powietrze. Rogacz znowu mnie pocałował, tym razem w usta. – Nie powinniśmy tego robić.
- Przecież oboje tego chcemy – stwierdził.
- I to jest w tym wszystkim najgorsze. Chodzę z Seanem i nie powinnam... – O nie! Nie to chciałam powiedzieć. Przecież inaczej miałam to rozegrać, pomyślałam z rozpaczą.
- Że co, proszę? – spytał wściekły, w końcu na mnie spoglądając. – Chodzisz z tym idiotą? Od kiedy?
- A co za różnica? Ważne jest to, że właśnie znowu całowałam się z tobą!
- Bo tak powinno być! Dlaczego nie może tak zostać?
- Nie, właśnie tak NIE powinno być!
- A co w tym złego?
- Dlaczego ty go tak bardzo nie znosisz, co? – zmieniłam temat. Nie widziałam nic złego w całowaniu się z Potterem, wręcz przeciwnie, ale nie było z mojej strony fair zdradzać Seana już pierwszego dnia.
- To nie jest tak, że go nie znoszę – odparł. – Nie znoszę go dlatego, że jest z tobą i nie zniosę żadnego innego chłopaka, z którym będziesz, a który nie będzie mną.
- Potter, tak się nie dogadamy – rzekłam.
- W takim razie umów się ze mną. Daj mi chociaż jedną szansę, a dopiero potem wyciągnij ostateczne wnioski. Lily, oboje dobrze wiemy, że mnie kochasz.
- Nie, James. Jak chcesz, możesz mnie całować do woli, ale szansy, nawet tej pierwszej, ci nie dam.
- Uważasz, że całowanie się ze mną nie jest zdradą, jeśli rzekomo chodzisz z Whitbym?
     Nie odpowiedziałam, tylko w napięciu wpatrywałam się w niego. Wiedziałam, że ma rację.
- Lily, dlaczego tak naprawdę tutaj jestem? – spytał.
- Przecież już ci powiedziałam dlaczego. Nadal jestem na ciebie wściekła o te punkty, ale doszłam do wniosku, że już czas zakończyć tą całą szopkę, te kłótnie i milczenie. James, nie nienawidzę cię. Jesteś dla mnie kimś ważnym i wiele wnosisz do mojego życia. W końcu dorosłam do tego, by traktować cię tak, jak innych, by żyć z tobą w przyjaźni. Czy to ci nie wystarczy? Jesteś przekonany, że cię kocham, ale dobrze wiesz, że nigdy z tobą nie będę, dlaczego więc nie możesz zaakceptować tego, że mam prawo spotykać się, z kim zechcę?
- Powiedziałem ci już, że nie zaakceptuję żadnego twojego chłopaka, który nie będzie mną! Mówisz mi co j a czuję w głębi duszy, nie wiedząc, jak bardzo się mylisz, bo jedyne czego jestem pewny to właśnie tego, że mnie kochasz, i że coraz trudniej jest ci to ukrywać. Czy to, co powiedziałaś mi dziesięć minut temu, nie jest tego dowodem? Chciałaś zrobić pierwszy krok w tę stronę? Naprawdę świetnie ci się to udało – dodał z ironią.
     Czy James mógł mieć rację? Czy właśnie tym kierowałam się, spotykając z nim tutaj? Nie byłam pewna, ale wiedziałam, że Rogacz jest teraz dla mnie kimś o wiele ważniejszym niż rok, pół czy dwa miesiące temu.
- To wcale nie jest moja wina – powiedziałam jednak. – Gdybyś tylko zaakceptował fakt, że nie wszystkie dziewczyny na ciebie lecą...
- Aha, czyli jak zwykle to moja wina? A może właśnie to ty masz problem? Kiedyś ktoś powiedział mi, że: „Przecież nie musi cię kochać cały świat, czasem wystarczy tylko jedna osoba”, Lily. Jedna w ł a ś c i w a osoba.
- I ty mi to mówisz? – spytałam ze złością. – Chłopak, który co tydzień zmienia dziewczynę? Jeśli dam ci szansę, to jaką mam pewność, że ze mną nie postąpisz tak samo?
- Gdybyś tylko dostrzegła prawdę, Lily, rzuciłbym dla ciebie wszystko – odparł z dziwną jak na niego powagą w głosie. – Uważaj tylko, żebyś się nie zawiodła, jeśli już to zrozumiesz, bo nie będę czekać w nieskończoność – dodał, a potem wyszedł z sali, zostawiając mnie samą.
     Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. W końcu dostrzegłam, że Jamesowi naprawdę na mnie zależy, że nie jest to tylko jego czcze gadanie, ale co mogłam zrobić. Mi również na nim zależało, ale nie w sposób, jakiego on ode mnie oczekiwał. N a  r a z i e. Obecnie traktowałam go tylko jak chłopaka, z którym mogę się przyjaźnić, ale z którym na pewno nie mogę być, w którym na pewno się nie zakocham, nawet jeśli już coś do niego czuję.
     Byłam załamana. Mój plan nie wypalił, wszystko potoczyło się całkiem inaczej, niż chciałam. Miałam szansę na pogodzenie się z nim i na razie bezpowrotnie ją straciłam. Nie wiedziałam też, co zrobić z Seanem. Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz, ale teraz, kiedy nie musieliśmy się już ukrywać, nie byłam pewna, czy właśnie tego chcę. Chciałam dogadać się z Jamesem, ale jak zwykle wszystko zepsułam. Byłam trochę zaskoczona tym, co mi właśnie powiedział. Tak bardzo chciałam nigdy nie uwierzyć w jego słowa, ale miał rację. Sama zrobiłam krok w stronę naszego związku. Teraz to tylko kwestia czasu, nim się to dalej rozwinie. Chyba, że będę potrafiła to zahamować.

~ * ~

     Wróciłam do wieży i od razu pobiegłam na górę. Usiadłam na parapecie i schowałam twarz w dłoniach.
- Roger nawet do łazienki sam teraz nie pójdzie – usłyszałam głos Ann, a potem drzwi do dormitorium otworzyły się i do środka weszły dziewczyny. Szybko otarłam z policzka łzy i spróbowałam się uśmiechnąć.
- O, Lily, już wróciłaś? – spytała Ann. – Jak na bibliotekę to szybko ci poszło. – Podeszła do okna i usiadła na przeciwko mnie. Dopiero teraz na nią spojrzałam. – Lily, co się stało?
- Nic – odparłam.
- Przecież widzę, że płakałaś.
- Rozmawiałaś z Seanem? – zapytała Dor.
- Nie, przecież z nim załatwiłam sprawę na obronie.
- W takim razie rozmawiałaś z Jamesem – stwierdziła, a ja skinęłam głową.
- Ale rozmawiałaś, czy całowałaś? – spytała Ann. Nie odpowiedziałam, ale przypomniałam sobie o niedopiętej bluzce, którą w tej chwili szybko zapięłam. Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, a ja znowu się rozpłakałam. – A więc wszystko jasne – rzekła Ann.
- Nic nie jest jasne! – powiedziałam przez łzy.
     Dziewczyny poczekały cierpliwie, aż skończę płakać.
- I co mu powiedziałaś? – zapytała Dor, odgarniając mi włosy z twarzy.
- To, co chciałam, ale i to czego nie chciałam – odparłam. – Nie to, co trzeba – dodałam.
- A konkretnie? – dopytywała się Ann, czym naprawdę mnie wkurzała. Ostatnio strasznie się zmieniła, stwierdziłam. Zawsze mogłam na nią liczyć, rozumiała mnie bez słów, nie naciskała w żadnej sprawie, a teraz? 
- Znowu się pokłóciliśmy.
- Właśnie widzę – rzekła. – Ale to nie wyjaśnia, dlaczego płaczesz.
- Bo James miał rację, jeśli chodzi o to, co mi powiedział. Bo już teraz wiem, jak się czujesz, jeżeli tak bardzo zależy ci na czymś, czego dostać nie możesz. Bo wiem, że nie zawsze dostaje się to, czego się pragnie i nie zawsze wszystko idzie tak, jakby się chciało, żeby było – odparłam, znowu wybuchając płaczem.
     Dorcas przytuliła mnie i poczekała, aż przestanę szlochać. Wytarła mi łzy z policzków, a potem rzekła:
- Możesz nam powiedzieć, o co konkretnie chodzi? Co takiego powiedział ci James, że nagle zmieniłaś podejście do życia?
     Spojrzałam na nią, a potem na Ann. U obu zobaczyłam troskę, chociaż na twarzy mojej jasnowłosej przyjaciółki dostrzegłam także swego rodzaju ulgę. Spojrzałam na wieczorny krajobraz malujący się za oknem, a potem opowiedziałam dziewczynom wszystko, co zaszło.
- Jesteś na niego zła za to, że powiedział ci kilka słów prawdy? – spytała Ann stanowczo, kiedy skończyłam.
- Nie, Ann. Jestem zła o to, że miał rację, że wszystko, co mi powiedział, jest prawdą.
- Ale ostatecznie chcesz zostać z Seanem, a Jamesa olać? – wtrąciła Dorcas.
- Tym razem to on mnie olał, Dor. I nie zapowiada się na to, by dało się to jeszcze naprawić. Mógł wziąć tyle, ile chciałam mu dać, ile jestem gotowa mu dać, ale nie chciał. Próbowałam i więcej nie będę. Jeśli nie potrafi się z tym pogodzić, to nic już nie mogę zrobić.
     Ann przysłuchiwała się moim wyjaśnieniom bardzo sceptycznie.
- Lily, wytłumacz mi tylko jedną rzecz – poprosiła. – Kiedy w końcu t y przyjmiesz do wiadomości to, że Potter jest zdolny zrobić dla ciebie wszystko? Kiedy w końcu przyznasz sama przed sobą, że kochasz Jamesa albo chociaż, że ci na nim naprawdę zależy? Przecież sama powiedziałaś, że go nie nienawidzisz i przyznałaś, że miał rację.
     Rogacz może i miał rację, a ja pogodziłam się z faktem, że kiedyś może być tak, jak mówił, jednak na razie nie byłam jeszcze na to gotowa. Po prostu nie widziałam dla siebie przyszłości z nim.
- Nigdy – odparłam więc. – Ann, mylisz dwie rzeczy. To, że chcę się z nim pogodzić, nie jest jednoznaczne z tym, że go kocham. Jeszcze nie teraz. Może kiedyś, chociaż też w to wątpię.
     Ann wywróciła oczami i westchnęła, chociaż dostrzegłam na jej twarzy nutkę nadziei.
- Nie mam już na ciebie siły, Lily. Miałaś dzisiaj szansę załatwić wszystko tak, jak chciałaś, ale jak zwykle to schrzaniłaś. Rób, co chcesz. Obiecuję, że od teraz nie będę się więcej wtrącać. Chcesz spróbować stworzyć poważny związek z Seanem, to próbuj, ale ja uważam, że mimo usilnych prób nigdy ci się nie uda. Zawsze będzie jakieś „ale”, zawsze będziesz wracać myślami do Jamesa – powiedziała Ann i wyszła z dormitorium.
Spojrzałam na Dorcas i już wiedziałam, że uważa podobnie, ale nigdy nie powie mi tego prosto w twarz.

***

Na dzisiaj to tyle. Bardzo przepraszam wszystkich, którzy liczyli na to, że w końcu Lily z Jamesem dojdą do jako takiego porozumienia. Obiecuję, że nastąpi to w następnym lub jeszcze kolejnym rozdziale.

21 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się że Dor uda się dowiedzieć dlaczego Rogacz pojedynkował się z Avery'm. Liczyłam na to że Rogacz i Ruda wreszcie się pogodzą. Kolejny raz powtórzę że nie lubię Saena i liczę że jego i Rudej związek niedługo się rozpadnie. Moimo zdaniem dziewczyny a szczególnie Ann nie powinny tak naciskać na Lily. Może ona nie jest gotowa aby zrozumieć że to co czuje do Jamesa do miłość a nie próbować jej to na siłę uświadomić.
    Pozdrawiam
    Obliviate

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Luthien

    Dziękuję bardzo za dedykacje :* . Podczas czytania rozmowy Lily i Jamesa miałam ciarki na plecach. Kiedy myslalam, ze już bd dobrze Evans wypalila, że ma faceta... Długo bedzie jeszcze z Seanem?

    Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia łez rudej. Stworzylas jej postać i nadalas jej dużą siłę. Rzadko kiedy płacze jest uparta, a teraz rozkleila się po spotkaniu z Potterem. Czyżby w końcu skończył się etap wyparcia? Czy nadszedł moment "cos jest na rzeczy"?

    Pytam bo staram się zrozumieć postać,która zachowuje sie tak chaotycznie ale jednocześnie tak prawdziwie. Przyznam szczerze, że opisujesz wszystko w taki sposób, że czytając widzę o 4 lata młodszą siebie występuje to samo zagubienie i ten sam brak pewności co sie ze mna dzieje.

    Dobra kończę bo o 8:00 rano jestem mało kreatywna. Kochana dziękuję za ten rozdział, który wzruszył mnie dogłębnie. Życzę powodzenia w pisaniu bo nie chcac Cie straszyć właśnie trwa "gorszy" semestr i ciężko jest teraz pisać.

    Pozdrawiam
    Em

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Em,
    Lily jeszcze dłuższy czas będzie z Seanem. Zdradzę, że z początku jeszcze trochę nawet wtedy, kiedy już będzie wiedziała, że kocha Jamesa nad życie.

    Lily rozkleiła się, bo nie dostała tego, co chciała. Już wie, że zależy jej na Jamesie. Chciała się przyjaźnić, a on powiedział nie. Teraz to ona będzie o niego zabiegać, chociaż nie raz się przez to pokłócą. Za jakies 3-4 rozdziały uwierzy, że James naprawdę ją kocha. Powoli zacznie się etap akceptacji, chociaż kiedy się w niego bardziej zagłębi, znowu sie przestraszy. Nie będzie jeszcze łatwo. Po prostu teraz wie, że czuje do niego "coś". Tak po prostu.

    Co do chaotyczności to sama nie wiem, dlaczego taką postać stworzyłam. Czasami sama nie potrafię się w niej zorientować :)

    Co do gorszego semestru to już zdołałam zauważyć różnicę niestety, ale nie muszę na szczęście aż tak dużo czasu poświęcać na pisanie, bo mam już tekst gotowy na najbliższy czas, takze damy radę.

    Dziękuję za komentarz
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana Luthien!
    Bardzo, ale to bardzo dziękuje ci za tą notkę.

    Dorcas wyciągnęła od chłopaków więcej niż chciała, nawet mówiąc jej to James udawał obojętność, co kompletnie mu nie wychodziło...
    Juhu! Był pocałunek, a raczej pocałunki :D
    Ich rozmowa była taka prawdziwa, naturalna, jak ty to robisz?

    Oczywiście Sean musi się wszędzie wgramolić, nawet w ich rozmowie wszystko psuje... Jestem niczym James, nigdy nie polubie żadnego chłopaka Rudej, chyba, że będzie nim James!
    Przepraszam, że tak krótko, jednak śpieszę się i piszę tak troszkę w biegu.
    Pozdrawiam Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Panienka Livvi2 kwietnia 2015 19:23

    Kochana Luthien!
    Jest mi strasznie wstyd :( Nie skomentowałam dwóch ostatnich rozdziałów u ciebie i czuję się strasznie z tym :/ Przepraszam Cię z całego serca, ale nauka nie pozwalała mi go skomentować, ledwo je nawet przeczytałam. Nie mogę zrzucić też wsystkiego na szkołe, bo jednak mój udział tez w tym był. Nie chciałam pisać byle jakiego komentarza na tak zwany odwal. Przepraszam jeszcze i obiecuję, że ten komentarz postaram się napisać bardzo długi :)
    Zacznę może od wychwalania całego rozdziału. Tak więc jest on cudny, wspaniały, piękny no po prostu idealny jak dla mnie *.* Twój styl pisania powoduje, że nie mogę się oderwać od czytania, a kiedy jest koniec moja mina wyraża ogromny smutek. No dobrze teraz konkrety ^^ Czy mi się zdaje, ale czy Rogacz nie powiedział Dor prawdy za łatwo. Może przynajmniej ja sądziłam, że będzie bronił odpowiedzi na to pytanie, ale stało się inaczej i Dorcas poznała powód pojedynku. Oczywiście jak to ma w zwyczaju przyjaciółka powiedziała to co usłyszała Ann, a później też Lily. Nie na mowy o tym, żeby James przestał kochać Rudą, to jest niemożliwe. Broni jej honoru, nawet kosztem własnego zdrowia i Gryffindoru. To jest urocze <3 Jejku, jak ja go kocham! Reakcja Lily jest oczywiście taka jaką się spodziewałam. Udaje, że jej to absolutnie nie obchodzi i ma gdzieś to o co i dla kogo walczył James. Plusem jest to przynajmniej, że postanowiła go przeprosić, ale to co się stało przy zwierciadle nadszarpnęło moje nerwy. W tym momencie Rudą miałam ochotę zdzielić! Jak ona mogła tak powiedzieć. Och James całuj mnie do woli, ale ja i tak nie będę z tobą, bo jestem z Seanem, a ty po prostu dobrze calujesz, ale i tak mam cię gdzieś. To w krótkim streszczeniu zachowanie Lily, które spowodowało, że się we mnie zagotowało. Ona myśli tylko o sobie. Czy pomyślała chociaż przez jak się poczuł dotknięty James kiedy to usłyszał. Ona go informuje, że chodzi z Seanem, ale on ją może całować, bo to nie jest złe. Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału! Tu jest mi nawet trochę żal nawet Seana, bo to jak się zachowała Lily nie było fair również wobec niego. Ciesze się, że James powiedział tej rudej wiewiórze całą prawdę na temat jej samej. Wreszcie ktoś powiedział to co jest szczera prawdą. Jestem bezwzględna, ale uważam że się jej należało w 100%. Ja przynajmniej nie toleruje takiego zachowania, dlatego tak bardzo mnie wkurzyła Lily. Naprawdę gdyby mogła to bym ja zdzieliła. Dobrze, że chociaż przejrzała na oczy i może zrozumie swoje błędy. Oczywiście liczę jak najbardziej na pogodzenie się Jily. Juz się nie mogę się tego doczekać. Chciałbym też, aby Ann i Remus się jakoś spiknęli. Żal mi Dor :( Ale mam nadzieje, że może jednak Black przejrzy na oczy i będzie o nią zabiegał. Cóż to chyba wszystko co miałam do powiedzenia. Mam nadzieje, że niedługo się między bohaterami ułoży i czekam na bal, bo może tam coś się zdarzy pozytywnego :) Czekam na kolejny rodział i obiecuję, że postaram się go skomentować. Życzę mnóstwo weny!
    Pozdrawiam Panienka Livvi :*

    OdpowiedzUsuń
  6. wow *.* naprawdę jestem pod wrażeniem. już prawie prawie się pogodzili i tu takie bum, nic z tego. za dużo nadziei :[ a le rozdział genialny zresztą jak każdy. podoba mi się też to że opisujesz postacie tak realistycznie. jedyne co mi się nie podoba to fakt że po każdym rozdziale trzeba zmywać tęczę z klawiatury ;-; i nie przejmuj się taką nieskładnością treści, nie umiem pisać :P
    ~Saphire~♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam Livvi, ale musiałam "Och James całuj mnie do woli, ale ja i tak nie będę z tobą, bo jestem z Seanem, a ty po prostu dobrze calujesz, ale i tak mam cię gdzieś." -rozwalił mnie ten tekst :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana Luthien!
    Rozdział genialny!
    Dorcas wzięła sprawy w swoje ręce i poszło jej genialnie, wyciągnęła z Jamesa informację dotyczące pojedynku z Avery'm. Rogaczowi dalej zależy na Lily <3 . Reakcja Evans na otrzymanie informacji o tym pojedynku, była trochę szorstka z jej strony (to co powiedziała Ann i Dor), ale też słodkie (to co myślała).

    Dobrze że Lily poszła do pogadać z Jamesem. Dobrze że chciała się pogodzić z Jamesem. Fajnie że chciała mu coś pokazać. James zgrywa nie dostępnego, to mi się podoba. Fajnie jednak że Lily dała mu ultimatum.

    James jednak przyszedł. Lily pokazała mu lustro Ain Eingarp. James w nim widzi ich razem *-* Jak Evans go zapytała co widzi on ją pocałował *-* Jednak Evans jest taka głupia i musiała przestać bo Sean. Jak ja nienawidzę Seana i mam nadzieję że on się dowie o pocałunkach Evans i Pottera. Dlaczego Lily zawsze musi wszystko zepsuć. Ona go kocha, ale nie chce się przyznać. James dobrze załatwił sprawę, morze i jest szalony i nie poważny, ale kiedy trzeba wali naprawdę mądrymi tekstami.

    Dobrze że Lily ma takie przyjaciółki które zawsze ją pocieszą :)

    Astoria

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Lavender Potter3 kwietnia 2015 18:59

    Droga Luthien
    Rozdział świetny!
    Szkoda, że Lily i James się nie pogodzili :( Lily powinna żałować, że pokazała Jamesowi lustro Ain Eingarp... To tylko źle wpłynęło na związek Whibty'ego i Evans... Szkoda... Wróć. Ja się z tego cieszę. Nie za bardzo przepadam za Seanem.
    James w końcu dał Lily ultimatum. Ma rację. I tak już dużo wytrzymał już dawno dałabym sobie spokój...Nie mogę się doczekać, kiedy Lily zerwie z Seanem, a zwiąże się z Potterem.
    Oczywiście Lily przesadziła. Nie powinna całować Pottera, gdy jest z Seanem. Potępiam jej zachowanie. Jak tak bardzo chce, by James ją całował, to niech pójdzie do Seana i powie mu, że nie chce być jego dziewczyną. Teraz po prostu bawi się uczuciami obu chłopców.
    Pozdrawiam
    Lavender Potter
    Ps. Nie mogę się doczekać nowej notki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Lavender Potter,

    James pogodzi się z Lily w następnym albo jeszcze kolejnym rozdziale, gdyż potrzebuję tej relacji do pewnego wyznania. Niestety będzie to stosunkowo krótkie zawieszenie broni, gdyż wiadomo, akcja się u mnie rozwleka, a miłość dalej czeka xD

    Widzę, że zasmucę Cię wiadomością, że od teraz Evans praktycznie cały czas będzie się bawić uczuciami obu chłopaków.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana Astorio,

    właśnie o to mi chodziło, żeby Lily na zewnątrz udała obojętność, a w środku nadzieję na możliwość poprawy stosunków.

    Ani Lily ani James nie są tak głupi, jak można by sądzić, więc Sean na pewno nie dowie się o pocałunkach. Potter będzie widział w tym pewną możliwość denerwowania Puchona, ale będzie go wolał trzymać w niepewności, bo będzie miał większy ubaw.

    Lily wie, że czuje już do Pottera "coś" co jest na razie chęcią bliższej znajomości i boi się, że wyniknie z tego "coś" więcej.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana,

    nie masz mnie za co przepraszać. Naprawdę rozumiem Twoją sytuację. Nie zawsze każdy ma czas. Ja również na chwilę obecną borykam się z jego brakiem. Poza tym nie masz żadnego obowiązku komentowania moich rozdziałów :)

    Wydaje mi się, że Potter zrezygnował z bronienia "tajemnicy" pojedynku po to, że widział w tej sytuacji możliwość dogadania się z Lily. Wiedział, że Dor poleci i od razu powie jej, o co chodzi.

    Rozmowa Lily z Jamesem nie wyszła po jej myśli, zresztą już niedługo przekona się, że chodzenie z Seanem to był błąd. Zdradzę, że ich związek od początku był i nadal (ale tylko już ze strony Lily, bo Whitby naprawdę się w niej zakocha) będzie tylko fikcją. Evans chciała rozegrać tą rozmowę inaczej, ale ma słabość do Pottera. Uważała, że to co się stało było maksymalnym osłabieniem czujności Rogacza, a jednak znowu wpadła w jego sidła. I chociaż skrycie na to liczyła, znowu się przestraszyła.

    To, co mu powiedziała nie będzie najgorszą rzeczą, jaką Potter od niej jeszcze usłyszy. Możliwe, że to, co przygotowałam dla nich przebije słowa, które rzuciła mu prosto w twarz zaraz po szlabanie. Nie wiem, czy to będzie mocniejsze, ale James na pewno bardziej to przeżyje.

    James pogodzi się z Lily w następnym lub jeszcze kolejnym rozdziale. Mam zamiar połączyć Ann z Remusem, ale nie obiecuję, że będzie to na stałe. Sama nie wiem, co z nimi zrobię. Syriusz już niedługo zrozumie swój błąd i nadal będzie "zakochany" tylko w Dorcas, jednak na razie zrezygnowałam z parowania tych postaci. Każda z nich pójdzie w swoją stronę na dłuższy czas. Co będzie na końcu, nie wiem :)

    Pozdrawiam
    Luthien

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana Cyziu,

    James celowo powiedział o wszystkim Dorcas, chociaż chciał, żeby to wszystko nic go nie obchodziło. Miał utrudnione zadanie, bo Evans mogła nie zrozumieć jego zachowania. Wiedziała, że tego pamiętnego dnia uratował ją przed Ślizgonami, bo zobaczyła to w zwierciadle, ale nie wiedziała, jakie słowa wtedy padły, więc nie pamiętała, co Potter obiecał swoim "kolegom" ze Slytherinu.

    Co do pocałunków to ostatnio mi ich jakoś brakowało, a ja kocham Jamesa i jego pocałunki z Lily, więc na pewno ich nie zabraknie.

    Pozdrawiam
    Luthien

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana Luthien!
    Rozdział jest przecudowny i obie stwierdzamy, że go potrzebowałyśmy. Pozwolił nam w końcu zrozumieć Evans. Ona boi się miłości. Wie, że Jamesowi na niej zależy i w końcu to zauważyła, sama też przyznaje, że Rogacz nie jest jej obojętny, ale najzwyczajniej w świecie boi się tego, że będzie tylko następnym odhaczonym nazwiskiem na liście podbojów Pottera. Pewnie trochę czasu minie, zanim uwierzy w szczerość jego uczucia. Czy to dlatego pakuje się w związek z Seanem, bo podświadomie wie, że tam nigdy nie będzie prawdziwych uczuć, więc nie zostanie zraniona? Evans jest niesamowicie skomplikowana, ale jaka prawdziwa!

    Konfrontacja Jamesa i Lily. To było po prostu przecudowne. Dobrze, że Rogacz postawił na szczerość i przestał owijać w bawełnę. Szkoda tylko, że Ruda przerwała to, co zaczęli, chociaż sama tego chciała. Czyżby przestraszyła się swoich uczuć? Czy to tylko zwykłe wyrzuty sumienia względem Seana? My go nie lubimy, to fakt, ale Evans powinna się określić. Nie może traktować Jamesa jako kolegi do całowania... Albo jest z Seanem, albo z Rogaczem.

    Potter, ten to jest w gorącej wodzie kąpany i trochę go to gubi. Przecież ma już tę pewność, że Lily go kocha (wszyscy mają, poza samą Evans), więc mógłby trochę opuścić i dać jej czas. Powinien przyjąć jej propozycję, zostać jej przyjacielem i po prostu poczekać, aż Lilka w końcu przyzna się sama przed sobą i przed wszystkimi, że kocha jego i tylko jego. Tylko wtedy James nie byłby naszym narwanym, zazdrosnym i wybuchowym Rogaczem.

    Dobrze, że także Dorcas zna już całą prawdę o tej skomplikowanej relacji między Lily i Jamesem. Ona na szczęście nie wtrąca się za bardzo, dzięki czemu nie robi przez to jakiegoś niepotrzebnego zamieszania. Jesteśmy ciekawe, czy Ann faktycznie dotrzyma słowa i w końcu przestanie się mieszać w cudze sprawy. Mamy nadzieję, że tak. Może Evans i Potter szybciej się dogadają, bez pomocy przyjaciół? :)

    Czekamy niecierpliwie na kolejny rozdział i trzymamy kciuki za Lily, która powoli, powoli, małymi kroczkami zaczyna dostrzegać to, co co powinna była dostrzec już dawno.

    Pozdrawiamy serdecznie i życzymy duuuuuuuuuużo weny!
    ~ Twoje Łapa i Rogacz

    OdpowiedzUsuń
  15. A już myślałam, że James i Lily jednak się dogadają... Cudownie opisałaś ich rozmowę, była taka prawdziwa. Rogacz w końcu zdecydował się na 100% szczerość, ale Ruda chyba jeszcze nie jest gotowa na prawdziwą miłość.
    Podziwiam Dor, że udało jej się wszystkiego dowiedzieć. Jest wścibska, ale w tym wypadku to raczej zaleta niż wada ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana Luthien!
    U mnie na blogu nowa notka :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Moja droga Luthien ,

    Jestem na twoim blogu odd bodajże 4 minut i już uważam że jest świetny . Czytając tę notkę muszę stwierdzić że przeczytam tez poprzednie . Nie wiem jak to robisz ale pisanie naprawdę świetnie ci wychodzi . Lily i James ... ta scena była niesamowita . Natknęłam się na ciebie na kilku innych blogach min. na blogu Em i postanowiłam , że muszę tu .


    Uroczyście przysięgam , że od dziś jestem twoim wiernym fanem

    Pozdrawiam
    Lilith

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak w sumie od niedawna używam nowego nicka :P

    Więc Pozdrawiam
    Ann

    OdpowiedzUsuń
  19. <..>



    rozdział ?
    .
    .
    .
    .
    Gdzie jesteś v.v

    OdpowiedzUsuń
  20. Droga Lutnien !
    Nominowałam cię do LBA, szczegóły znajdziesz tutaj : http://lost-in-dreamsss.blogspot.com/p/libster-blog-awards.html
    Pozdrawiam, Astoria

    OdpowiedzUsuń