A więc witajcie w nowym 2015 roku. Na początku chciałabym podziękować wszystkim, którzy byli ze mną przez te ostatnie miesiące. Dzięki Wam ta historia nadal będzie się na tym blogu rozwijać.
Zanim przejdziecie do rozdziału chciałabym poinformować, że od teraz do końca lutego z powodu sesji będę miała ograniczoną ilość czasu. Z racji tego, że notki mam napisane na dużo w przód, nadal będą pojawiać się regularnie raz w tygodniu, jednak ja będę czytać Wasze w miarę możliwość także raz w tygodniu, więc się nie przejmujcie, jeśli coś się u Was pojawi, a mojego komentarza nie będzie :) Spokojnie, dojdę i do tego.
Chciałabym jeszcze raz podziękować Em za nominację do Liebster Blog Award, bo naprawdę było to dla mnie zaskoczenie i wyróżnienie.
Jeszcze raz dziękuję także wszystkim, którzy komentują moją twórczość oraz tym, którzy czytają, a tego nie robią. Jestem zaskoczona, że przez dwa miesiące uzyskałam ponad 1200 wejść oraz 29 komentarzy :)
Dobra, nie marudzę dłużej. Ten rozdział, pierwszy w tym roku, który mam nadzieję, będzie lepszy od poprzedniego, dedykuję wszystkim czytelnikom mojego bloga. Zapraszam do zapoznania się ze zwierzeniami Jamesa i nie do końca udanymi zalotami Syriusza ;)
Pozdrawiam
Luthien
***
Ann Vick
Od czasu nieporozumienia, jakie zaszło między Jamesem a Lily, minął już ponad tydzień. W przerwie między lekcjami siedziałam wraz z Dorcas, Remusem, Syriuszem i Rogaczem w Pokoju Wspólnym, czekając na transmutację. Peter miał w tym czasie opiekę nad magicznymi zwierzętami, a Lily, no cóż, nikt nie wiedział, co się z nią działo. Od tamtego czasu moja przyjaciółka unikała Pottera jak mogła, a on ciągle próbował wytłumaczyć jej zaistniałą sytuację. Nie tylko on, bo rozmawiali z nią już chyba wszyscy, nawet Peter, jednak ona nadal nie wierzyła Jamesowi, a jeżeli Rogacz doszedł już do głosu, nie chciała go słuchać. Potter od dłuższego czasu bawił się z nią, a ona grała w tę ich grę razem z nim, czerpiąc z niej satysfakcję, kiedy wygrywała. Największym zaskoczeniem dla wszystkich było to, że po tak zaciętej walce, dała mu szansę, więc nie mogłam pojąć, dlaczego akurat teraz zrobiła mu taką awanturę i dlaczego akurat teraz, kiedy ten jeden jedyny raz pomyliła się, nie chce mu odpuścić. Błąd. Wiedziałam, dlaczego tak było. Nawet Potter się zorientował, a z tego, co wiedziałam, Kevin i Remus również. Jeśli jednak ona sama nie chciała pogodzić się z faktem, że poczuła coś do Rogacza, Jamesa czekała długa walka, na którą miałam nadzieję, był gotowy, bo naprawdę mu wierzyłam i współczułam.
Następnego dnia po nocnej rozmowie z Lily, opowiedziałyśmy wszystko Dorcas, a ja cieszyłam się, że nasza ciemnowłosa przyjaciółka stanęła po mojej stronie, co z kolei zdenerwowało naszą rudą koleżankę, która od tamtego czasu każdą wolną chwilę spędzała w bibliotece albo z Kevinem. Od tamtego momentu wraz z Dor rzadko kiedy spotykałyśmy się z całą czwórką Huncwotów, a przede wszystkim z Jamesem, który za wszelką cenę starał się naprawić swój błąd. Szczerze mówiąc, dopiero dzisiaj mogłyśmy z nim na spokojnie porozmawiać.
- Lily nadal nie chce z tobą gadać? – spytałam Jamesa, który wyrywał pojedyncze kartki z dzisiejszego Proroka Codziennego, zwijał je w kulki i wrzucał do kominka.
- A jak myślisz? – odparł, nie przerywając swojego zajęcia.
- Cholera – zaklęłam głośno. Tym razem spojrzeli na mnie wszyscy oprócz Pottera, ciągle zajętego celowaniem w płomienie na kominku. – Co? – zapytałam zdezorientowana.
- Wiecie co? – odezwał się Syriusz. – Mam już dość tej waszej żałoby. Jeśli Evans nie chce z tobą rozmawiać, widocznie się myliłeś i jej nie zależy – wyraził swoje zdanie, na co ja, Dor i Remus spiorunowaliśmy go wzrokiem. – Może chodźmy polatać. – Tym razem tylko Dorcas znowu rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie – No co? Nie mam zamiaru do końca życia tu z wami siedzieć. Więc kto idzie ze mną?
Tylko ja i James moglibyśmy z nim pójść, bo Lupin i Dor nie przepadali za lataniem, ale w tym momencie nie mieliśmy na to ochoty. Odezwała się za to moja przyjaciółka.
- Mogę iść z tobą na Błonia, ale pod warunkiem, że n i e b ę d z i e m y latać. – Twarz Blacka rozjaśnił uśmiech, a oczy mu zabłyszczały.
- Zgoda – zerwał się z fotela, klęknął przed Dor i podał jej rękę. Ta parsknęła śmiechem, powiedziała, że jest głupi, a potem razem wyszli z Pokoju Wspólnego.
Ok, pomyślałam. Może teraz uda mi się porozmawiać z pozostałą dwójką.
- Teraz porozmawiamy poważnie – powiedziałam i zabrałam Jamesowi gazetę.
- Co ty robisz?
- Musimy porozmawiać, bo wydaje mi się, że nie powiedziałeś mi wszystkiego, a jeżeli mam ci pomóc, muszę znać całą prawdę.
Potter i Lupin spojrzeli na siebie znacząco, westchnęli i z napięciem wpatrywali się we mnie.
- Ok, w takim razie wiem o rozmowie przed obroną, o tym, co się stało u Slughorna i co było później. Niby wszystko się zgadza, a jednak czuję, jakby brakowało w tym wszystkim jakiegoś fragmentu. Macie jakiś pomysł? – Rogacz zignorował mnie, a Remus pokręcił głową. – W takim razie druga zagadka, która nie daje mi spokoju…
- To znaczy? – spytał Lupin.
- Zastanawia mnie tylko jedna rzecz – ciągnęłam, nie zwracając uwagi na wtrącenie Lunatyka. – Jakim cudem Slughorn wpadł na tak idiotyczny pomysł? Co go do tego skłoniło?
- To jest bardzo dobre pytanie – odezwał się w końcu James. – Sam byłem w szoku, kiedy to usłyszałem. Myślałem, że żartuje.
- Więc czemu wymyślił coś tak głupiego? Przecież bez problemu zdałeś egzaminy w zeszłym roku – zastanawiałam się dalej na głos, spoglądając na kominek. Kątem oka dostrzegłam, jak dwójka moich rozmówców wymienia spojrzenia. – Co jest? O czym mi nie powiedzieliście?
- O wszystkim ci powiedziałem – rzekł Potter stanowczo. – Ann, jesteś jej przyjaciółką, jedyną osobą zdolną do tego, by ją przekonać do naszej wersji, która jest prawdą. Myślisz, że ryzykowałbym...
- Powiedz mi w takim razie, dlaczego tak bardzo ci na tym zależy – rzekłam.
- Bo się zmieniłem. Zrobiłem to dla niej, bo właśnie tego ode mnie oczekiwała. Udało mi się i byłem z tego faktu zadowolony. Ona zresztą też, ale jak widać nie mogła sobie z tym poradzić. Chciała, żebym się zmienił, a sama nie potrafiła tego zrobić.
- Może po prostu się bała? Myślisz, że dla niej to jest proste? Uświadomienie sobie, że po tym wszystkim, co jej zrobiłeś, stałeś się dla niej kimś ważnym? Uwierz, sama przechodziłam coś podobnego i nie było to łatwe.
- W takim razie poczekam – rzekł Potter. – Czekałem tyle czasu, to mogę poczekać jeszcze dłużej, jeśli tylko będę miał choć cień nadziei, że warto.
- Twój wybór. Zrobię, co mogę, ale niczego nie obiecuję. Poza tym od dawna ją nękałeś, denerwowałeś, zachowywałeś się wobec niej nie fair, nie dbałeś o jej uczucia, bawiłeś się z nią... Teraz znowu zacząłeś to samo. Może twoje poprzednie dziewczyny łapały się na te twoje sztuczki, ale Lily nie jest taka jak one i już dawno powinieneś to zauważyć. I to, że będziesz próbował wzbudzić w niej litość gadaniem, że ci na niej zależy, nic nie da, uwierz mi – dodałam.
- Potwierdzam to, co powiedziałaś, ale nie zmienia to faktu, że to był cios poniżej pasa, Ann – stwierdził Lunatyk, a ja musiałam mu przyznać rację. Spojrzałam na Rogacza, który wpatrywał się we mnie z napięciem, a potem wstał z miejsca.
- Chyba czas zakończyć tę rozmowę – powiedział. – Idę po swoje rzeczy, a potem do biblioteki i na transmutację – oznajmił Lupinowi.
Potter jak powiedział, tak zrobił. Obserwowałam, jak wchodzi po schodach na górę i znika za zakrętem. Zostałam teraz sama z Remusem.
- Myślisz, że przesadziłam? – spytałam go.
- Sam nie wiem, bo nie znam dokładnych planów Jamesa względem Lily. Ciężko jest mi być obiektywnym, kiedy chodzi o dwójkę moich najlepszych przyjaciół. Mam zobowiązania i wobec niej i wobec niego, dlatego mam jeszcze większy dylemat niż ty, Ann – wyjaśnił. – Powiem ci tylko, ale w tajemnicy, że Rogacz jest trochę załamany tym, co się stało. Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie, jak teraz. Nigdy nie widziałem, żeby miał wyrzuty sumienia, no może raz, kiedy utopił kotkę jednego z pierwszoroczniaków. – Parsknęłam śmiechem na tę wiadomość.
- Wiesz co, naprawdę jest mi żal Jamesa, ale Lily jest moją przyjaciółką i zależy mi na niej bardziej niż na kimkolwiek, dlatego chciałabym jak najszybciej rozwiązać tę sprawę i skrócić ich cierpienia. Nie wiem tylko jak.
W tym momencie coś mi się przypomniało.
- Słuchaj, mogę cię o coś spytać?
- Jasne.
- Widziałam wasze spojrzenia, kiedy spytałam o to, jak Slughorn wpadł na ten pomysł z korepetycjami… – Na twarzy Remusa pojawiło się zmieszanie. Widziałam, jak walczył z samym sobą, aż w końcu odpowiedział:
- Naprawdę to nie było nic ważnego...
- Ważne czy nieważne, chciałabym wiedzieć – odparłam.
- Naprawdę nie mogę...
- Remus, proszę...
W tym momencie zauważyłam na schodach do dormitorium Jamesa. Zerwałam się z fotela, zarzuciłam na ramię torbę i kazałam to samo zrobić Lunatykowi.
- Co jest? – spytał Rogacz, kiedy do nas podszedł.
- Idziemy z tobą – odparłam. – Potrzebuję jednej książki z biblioteki do mojego wypracowania. – Potter skrzywił się i nie odpowiedział, tylko ruszył do wyjścia.
Lily Evans
W przerwie między kolejnymi lekcjami jak zwykle poszłam do biblioteki. Chciałam w spokoju dokończyć wypracowanie z transmutacji, które za niecałe pół godziny powinnam oddać. Próbowałam się skupić, ale od rana miałam z tym pewien kłopot. Rano znowu rozmawiałam z Potterem, który setny raz próbował przekonać mnie do swojej wersji. Tak, James potrafił gadać, ale mi wcale na tym nie zależało. Tłumaczył mi całe zajście wiele razy, ale do tej pory nie powiedział zwykłego „przepraszam”. Czy tylko o to mi chodzi?, zastanawiałam się. O jedno magiczne słowo? Myślałam, że właściwie by wystarczyło. Problem był jednak w tym, że James Potter nie znał takiego słowa, bo on nigdy za nic nie musiał przepraszać. I nie przepraszał.
To stwierdzenie mnie zdenerwowało. Chociaż nadal nie mogłam się skupić, skończyłam zadanie przed czasem. Co prawda nie było dobre, ale na zaliczenie powinno wystarczyć. Sprawdziłam godzinę. Miałam jeszcze piętnaście minut, które wystarczą mi na spokojne dojście do sali McGonagall. Zebrałam swoje rzeczy i wrzuciłam je do torby. Ułożyłam książki w wysoki stos i ledwo go dźwigając, poszłam wzdłuż regałów, odłożyć je na miejsce.
- Daj to, pomogę ci – nagle przede mną wyrósł Kevin.
- Co ty tu robisz i czego chcesz?
- A co zazwyczaj robi się w bibliotece? – Nie odpowiedziałam. Nie miałam humoru na jego słowne potyczki.
- Bierzesz to ode mnie czy nie? – spytałam po chwili.
- Tak, dawaj – odparł i wziął ode mnie cały stos książek, jakby nic nie ważyły. – Nadal się do niego nie odzywasz?
- Nie będę z tobą gadać na ten temat – rzekłam. – Więc jeśli tylko dlatego mnie zaczepiłeś, to lepiej oddaj mi te książki. Sama je odniosę – oznajmiłam.
- Musisz z kimś o tym porozmawiać.
- Możliwe, ale na pewno nie z tobą.
- Jakoś od tygodnia nie widzę, byś w ogóle z kimś gadała.
- Nie twój interes. Przez ostatni tydzień rozmawiałam z tobą wiele razy – zauważyłam. – Poza tym przyszedłeś mi pomóc, czy jeszcze bardziej wkurzyć? – spytałam.
- Tak, bo tylko ja ci zostałem i chciałbym zauważyć, że nie rozmawialiśmy wtedy o Potterze. Evans, nie chcę marnować bez sensu czasu, więc może zróbmy tak, wysłuchasz, co mam do powiedzenia, a ja dam ci potem spokój i więcej o tym nie wspomnę. Zauważ, że ten jeden jedyny raz robię dla ciebie wyjątek, sam zaczynając rozmowę.
- Wcale cię o to nie prosiłam – burknęłam niezadowolona. – Ale rozumiem, że nie dasz mi spokoju, dopóki nie powiesz tego, co chcesz?
- Dobrze rozumiesz.
- Więc mów i nie marnuj mojego czasu. Masz jedną szansę.
- Jak sobie życzysz. Więc… Ostatnio mówiłaś, że nic do Pottera nie czujesz, ale czy twoje zachowanie nie świadczy o czymś całkiem innym? Czujesz się urażona, bo ktoś dla ciebie ważny potraktował cię jak zwykłą zabawkę. Mów i myśl, co chcesz, wmawiaj sobie, że jest inaczej, tak długo, jak chcesz. Nie dbam o to, bo nie dbam o uczucia Pottera. Jednak uważam, że tym, co robisz, sama sobie szkodzisz. Nie chcesz zaakceptować prawdy, wolisz zranić i siebie i jego tylko dlatego, żeby nie musieć przyznawać się do błędu, bo uważasz, że tak okażesz swoją słabość. Przed wakacjami byłaś szczęśliwa z obrotu spraw, a teraz sama wymyślasz sobie problemy. Z tego, co wiem, tym razem to był przypadek. James nic nie zrobił, a ty złościsz się na niego bez powodu.
- Mam powód – powiedziałam. – Poza tym, to nie jest takie proste, jak się wydaje. Nie znasz prawdy.
- I tu się mylisz. To ty nie znasz prawdy. Wierzysz w to, w co chcesz wierzyć, bo tak ci wygodniej, a cała ta sprawa jest prosta, tylko ty ją niepotrzebnie komplikujesz. Wystarczy, że pogodzisz się z faktami.
- Skończyłeś? – spytałam poirytowana. Co Kevin mógł wiedzieć o mnie i o Jamesie? Sam nie gadał z nim od piątej klasy, w sumie nawet nie wiedziałam dlaczego, a prawił mi morały na temat tego, jak powinnam się zachowywać. To on nie potrafił żyć z ludźmi, nie ja.
- Tak – odparł.
- Świetnie, więc teraz ja ci coś powiem. To jest moje życie i moja sprawa. Możecie sobie spiskować z Ann, ale nie zmusicie mnie do zmiany zdania, jeśli sama nie będę tego chciała.
- Czemu mieszasz do tego Ann?
- Bo jestem pewna, że to ona cię tu przysłała. Sam z własnej woli nie zacząłbyś gadać o tym, co powinnam, a czego nie, gdyż ciągle powtarzasz, że nie obchodzą cię moje sprawy. Znam cię i wiem, że jest inaczej, ale to nie zmienia faktu, że nie lubisz o tym rozmawiać.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Masz dwa wyjścia: albo zostajesz ze mną i nie wmawiasz mi już, jaki to Potter jest cudowny, bo sam wcale tak nie uważasz…
- Albo?
- Albo wracasz do Ann i Jamesa i od teraz masz nowych przyjaciół.
Kevin nie ruszył się z miejsca. Patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem, a potem pokręcił głową.
- Zachowujesz się jak dziecko, Lily – rzekł.
- Nie twoja sprawa.
- Ale mój wybór.
- Więc?
- Pomogę ci odłożyć te książki. – Tym oto sposobem mój przyjaciel wykręcił się od odpowiedzi, ale został ze mną, więc dobrze trafiłam. Byłam święcie przekonana o tym, że to Ann go przysłała, chociaż w sumie to, co powiedział, nie brzmiało jak jej przemowa, tylko jego własne słowa.
Kiedy ostatnia książka uleciała do góry i bez problemu wsunęła się na właściwe miejsce, z dali usłyszałam znajome głosy. Rozpoznałam po nich Ann, Remusa i... Pottera? Co on z nimi robi?, zastanowiłam się szybko. Co w ogóle James robi w bibliotece? Odpowiedź na moje pytanie przyszła szybko, bo zaraz usłyszałam bibliotekarkę, krzyczącą coś o zbyt długim przetrzymywaniu książek. Kiedy skończyła, Ann oznajmiła, że zaraz wraca, a chłopacy powiedzieli, że poczekają na nią przy jednym ze stolików. Dopiero, gdy rozsiedli się już w fotelach, stwierdziłam, że jeżeli się gdzieś ruszę, zobaczą mnie.
- Co się stało? – spytał Kevin, widząc moją minę.
- Potter – wyjaśniłam. – Musimy poczekać, aż wyjdzie i liczyć na to, że nie wpadnie na pomysł przejrzenia książek o historii Hogwartu.
- Daj spokój, nie będę się tu ukrywał.
- To idź, ja nie mam zamiaru znowu wysłuchiwać jego tłumaczeń.
- Dobra, więc widzimy się za chwilę na lekcji – uśmiechnął się z politowaniem.
- Ok, spadaj – powiedziałam, a on zostawił mnie samą.
Co chwilę spoglądałam na zegarek, przeklinając w duchu Ann za to, że tak długo szuka jednej głupiej książki. Już chciałam zaryzykować i spróbować przemknąć się koło Huncwotów, gdy usłyszałam głos Remusa.
- Słuchaj, Ann próbowała mnie wypytać o to, co się stało w pociągu.
- No i? – spytał James.
- Nie rozumiesz? O niczym nie wie. Lily nic im nie powiedziała. – Rogacz się nie odezwał, więc Lunatyk ciągnął dalej. – Zastanawiam się tylko, dlaczego?
- Nie wiem.
- A dlaczego ty nam nie powiedziałeś? – Lupin nie dawał mu spokoju.
- Bo nie widziałem takiej potrzeby. Mam się wam spowiadać z całego mojego życia erotycznego? Poza tym chciałem zachować trochę kultury i szacunku wobec niej, bo w pociągu jasno dała mi do zrozumienia, że nie chce, by ktokolwiek o tym wiedział.
- I ty tak po prostu się z nią zgodziłeś? – spytał Remus zaskoczony. – Poza tym kultura i szacunek wobec innych nie idą z tobą w parze.
- Stary, możesz przestać owijać w bawełnę i powiedzieć mi wprost, o co ci chodzi?
- Ok, w takim razie wyjaśnij mi, dlaczego postępujesz z nią inaczej?
- Co masz na myśli?
- Zmieniłeś się – stwierdził Lunatyk. – Zdobywanie przez ciebie Lily Evans działa na innych zasadach... – Usłyszałam, jak James głęboko westchnął, wstał i zaczął chodzić w prawo i w lewo.
- Dobra, muszę ci się do czegoś przyznać – odezwał się w końcu, a zaraz potem jego kroki ustały. – Na początku czułem się upokorzony, kiedy Evans mi odmówiła. Opowiadałem ci kiedyś o całym zajściu na peronie, kiedy to nasi rodzice się poznali. Tamtego dnia spytałem ją, czy się ze mną umówi, a ona się wściekła i zaczęła wrzeszczeć. Stwierdziłem wtedy, tak dla żartu, że ją kocham i przysiągłem sobie, że jeszcze kiedyś będzie moją dziewczyną. Kwitnąca przyjaźń naszych rodziców z jednej strony trochę ułatwiała mi sprawę, z drugiej komplikowała, ponieważ Evans jeszcze bardziej nienawidziła mnie za taki obrót spraw i wspólne spędzanie wakacji. Po pewnym czasie stwierdziłem, że zdobycie jej będzie dla mnie prawdziwym wyzwaniem, którego chciałem się podjąć. Dobrze się bawiłem, igrając z nią, ale z biegiem czasu przestawało mi to sprawiać radość. Kiedy kończyliśmy piątą klasę, myślałem: „Znowu się nie udało, ale w przyszłym roku będzie moja. Jest dobra, ale nie na tyle, żeby mi się oprzeć”. Tak, właśnie tak myślałem. I po części mi się to udało. Byłem na dobrej drodze, ale w porę zauważyłem, że oboje się zmieniliśmy. Zaczęło jej zależeć, a ja bałem się, że wszystko idzie tak dobrze, że w końcu coś się popsuje. I popsuło. Wakacje, które tym razem spędzaliśmy osobno, dały nam za dużo do myślenia. Evans nie rzuca uczuciami na prawo i lewo, więc nie miałem pojęcia, co tak naprawdę o mnie myśli, co czuje. Wiedziałem za to, że sam zaczynam wariować. Gdy zaczęły się wakacje, czułem się tak, jakby mi czegoś brakowało i wiesz, do jakich wniosków doszedłem? Że brakuje mi jej ciętych odpowiedzi i sprzeczania się ze mną, uśmiechu, rozmów, jej zielonych oczu, które ostatnimi czasy patrzyły na mnie z sympatią, a nie nienawiścią. Przywiązałem się do niej. Po tygodniu zacząłem zastanawiać się nad tym, dlaczego ona nie chce się ze mną umówić, ale nic nie wymyśliłem. Zacząłem rozważać więc to, dlaczego tak bardzo zależy mi na tym, by poszła ze mną na randkę. Doszedłem do naprawdę zaskakujących wniosków.
- Mianowicie? – wtrącił się Remus.
- Stwierdziłem, że nie chcę się z nią umówić dlatego, żeby ją pocałować czy coś innego, co zwykle robię na randkach. Chciałem, żeby została ze mną na dłużej, żebym codziennie mógł słuchać jej śmiechu i oglądać jej uśmiech. Nie patrz na mnie jak na idiotę. Wiem jak to brzmi, ale wysłuchaj mnie do końca, jeśli już chciałeś wiedzieć, bo drugi raz tego nie powtórzę. N i k o m u, jasne? I musisz mi obiecać, że ty także nikomu o tym nie powiesz, nawet Łapie czy Glizdkowi.
- Jasne – odparł poważnie Lupin. – Słowo honoru.
- Na czym to ja skończyłem?
- Na jej uśmiechu – przypomniał Lunatyk.
- Aha. Kiedy to sobie uświadomiłem, zacząłem pisać do niej listy, codziennie. Teraz żałuję, bo była to najbardziej idiotyczna rzecz, jaką w życiu zrobiłem.
- Masz rację. To było głupie.
- Tak, bo ona nawet ich nie przeczytała. Z wyjątkiem jednego.
- Może to i dobrze.
- Może.
James na chwilę przerwał opowieść. Byłam zszokowana jego wyznaniem, chociaż wcześniej słyszałam już to wszystko. Wtedy mu nie wierzyłam, ale teraz jego słowa wydawały się tak prawdziwe. I miał rację. Wakacje dały mi za dużo do myślenia. Przywiązałam się do niego, a dwumiesięczna separacja dała mi do zrozumienia, że jest mi bez niego źle. Może Ann, Kev, Remus, Dor i James mają rację, może jednak czuję coś do Pottera. Nie miłość, ale COŚ. Po prostu. Kiedyś byłam przekonana, że Rogacz jest w moich oczach skreślony i się myliłam. Czy teraz nie mogło być podobnie?
- Nie chcę cię pośpieszać, ale zaraz zacznie się transmutacja, więc jeśli masz mi coś jeszcze do powiedzenia… – odezwał się w końcu Lupin, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Pamiętasz jak rozmawiałem z Lily na peronie? – Remus musiał chyba odpowiedzieć twierdząco, bo James mówił dalej. – No więc wtedy, pierwszy raz od dwóch miesięcy spojrzałem jej prosto w oczy, pierwszy raz od dwóch miesięcy byliśmy tak blisko…
Tak, pamiętałam to zbyt dobrze. Pamiętałam też, jak mocno biło mi wtedy serce.
- I coś mnie tknęło. Nie wiem dokładnie co, ale ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie, na tyle mocne, że kiedy w pociągu, po pozbyciu się Avery’ego, zostałem z nią sam na sam, musiałem ją pocałować. I to był błąd. Wtedy też już wiedziałem, że moja „miłość” do niej, która, tak naprawdę przez te lata, była, można powiedzieć, że zwykłym żartem, obróciła się przeciwko mnie, że przerodziła się w uczucie. Prawdziwe uczucie. Nigdy w życiu nie czułem do nikogo tego, co do niej.
Potter skończył mówić i zapadła cisza.
- To by było na tyle – powiedział po chwili. – Muszę przyznać, że jeszcze niedawno zależało mi tylko na tym, by ją zdobyć i nie wiem, w którym momencie naprawdę zaczęło mi na niej zależeć, kiedy tak naprawdę ją pokochałem, więc muszę zrobić wszystko, żeby Lily znowu zaczęła ze mną rozmawiać, bo nigdy sobie tego nie wybaczę. Cholera, akurat teraz, kiedy ten jeden jedyny raz nic nie zrobiłem, ona musiała stracić cierpliwość.
- Dziwisz się? Gdyby chociaż Slughorn was wtedy nie widział...
- Ale widział i nic z tym nie zrobię! Nie cofnę czasu, a nawet gdybym mógł, to i tak bym tego nie zrobił, bo pocałunek z nią był czymś... To nie było to samo, co z innymi dziewczynami. Była w nim prawdziwa namiętność i zrozumienie. Ona ma rację, jestem egoistą i skończonym idiotą.
- Powiedz jej to.
- Co?
- Powiedz jej to, co właśnie powiedziałeś mi. Może w to uwierzy.
- Nie będzie chciała mnie wysłuchać, to po pierwsze. Po drugie już jej coś podobnego mówiłem, a po trzecie... – Nie dowiedziałam się już, co było trzecie, bo w tej chwili usłyszałam głos mojej blond przyjaciółki.
- Znalazłam. Możemy iść, bo jest już strasznie późno.
- Nareszcie – odparł Potter. – Jak długo można szukać jednej książki?
- Och, zamknij się i chodź, bo zaraz się spóźnimy.
Kiedy ich oddalające się kroki całkiem ucichły, spojrzałam na zegarek. Zostało mi pięć minut. Jeśli nie będzie tłumów, zdążę. Poza tym mogę przejść tajnym korytarzem, który wychodzi prawie na wprost drzwi do klasy transmutacji. Opuściłam więc bibliotekę i pobiegłam na lekcję.
~ * ~
- Lily, gdzie ty byłaś? – spytała Ann, kiedy w końcu dotarłam pod klasę.
- W bibliotece – odparłam.
- Byliśmy tam i cię nie widzieliśmy.
- Byliśmy?
- No... ja, Lupin i Potter.
- Więc już masz odpowiedź.
- Och, daj spokój. – Chciałam coś odpowiedzieć, ale w tym momencie pojawiła się McGonagall i weszliśmy do klasy.
Na transmutacji nie wychodziło mi kompletnie nic, jednak nikt, oprócz moich przyjaciółek, nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, gdyż był zajęty swoim zaklęciem. Zaczynaliśmy coraz trudniejsze rzeczy, które wymagały skupienia i koncentracji, a z tym ostatnio było u mnie niezbyt dobrze. Na dodatek Ann i Dorcas cały czas mi coś szeptały, ale nie zwracałam na to zbyt dużej uwagi, bo byłam zajęta rozmyślaniem o tym, co chwilę temu podsłuchałam w bibliotece. Może James nie kłamie, myślałam. Miałam takie wrażenie, że jego opowieść była wiarygodna, ale w sumie nadal nie chciałam w to wierzyć. A może właśnie chciałam. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Nie sądziłam, że Potter może być zdolny do jakichkolwiek uczuć. Jednak nie to mnie najbardziej dziwiło i przerażało. Bałam się tego, że w końcu mogę mu uwierzyć. Jeśli już tego nie zrobiłam. Pierwszego września w pociągu, odrzuciłam tę myśl, która teraz zaprzątała mi głowę. Nie chciałam w nią wierzyć, ale mówiła mi ona, że zaczynam przegrywać całą tę bitwę.
- Panno Evans – wyrwał mnie z zamyślenia głos McGonagall.
- Słucham, pani profesor?
- Macie to zamienić w mysz, a nie w poduszkę.
Dopiero teraz spojrzałam na to, co zrobiłam.
- Przepraszam – powiedziałam szybko. – Mogłabym iść do Skrzydła Szpitalnego? Trochę mi słabo. – McGonagall obdarzyła mnie uważnym spojrzeniem i powiedziała:
- Dobrze. Może ktoś z tobą pójdzie?
- Nie, nie trzeba – zaprzeczyłam szybko, spakowałam swoje rzeczy i powoli wyszłam z klasy odprowadzana uważnymi spojrzeniami dziewczyn i Huncwotów.
Oczywiście nie poszłam do Skrzydła Szpitalnego, bo nie miałam po co. Chciałam pobyć sama. Musiałam przemyśleć kilka spraw. Kiedy dotarłam do Pokoju Wspólnego, zastałam w nim kilku uczniów z młodszych klas. Niektórych z nich znałam, więc rzuciłam krótkie „cześć” i weszłam na górę. Wszedłszy do sypialni, od razu ujrzałam Kiss, siedzącą na oknie. Nareszcie. Myślałam, że list od babci już nigdy nie przyjdzie, a teraz potrzebowałam kolejnej rady. Z uśmiechem na ustach podeszłam do mojej sowy i odczepiłam od jej nóżki kopertę. Szybko przeczytałam list, a potem ogarnęły mnie mieszane uczucia. Babcia jak zwykle dała mi kilka rad typu „jak żyć”, jednak to, co napisała na końcu mnie dobiło. „Człowiek, któremu na kimś zależy, wybacza bez względu na wszystko”, pisała babcia w liście. Zamyśliłam się, wiedziałam, że chodziło jej o Jamesa. Po tej awanturze wysłałam do niej drugi list, w którym opisałam kłótnię z Potterem. Wiedziałam, że zrozumie, ale nie sądziłam, że również stanie po jego stronie. Przegrałam. Zawaliłam sprawę. Nawet, jeśli wersja Huncwotów była prawdziwa, a ja tym razem się pomyliłam, to chciałam, żeby było jak dawniej, nawet jeśli miałabym wyjść na idiotkę. Babcia ma rację, pomyślałam. Może już dość gniewania się na Jamesa? Nie wiedziałam, co mnie skłoniło do takiej decyzji, ale postanowiłam, że czas wyjaśnić to „nieporozumienie”, jak je nazywał Rogacz.
Ann Vick
Kiedy Lily wyszła, zwróciłam się do Dorcas.
- Co ona znowu wymyśliła? – spytałam szeptem.
- Nie wiem. Faktycznie była trochę blada, więc może naprawdę źle się czuła. Czemu myślisz, że coś kombinuje?
- Bo nigdy nie wychodzi w trakcie lekcji. – Dor wzruszyła ramionami.
- Jakbyś nie zauważyła, to ostatnio w ogóle dziwnie się zachowuje i nie lepiej wygląda. Też jest załamana.
- Możliwe, ale wolałabym to sprawdzić. Wiesz, wydaje mi się, że James nie powiedział nam o wszystkim. Coś mi nie pasuje, brakuje mi jakiegoś kawałka w całej tej układance.
- Też bym ci wszystkiego nie powiedziała na jego miejscu. Jeśli jest tak, jak mówisz, to na pewno powiedział to, co było konieczne. Za bardzo mu zależy.
- Może masz rację – westchnęłam i spojrzałam na zegarek.
- Za bardzo się w to angażujesz. Daj im to załatwić po swojemu – powiedziała Dorcas. – Jeszcze dziesięć minut do dzwonka. Tyle wytrzymasz – dodała.
Czas wlókł mi się niemiłosiernie. Nie pomogło nawet to, że pod koniec lekcji po mojej ławce biegała biała myszka. Martwiłam się o Lily. Jeśli posunęła się do tego, że wyszła w trakcie lekcji, musiała mieć naprawdę ważny powód. Coś się stało albo naprawdę źle się czuła. Niezależnie od stanu faktycznego i tak było źle i tak też niedobrze. Przez ostatni tydzień odrzucała moją pomoc, a ja już nie wiedziałam, co więcej mogę zrobić. Może Dor miała rację, za bardzo się w to angażowałam.
W końcu zadzwonił dzwonek. Wszyscy zerwali się i zaczęli pakować swoje książki. Dosłownie mówiąc wszyscy, oprócz mnie i Dorcas. Byłyśmy przylepione do krzeseł. Oni zawsze znajdą nieodpowiedni moment, pomyślałam szybko.
Razem z Dor spojrzałyśmy na Huncwotów, którzy, jak gdyby nigdy nic, już szykowali się do wyjścia.
- W tej chwili cofnijcie zaklęcie! – wrzasnęłam.
- Mnie do tego nie mieszajcie – powiedział Potter.
- Rogacz, co z tobą? Odbierasz mi całą radość z życia – stwierdził Syriusz. – Miłego popołudnia, dziewczyny – rzekł Łapa z drwiącym uśmiechem.
- Cofnij to zaklęcie, idioto – rzuciłam ze złością.
- Podaj mi jeden konkretny powód, dla którego mielibyśmy to zrobić.
- Żeby Filtch nie musiał sprzątać waszej krwi ze ścian, kiedy was dopadnę, Black – powiedziała Dor również już poirytowana.
- Chyba oszczędzimy naszemu kochanemu woźnemu roboty, co? – Łapa posłał w naszą stronę swój cwaniacki uśmiech. Chłopacy przytaknęli mu, powstrzymując śmiech. – Dobra – zaczął negocjować. – Wypuszczę was pod warunkiem, że ta ciemnowłosa piękność się ze mną umówi.
Spojrzałam z nadzieją na Dorcas, która przez chwilę rozważała, co powiedzieć. W końcu puściła do mnie oko i rzekła:
- Pod warunkiem, że odpuścisz sobie te żenujące komplementy.
- Jak sobie życzysz – ucieszył się Łapa. – Będę czekać dzisiaj o osiemnastej pod Wielką Salą.
- Niech będzie. – Syriusz cofnął zaklęcie i Huncwoci wyszli z klasy.
~ * ~
- Oni zawsze znajdą nieodpowiedni moment – powiedziałam, kiedy pakowałyśmy książki.
- Daj spokój. Oni o tym nie myślą, dla nich liczy się tylko zabawa. Tym razem James odpuścił, bo nadal przeżywa tą sprawę z Lily, ale Łapa nie ma zamiaru pościć – próbowała ich wytłumaczyć.
- Na rękę jest ci to spotkanie sam na sam, co? – spytałam złośliwie.
- A żebyś wiedziała – odparła z uśmiechem. – Punkt drugi wykonany.
- Punkt drugi?
- Pierwszy: zwrócić jego uwagę. Drugi: czekać na jego zaproszenie, żeby nie wyjść na desperatkę – puściła do mnie oko.
- Meadowes, nie wiedziałam, że taka z ciebie cwaniara.
- Huncwotów trzeba zwalczać ich własną bronią i mam zamiar to dzisiaj zrobić. Poza tym to był pomysł Lily.
- Wiedziałam, że sama tego nie wymyśliłaś. Jesteś zbyt grzeczna i niekonfliktowa.
- Chciałabym zauważyć, że przeważnie lepiej na tym wychodzę niż ty czy Lily ze swoimi porywczymi charakterami.
- Możliwe, ale czasami omija cię cała zabawa – powiedziałam, pokazując jej język.
- Dzisiaj nic mnie nie ominie – odparła wesoło.
- Naprawdę nie wiem, co wy widzicie w Blacku i Potterze – westchnęłam z udawaną rezygnacją.
- No wiesz…
- Dobra, nie chcę tego słuchać – powiedziałam stanowczo. – Przyjaźń tak, ale oszczędź mi pozostałych szczegółów.
- Jak sobie życzysz. Koniec tematu, ale jeszcze będziesz mnie błagać na kolanach, żebym powiedziała ci, jak było.
- Raczej nie.
- Założymy się?
- Nie.
- Bo wiesz, że mam rację.
W taki oto sposób, rozmawiając na podobne głupie tematy, doszłyśmy w końcu do naszej wieży. Osobiście nie widziałam nic interesującego czy ekscytującego w Blacku ani Potterze pod kątem potencjalnych chłopaków, ale jeśli moim przyjaciółkom na nich zależało, to postanowiłam je wspierać. O Dorcas się nie martwiłam, bo wiedziałam, że, w razie czego, sobie poradzi, ale z Lily był większy kłopot. Moja przyjaciółka poległa tuż na starcie, strzelając sobie we własne plecy.
~ * ~
Zastałyśmy Lily w Pokoju Wspólnym. Siedziała zamyślona na kanapie pod oknem, na której w pierwszej klasie uwielbiałyśmy przesiadywać, obserwując z boku życie towarzyskie Gryfonów.
- Co robisz? – spytała Dorcas, kiedy do niej podeszłyśmy.
- Odpisuję na list od babci.
- Co u niej słychać?
- Wszystko w porządku. Pozdrawia was i zaprasza na ciasteczka.
- Dzięki – powiedziałyśmy jednocześnie. – Również ją pozdrów.
Babcia Lily była starszą, bardzo sympatyczną osobą, która zawsze częstowała nas pysznymi ciasteczkami czekoladowymi. Nasza przyjaciółka była do niej bardzo przywiązana. Zawsze prosiła ją o rady i zwierzała jej się ze wszystkiego, nawet z tego, czego ani mi, ani Dorcas nie chciała powiedzieć.
- Lily, co się dzieje? – nie wytrzymałam. Dorcas spiorunowała mnie wzrokiem, ale zignorowałam ją, bo to pytanie cisnęło mi się na usta przez całą transmutację, na której to Lily wydawała mi się nieobecna. Coś się stało, wyczuwałam to w jej nagłej zmianie zachowania.
Dopiero teraz moja przyjaciółka przestała pisać i spojrzała na mnie zaskoczona.
- O co ci chodzi?
- Wyszłaś w połowie lekcji.
- Źle się czułam.
- Mówiłam ci – zatryumfowała Dor. Ja jednak uważałam, że stało się coś innego.
- Byłaś u pani Pomfrey?
- Nie, odpoczęłam trochę i już jest wszystko w porządku.
- Nigdy z takiego powodu nie wychodziłaś z lekcji.
- Ann, źle się czułam, boli mnie głowa, a poza tym musiałam coś przemyśleć. Naprawdę nie ma o czym mówić. Lepiej wy mi powiedzcie, co się działo, jak wyszłam i czy McGonagall coś zadała.
Nie wierzyłam do końca w to, co Lily mówiła, ale na razie dałam spokój, bo Dor zaczęła opowiadać o tym, jak Huncwoci przykleili nas do krzeseł.
Dorcas Meadowes
Za dziesięć szósta skierowałam się w stronę Wielkiej Sali. Wcześniej dziewczyny życzyły mi powodzenia, ale w sumie miały rację, cieszyłam się z „randki” z Syriuszem. Musiałam jednak przyznać, że ma bardzo oryginalne pomysły na zaproszenie dziewczyny.
Kiedy dotarłam na miejsce, Blacka jeszcze nie było. Byłam przygotowana na to, że Łapa się spóźni, ale tym razem mnie zaskoczył, przychodząc punktualnie.
- Gdzie chcesz iść? – spytał, podchodząc do mnie.
- Nie mamy zbyt dużego wyboru – zauważyłam. – Możemy iść tylko na Błonia.
- Zawsze umawiam się z dziewczynami w Hogsmeade, ale tym razem musi nam wystarczyć to, co mamy.
- Tym razem? – spytałam zaskoczona. – Planujesz kolejne?
- A ty nie? – spytał z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Nie sądzę – odparłam prowokująco.
Wyszliśmy na dwór. Mimo połowy września wieczór był ciepły, a na niebie pojawiły się już pierwsze gwiazdy. Spacerowaliśmy jakiś czas, jak zwykle rozmawiając o różnych rzeczach, sprzeczając się i wymieniając „ostre” komentarze.
- W takim razie muszę nauczyć cię latać – powiedział Syriusz, kiedy opowiedziałam mu o moim ostatnim meczu Quidditcha rozegranym w wakacje na moim podwórku.
- Umiem latać – oburzyłam się. – Tylko nie lubię.
- Jak można tego nie lubić? To jedna z najprzyjemniejszych rzeczy – stwierdził.
- Chyba, że ma się lęk wysokości – odparłam.
- Hahaha – zaczął się śmiać.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego.
- Radzisz sobie z o wiele straszniejszymi rzeczami, a przeraża cię wysokość?
- Wiesz co, właśnie dlatego nie lubię Huncwotów. Niczego nie traktujecie poważnie i z nikim się nie liczycie – powiedziałam i poszłam dalej oburzona, nie zwracając uwagi na jego przeprosiny.
Usiadłam na ławce, a on nadal gadał.
- Umówisz się ze mną, kiedy będzie wyjście do Hogsmeade? – spytał Syriusz. Dopiero w tym momencie stwierdziłam, że muszę zareagować, bo zaraz ubzdura sobie coś niemożliwego.
- Oczywiście, że NIE.
- Dlaczego?
- Już ci powiedziałam dlaczego i nie mam zamiaru zmieniać zdania.
- Jesteście z Evans takie same – stwierdził.
- A ty jesteś taki sam jak Potter.
- Teraz to mnie obraziłaś. – Rzuciłam mu zdziwione spojrzenie. – Uwierz mi kochanie, jestem gorszy niż on – wyjaśnił, a potem powoli zbliżył się do mnie. Niezauważalnie wyciągnęłam z kieszeni różdżkę. Łapa pochylił się nade mną i już prawie mnie pocałował, gdy powiedziałam:
- Levicorpus! – Machnęłam różdżką i Black zawisł obok mnie w powietrzu głową w dół. Wybuchłam śmiechem, a on krzyknął:
- Ty wredna, podstępna żmijo! Zdejmij mnie na dół! Natychmiast.
- Bo co? Naskarżysz na mnie? – spytałam z miną niewiniątka.
- Dobra jesteś – stwierdził, wymachując rękami, – ale teraz mnie zdejmij. – Ciągle krztusząc się śmiechem, znowu machnęłam różdżką, a sekundę potem Łapa leżał na ziemi. – To było celowe – powiedział, wstając i otrzepując się z trawy.
- Czyżby? – odparłam, nadal nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Niestety, dzięki temu zyskałaś dodatkowy punkt. – Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. - Zapomniałaś, że należę do Huncwotów? Jeszcze kilka takich numerów i będę musiał wstawić się u reszty, żeby i ciebie przyjęli do naszego elitarnego zgrupowania – uśmiechnął się zawadiacko.
- Elitarnego? Żałosne. A swoją drogą, jak mogłam o tym zapomnieć? – powiedziałam z ironią w głosie. – Wracam do zamku. Dzisiaj już z tobą skończyłam.
Wstałam z ławki, schowałam różdżkę do kieszeni i nie czekając na Blacka, poszłam w stronę zamku. Nie uszłam jednak daleko, gdy Syriusz mnie dogonił. Spodziewałam się tego. Szczerze mówiąc, nie chciałam jeszcze się z nim rozstawać, więc szłam dalej. Łapa dotrzymywał mi kroku, ale ja nadal się nie odzywałam. W końcu nie wytrzymał, przyspieszył i stanął przede mną tak, że prawie na niego wpadłam.
- Wiesz co, może ty już skończyłaś, ale ja jeszcze nie – powiedział. Złapał mnie w tali, przyciągnął do siebie i pocałował, a całował naprawdę dobrze. Mimo to, opamiętałam się i wyrwałam z jego uścisku.
- Co ty robisz? – spytałam ze złością.
- Nie martw się – odparł Syriusz z zadowoleniem. – Przecież nie jesteś pierwsza. – Spojrzałam na niego zaskoczona. Co on wygaduje? Nie jestem pierwsza? Fakt, przecież przede mną całował setki dziewczyn.
Łapa chyba zauważył, że nie bardzo wiem, o co mu chodzi, bo dodał po chwili:
- No… Jeśli chodzi o waszą trójkę z hasłem przewodnim: Jak najdalej od Huncwotów. Evans już pierwszego dnia szkoły całowała się z Rogasiem w pociągu, więc…
- CO?! Powtórz to jeszcze raz – powiedziałam zdezorientowana.
- To ty nic nie wiesz? Myślałem, że Lily wam powiedziała…
- Czy ja dobrze usłyszałam? Ty naprawdę powiedziałeś, że moja przyjaciółka, całowała się z Jamesem?
- Eee, nie wiesz tego ode mnie – powiedział lekko przestraszony. – Cholera, chyba jednak Filch będzie musiał pozbierać moje flaki z podłogi. Rogacz mnie zabije, a jeśli nie on, to zrobi to Evans.
- Przecież to jakiś obłęd. Nie wierzę w to – rzekłam stanowczo, ignorując jego gadanie. – Potter musiał to zmyślić. To nie jest możliwe.
- Jeśli i tak mam zginąć… To jest prawda. Nikt niczego nie zmyślił.
- Skąd to wiesz? – spytałam.
- Nie mogę powiedzieć. I tak mam już przechlapane.
- To nie jest możliwe – powtórzyłam.
- No cóż…Czasami niemożliwe staje się możliwe.
- Black, wybacz, ale koniec naszej „randki” – nakreśliłam w powietrzu cudzysłów. – Muszę coś załatwić – dodałam, a następnie nie czekając już na niego, pobiegłam do zamku.
- Tylko błagam cię, nie wydaj mnie przed Evans! – krzyknął jeszcze do mnie.
Nie chciałam wierzyć w to, co Black mi właśnie powiedział, ale wolałam się upewnić. Chociaż czy było to aż tak niemożliwe, jak sądziłam? Faktycznie, Lily i James przez całą drogę do zamku zachowywali się jakoś dziwnie. Potem Ann próbowała ją o to wypytać, a ona powiedziała tylko, że Potter PRÓBOWAŁ ją pocałować. Czyżby skłamała? Przypomniałam sobie tą dziwną sytuację w pociągu, kiedy Lily wycelowała w Jamesa różdżką i ogarnęły mnie pewne wątpliwości. Nawet, jeżeli moja przyjaciółka całowała się z Potterem, nie było żadnego problemu. Nikt jej nie zabraniał i nie musiała o tym mówić nikomu. Jej życie, jej sprawa. W zeszłym tygodniu spytałyśmy ją z Ann, tak dla żartu, czy całowała się z Jamesem i powiedziała, że nie, chociaż, kiedy przypomniałam sobie tamtą rozmowę, mogłam zauważyć, że kłamała. Jednak wtedy się nie zorientowałam, może dlatego, że tak naprawdę sama w to nie wierzyłam. Ale jeśli Lily chciała utrzymać ten fakt w tajemnicy, dlaczego pozwoliła na to, by Rogacz powiedział o tym chłopakom? Nie miałam zielonego pojęcia. Ciekawe czy Ann wie?, zastanowiłam się. Może też o niczym nie wiedziała, a może Lily jednak jej powiedziała. Chciałam dowiedzieć się prawdy, ale czy w ogóle miałam prawo o to pytać? To była sprawa mojej przyjaciółki, nie moja, nie powinnam się wtrącać. Ale w sumie mogłabym wykorzystać ten fakt do zakończenia jej konfliktu z Potterem. Jednak czy to mogło mnie usprawiedliwić?
Syriusz Black
Stałem chwilę oszołomiony nagłym zakończeniem spotkania. Jeszcze żadna dziewczyna mnie tak nie potraktowała, ale ostatecznie nie byłem na nią zły. Raczej mnie zaintrygowała. Chciałem spotkać się z nią po raz kolejny, ale już na własnym gruncie. Na razie i tak nie mogłem zrobić nic więcej, bo nie byłem pewny, czy dożyję jutra. Jeszcze raz zastanowiłem się nad reakcją Dorcas na wieść o tym, że Lily całowała się z Potterem. Miałem nadzieję, że jednak mi się to tylko przyśniło, ale nie. To ja wszystko wypaplałem Dor, chociaż nie miałem nic mówić, ale skąd mogłem wiedzieć, że ona nie ma o tym pojęcia? Przecież cała ich trójka była nierozłączna i mówiła sobie o wszystkim. A jednak James też nam nic nie powiedział, dowiedzieliśmy się o tym przypadkiem, pomyślałem. Dlaczego? A czy to ważne? Mogłem się zorientować. Przekląłem się w duchu.
- Rogacz mnie zabije – stwierdziłem i pobiegłem do zamku. Miałem nadzieję, że może uda mi się dogonić Dorcas i jakoś uratować sytuację. – Ale ze mnie idiota. Od razu po jej pierwszej reakcji powinienem się zamknąć. Jeśli James mnie oszczędzi ze względu na naszą przyjaźń, to Evans nie będzie miała dla mnie tyle serca.
Boski rozdział.!
OdpowiedzUsuńSzczerze nie rozumiem Lilki na co Ona czekała . ? Powinna wtedy wyjść z tych regałów.! Powinna z nim porozmawiać, ale nie bo po co. Jamesowi naprawdę zależy.! Kiedy Ona to zrozumie . ? ;/ Mam nadzieję, że szybko za nim będzie za późno. Hmm Dori powinna nic o tym nie wspominać bo ja chcę, żeby Syriusz żył :D . Nie mogę się doczekać kolejnej notki ! Poinformujesz mni ena blogu o następnej . ? :) http://life-in-the-magic-world.blogspot.com
Lily jeszcze długo będzie zbyt uparta, żeby przyznać się do błędu i nie raz wyniknie z tego sporo nieporozumień, ale zdradzę, że akurat w tym wypadku niewyparzona gęba Syriusza się przydała :)
OdpowiedzUsuńRozdziały, mam nadzieję, będą pojawiać się co tydzień w sobotę, ale oczywiście, jeśli chcesz, nadal będę Cię informować na Twoim blogu.
Pozdrawiam
Hej!
OdpowiedzUsuńKurde, miałam nadzieję, że będę pierwsza, ale u Klaudii zgubiłam WiFi, a nieładnie na czyichś urodzinach siedzieć na telefonie. Ech... Ale rozdział boski ♥
Stwierdzam, że wolę czytać książki. A piszę tak dlatego, że mam taką ochotę czytać dalej i najchętniej przerzuciłabym stronę :-)
Moja ulubiona scena - rozmowa Jamesa i Remusa w bibliotece. Kocham ♡ Tylko czekam kiedy ona się odfochnie, ale znając Ciebie szybko się to nie stanie ;-) I dobrze, bo byliby już parą w październiku :-) Pamiętaj, masz cały rok, nie zmuszaj ich do związku, niech się trochę pobawią :-)
Uwielbiam, kiedy Lily nie żyje, tylko jest w stanie nie-życia na ziemi :-) Tylko myśli o Jamesie. Nieważne w jaki sposób, ważne, że myśli ♥
Mogłaś trochę dłużej podtrzymać lewitujacego Blacka :-D Fajnie jak tak sobie wisi :-) Dorcas mogłaby mu troszkę zluzować, ale może właśnie wtedy nie będzie ona "tą kolejną" w jego liście byłych dziewczyn :-) To raczej nie będzie normalny związek.
Znowu przepraszam, że tak krótko, ale tak jak poprzednio siedzę na telefonie :-) Muszę się kiedyś wziąść za komentowanie porządnie twoich rozdziałów, ale nie lubię czytać na komputerze.
Pozdrawiam naćpana lawendową świeczką, która jest przecudowna. Dziwię się, że ten komentarz jest w miarę poważny :-D Wysyłam wenę, Gabby ♡
Ojej, dziękuję za tyle miłych słów :)
OdpowiedzUsuńOdfochnie się szybciej niż się spodziewasz, ale nie raz jeszcze się fochnie. Zresztą nie tylko ona, także na pewno nie będą parą w październiku xD
Ehh, czy można powiedzieć, że ona kiedykolwiek o nim nie myślała? Nawet, jak go nie znosiła, to jednak myślała ;)
Co do Dorcas to nie będzie aż tak różowo, ale na razie nic więcej nie zdradzam :)
Za wenę bardzo dziękuję, na pewno się przyda, chociaż nie powiem, ostatnio robię postępy w pisaniu spowodowane chyba ilością nauki do sesji xD
Pozdrawiam
"nicmisięniechce" Luthien
Już nie mogę się doczekać jej nowych fochów :-)
OdpowiedzUsuńMoże popiszemy dzisiaj? Pozdrowienia gorące z lawendowego pokoju przesyła Gabby ♥
Nie masz za, co dziękować. To przecież nie moja zasługa tylko Twoja, że dostałaś tę nominację. Luthien... przed nami ciężki czas. Zaczyna się sesja. Życzę Ci z całego serca powodzenia "wygraj to"... i pamiętaj, że zawsze są drugie terminy i każdy egzamin trzeba oblać - niektóre nawet dwa razy. I taka prywata - na którym roku jesteś? Bo ja na drugim.
OdpowiedzUsuńDość o sesji... muszę skomentować Twój rozdział. Jesteś zajebista. I to bardzo. Uwielbiam Twoje wpisy. Świetnie opisujesz "problem" z różnych stron. Normalnie jestem pod wrażeniem Twojego talentu.
W ogóle nie mogę uwierzyć, że Potter podrywał tak długo Lily "na jaja". Ja byłam święcie przekonana, że jak były sumy to on już ją kochał, nie umiał tego w należyty sposób pokazać, ale ją kochał. A tu niespodzianka. Także dobrze, że Evans go odrzucała, bo jakby wtedy się zaangażowała to ciężko by jej było. Zaskoczyło mnie również to, że opowiadał o swoich uczuciach nie Syriuszowi, ale Remusowi. Chociaż z drugiej strony Black jest taki mniej zrównoważony psychicznie niż Lupin. Lunatyk wydaje mi się, że umie słuchać i doradzić...
Ciekawa jestem, czy Lily wreszcie pogodzi się z Jimem chociaż na 1 notkę. O więcej nie proszę. Kolejna sprawa randka. Łapa nawywijał mówiąc Dorcas o pocałunku Lily i Jamesa. Myślę, że z tego też może być niezła afera. Gorzej jak Evans pomyśli, że Potter wygadał dziewczynom i kolejna awantura... czego bym oczywiście nie chciała.
Aaaa Syriusz i Dorcas ta ich randka niby niechciana, ale w gruncie rzeczy chciana... będzie następna? Czy to był raczej jednorazowy epizod?
Pozdrawiam mocno i życzę weny
Em
Przepraszam, że nie było mnie wczoraj ani dzisiaj na gg, ale niestety brak czasu spowodowany robieniem jakiegoś głupiego kursu BHP na ostatnią chwilę, także... Mam nadzieję, że jutro wygospodaruję trochę czasu i popiszemy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i Tobie również życzę powodzenia :) Jestem na pierwszym roku, także to moja pierwsza sesja i dopiero zobaczę, na czym to wszystko polega xD
OdpowiedzUsuńKurcze, nawet nie wiecie, jak bardzo motywują mnie Wasze miłe słowa :)
Nie wiem, czy w mojej wersji kochał ją już w piątej klasie (jeśli kiedyś skończę tą historię, co jest moim celem na pewno nie na ten rok, to w planach zawsze miałam dalsze pisanie, cofając się w czasie, bo za bardzo jestem z tym związana), ale na pewno kochał ją w szóstej, chociaż wtedy może jeszcze nie do końca dokładnie interpretował swoje uczucie do niej, bo wiadomo, że np. w czwartej nie była to raczej miłość. Ostatni rok minął im w pokojowych relacjach, także sądzę, że wtedy mogło to już być realne. Zresztą SUMY były pod koniec piątej, także ewentualnie w interpretacji można by nagiąć to, co napisałam ;)
Syriusza akurat wtedy nie było, a Remus zaczął temat, więc James po prostu opowiedział wszystko jemu. Z drugiej strony Łapa nie jest na razie pozytywnie nastawiony do jego prawdziwego uczucia, co jeszcze nie raz będzie problemem, ale spokojnie. Kiedyś przyjdzie czas również na zwierzanie się Blackowi :)
Lily jeszcze nie raz pogodzi się z Jamesem i nie raz jeszcze pokłóci. Czasami, jak czytam to, co napisałam (bo mam już tego sporo w zapasach xD) to aż mi jest żal Pottera.
Co do wygadania o pocałunku, to w tym wypadku ewidentnie "wyratuje" wszystko Dorcas, chociaż może nie do końca tak, jakby każdy tego oczekiwał.
Na pewno nie jednorazowy epizod na przestrzeni całego roku szkolnego, ale na chwilę obecną niestety to koniec. Dla Dorcas planuję trochę inną drogę w najbliższej przyszłości.
Również pozdrawiam i dziękuję za wenę. Zawsze dopada mnie w momencie natłoku nauki xD
Luthien
Pierwsza sesja... cóż moje odczucia po tej pierwszej były takie, że to wcale nie jest takie straszne jak się słyszy. Powiem, Ci teraz zmieniłam zdanie. Aktualnie zakuwam na historię sztuki (epoki w historii milion budowli obrazów) i zaczynam wątpić.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Em
Hej.
OdpowiedzUsuńJestem kompletnie zmieszana. Nie wiem co Ci napisać. Nie dawno nienawidziłam Jamesa, teraz go uwielbiam. Evans natomiast zachowuję się dziwnie. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Jak Syriusz mógł być tak głupi? To nie możliwe, że powiedział Dorcas o pocałunku przez przypadek.
Pozdrawiam