sobota, 7 marca 2015

17. Hogsmeade cz. II czyli zakupy i żadnego psychologa

Witajcie, Kochani! 
     Jak już zauważyliście, z racji tego, że mamy marzec, który osobiście uważam za wiosenny miesiąc, chociaż za oknami do niej jeszcze daleko, zmieniłam wygląd bloga :) Postanowiłam, że na każdą porę roku będzie inny nagłówek i inna kolorystyka. Nad nagłówkiem siedziałam jakieś trzy godziny i myślę, że jak na amatorkę, wyszedł mi całkiem nieźle. Bynajmniej ja jestem z niego w miarę zadowolona. Nie wiem tylko, czy kolorystyka wam pasuje :/ Mi osobiście coś w niej nie gra, więc gdybyście mogli napisać w komentarzu czy wam się podoba czy nie, co byście w całości zmienili, to byłabym bardzo wdzięczna, bo wychodzę z założenia, że to przede wszystkim wam ma się podobać i dobrze czytać.
     Druga część rozdziału jest w sumie mało dynamiczna i niewiele znacząca, no ale wydaje mi się, że to taka jakby cisza przed burzą, która znowu rozpęta się w trzeciej części rozdziału, która ukaże się już za tydzień.
     Na wasze prośby postanowiłam również dodać fragment dotyczący Dorcas i Syriusza, który wcisnę właśnie do trzeciej części, gdyż wyszła ona trochę krótka. Nie wiem, czy będziecie z niego zadowoleni czy nie, bo niestety zbudowałam go pod następne wydarzenia, ale coś tam będzie. Zastanawiam się również czy trochę bardziej go rozbudować o dodatkową, oprócz rozmowy akcję, czy nie. Decyzja również należy do was, więc także napiszcie mi w komentarzu, co o tym myślicie, bo pomysł mam, ale muszę mieć trochę zapasu czasowego na napisanie tego.
     Nie marudzę dłużej, bo i tak strasznie się rozpisałam.

Zapraszam do lektury
Luthien

***

Dorcas Meadowes
- Masz coraz mniej czasu – powiedziałam, kiedy razem z Ann siedziałam wieczorem w Pokoju Wspólnym. – Dokładnie... – spojrzałam na zegar – dwie godziny i czterdzieści trzy minuty.
- Dor, daj mi spokój – odparła Ann. – Powiedziałam, że pierwsza nie wyciągnę ręki na zgodę i nie zmienię zdania.
- A ja powiedziałam, że masz się pogodzić z Lily i nie ma żadnej dyskusji. Jeżeli przez ciebie nie kupi jutro sukienki, a co gorsze w o g ó l e nie pójdzie na bal, to zabiję cię własnoręcznie – zagroziłam.
     Dopiero teraz Ann podniosła wzrok znad gazety, w której rozwiązywała jakieś łamigłówki.
- Chyba nie mówisz tego na poważnie? – spytała z udawanym strachem, na co obie parsknęłyśmy śmiechem.
- Pogódź się z nią – poprosiłam.
- Nie. Chyba, że sama do mnie przyjdzie.
- Co ci szkodzi?
- Już ci to tłumaczyłam, ktoś musi jej uświadomić prawdę. Jeżeli Lily w końcu ją zaakceptuje, sama mnie przeprosi, jeżeli nie, to widocznie jest zbyt głupia, żeby...
- Po pierwsze niezbyt wiem, za co ona ma ciebie przepraszać. Przecież to ty ją obraziłaś. Po drugie... Nie pomyślałaś o tym, że może ona po prostu nie jest jeszcze na to gotowa?
- Jak nie teraz, to kiedy? Wtedy, gdy skończymy szkołę i każde z nich pójdzie w swoją stronę? James jest świetnym szukającym. Prędzej czy później jakaś drużyna się o niego upomni.
     Westchnęłam. Wiedziałam, że Ann ma po części rację, ale zależało mi na tym, by moje przyjaciółki jak najszybciej się pogodziły. Powiedziałam więc:
- Nie jest powiedziane, że cokolwiek z tego wyjdzie. Mogą się zejść i szybko rozejść.
- Albo... – Ann zawiesiła głos – zostać ze sobą na stałe.
- Możliwe, ale wątpliwe – stwierdziłam i zauważyłam błysk w oczach Ann, który oznaczał, że wiedziała coś, o czym nie wiedział nikt. Uniosłam brwi, a ona powiedziała:
- Może zmienisz zdanie, jeśli ci zdradzę pewną tajemnicę. Teoretycznie Remus zakazał mi o tym mówić, ale myślę, że nie jest aż tak naiwny, by sądzić, że się tym z tobą nie podzielę.
     Zastanowiłam się, co mogło być aż tak ważne, że trzymano to w tak wielkiej tajemnicy, jednak nic nie wymyśliłam. Spojrzałam więc na Ann znacząco, a ona wyjawiła mi cały sekret.
- Żartujesz? – spytałam z niedowierzaniem, a moja blond przyjaciółka pokręciła tylko głową.
- James naprawdę wymyślił coś takiego, a ja uważam, że to jest bardzo dobry pomysł – odparła.
- A ja się zastanawiałam, o co chodzi – powiedziałam. – Nie sądzisz jednak, że powinna o tym wiedzieć? – dodałam.
- Nie – odparła stanowczo Ann. – James chce zobaczyć, czy chociaż trochę jej na nim zależy, a obserwując ją, chyba obie doszłyśmy do podobnych wniosków, nie? Jeśli jej powiemy, eksperyment, który idzie na razie świetnie, będzie do niczego. Tu chodzi o jej reakcję na jego obojętność, chyba proste, nie?
- Chyba tak – odparłam sceptycznie, gdyż wiedziałam, że tak nagła zmiana w zachowaniu Pottera może być odbierana przez moją rudą przyjaciółkę dwojako i działa dezorientująco.
- Poza tym – ciągnęła dalej zadowolona Ann – przekonamy się w końcu, czy moje przypuszczenia są słuszne. Jeśli tak, to nasza kłótnia była plusem w całej tej sytuacji.
     Nie byłabym tego taka pewna, pomyślałam. Z jednej strony te ich chore plany, których miałam serdecznie dość, mogły się udać. Jednak rozważałam także opcję, że takie kombinowanie może całkowicie odmienić bieg wydarzeń.

~ * ~

- Cześć dziewczyny – powiedziałam, kiedy weszłam do dormitorium. – Co robisz? – spytałam, podchodząc do leżącej na łóżku Lily.
- Nie widać? – odparła i wskazała na książkę.
- Nadal jesteś zła?
- Nie, nie jestem zła. Jestem po prostu wściekła – rzuciła Lily i z hukiem zatrzasnęła grubą księgę.
     Usiadłam na jej łóżku, zasunęłam kotary i rzuciłam zaklęcie Mufliato, żeby Kate i Miriam nie podsłuchały naszej rozmowy.
- Nie możesz się z nią dogadać? – spytałam zrezygnowana. Lily spojrzała na mnie i powiedziała:
- Nie. Ona zaczęła, więc pierwsza musi przeprosić. – Westchnęłam.
- Zachowujecie się jak małe dzieci – stwierdziłam.
- Poza tym, tu wcale nie chodzi o Ann.
- A o co? – zapytałam zaskoczona.
- Nieważne.
- Lily, co znowu zrobił Potter? – wiedziałam, że może chodzić tylko o niego.
- Nieważne.
- Lily – powiedziałam stanowczo.
- Dostałam przez niego mój pierwszy w życiu szlaban, który muszę na dodatek odbyć razem z nim. – Kiedy to usłyszałam, zachciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się.
- Za co? – spytałam, próbując zachować spokój.
     Lily opowiedziała mi całe zajście z Huncwotami i teraz byłam trochę w szoku.
- Naprawdę powiedział, że zmarnowałaś mu lata życia? – Skinęła głową. Jak widać James działa niezbyt fair. Po co w ogóle wymyślał coś takiego? Naprawdę nie wiedziałam, dlaczego Potter to zrobił. Widocznie zależało mu bardziej, niż się wszystkim wydawało, a teraz łapie się ostatniej deski ratunku. – Na pewno nie to miał na myśli – próbowałam ją pocieszyć, bo wyglądała na załamaną.
- Dokładnie to – stwierdziła. – Nie rozumiem tylko, dlaczego. Dlaczego w jednej chwili tak bardzo się zmienił. Wiesz, naprawdę mnie zranił tym, co powiedział.
- Domyślam się i przykro mi z tego powodu – powiedziałam i przytuliłam ją. Jak widać, Ann miała rację. Nie tylko Jamesowi zależało.

Lily Evans
     Od tygodnia sytuacja między mną a Potterem stopniowo ulegała zmianie na jeszcze gorszą. Jakoś sobie z tym radziłam. Przecież na tym mi zależało, więc nie mogłam otwarcie przyznać, że się myliłam. Wystarczy, że wiedział o tym Kevin. Poza tym byłam z Seanem i to mi wystarczało, a czasami na pewno ratowało. W sumie naprawdę dobrze nam się układało. Jednak mimo tego, wczorajszy dzień był dla mnie ciosem, o którym chciałam jak najszybciej zapomnieć. Po pierwsze kłótnia z Ann, na którą byłam zła, gdyż złamała swoją obietnicę. Przyrzekała, że nie będzie się wtrącać ani mnie oceniać i co? Nie jest mną, nie wie, co czuję, więc jak może wypowiadać się w moim imieniu?, zastanowiłam się kolejny raz ze złością. Dopóki mnie nie przeprosi, nie odezwę się do niej. Po drugie kłótnia z Potterem. Nie byłam zła o samą kłótnię, bo do tego byłam już przyzwyczajona. Byłam zła o to, co Rogacz wczoraj powiedział, bo naprawdę poczułam się źle. Było mi strasznie przykro, bo się starałam, a on w kilku słowach podsumował naszą znajomość.
     Już za kilka godzin miało być wyjście do Hogsmeade, ale jakoś nie miało to dla mnie znaczenia. Kiedy informacja o balu obiegła szkołę, oczywiście chciałam się na niego wybrać, potem nie chciałam, zbyt zdołowana sytuacją z Potterem i Seanem, następnie znowu miałam iść, zmuszona przez moje przyjaciółki, a teraz sytuacja znowu się zmieniła.

~ * ~

     Stałam w sowiarni i obserwowałam latające sowy. Gdzieś wśród nich musiała być Kiss, ale nie mogłam jej znaleźć. Gdyby chciała, sama by do mnie przyleciała, pomyślałam. 
     Nagle jedna sowa wylądowała na parapecie i skubnęła mnie w rękę. Zauważyłam, że do nóżki ma przyczepioną małą paczuszkę. Uwolniłam ją od ciężaru, a potem otworzyłam pudełeczko. W środku znalazłam list oraz pieniądze. Domyślałam się, na co powinnam je przeznaczyć, dlatego serce mi się ścisnęło. Wzięłam natomiast list i zaczęłam czytać.

Kochana Lily!

     Na początku przesyłamy Ci pozdrowienia i dziękujemy za ostatni list. Nie przejmuj się tym, że nie było Cię na pogrzebie babci. Mamy nadzieję, że jesteś zdrowa i żywimy nadzieję, że jakoś poradziłaś już sobie ze wszystkim. 
     Smutno nam z powodu, że nie przyjedziesz na święta do domu, ponieważ zawsze spędzamy je razem, ale bal jest raz na dziesięć lat, więc mamy nadzieję, że w tym czasie będziesz się dobrze bawić. Poza tym to Twój ostatni rok w Hogwarcie, więc w pełni rozumiemy Twoją decyzję. Razem z tatą chcielibyśmy jednak zobaczyć, jak piękna będziesz tego wieczoru, dlatego przesyłamy Ci trochę pieniędzy na nową sukienkę i liczymy na jakieś zdjęcia. Mamy nadzieję, że zabawa będzie udana i, że nie pożałujesz swojej decyzji.
     Bardzo za Tobą tęsknimy i z niecierpliwością czekamy na Twój powrót do domu, chociaż dopiero co wyjechałaś. Mamy nadzieję, że zobaczymy się przy pierwszej możliwej okazji. Dołączamy kilka zdjęć. Pozdrów Jamesa, Ann i Dorcas. Czekamy na jakąś odpowiedź. 

Kochający Rodzice

     Łzy napłynęły mi do oczu. Po przeczytaniu listu wszystko się we mnie skumulowało. Śmierć babci, problem z Potterem, kłótnia z Ann... Tak bardzo chciałabym teraz porozmawiać z mamą. 
     Postanowiłam, że napiszę w liście, iż jednak przyjeżdżam na święta do domu i uśmiechnęłam się na myśl, jacy rodzice będą szczęśliwi z tego powodu. W końcu wyjęłam z pudełka także zdjęcia, które przysłali, a których na początku nie zauważyłam. Zobaczyłam ich roześmianych w parku rozrywki. Wyglądali jak duże dzieci, uśmiechnięci i szczęśliwi. Zastanowiłam się, czy kiedyś w końcu także spotkam prawdziwą miłość.
     Obejrzałam resztę zdjęć, a potem włożyłam wszystko do pudełka i skierowałam się do wyjścia. W drzwiach wpadłam na Ann. Pierwszy raz od wczorajszego ranka spotkałyśmy się sam na sam, a mi naprawdę nie chciało się z nią teraz rozmawiać.
- Cześć – powiedziała.
- Cześć – odparłam.
     Wyminęłam ją. Byłam już na schodach, kiedy Ann znowu się odezwała.
- Możemy nie zachowywać się tak, jakbyśmy się nie znały? – Odwróciłam się i weszłam z powrotem do sowiarni.
- Jeżeli przysłała cię Dorcas z nadzieją na zakończenie konfliktu, to powiedz jej, że nie ma na co liczyć – rzekłam. – Nie przeproszę cię, Ann, bo nie mam za co. I może jest trochę racji w tym, że już się tak dobrze nie znamy – dodałam. – Nie sądziłam, że jesteś zdolna do czegoś takiego.
     Zauważyłam, że Ann bardzo trudno jest się powstrzymać od powiedzenia tego, co chciała, ale udało jej się. Wzięła głęboki oddech.
- Posłuchaj. Nie zgadzamy się w sprawie Pottera, ale ja swoje wiem i nie będę przepraszać cię za to, co wczoraj powiedziałam, bo naprawdę nie jest mi z tego powodu przykro. – Wywróciłam oczami i znowu zebrałam się do wyjścia. – Poczekaj – poprosiła moja przyjaciółka.
- Ann, tu nawet nie chodzi o to, co powiedziałaś, bo każdy ma prawo posiadać swoje zdanie. Tu chodzi o to, że złamałaś obietnicę...
- Wiem, Lily – przerwała mi. – I za to chcę cię przeprosić. Przyrzekałam, że nie będę się wtrącać ani cię oceniać i złamałam przyrzeczenie, za co cię szczerze przepraszam, ale naprawdę nie mogę patrzeć jak...
- Ann – powiedziałam znacząco. Przeprosiła mnie za coś, co właśnie znowu chciała zrobić. Temat Pottera był dla mnie na razie skończony. Im mniej mam z nim do czynienia, tym lepiej. Kolejny raz mnie zranił i nie miałam zamiaru dłużej się z nim bawić.
- Przepraszam, już się zamykam – odparła. Zapadła chwila ciszy. – Więc... – odezwała się w końcu Ann. – Przyjmiesz moje przeprosiny, czy mam cię błagać na kolanach o przebaczenie?
- No nie wiem. Ostatnio coraz częściej zdarza ci się powiedzieć coś, czego nie powinnaś.
- Wiem, Lily, ale uwierz mi, że to wszystko dla twojego dobra. – Westchnęłam.
- Nie będziesz więcej wmawiała mi różnych rzeczy, wymyślała ani analizowała moich relacji z chłopakami, a tym bardziej z Potterem? – spytałam. – Przede wszystkim z nim – dodałam zaraz.
- Postaram się – odparła. Spojrzałam na nią znacząco. – Nooo, dobra. Nie będę – powiedziała, ociągając się.
- W takim razie myślę, że mogę przyjąć twoje przeprosiny – rzekłam, ale wiedziałam, że jej obietnica nic nie znaczy. Zbyt dobrze ją znałam, by się na to nabrać. Mimo to, przeprosiła mnie, więc już nie miałam powodu gniewać się na nią. Z drugiej strony była przecież moją przyjaciółką.
- Dziękuję – odparła i rzuciła się na mnie.
- Poczekać na ciebie? – Skinęła głową, a potem poszukała jakiejś sowy i przywiązała jej do nóżki list.
- Co zrobisz z Potterem? – zapytała Ann, kiedy schodziłyśmy po schodach. Długo nie wytrzymała, stwierdziłam.
- Nic – odparłam. – A co mam z nim niby zrobić?
- No nie wiem... – wzruszyła ramionami, ale wiedziałam, że chciała coś jeszcze dodać. – A z Seanem?
- Ann, o co ci chodzi? Przecież powiedziałam, że z nim chodzę i nie mam zamiaru na razie tego zmieniać.
- Na razie? Czyli jest jakaś szansa na to, że z nim zerwiesz? – Zaskoczyła mnie tym pytaniem.
- Nie rozumiem – powiedziałam.
- Nie lubię go – wyjaśniła.
- To już twój problem – stwierdziłam. – Poza tym i tak dobrze wiem, że nie zaakceptujesz żadnego mojego chłopaka, który nie będzie Rogaczem.
- Nieprawda – oburzyła się od razu.
- Mniejsza z tym. Skończę z Jamesem, jak tylko odbędę z nim dzisiejszy szlaban.
- Co?
     Opowiedziałam jej o wczorajszym zajściu, a ona nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Naprawdę nie widzę w tym nic śmiesznego – stwierdziłam.
- Dobra. To powiedz mi, co z dzisiejszym wyjściem do Hogsmeade.
- Idź z Dorcas. Ja zostanę i prawie cały dzień spędzę w bibliotece.
- Nie ma mowy. Idziesz z nami.
- Nie chce mi się siedzieć pięć godzin w sklepie i patrzeć, jak przymierzasz tony sukienek.
- Myślę, że w pięć godzin wyrobimy się wszystkie trzy – odparła z uśmiechem.
- Ann, powiedziałam, że nie idę na bal.
- A ja ci mówię, że idziesz. Poza tym, Lily, proszę. Dorcas mnie zabije, jeśli cię nie zmuszę do zmiany zdania.
- W takim razie już kupuj trumnę.
- Lily, błagam cię. Co ci szkodzi? Przecież chciałaś iść na ten bal.
- Ale już nie chcę.
- Masz chłopaka, masz partnera. Ja jestem w gorszej sytuacji. Poza tym jesteś ładna i dosyć popularna wśród męskiej części Hogwartu, więc…
- Więc co?
- Wypada, żebyś przyszła. Jestem pewna, że swoją kreacją rzucisz wszystkich na kolana.
- Taak, jeśli tylko dam ci wolną rękę. Nie, w ogóle nie ma mowy. Nie dam zrobić z siebie...
- Ale idziesz?
- Nooo, dobra – powiedziałam zrezygnowana. – Pójdę, ale sama wybiorę sobie sukienkę, a ty nie masz prawa głosu.

~ * ~

     Nie chciałam iść na ten bal i naprawdę miałam co do niego złe przeczucia, ale ostatecznie dałam się przekonać. O jedenastej pożegnałam się z Seanem i razem z Ann i Dor ustawiłyśmy się w kolejce do Hogsmeade. Dziewczyny ciągle trajkotały o sukienkach, butach, biżuterii i innych dodatkach, a ja czułam w kieszeni ciężar pieniędzy, które dostałam od rodziców. Nie chciałam ich wydawać, ale z moimi przyjaciółkami nie miałam szans. Jeśli sama nic nie kupię, one zrobią to za mnie, pomyślałam. W związku z tym postanowiłam nie szaleć i kupić zwykłą, nierzucającą się w oczy kreację. 
     Pół godziny później szłyśmy główną ulicą Hogsmeade. Pogoda była fatalna jak na początek października. Nie było zbyt ciepło, dodatkowo wiał zimny wiatr, więc wszyscy szybko załatwiali swoje sprawy, tłocząc się w sklepach i barach. Jak najszybciej się dało, zrobiłyśmy zakupy w Miodowym Królestwie i Sklepie Scrivenshafta. Dziewczyny chciały wejść także do Sklepu Zonka, ale od razu wybiłam im ten pomysł z głowy w obawie, że spotkam tam Huncwotów.
     Jedynym sklepem odzieżowym w Hogsmeade był Gladrag. Posiadał w swojej ofercie tyle artykułów, że właściciele musieli go podzielić na poszczególne działy porozrzucane po całej wiosce. Ten, którego my potrzebowałyśmy, mieścił się w jednym z wielu zaułków. Skręciłyśmy więc w boczną uliczkę i poszłyśmy aż do samego końca. Przez okna wystawowe, oświetlone jasnym światłem, dostrzegłyśmy mnóstwo ludzi. Widocznie nie tylko my wpadłyśmy na pomysł, aby udać się do niego akurat dziś.
     Kiedy otworzyłyśmy drzwi, zadzwonił dzwonek, na który jednak nikt nie zwrócił uwagi. W środku było mnóstwo dziewczyn, przymierzających i wybierających sukienki, które zachowywały się, jakby wpadły w jakiś obłęd. Luźniej było po drugiej stronie sklepu, która miała oddzielne wejście, a przeznaczona była dla panów. Część ze znajdujących się w sklepie chłopaków stała znudzona i zniecierpliwiona pomiarami, przymiarkami i poprawkami eleganckich garniturów, które miały robić na balu za szaty wyjściowe.
     Niektóre z dziewczyn także kupowały suknie na zamówienie, bo obok nich szybko uwijały się ekspedientki i krawcowe. I o co tyle hałasu?, zastanowiłam się.
- Chyba nie będziemy robić z tego takiego cyrku? – spytała Dor, patrząc sceptycznie na jedną z klientek, która tłumaczyła coś obsługującej ją dziewczynie. Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam zamiaru czekać kolejny miesiąc na sukienkę, więc mam nadzieję, wybrać coś od razu – powiedziała Ann.
     Przepchnęłyśmy się przez tłum i ruszyłyśmy wzdłuż niekończących się wieszaków. Osobiście nie wiedziałam, od czego zacząć, gdyż nie byłam pewna, czego szukam. Oglądałam więc wszystkie sukienki po kolei, omijając tylko te, których kolor mi nie odpowiadał. Ann obserwowała moje poczynania tak długo, aż w końcu powiedziała:
- Oglądanie każdej sukienki po kolei, zajmie ci rok, a mamy najwyżej kilka godzin. Poza tym nie chcę tu spędzić całego dnia. – Uśmiechnęłam się z satysfakcją i obie wybuchłyśmy śmiechem. – Dobra – rzekła po chwili Ann. – Zacznijmy od tego, jaką sukienkę byś chciała. – Oho, pomyślałam. Mistrzyni zakupów przejmuje inicjatywę. Ann naprawdę miała do tego dryg. Potrafiła szukać i dobierać ubrania do osób. Prezenty zakupione przez nią w tej formie, zawsze były trafione. Lubiłam robić z nią zakupy, bo były szybkie i udane.
- Sama nie wiem... – zaczęłam. – Myślałam o czymś prostym i nierzucającym się w...
- Ty chyba żartujesz! – krzyknęła oburzona.
- Co jest? – spytała Dor, która w tej chwili do nas podeszła. W ręku trzymała już kilka wieszaków.
- Lily nie chce kupić sukienki – pożaliła się Ann.
- Nie powiedziałam, że nie chcę żadnej, tylko taką, która nie będzie się rzucać w oczy – odparłam urażona.
- W twoim wypadku dla mnie to jedno i to samo – stwierdziła.
     Obie spojrzałyśmy na Dorcas. Każda z nas miała nadzieję, że Dor ją poprze.
- No nie wiem, Lily – zaczęła, a ja już wiedziałam, że jestem przegłosowana. Cholerna demokracja, pomyślałam. – Nie możesz mieć nijakiej sukienki. Na balu chodzi o to, żeby wyglądać najlepiej ze wszystkich.
- Dobrze wiecie, że nie lubię być w centrum uwagi – powiedziałam trochę zbyt głośno.
- Daj spokój, Lily. Raz możesz się poświęcić – powiedziała Ann. – Poza tym tu nie chodzi nawet o bycie w centrum uwagi, tylko o pokazanie Jamesowi, na co cię stać. Zresztą nie tylko jemu.
     Kiedy Ann wygłaszała swoją przemowę, zauważyłam, że Dor spiorunowała ją wzrokiem na wzmiankę o Potterze. No właśnie, znowu Potter.
- Właśnie z tego powodu, który przed chwilą wymieniłaś, twierdzę, że powinnam mieć zwykłą sukienkę. Nie chcę, żeby James znowu skupiał na mnie wzrok. Zresztą nawet z sukienką tego nie zrobi – zauważyłam, przypominając sobie jego wczorajsze słowa.
- Zrobi to nawet bez sukienki – uderzyłam ją za tą głupią aluzję.
- Więc tym bardziej powinnam kupić jakąś niedrogą. Uwierz mi, że oprócz ciebie, moja sukienka nikogo nie będzie obchodziła. To wy powinnyście kupić coś wyjątkowego.
- My błyszczymy nawet bez sukienek – stwierdziła Dor z udawaną powagą. Zaśmiałam się.
- Lily, nie wiem, co się z tobą ostatnio dzieje, ale nie pozwolę ci popełnić katastrofalnego błędu – powiedziała Ann, a Dorcas pokiwała głową.
     Westchnęłam i nie skomentowałam wypowiedzi Ann. Spojrzałam za to na to, co trzymała Dor. Wśród wielu sukienek, które dźwigała, moją uwagę przykuła czarna z milionem cekinów i jakichś błyszczących kamieni.
- Przemierz tę czarną – powiedziałam, zmieniając temat. – Na pewno będziesz w niej wyglądać zjawiskowo. – Dorcas uśmiechnęła się i uważniej przyjrzała wskazanej przeze mnie sukience. – Syriusz padnie z wrażenia – dodałam po chwili, odwdzięczając się za poprzednie komentarze. Dor rzuciła we mnie czapką.
- Spokój. Spokój – zarządziła Ann. – Najpierw szukamy sukienki dla Lily, potem dla mnie i ruszamy do przymierzalni.
     Znowu zaczęłam chodzić i oglądać wszystko po kolei, jednak wybrałam kilka w miarę wyglądających kreacji, żeby Ann nie marudziła. Nagle natknęłam się na śliczną beżową sukienkę. Długą do ziemi, bez ramiączek. Z przodu miała kilka falbanek oraz pasek i kokardę pod biustem. Wzięłam ją jako ostatnią i ruszyłam do Ann i Dorcas, które przeglądały następny wieszak. Zauważyłam, że obie mają już całe sterty kolorowych ubrań, a jeszcze dorzucały kolejne.
- Ty chyba żartujesz – powiedziała znowu Ann, kiedy byłam już na tyle blisko, żeby ją usłyszeć. – Chcesz iść w tym na bal? – spojrzała sceptycznie na moją beżową sukienkę.
- Podoba mi się – odparłam. – Chcę ją przymierzyć. Jeśli będzie źle wyglądała, poszukamy innej. Poza tym mam jeszcze kilka w zanadrzu. – Ann wywróciła oczami, ale na razie dała za wygraną.
- Dobra, idziemy przymierzać, bo więcej już nie uniosę – stwierdziła Dorcas.
     Przepchnęłyśmy się przez tłumy okupujące przymierzalnie i na szczęście znalazłyśmy jedną pustą kabinę na samym końcu.
- Ja mam najwięcej – powiedziała Ann, – więc pójdę druga. Dor pierwsza.
- Przecież ja mam najmniej – zauważyłam.
- Tak, ale co do ciebie mam kilka planów, więc wchodzisz ostatnia – postanowiła moja blond przyjaciółka tonem niezezwalającym na dalsze dyskusje. Westchnęłam, wywróciłam oczami i opadłam zrezygnowana na kanapę stojącą na wprost naszej przymierzalni.
     Dorcas zaczęła przymierzać po kolei wszystkie swoje sukienki. Niektóre z nich odrzucała od razu, nawet nie wychodząc z szatni. W kilku wyglądała naprawdę ładnie i te poszły na stos „do zastanowienia”.
- Dor, przymierz w końcu tą czarną, o której ci mówiłam – powiedziałam w pewnym momencie znudzona.
- W porządku – odparła i setny raz zniknęła za zasłoną. Kiedy wyszła, zaniemówiłam.
- Wyglądasz świetnie! – krzyknęłam, wstając z miejsca. Dor stanęła do nas bokiem i spojrzała w lustro.
     Sukienka była piękna. Bez ramiączek, długa do ziemi. Góra była typowym, dopasowanym gorsetem, ozdobionym, mniej więcej do bioder, błyszczącymi kamieniami różnego kształtu i rozmiaru. Reszta sukienki była prosta, wykonana z lekkiej tkaniny pokrytej niezliczoną ilością czarnych cekinów. Ogólnie rzecz biorąc cała błyszczała od nadmiaru tych dwóch surowców. Ta kreacja dobrze ukazywała szczupłą figurę Dor, ale i podkreślała jej atuty.
- Ann, co myślisz?
- Jest boska – poparła mnie. – Wyglądasz cudownie. Pytanie tylko, czy tobie się podoba. – Dorcas skinęła głową.
- W takim razie bierz ją – powiedziałam. – Syriusz naprawdę padnie z wrażenia.
     Następna w kolejności była Ann, która wybrała najwięcej rzeczy z nas wszystkich, dlatego po kolejnej godzinie miała za sobą dopiero trzy czwarte przymierzonych sukienek. Szczerze mówiąc w każdej wyglądała dobrze, jednak kiedy założyła siódmą z kolei krwistoczerwoną, wiedziałam, że to powinna być ta. Wykonana z szyfonu, również długa do ziemi, bez ramiączek, rozszerzała się od pasa w dół i idealnie układała. Prosta w ozdobach, jedynie z górą trochę bardziej wymyślną. Wykończona była inkrustowaną taśmą z białymi, błyszczącymi kryształkami, która biegła do pasa, tworząc z każdej strony półkola, przeplatające się na samym środku. Na biuście materiał był marszczony, dzięki czemu jeszcze bardziej podkreślała największy atut Ann.
- Dziewczyno, zlituj się nad nami – powiedziała Dorcas na widok tej sukni. – Wyglądasz w niej naprawdę świetnie, chociaż w tysiącu poprzednich też nie wyglądałaś źle. – Pokiwałam głową.
- Jest twoja – stwierdziłam. – Naprawdę. Kończ to przymierzanie. Wyglądasz ślicznie. Może nawet Remus zaprosi cię na bal – uśmiechnęłam się szeroko. Tak, należało jej się. O dziwo Ann się zaczerwieniła.
- O czym ty mówisz? – spytała niepewnie.
- Nieważne – odparłam z ogromną satysfakcją.
- Naprawdę myślicie, że mam ją wziąć?
- Tak – powiedziałam, a Ann okręciła się i jeszcze raz przejrzała w lustrze.
- Dobra. Mnie również się podoba – uśmiechnęła się i zaczęła ubierać.
     W końcu nadeszła moja kolej.
- Dobra, ty wchodź i zacznij przymierzać, a my pójdziemy odwiesić resztę rzeczy – powiedziała Ann. – Zaraz wracamy. Tylko chcę zobaczyć wszystko, co wybrałaś – zaznaczyła.
     Wzięłam swoje sukienki, a także kilka innych, które podała mi Ann i zrezygnowana weszłam do przymierzalni. Zaczęłam od tych, które wybrała moja blond przyjaciółka. Założyłam zieloną, spojrzałam w lustro i się skrzywiłam. Zbyt rzuca się w oczy.
- Jesteśmy z powrotem – usłyszałam głos Ann, więc odsunęłam zasłonę.
- Niezła jest – stwierdziła Dorcas.
- Tak, ale nie tego szukamy – powiedziała Ann, a ja wywróciłam oczami. Zasunęłam z rozmachem zasłonę i zabrałam się za przymierzanie kolejnych kreacji.
     Nie. Nie. Nie. Ann powtarzała to słowo jak musztrę, oglądając mnie w kolejnych sukienkach. Kiedy w końcu zostały mi dwie ostatnie, byłam naprawdę szczęśliwa. Przymierzyłam kolejną brązową i pokazałam się dziewczynom. Te znowu pokręciły głowami, a ja zastanowiłam się, czy nie robią tego specjalnie. Gdy zakładałam moją faworytkę, czyli beżową sukienkę, usłyszałam głos ekspedientki:
- Znalazłam ostatni egzemplarz w tym rozmiarze. Dawno nikt jej nie kupował. Mam nadzieję, że będzie pasowała.
- Dziękuję – odpowiedziała Ann, a mnie ogarnęły pewne obawy.
     Zapięłam zamek i kolejny raz stanęłam przed dziewczynami z bardzo niezadowoloną miną. Tym razem (o dziwo) zobaczyłam w oczach moich przyjaciółek aprobatę.
- Mówiłam, że ta będzie najlepsza – powiedziałam.
- Tak – odparła Dor. – Wyglądasz w niej ładnie, ale...
- Nie – przerwała jej Ann.
- Nie? – zdziwiłam się. – Przecież... – Spojrzałam na Dorcas i już wiedziałam, że nie mam szans. One już dawno postanowiły, która sukienka zawiśnie w mojej szafie.
     W tej chwili Ann podała mi jeszcze jedną kreację. Spojrzałam na nią z niechęcią, gdyż była z tych „bardzo rzucających się w oczy”.
- Nie ma mowy. Nie kupię jej – powiedziałam stanowczo.
- Kupisz – stwierdziła Ann i wepchnęła mnie do przymierzalni.
     Powiesiłam sukienkę na haczyku i zaczęłam zdejmować tą, którą miałam na sobie. Znowu przyjrzałam się tej, którą dała mi Ann. Była śliczna i na pewno bym ją wzięła, gdybym szukała czegoś w tym stylu. Mimo to, jednak ją założyłam, bo Ann nie dałaby mi spokoju. Mając nadzieję, że robię to już dzisiaj ostatni raz, odsunęłam zasłonę.
- I jak? – spytałam, chociaż znałam już odpowiedź. Wiedziałam, że było to ukartowane.
- Wyglądasz... – zaczęła Dor.
- Obłędnie, prześlicznie, cudownie – dokończyła Ann. – Trafiony, zatopiony – zaśmiała się.
- Tak – poparła ją Dorcas. – Nie sądziłam, że będziesz w niej wyglądać a ż t a k dobrze.
- Mówiłam, że nie chcę żadnej rzucającej się w oczy – zaprotestowałam. – A ta, mimo swojego koloru, jest aż zbyt rzucająca. Poza tym jest za bardzo odkryta – wskazałam na wycięcia, znajdujące się na wysokości tali. Stwierdziłam, że gdyby były one o centymetr wyższe, sukienka by się rozleciała.
- Jeśli mnie nie posłuchasz i weźmiesz tę beżową, to nigdy w życiu się do ciebie nie odezwę – powiedziała Ann i zrobiła tą swoją śmieszną, obrażoną minę.
- Hmm, bardzo kusząca propozycja – stwierdziłam, a potem parsknęłam śmiechem, chociaż nadal byłam niezadowolona z tego, że dziewczyny postawiły mnie przed faktem dokonanym. – Czy ja wiem... – powiedziałam niepewnie.
- Nie wiesz – rzekła Ann. – Dlatego ja tu jestem. Bierzesz ją i nie marudź.
     Obróciłam się w stronę lustra. Sukienka była bez ramiączek, ze sznurowanym na plecach gorsetem, ciut za długa, ale według mojej przyjaciółki s p e c j a l n i e ciągnęła się po ziemi. Cała góra aż do bioder wyszyta była srebrnymi cekinami, które następnie ułożone były jakby w zwisające sople, gdyż zwężały się, zbliżając do ziemi. Dopasowana góra z dodatkowymi wycięciami po bokach, podkreślającymi moją wąską talię, rozszerzała się od bioder w dół, a lekki materiał, który musiał dźwigać tonę cekinów był biały. Dobra, musiałam przyznać, że wyglądałam w niej zjawiskowo, a całość, mimo swojego nijakiego koloru, robiła piorunujące wrażenie.
     Wiedziałam, że będzie to moja kolejna zła decyzja, ale ostatecznie zdecydowałam, że jednak kupię tą sukienkę.
- Zgoda – powiedziałam w końcu zrezygnowana. – Wezmę ją.
- Twoja pierwsza dobra decyzja dzisiaj – stwierdziła Ann i zanim zdążyłam odwdzięczyć się jakąś ripostą, rzuciła we mnie czymś białym i puchatym.
- Masz, przymierz jeszcze to.
     Obejrzałam „to coś”, co w moich rękach przybrało kształt białego, puchatego i miękkiego, krótkiego do pasa bolerka z rękawami trzy czwarte.
- Ty chyba żartujesz – powiedziałam. – Jest obrzydliwe.
     Ann westchnęła, a Dorcas się zaśmiała. Moja blond przyjaciółka wstała z kanapy i założyła mi to „puchate coś”. Nie miałam racji. Bolerko pasowało do sukienki jak ulał.
- W takim stroju możesz się pokazać publicznie – rzekła Dorcas.
- Jak tylko James cię zobaczy, będzie błagać o wybaczenie – powiedziała Ann, a ja spiorunowałam ją wzrokiem.
- Chcesz mi powiedzieć, że to wszystko, ta cała zabawa i męczenie mnie, było w imię dobra mojej znajomości z Potterem? – spytałam wściekła.
- Nie – odparła szybko Ann, nie tracąc głowy. – To wszystko było po to, byś pokazała mu, że jest dupkiem, który na ciebie nie zasługuje.
- Wczoraj powiedział, że to ja nie zasługuję na niego – rzekłam. Dziewczyny miały lekko zaskoczone miny.
- Więc widzisz, tym bardziej na ciebie nie zasługuje – odezwała się po chwili moja lokata przyjaciółka, sama sobie zaprzeczając.
     Byłam zła, a odpowiedź Ann wkurzyła mnie jeszcze bardziej, bo była jednym wielkim kłamstwem. Nie zgadzała się nawet w połowie procenta z tym, co powiedziała wczoraj rano. Mimo to, jej fałszywe argumenty zdołały mnie udobruchać, bo nie chciałam się znowu kłócić i umocnić w postanowieniu zakupu i sukienki, i bolerka.
     W końcu udałyśmy się do kasy. Zapłaciłyśmy za zakupy, poczekałyśmy aż ekspedientka zapakuje sukienki do wielkich pudeł i wyszłyśmy ze sklepu.
- Gdzie teraz? – spytała Dor.
- Po buty – odparła Ann uradowana. Jęknęłam.
- Co? – zapytała. – Musimy kupić odpowiednie buty do naszych cudownych kreacji.
- Jakbyś nie zauważyła – powiedziałam. – To te sukienki są tak długie, że butów i tak nie będzie widać.
- Nieważne. Kupimy je, choćbym was miała zaciągnąć do sklepu siłą.
- W porządku, Ann – wtrąciła się Dorcas. – Ale najpierw chodźmy odpocząć i napić się Kremowego Piwa, bo jestem wykończona.
     Poparłam jej pomysł, denerwując tym moją blond przyjaciółkę, która ostatecznie zgodziła się z nami.
- Niech wam będzie – powiedziała. – Ale potem buty. – Pokiwałyśmy głowami i ruszyłyśmy w stronę głównej ulicy.

~ * ~

     Weszłyśmy do Pubu Pod Trzema Miotłami, znalazłyśmy w kącie pusty stolik i złożyłyśmy zamówienie u Madame Rosmerty na trzy Kremowe Piwa z imbirem.
     Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, jednocześnie odpoczywając. Po jakimś czasie w gospodzie pokazali się Huncwoci z Miriam i jeszcze jakąś brunetką, której nie znałam, a do której zalecał się Łapa. Szybko odwróciłam wzrok i ze złością wpatrywałam się w zawartość mojego kufla.
- Lily, coś się stało? – spytała Dorcas. Ann także mi się przyglądała, posyłając pytające spojrzenie.
     Wzruszyłam ramionami. Przypomniałam sobie moją wczorajszą rozmowę z Rogaczem, dzięki której dostałam szlaban. Nie mogłam uwierzyć, że Potter, ten idiota, jest tą samą osobą, która wcześniej uratowała mi życie, wybijając z głowy chory pomysł rzucenia się z rozpaczy z mostu. Co więcej, chociaż nie wprost oraz w chwili, kiedy nie myślałam zbyt racjonalnie, powiedziałam, a raczej dałam mu cień szansy, że go kocham.
     Teraz, szczerze mówiąc, po stosunkowo krótkim czasie, wiedziałam, że czas rozwiać mgłę, która do tej pory przysłaniała tamten tajemniczy dzień. Musiałam w końcu powiedzieć o wszystkim dziewczynom. Nawet nie ze względu na nie, ale na mnie. Myślałam, że jak puszczę to wszystko w niepamięć, uwolnię się od tego, ale im bardziej chciałam o tym zapomnieć, tym bardziej nie dawało mi to spokoju.
     Przełknęłam ślinę, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam swoją spowiedź.
- Muszę wam coś powiedzieć. – Przerwałam, ale nie doczekałam się żadnej reakcji ze strony dziewczyn. – Pamiętacie ten wieczór, kiedy dowiedziałam się, że... Kiedy dowiedziałam się, że moja babcia nie żyje? – Nadal ciężko było mi o tym mówić. Dziewczyny skinęły głowami. – To, co się wtedy wydarzyło jest, a właściwie było... Chodzi o to, że... Wiem, co się wtedy stało.
- Wiesz? – spytała z niedowierzaniem Dorcas. – Skąd? Potter ci powiedział? – Pokręciłam głową.
- Więc jak się o tym dowiedziałaś?
     Opowiedziałam im wszystko od momentu znalezienia przeze mnie i Seana lustra. Jedyne, co pominęłam to słowa, jakimi Rogacz przekonał mnie do powrotu do zamku. Nie chciałam, żeby dziewczyny wiedziały, dlaczego to zrobiłam. Nie po tym, co zostało ostatnio powiedziane. Zresztą, co za różnica? Nie o to chodzi w tym wszystkim i nie po to im to mówię, stwierdziłam.
- James przekonał cię do zmiany zdania? – Ann nadal nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. – Musiał mieć naprawdę mocne argumenty.
- Lily, chciałaś popełnić samobójstwo? – to pytanie zadane przez Dorcas, uderzyło we mnie z ogromną siłą. Dopiero w tym momencie spojrzałam na moje przyjaciółki. Ann była teraz zszokowana, bo w końcu załapała tragizm sytuacji. Wszystkie emocje Dor przełożyły się za to na straszną bladość, która biła z jej twarzy. Moja ciemnowłosa przyjaciółka naprawdę była przerażona tym faktem.
- Jak widać – odparłam w końcu, próbując nie okazać żadnych uczuć. – Osobiście nadal niezbyt pamiętam, co się wtedy stało, co czułam... Zobaczyłam w zwierciadle taki bieg wydarzeń, który Potter, na moje nieszczęście, potwierdził.
- Lily, może powinnaś porozmawiać z psychologiem, ja nie pomyślałam, że... – mówiła Dorcas.
- Widzisz tu jakiegoś? – przerwałam jej. Byłam już trochę zirytowana jej nieustępliwością. – Męczyło mnie to, więc wam powiedziałam. Na razie to mi wystarczy...
- Powiedz o tym McGonagall – Dor nie dawała za wygraną. Spojrzałam na Ann, ale ona posłała mi tylko przepraszające spojrzenie. Cholera. Nie pomyślałam o tym, że dziewczyny skupią się na tej części, która akurat dla mnie nie miała znaczenia.
- Nigdy. I ani mi się ważcie zrobić to za mnie – zagroziłam.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale – ucięłam szybko dyskusję. Dopiłam Kremowe Piwo, zebrałam swoje rzeczy, a potem wstałam z krzesła.
- Czekam na zewnątrz. Z tego co wiem, miałyśmy kupić jeszcze buty – powiedziałam i udałam się w stronę wyjścia odprowadzana wzrokiem bacznie obserwujących mnie dziewczyn oraz... Jamesa.

26 komentarzy:

  1. Kochana Luthien!

    Ja chcę już następną sobotę! :( Nie chcę tyle czekać!
    Kiedy będzie ten cholerny bal? Zaraz ze skóry wyjdę, bo nie wytrzymam!
    Dobra, komentarz (bardzo ogólny, ale zawsze coś):

    Nie cierpię Ann! Jak to babsko mnie wkurza! Grrrr... Weź się zajmij sobą, bo w końcu ci ktoś w mordę da i żegnam panią, proszę panią.

    Ale za to Dorcas... Tak, Dorcas jest fajna :D Lubię ją, nie wiem dlaczego. Taka... no, fajna jest.

    Wypad do Hogsmead był ekstra! Ja jeszcze miałam nadzieję, że dziś będą buty... ale nie! Musiałaś to zrobić... :( Moje serduszko płacze z żalu :( Smutek tak bardzo...

    Jakie one mają wypasiste kiecki! Ludzie, strzeżcie się! Ale będzie jazda! Bardzo ładnie opisałaś te kreacje, cudo! Wyobrażałam je sobie doskonale!


    Końcówka też jest fajna, ale moim zdaniem byłaby lepsza,gdyby to babsko się nie pchało w nieswoje sprawy! Zła jestem na nią bardzo.

    Przepraszam za nieskladnosc tego komentarza. Myślę, że nie jest chyba aż tak źle :/

    Pozdrawiam i miłego weekendu!
    Gabby :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Luthien,

    Zacznę od słów, które cisnęły mi się na usta odkąd zobaczyłam wiosenny wystrój na Twoim blogu (a byłam u Ciebie już wczoraj). Wiosna to stan umysłu. Ja też u siebie postanowiłam porzucić nijakie barwy, aby wreszcie wprowadzić wiosenny kolor (w moim przypadku żółty). Twój nowy szablon bardzo mi się podoba. Jest taki delikatny, wiosenny. Nie ma się do czego doczepić. Ja być może zmieniłabym jeszcze kolor liter na zielony, ale to niekoniecznie.

    Przechodząc do rozdziału cieszę się, że dziewczyny pogodziły się. Co prawda Ann zrobiła to trochę dziwnie. W moich odczuciach było minimalnie wymuszone, bo ona i tak będzie dalej zatruwać atmosferę. Wybacz mi to stwierdzenie, ale jakoś tak to odbieram. W każdym razie grunt, że się pogodziły. Mam nadzieję, że przestanie dogryzać Lily w taki sposób. Jestem ciekawa, czy złączysz Ann z Remusem? Jeśli tak, czy Lupin pozwoli jej rządzić, bo mam wrażenie, że jak ta bohaterka będzie w związku to ona będzie "nosić spodnie".

    Eksperyment Jamesa nie podoba mi się ani trochę, gdyż w gruncie rzeczy rani obie strony. W ogóle Potter prawdopodobnie na balu będzie zbierał szczękę z podłogi i zacznie dwoić się i troić żeby tylko zatańczyć z Lily. Mam nadzieję, że Evans i Potter zaczną rozmawiać, bo to co się dzieje między nimi teraz jest największym nieporozumieniem. Jestem zdziwiona jak Rogaczowi udaje się to udawanie "Evans nic mnie nie obchodzi". Mi coś takiego nigdy się nie udało, żeby pokazać komuś, że mnie nie obchodzi kiedy było inaczej. Czyżby Potter był dobrym aktorem? A może niebawem pęknie...

    Lily. Mam wrażenie, że jest bardzo zagubiona. Wszystko co robi jak się zachowuje jest wynikiem chwili, nastroju w jakim jest obecnie. Sprawia wrażenie rozchwianej emocjonalnie i taka poniekąd jest. Cieszę się, że dziewczyny starają się postawić ją na nogi. Zakupy pewnie pomogły jej na chwilę zapomnieć, chociaż stwarzała pozory średnio zainteresowanej. Sukienka, którą wybrały jej przyjaciółki wydaje się cudowna i idealna. Fajnie by było gdyby tej sukience towarzyszyła jeszcze "pewność" , że Lily Evans wygląda pięknie. Jeśli ruda uwierzy, że kreacja jest idealna to już na pewno Pottera będą wynosić z sali balowej uzdrowiciele, bo chłopak nie wytrzyma napięcia.
    Zaskoczyło mnie jak Dorcas i Ann zareagowały na próbę samobójczą zielonookiej. Uważam osobiście, że jakby było z nią bardzo źle to nie mówiła by o tym dziewczynom. Powiedziała prawdę to znaczy, że właśnie to układa. Pewnie teraz Evans nie odpędzi się od dziewczyn, bo będą robić wszystko, żeby mieć ją pod ciągłą kontrolą.

    W ogóle dziwi mnie jedno, że Ann słysząc to wyznanie nie podeszła do Pottera i nie zwyzywała go, czemu nic o tym nie mówił, czemu zostawił L.E. samą. Czemu dalej przeprowadza swój debilny eksperyment. Myślę, że to byłoby w stylu tej wścibskiej osoby i w moim przekonaniu jeden raz miałaby powód żeby się trochę powtrącać.

    Super, że postanowiłaś wprowadzić kilka wątków Syriusza i Dorcas. Jestem ciekawa, czy zrobisz z nich parę... czy wszystkie trzy przyjaciółki będą miały swojego Huncwota. I w ogóle co z Peterem? Może to śmieszne, ale jakiś wątek miłosny z dedykacją dla jego osoby? Przecież każdemu przyda się coś od życia.

    Dobra kończę, bo muszę ogarniać pokój.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Em

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Em!
    Rozdział genialny. Morze z okazji dnia kobiet dałabyś jutro trzecią i ostatnią część?
    Lily powinna od razu wybrać jakąś piękna sukienkę a nie marudzić. Ten plan Pottera mnie trochę dziwi, nie sądziłam ze on jest w stanie coś takiego wymyślić. Ciekawe kiedy Evans się złamie i pogodzi się z Potterem. Tez bardzo mnie ciekawi z kim Lily pójdzie na bal: z Seanem, Potterem, a może z Kevinem. Albo pójdzie sama. Mam nadzieje ze James szybko zerwie z ta idiotą Miriam. A jak on pójdzie z nią na bal to się załamię. Mam nadzieje ze rozważysz moją propozycję i dodasz rozdział jutro 8 marca z Okazji Dnia Kobiet.
    Pozdrawiam serdecznie Astoria

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety jutro nie dam rady dodać ostatniej części rozdziału z racji tego, że muszę dopisać jeszcze jeden fragment dotyczący Dorcas i Syriusza. Mam nadzieję, że wyrobię się z tym do przyszłej soboty.
    Lily pójdzie na bal z jednym z trzech chłopaków, których wymieniłaś. To jest pewne. Rogacz niedługo zerwie z Miriam, także nie ona będzie jego partnerką na balu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana Gabby,
    na bal trzeba będzie jeszcze spoooro poczekać, ponieważ ja strasznie rozwlekam akcję, wciskając mnóstwo akcji i nowych wątków, a jestem dopiero na etapie pisania o przyjeździe gości, czyli do balu jeszcze nie doszłam nawet ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana Em,
    strasznie dziękuję za taki cudowny komentarz :)
    Cieszę się, że szablon się podoba.

    Tak, pogodzenie dziewczyn było ze strony Ann wymuszone i takie miało być. Lily wie, że ona dalej będzie się wtrącać, ale chodziło jej raczej o usłyszenie zwykłego słowa "przepraszam". Hmm, chciałam złączyć Remusa z Ann, ale jeszcze nie teraz i nie wiem jak to się potoczy.
    Do balu jeszcze trochę czasu jest i jeszcze sporo się do tego momentu zmieni, ale nie będę zdradzać nic więcej. Ostatnia część tego rozdziału zawiera w sobie szlaban, który będzie końcem jednego, a początkiem czegoś innego. I Evans i Potter niedługo pękną na swój sposób, ale to dopiero za dwa tygodnie :)
    Lily jest coraz bardziej niezorientowana w swoim życiu, nad którym traci kontrolę, a James jej dodatkowo niczego nie ułatwia. Dzieje się coś, z czym usilnie próbuje walczyć. Wydaje mi się jednak, że powiedziała o tym dziewczynom dlatego, żeby nie została z tym sama, żeby mogła zapomnieć, bo Ann wcześniej czy później wróciłaby do tego.
    Wprowadziłam na razie jedną rozmowę Dor i Syriusza, mam zamiar dopisać jeszcze coś. Nie wiem, czy będzie was to satysfakcjonowało. Szczerze w to wątpię, z racji tego, że musi mi to pasować do dalszego wątku. Tak czy inaczej, potoczyłoby się wszystko w taki sposób, jak zobaczycie w najbliższych rozdziałach, jednak nie będzie to tak bardzo odsunięte na bok.
    Ehh, z Peterem cały czas mam problem. Najlepiej jakby go wgl nie było, bo kompletnie nie mam pomysłu na jego postać :( Może nie w następnym i jeszcze kolejnym rozdziale, ale postaram się coś wymyślić dla niego :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana Luthien,

    Szkoda, że trzeba czekać 2 tygodnie do "pęknięcia" głównych bohaterów, jednak wierzę, że za tydzień zafundujesz nam bardzo emocjonujący rozdział więc nie będę marudzić.

    Wiem, że z Peterem Ci ciężko a ja jeszcze proszę o jego wątek... jestem naprawdę okropna ;)
    Dlatego może dam jakaś propozycje jakbym widziała zwiazek Pettigrew'a bo mam kilka propozycji:
    1. Może jakaś female fatale , która sprawi że Glizdogon obierze złą drogę.
    2. Żeński odpowiednik Petera. Kobieta kochająca jedzenie tak samo jak mały Huncwot.
    3. Zdesperowana fanka Black'a/ Pottera która zrobi wszystko byleby zbliżyć się do prawdziwego bohatera

    To tylko propozycje ale może Ci coś pomogą. Zresztą zawsze możesz nie spełniać mojej prośby :) nie da się przecież zadowolić wszystkich.

    Pozdrawiam
    Em

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana Em,
    mam swoją wizję, ale zakładałam tego bloga ze świadomością, że nie raz pod wpływem czytelników (a tacy się dzięki Tobie znaleźli), coś zmienię.
    Fakt, Peter jest moim utrapieniem i rzadko kiedy go uwzględniam, czasami, żeby nie było, wtrąca po prostu jedno, dwa zdania i tyle. Dlatego myślę, że Twoja prośba jest dla mnie motywująca. Strasznie dziękuję za te trzy podpowiedzi. Jedna nawet bardzo by mi pasowała do dalszego ciągu, ale wtedy wprowadziłabym to trochę później, więc muszę to przemyśleć. Obiecuję, że którąś z nich wybiorę i postaram się coś w tym kierunku wymyślić, jednak nie obiecuję, że stanie się to w najbliższych rozdziałach, bo po prostu nie wiem, czy tak szybko uda mi się zbudować cały wątek, szczególnie, że musiałabym zamieszać w kilku gotowych rozdziałach, (które swoją drogą i tak trochę poprawiam).
    Na Twoją prośbę na pewno wątek Petera wprowadzę, mając nadzieję, że się nie zawiedziesz.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana

    Cieszę się że wezmiesz pod uwagę moją propozycję. Nie śpiesz się będę cierpliwie czekać na wątek Petera.

    Pozdrawiam
    EM

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana Luthien,
    zaczniemy od tego, że rozdział jest obłędny, poza tym jak zawsze, ale ten za to był... taki bardzo kobiecy :D Nie wiemy czy to tak na Dzień Kobiet było ukartowane, ale cudowny moment na wstawienie takiego rozdziału!
    Bardzo cieszy nas fakt, że Ann jednak w końcu uległa i przeprosiła Evans, może zrobiła to w mało oryginalny sposób, ale grunt, że się udało. Mimo wszystko jednak denerwuje nas to, że mimo swojej "obietnicy" dalej nawiązuje do Rogacza. Nie powinna po tej kłótni być bardziej ostrożna?
    I co to za rumieniec ze strony Ann na wspomnienie o Lupinie? Dobrze przeczuwamy, że masz zamiar ich kiedyś połączyć? Tylko prosimy, powiedz, że u Ciebie Remus nie będzie dramatyzował nad tym, że jest wilkołakiem i będzie chciał ją zostawiać :D
    Zakupy były cudoooowne <3 Ogólnie Łapa lubi przymierzać sukienki, Rogacz trochę mniej, ale to i tak jednak zawsze sprawia jakąś przyjemność (byle nie za długo) :D Co do sukienki Dorcas to nie wątpimy, że wyglądała w niej nieziemsko, ale cała sukienka w cekinach? Trochę bałybyśmy się efektu. Mimo naszej wyobraźni, szkoda że nie możemy zobaczyć jakie dokładnie sukienki miałaś na myśli, a konkretnie jak dziewczyny w nich wyglądały... I co z butami? :D
    Jesteśmy w lekkim szoku, że Lily powiedziała w końcu przyjaciółkom o tamtym wieczorze. Obstawiałyśmy, że kiedyś pęknie, ale nie myślałyśmy, że tak szybko, skoro tak zazdrośnie tego strzegła. A co więcej, zbieramy zęby z podłogi, że Ann w żaden sposób nie skomentowała fragmentu z Rogaczem.
    Nie dziwi nas także lekka złość Lilki i jej wyjście z lokalu. Też byśmy się wkurzały, gdyby po takim wydarzeniu, ktoś nas nakłaniał na spotkanie z psychologiem.
    Jeszcze Dorcas! Wiemy, że podoba jej się Syriusz tak? I jak zareagowała na to, że zalecał się do tej brunetki? Nie wiemy czy była zazdrosna? Jakiś ból serca? Cokolwiek?
    Podsumowując cieszymy się, że Lily jednak idzie na bal i mamy nadzieję, że James padnie przed nią z wrażenia.
    Pozdrawiamy gorąco, życzymy oczywiście weny i dziękujemy, że piszesz! :)
    Twoje ~ Łapa i Rogacz

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochane Dziewczyny,
    ten rozdział jakoś tak akurat wypadł. Nie było to ukartowane :)

    Na chwilę obecną mam zamiar połączyć Ann z Remusem, ale trochę później i nie wiem jeszcze, jak to się do końca potoczy, ale na pewno Lupin NIE będzie dramatyzował, że jest wilkołakiem.
    Co do sukienek, jeśli chcecie, mogę wam wysłać zdjęcia, hmm, np. na maila? Nie wiem, jak inaczej można, a nie chcę wstawiać zdjęć sukienek pod rozdziałem.
    Jeśli chodzi o Dorcas, to jestem w trakcie dopisywania fragmentu dotyczącego jej i Syriusza, więc mam nadzieję, że w rozdziale, który ukaże się w przyszłą sobotę, wszystko się wyjaśni.

    Pozdrawiam i dziękuję za tyle miłych słów i oczywiście za to, że chcecie czytać to, co piszę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Panienka Livvi7 marca 2015 18:01

    Kochana Luthien,
    Cóż mogę powiedzieć prócz tego, że znowu jestem oczarowana *.* Kocham twój styl pisania i cieszę się z dnia, kiedy znalazłam twój blog. Dobra przechodzę do treści.
    Lily i Ann to dzewczyny które muszą postawić na swoim. Ale przynajmniej Ann "przeprosiła" Lily, chodź dla mnie ma stuprocentową rację. Oj, James wymyślił plan, który prawdopodobnie pomoże mu osiągnąć wymarzony cel. Juz się nie mogę doczekać kiedy Ruda wreszcie się opamięta i zacznie myśleć w dobrym kierunku. Dziewczyny i zakupy :D To mocne połączenie XD Lily, Lily słuchaj się Ann, która ma rację, musisz wyglądać wystrzałowo na bal, a nie jak fleja. Nie mogę się doczekać balu i mam nadzieje, że coś tam się wydarzy. James się przygląda Lily, bo w końcu jakby mogło być inaczej :P Przepraszam, że ten komentarz będzie taki krótki i nijaki, ale pisze go na szybko i niestety taki wyszedł. Liczę, że mi wybaczysz. Życzę dużo weny i mam nadzieje, że uda mi się przeczytać kolejne rozdziały ;)
    Pozdrawiam cieplutko Panienka Livvi :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Cóż co do szablonu to podoba mi się. Rozdział fantastyczny genialny obłedny. Dobrze że Ann się przełamała i przeprosiła Evans. Wyobrażam sobie te sukienki które kupiły dziewczęta i sądzę że są prześliczne. Nie mogę się doczekać miny Rogacz gdy ujrzy Lily w tej szałowej sukieńce. Mam cichą nadzieję że na tym balu Ruda pokłóci się z Saenem (nwm czy dobrze napisałam) i zerwie z nim gdyż tak samo jak Ann nie lubię go.
    Pozdrawiam
    Obliviate

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana Luthein!
    Przez ten rozdział polubiłam Ann, widać, że przede wszystkim chodzi jej o dobro przyjaciółki.
    Już nie mogę się doczekać miny Rogacza, będzie jedno wielkie WOW.
    Proszę, jego też zrób mega przystojnego i w ogóle takiego, żeby Lily wiedziała co traci ;)
    Powiem coś w, co sama nie mogę uwierzyć, ale chcę, żeby James poszedł z jakąś dziewczyną, byle nie Lily, a ona z np. Seanem, będą tak słodko o siebie zazdrośni. Zrobisz tak, prawda? Oczywiście nie pogniewam się, jak pójdą razem, ale wątpię, byłoby to za proste i nikt się tego nie spodziewa :D
    Lily nie powiedziała dziewczyną, że to miłość do Rogacza wybiła jej pomysł skoczenia z mostu, ale one i tak się pewnie dowiedzą, jak nie od niej to od Rogacza...
    Jestem ciekawa czy Ann pójdzie z Remusem, a Dor z Łapą, ale w to również wątpię, gdyż zaczęła się koło nich kręcić jakaś dziewczyna :P
    Fuj!
    Według mnie, przeprosiny Ann nie miały większego sensu, a miały jedynie na celu potrzymanie Lily w pewności tego, że ona ma rację i gadanie, że w głębi serca czuje coś do Rogacza jest niewłaściwe i nie na miejscu. Jednak nie trzeba iść do głębi serca, żeby zobaczyć, że jej na nim zależy, to widać.
    Jestem pewna, że na balu coś się wydarzy! Moje wewnętrzne oko mi to podpowiada, a ono nigdy nie zawodzi!
    Ha! James odprowadza ją wzrokiem, coś twój plan Rogaczu nie jest ci na rękę.
    Wkurzyłam się na dziewczyny, gdy chciały, żeby Lily skonsultowała się z psychologiem, to tak samo, jakby wprost sugerowały, że z nią coś jest nie tak, a powinny ją wspierać... Oby Ann, nie przestawała snuć teorii na temat jej i Jamesa, to urocza, że im kibicuje :)
    A może by tak, rozdział wcześniej, jako spóźniony prezent na dzień kobiet? ♥
    Pozdrawiam, życzę weny Narcyzia.
    (I jeśli cię to interesuję, u mnie nowy rozdział :) )

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Mała Czarna8 marca 2015 17:52

    Hej ;-)

    Obojętny na Evans James. Coś nieprawdopodobnego mimo że ten plan został stworzony tylko po to by James miał pewność iż Lily coś do niego czuje. Coś czuję że z tego planu będzie heca. Przeprosiny Ann wymuszone wyczuwam to na kilometr.Lily powiedziała dziewczynom o niedoszłej próbie samobójczej. Ruda ma kochane przyjaciółki martwią się o nią i troszczą takie przyjaciółki to skarb. Irytuje mnie Miriam jeszcze nie dawno twierdziłam iż ją lubię. Kobieta zmienną jest. A dlaczego mnie irytuje? To proste ciągle jest przy Jamesie nie odstępuje go na krok jakby się bała że gdy tylko straci go z oczu. To ten zniknie. Normalnie jakby nie wiedziała że James kocha tylko i wyłącznie Lily vel łanię ;-)

    Pozdrawiam

    Mała Czarna ^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Droga Luthien.
    Przeczytałam całego bloga, ale postanowiłam skomentować najnowszy post. Rozdział jest spokojny ale bardzo fajny. Bardzo się ciesze ze dziewczyny się pogodziły. Od samego początku lubiłam Ann za to ze potrafi walnąć człowiekowi prawdę w twarz. Mam nadzieje ze Evans pójdzie na bal z Potterem. Bo jak pójdzie z Seanem, to tego nie przeżyje. Lily nie powinna wybierać jakiś brzydkich sukienkę tylko jakieś zajebiste, które jak Potter ją w
    niej zobaczy to urwie mu dupe. Mam nadzieje ze zakończy się parring Jamesa i tego pustaka Miriam. Mam nadzieje ze James i Lily się w końcu pogodzą i zostaną parą. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie: http://hogwart-xxi-wieku.blog.pl/
    Luna.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kochana Luthien!

    Może zacznę od tego, iż skomentowałam poprzedni post. Niestety z jakiegoś powodu albo ni wysłało albo nie potwierdziłaś. Takie sprostowanie.

    Zacznę od Ann i Dorcas. Do często je krytykowałam uważając, że nic nie robią i nie zauważają problemów Lily. Mimo to jestem dumna z tych dwóch postaci. Okazały się wsparciem dla Evans. Chociaż może nie w sposób w jaki ona, by tego chciała.

    Jamesa praktycznie tu nie było. Jednak chcę powiedzieć, że jego pomysł nie jest najlepszy. Jak Lily się dowie, a dowie na pewno- Potter będzie skreślony.

    Lily kompletnie nie rozumiem. Odkąd zaczęłaś pisać bloga w każdej notce przynajmniej raz mówiła Potterowi by się od walił. Kiedy to zrobił ma do niego żal. Mało tego zachowuje się jakby za nim tęskniła. Helloł dziewczyno ty masz chłopak. Skoro już jesteśmy przy Seanie. Zastanawiam się czy pytał Evans o bal. Nie wiem może nie doczytałam.

    Pozdrawiam i czkam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  18. Anito,
    nie wiem, co się stało z poprzednim komentarzem :)
    Tak, rozdział był nastawiony na babski wypad do wioski po sukienki. Potter będzie w następnej części, która skupi się szczególnie na nim i na Lily, trochę na Dor i Syriuszu.
    Co do Lily to właśnie o taki efekt mi chodziło. Pierwszy moment jej złamania, chwila, kiedy wypuszcza z siebie maleńkie emocje związane z Jamesem. Jak już gdzieś wspomniałam, po szlabanie, czyli w rozdziale, który ukaże się nie w tym, a w następnym tygodniu role na jakiś czas się odwrócą i to Evans będzie latać za Rogaczem, mimo iż ma chłopaka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale Lily się dowie o zbrodni Potter?

    OdpowiedzUsuń
  20. Pytasz o to, czy Lily dowie się o zagrywce Jamesa? Tak, w końcu się o tym dowie :) Ale w najbliższych rozdziałach, jak już mówiłam, role się odwrócą. Evans będzie latała za Potterem, a Rogacz z kolei będzie cierpiał.

    OdpowiedzUsuń
  21. Luthien,
    ogromnie cieszy nas informacja, że Lupin zachowa się jak facet i nie będzie dramatyzował, kamień z serca!
    I jeśli być mogła to bardzo prosimy, żebyś wysłała jak masz czas (laparogacz@gmail.com).
    Czekamy niecierpliwie na kolejny rozdział, tak serio serio :D
    Pozdrawiamy gorąco ~ Twoje Łapa i Rogacz

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej kochana u mnie nowe notki ;)
    Pozdrawiam i zapraszam
    Em

    OdpowiedzUsuń
  23. Już się doczekać nie mogę. Ciekawe co Lilka zrobi. Założę się, że Potter dostanie w dziób.
    Czekam z niecierpliwością na nexta

    OdpowiedzUsuń
  24. Kochana Luthein!
    Chciałam się spytać, czy ty aby kiedyś nie miałaś bloga o Dramione? :D
    Ciekawość mnie zżera, czy to ty. :)
    Pozdrawiam Cyzia.

    OdpowiedzUsuń
  25. Narcyziu,
    nie, nigdy nie miałam bloga o Dramione. Nie znoszę nowych, dziwnych paringów. Widziałam blogi, których autorki miały taki sam podpis jak mój, ale zapewniam, że ten blog jest moim jedynym.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Uff kamień spadł mi z serca. Ja również jestem tradycjonalistką i uwielbiam tylko te pary, które stworzyła Rowling :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń